o mnie samym

Tabelka z cechami osobowości:

moje konto pocztowe: akwroclaw na serwerze gmail.com

Opowiem trochę o mnie samym.

Moje wystąpienie jest na filmie poniżej 🙂 . Możesz widzieć, jak jestem zdechnięty. To częste u Projektorów. Brak osobistego dostępu do siły życiowej w centrum sakralnym tak się wyraża.

Za to aktywność wyższych centrów jest duża. Mam zdefiniowane centra: G (Jaźń, tożsamość), gardła, 3 oka (Umysł) i korony, i połączone w jedną całość kanałami. Przez co inspiracje z góry, od korony ładnie płyną do centrum swiadomości G. I mogę coś z tym konkretnie zrobić – np. napisać jakiś tekst.

Od liceum zainteresowany byłem psychologią.

Miałem duże kłopoty w domu, większość mojej drogi duchowej jest oparta na tym, aby się wygrzebać z tych obciążeń wtedy nabytych, aby zrozumieć co w ogóle się wtedy wydarzyło [link]. A jazda była mocna. Przez wiele lat pracowałem z duchowym obrazem, duchową strukturą tej mojej rzeczywistości.

Na początku w ogóle zbierałem ułamki tej układanki.

Potem je przypasowywałem, zestawiałem.

A na końcu wykorzystałem ją, aby się uwolnić uczuciowo i otworzyć swoje serce [link]. Nie planowałem tego, ale tak się wydarzyło.

Szczęściem nie poszedłem na psychologię, a szukałem terapii.

Ukończyłem studia politechniczne we Wrocławiu.
Na studiach uczestniczyłem w grupach interpersonalnych.

Pan psycholog z poradni psychologicznej, jak poszedłem tam na 3 roku studiów z dużym stanem depresyjnym powiedział łaskawie „jak pan nie chce studiować, to może pan iść pracować do kopalni”. No to mi dał po nogach, mocno się podłamałem.
Mogłem wtedy zacząć terapię DDA, nie wiedziałem jak ważny jest ten rodzaj obciążeń.
Nie wiedziałem, z czym mam do czynienia. I że jedyna osoba, która może mi prawdziwie pomóc to ja sam. Owszem, jak najbardziej potrzeba i warto szukać pomocy, ale to ja potrzebuję wspierać siebie.

Czekałem nadal aż „świat się zmieni”, ale się nie zmieniał..

Ale wtedy mało kto w ogóle rozpoznawał chorobę alkoholową.

Powoli zyskiwałem przekonanie, że mi warto i bardzo potrzeba wspierać siebie, na ile można, na ile się daje!

Z tego powodu, że nie znalazłem zrozumienia u psychologa poszedłem na spotkanie chrześćjańskie. No i 1,5 roku brałem czynny udział w grupie chrześciańskiej – protestanckiej [tzw. bezdominacyjnej, najbliżej im do Zielonoświątkowców].

Dużo czytałem książek psychologicznych, ezoterycznych, robiłem sporo praktyk, po pierwsze to afirmacje z odpowiedziami. Jest to jedna z podstawowych praktyk oczyszczających umysł. Medytowałem sporo. Ale nie mogę powiedzieć, że byłem „obudzony duchowo”.

Po studiach udało mi się dostać pracę w liceum społecznym, a potem w Studium Edukacji Ekologicznej [SEE] we Wrocławiu. Uczyłem się tam też wykreślania i interpretacji horoskopu [jeszcze bez komputera]. Jednakże jak się okazało, był to jeden z wielu kursów, które przeszedłem ale nie korzystałem z nich bezpośrednio, rozszerzały mi one horyzonty o kolejne obszary. Nazywałem je fakultetami, bo jak skończyłem takie uczenie się,  Dusza kiwała głową i mówiła, „no dobrze, ale tego robić w życiu nie będziesz”.

Przeszedłem wtedy również podstawowy cykl sesji rebirthingu, które uruchomiły mnie na przeżycia duchowe, pokazały w wizjach pierwsze wspomnienia reinkarnacyjne. Po roku praktyki przyszło wspomnienie własnego porodu.

W SEE wysłuchałem też wielu wykładów Leszka Żądły, rozpocząłem praktyki rebirthingu i regresingu, które trwały sporo lat. Pierwsza książka Leszka z 1992 r mogę powiedzieć, że była dla mnie otwarciem na świat duchowy – odnalazłem w sobie silne odczucie, że skądś wiem, że to, co tam jest napisane, jest prawdą. I bardzo się ucieszyłem. I że wiem, że sam mogę dochodzić do takiej wiedzy.

Od tamtego momentu moja praktyka rozszerzyła się na warsztaty regresingu, na które regularnie jeździłem do ok 2004 r.

W 1993 wyjechałem do Warszawy. Przez 15 lat  pracowałem tam w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, uczyłem studentów obsługi komputerów, programów baz danych i systemów operacyjnych. Pracowałem naukowo i obroniłem doktorat z ekonomii.

Jednakże różne procesy sprawiły, że dalsza praca tam zaczęła być dla mnie zbyt przygniatająca. System okazał się zbyt silny jak na moje możliwości. Oczywiście szefowie nie mieli świadomości jak się z ludźmi postępuje, ich interesowały wyniki. Próżno szukałem u profesorów z uniwersytetu mądrości (nie wiedzy). Jako Projektor powoli przestawałem czuć się zaproszony do tej pracy, a traktowano mnie jako Generatora. A to mocno drenowało mnie z tej niewielkiej energii, na której działam. Przynosiło również dojmujące odczucie zgorzknienia, goryczy, niespełnienia.

Po owych 15 latach wróciłem do Wrocławia, gdzie mieszkam.

Na dzisiaj mogę powiedzieć, że intuicyjnie zdałem sobie sprawę z własnej konstrukcji Duszy, chociaż nie było to świadome tak jak jasno i wyraźnie o zależnościach tych mówi Human Design.

O początku pracowałem poprzez afirmacje z odpowiedziami. Przez to rozmawiałem z Duszą, o czym nie wiedziałem. Z czasem, z latami tej praktyki dobrze zrozumiałem z kim/czym mam do czynienia, zacząłem też rozumieć Duszę na inny sposób, niż „normalnie” ludzie to rozumieją. I to Dusza, ciała subtelne stanowią jakby rdzeń wiedzy, którą tu przekazuję.

Inny opis, tym razem opis programowania na dane wcielenie opisuje system Human Design, którym się zainteresowałem. Gdy go nie znałem, to jednak odczuwałem sporo z tego, co mówi. Dochodziłem do postępowania zgodnie z jego zaleceniami. I chociaż wiem, że nie jest on systemem pochodzącym od Boga/Tao, to jednak uzależnienia osobiste, które wskazuje są bardzo silne. W pierwszym kroku sądzę, że nie warto abym się przeciw nim buntował, ale wykorzystywał tą wiedzę o sobie.

Od 1995 r działałem również z moimi obciążeniami typu DDA [pochodzenie z domu gdzie była choroba alkoholowa], przeszedłem ileś terapii.

Równolegle gdy poznawałem świat energii, ciał subtelnych to pisałem różne teksty ezoteryczne na portalu CUD, który powstał w 2002 r. W 2008 roku założyłem własną witrynę, tą, którą właśnie czytasz.

Od wielu lat uczyłem się radiestezji, a potem wahadełkowania duchowego.

Moje podejście nie musi wszystkim odpowiadać i podobać się. Jest to podejście osobiste, bez autorytetów, natomiast opierające się na osobistym doświadczeniu. A z doświadczeniem się nie dyskutuje, Dusza jak się czegoś nauczy, to trzyma mocno. Tak właśnie doszedłem – przez bioenergoeterapię do wahadełkowania – bo mnie to mocno zastanawiało „co oni tam naprawdę mierzą tymi wahadłami?”

No i jak w bioenergoterapii rozpoznałem energie i je odczułem, to już wiedziałem co się bada wahadłem. I co ja odczuwam, gdy próbuję badać. Większość osób ma jasnoczucia w organizmie (propriocepcja wg. Arnolda Mindella), a nie spektakularne wizje jasnowidcze.

Powolutku rozszerzałem sobie obszar moich wglądów, badań (a Wyższe Jaźnie pomagały w tym w kluczowych momentach).

Osobiście zrozumiałem i odczułem moje jasnoczucie na zajęciach z regresingu u Leszka Żądło, gdzie zauważyłem, że ja odczuwałem to, co jest nazywane jasnoczuciem od dawna, ale nikt mi tego „nie zdiagnozował” jako właśnie takie jasnoczucie.

Móglbym powiedzieć, że bezpośrednim impulsem do uświadomienia sobie owego jasnoczucia była duża intensywność zajęć i wyjście na zajęciach poza takie uładzone, akceptowane postawy społeczne, kulturowe. Kultura bowiem jest – z potrzeby – otamowaniem, ograniczeniem naszych przyrodzonych zdolności.

Myślę, że ogromna większość ludzi ma co najmniej podstawowe jasnoczucie energetyczne, telepatyczne uruchomione przez większość czasu. Jednak kłopot w tym (o ile jest to dla nich kłopot), że nikt im tego nie pokazał, nie nazwał. A oni nie są przekonani o tym, co przeżywają, że uświadomienie sobie tego jest cenne i że może dać im jakieś zupełnie wymierne wartości, korzyści w życiu.

I kończy się na tym, że ci ludzie postrzegają i odczuwają te wszystkie informacje na poziomie nieświadomym, w swojej Duszy, i te potencjalnie ciekawe informacje z Duszy do świadomości nie przechodzą. Bo nie ma takiego świadomego zapotrzebowania.
Natomiast postrzeganie pozazmysłowe, energetyczne jak najbardziej mają, bo by inaczej nie mogli żyć jako ludzie. Człowiek bowiem jest z tych energii również zbudowany.

Z czasem zacząłem rozwijać swój własny system badania ciał i czakr człowieka. Czakry i ciała opisuję wg. tradycji wedyjskiej / bramińskiej / jogicznej.  Na to nałożyła się wiedza o obciążeniach duchowych, które zacząłem również badać z pomocą wahadełka. Po jakimś czasie też przyszły możliwości oczyszczania z pomocą modlitwy wstawienniczej.

Generalnie jest to system przejrzysty, zrozumiały, a co najważniejsze – bardzo wiele mi wyjaśnił, co się tu na Ziemi dzieje pod względem działań duchowych. Nigdy nie byłem zachwycony idealistycznym pojmowaniem duchowości typu „kwiatki i motylki”. Tak dostałem w d. od życia, że uważałem, że musi być coś konkretnie duchowo, co mnie tak dopadło. I nie myliłem się, rozpoznałem to i opisałem. Na dzisiaj dobrze rozpoznaję te siły bez konieczności używania wahadła.

Najważniejsze jest jednak to, że pogodziłem się z tym, że tak w naszym świecie jest, jak jest. Bo ja tego nie zmienię, ale wkurzanie się na te siły przeciwne Boskim bardzo mocno mnie osłabiało. Wiem, że nie ma co inwestować energii w sprzeciwianie się czy nawet konfrontowanie tych sił obciążających. Warto żyć swoim życiem i odnajdywać swoją radość i swoje szczęście.

Na dziś analizy i oczyszczenia przekazałem koledze Henrykowi.

Mam ok 50 lat.

Według systemu Human Design [HD] nie mam zdefiniowanych dolnych czakr, natomiast mam zdefiniowane czakry górne (koronę, 3 oko, gardło i Jaźń). Jestem Projektorem 1/3. Sprawia to, że w sprawach duchowych dobrze się odnajduję. A w świecie materialnym nie mam własnego dostępu do energii.
Przyczyną setek wpisów na tym blogu jest właśnie to, że mam osobiście dostępną energię w centrach górnych. Działam, piszę, publikuję.

Natomiast sprawy materialne, związane z dolnymi centrami są dostępne dla mnie zwykle poprzez współpracę z innymi osobami. Sam nie mam tu dostępnej energii i jak mam sam coś zrobić „w materii”, nie dla kogoś a dla siebie, nie z zaproszenia, to.. mam tu mało energii. I nie mam takich osiągnięć jak w obszarze myśli, idei, Ducha, Duszy.

Jeśli kogoś wspieram na górnych centrach poprzez te teksty, to sam muszę bazować często na wsparciu od kogoś na centrach niskich. Tak to HD właśnie opisuje. Mówi, że nie ma co się łudzić, że to się zmieni, że mamy wpływ na ten swój „projekt” energetyczny, według którego działamy. Najlepiej jest gdy się do tego przystosujemy i działamy zgodnie z nim, wtedy mamy szansę na dobre życie.

Tu może kilka zdań o Projektorze wg. HD.

Jestem Projektorem, co oznacza, że, zgodnie z zaleceniami HD najlepiej jest, gdy jestem rozpoznawany i „zapraszany” czy to do współpracy, czy do odpowiedzenia na pytanie. Jest to wtedy działanie zgodne z moją tzw. Strategią Projektora (ma czekać na zaproszenie).

Najlepiej jest, gdy w relacji ktoś konktaktuje się ze mną jako pierwszy, własnej inicjatywy. Jak to mówią: „recognize and invite” Projektor powinien być rozpoznany i działać w odpowiedzi na zaproszenie. Gdy ktoś rozpoznaje u mnie tą wiedzę, którą poszukiwał, rozwiązania która mu odpowiadają. Gdy wie, po co się chce ze mną skontaktować, gdy np. potrzebuje jakiejś pomocy. Ggdy się do mnie odzywa, nawiązuje znajomość, wtedy właśnie jest to najlepszy sposób.

I ze znajomości w ten sposób nawiązanych, mam najlepszych przyjaciół.

Bardzo jest to ciekawe, że Human Design potrafi tak jakby przewidzieć co się pomiędzy ludźmi będzie działo. Mówi wręcz, co warto, aby się wydarzyło, aby była harmonia. I robi to zdecydowanie jaśniej, konkretniej, przystępniej niż inne systemy, takie jak np. astrologia. Nie ma jednak co się oszukiwać: nie jest to system wysokiego duchowego poznania, nie wskazuje na Boga/Tao, nie szuka duchowych łączności, a tylko opowiada o konkretnych programach na życie człowieka. A to i tak jest dużo.

Dla prostoty o treściach na tej witrynie mówię tak:

Niezależnie, czy mamy jakiekolwiek obciążenia, czy też nie, Bóg nas i tak kocha.

Informacje zawarte na tych stronach mają charakter względny i w pierwszym przybliżeniu należy je potraktować jako nieprawdziwe.

Na tym polega duchowa ścieżka, że adept sam dowodzi sobie jej prawdziwości. Możesz co prawda się inspirować wieloma różnymi poglądami. W końcowym efekcie to i tak od Ciebie zależy, w co wierzysz, co przyjmiesz jako swoją prawdę. Wydaje się to najbardziej prawidłowe.

 

33 komentarze do “o mnie samym

  1. obserwator

    Tyle się pisze o oczyszczaniu z obciążeń (nie tylko tutaj). Czy jednak powinniśmy to robić, skora jak wielu twierdzi są one elementem naszej ścieżki-planem Duszy?
    Gdzieś na tym blogu przeczytałem, że diabeł, zło, negatyw, itp. nie mają własnej woli a wykonują jedynie wolę Boga, czy więc powinniśmy bezpardonowo wyrzucać, oczyszczać się z obciążeń? To tak jakbyśmy kwestionowali mądrość Boga. Gdzieś przeczytałem, że jedyne co mamy zrobić to żyć świadomie, obserwować swoje emocje na zewnętrzne wydarzenia (symulacje).

    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Pytanie fajne, ponieważ można pokazać coś na jego podstawie.

      Jest dwie części ścieżki duchowej: jej łuk zstępujący [ku materii] i jej łuk wstępujący [ku oświeceniu].
      To opisuje dobrze Ken Wilber.

      Tak jak opisują to Rozmowy z Bogiem, Kurs Cudów, Arnold Mindell [książka „Śnienie na jawie”], Bóg chciał doświadczyć siebie sam. Będąc jednością, tego nie mógł, więc stworzył z siebie i przedmiot i podmiot. I dzięki temu może siebie doświadczać i realizuje się to na łuku zstępującym, gdzie mnożą się doświadczenia i samo doświadczanie, mnoży się to zupełnie bezgranicznie. To jest jego pragnieniem.

      A siły ciemności? Są w tym pomocne, aby dochodziło do odpowiednio dużego skomplikowania doświadczeń życiowych. Stąd są one pomocne w uruchamianiu odpowiednio dużej entropii.

      Niemniej, istnieje też łuk wznoszący. I aby się na nim znajdować, potrzeba rozwijać świadomość i zrezygnować z „autopilota” sił ciemności na rzecz osobistych wyborów i decyzji podejmowane przez Świadome Ja. I w tej gałęzi właśnie następuje podnoszenie samooceny, oczyszczanie poczucia winy, oczyszczanie obciążeń karmicznych, integrowanie różnych cząstek swojej istoty.

      I to też zawiera się w Planie Bożym, więc realizacja tych celów jest z nim w zgodzie. Natomiast wydawałoby się, że cele łuku wstępującego są w sprzeczności z celami z łuku zstępującego. I pewnie dlatego to pytanie ci się pojawiło. Cele fazy pierwszej są inne a cele fazy drugiej są inne, ale są to dwie fazy tego samego planu.

  2. Marcin

    Witam,
    panie Andrzeju, w artykule dotyczącym czakramów i ciał subtelnych znalazłem informację, że może pan ustalić przy pomocy wahania kształt ciał subtelnych oraz wielkość czakramów. Z pana opinii wynika, że korzystniej jest samemu spróbować ustalić te zależności. Zastanawiam się, czy taki najbardziej ogólny schemat mógłby posłużyć mi do pracy nad ciałami i czakramami. Domyślam się, że moje postawy na wyższych ciałach są dość mocno zdeformowane i czy taki schemat mógłby ewentualnie posłużyć jako drogowskaz do poszukiwania/ uświadamiania sobie tych niewłaściwych. Nie zależy mi na formowaniu nowych postaw czy zwiększania czakramów a jedynie na doprowadzeniu do stanu zgodnego z naturą. Na obecnym etapie jestem w trakcie oczyszczania obciążeń i zaczynam (jeśli podążam właściwą drogą) łączyć poszczególne obciążenia z deformacjami (niewłaściwymi postawami) na poszczególnych ciałach. Oczywiście mogę się mylić i stąd moja prośba również o weryfikację (jesli nie walnąłem totalnej bzdury oczywiście :-).
    Marcin

    1. SwiatDucha Autor wpisu

      ja istotnie niechciałbym się zajmować usługowymi badaniami, a czy ktoś może, to zależy od jego umiejętności, od jego zaangażowania.

      stosując metody radiestezji, psychometrii [wahania cech występujących w różnych obszarach psychiki], różnych biometrów [najlepiej takich, do których twoja pś ma przekonanie] można wiele rozpoznać.

      Już nawet zwykłe przemyślenia, refleksje związane z zapoznaniem się z tym jak działają ciała subtelne i w jakiej konfiguracji, jakie mają cechy, można bardzo wiele przemyśleć i poznać u siebie. Z czasem też rozszerza się u danej osoby rozeznanie, świadomość rozróżniająca w obszarze duchowym. Coraz więcej wiesz, coraz jesteś bardziej umiejętny w tym, co widzisz.

      [a już widziałem bardzo wiele osób, które bazowały na opiniach, badaniach i się zafiksowały, nie rozwijając swojego aparatu przemyśleń, swojego zrozumienia – niewiele zyskały, niewiele poszły do przodu. w dużej zaś części gdzieś tam mają poczucie niezadowolenia, nieusatysfakcjonowania: „bo on/a mi tego, tamtego nie powiedziała, bo jeszcze mogła to, lub tamto zrobić mi, zwahać, oczyścić”, a ja np. nie miałem/am pieniędzy na to. Takie postawy są wykluczone w pracy z Wyższymi Jaźniami, które jasno i bezwzględnie stawiają na samodzielność adepta, wspierając go gdy zachodzi potrzeba, gdy ma pytania. Dlaczego więc mielibyśmy nie robić podobnie? ]

      Jeśli się oczyszczasz, to jest to bardzo dobra, centralna praktyka. Reszta, razem z postrzeganiem ciał, obciążeń na nich itd. może być cennym dodatkiem, natomiast wg. mnie najważniejsze, czy czujesz to, co odbierasz, wahasz jako obciążenie, czy czujesz na ile jest to niezdrowe, a na ile potrzebne [bo rzeczy niezdrowe często są potrzebne do przetwarzania tematów wyższych, nie rozwiązanych na wyższych ciałach]. Rozważanie swoich obciążeń, i ich akceptacja, zrozumienie, dlaczego zaszły, daje wiele i mądrości i pokory.

      Tak więc, cokolwiek zrobisz, cokolwiek robisz będzie na plus. Oczywiście są większe i mniejsze plusy, warto szukać większych :), stąd też pewnie twoje pytania.

    1. SwiatDucha Autor wpisu

      To ciekawe.. Nie chce podoświadczać, ma okres depresyjny? Co mu się stało?!
      Poza tym – walka to nie jedyna forma aktywności, może nie chce walczyć, ale inne sprawy może chcieć? To by dobrze o nim świadczyło.

    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Wiesz, ze smokiem niekiedy trudno wytrzymać 😉 Straszna cholera jest czasami, uparciuch, wściekły, zawzięty.. A „biedactwem” to był hoho kiedy temu.

    1. SwiatDucha Autor wpisu

      prześlizguję się pomiędzy aurami, pielęgnując [na ile się udaje] osobiste chi.

  3. Małgosia

    Od kiedy dowiedziałam się o krokodylach, to mam wrażenie jakbym w NILU żyła {:-D
    Andrzeju czy możesz w procentach określić ilu ludzi ma krokodyla ?

  4. Davvidia

    niech sie nie przeprowadza, ale przynajmniej niech pomyśli o warsztatach raz na jakiś czas 🙂 a Łony się chowa z tym potencjałem wiedzy, zamiast ludzi na ludzi zamieniać 😉

  5. Davvidia

    Widzisz Andrzej ludziom bliżej do Warszawy, to co Ty robisz we Wrocławiu? 😉 Już nie wspomnę, że wszelkie interesujące warsztaty duchowe omijają Warszawę – ciekawe dlaczego? 🙂

    1. pumpel

      Nie no, tylko ze względu na mnie zaraz przeprowadzać się do Wawy, to już byłby naprawdę zbytek łaski 😀

    2. SwiatDucha Autor wpisu

      to co Ty robisz we Wrocławiu?

      Oddycham 🙂 trochę spalinami, ale jednak się udaje. Kto wie, może jakieś spotkanie w przyszłości będzie..

  6. Gaja88

    Przydaje i to bardzo :):):)
    Panie Andrzeju jak tak patrze na Pana, to mi się kojarzy że Pan na kilometr wyczuwa krokodyle, i inne różności.
    Ja też tak mam. Na pewno nie w takim stopniu jak Pan 🙂 ale zawsze
    No własnie…. Jak dla mnie to nie jest takie dobre… bo za każdym razem jak to widzę to nakręcam się do walki i aż we mnie kipi. Dawniej takich rzeczy nie widziałam, ale wyczuwałam a w obecności kogoś kto posiada krokodyle najczęściej sztywniałam i bałam się nawet poruszyć. Teraz wiem dlaczego.
    Ale to ciągłe czucie tego że w powietrzu nie jest tak jak być powinno jest męczące. Wiele razy próbowała sobie dać spokój z tym ale jakoś nie mogę. Na wielu stronach o rozwoju każdy pisze, że należy zając się sobą, tak zajmuje się sobą ale tez tym jakie odczucia ktoś lub coś wzbudza we mnie, przecież nie mogę żyć jak w bańce ze szkła bez reakcji na innych.
    Mogę po prostu na to wszystko nie reagować tylko co mi to da ? Nie wiem może da. Może powinnam się ćwiczyć w nie wchodzenie w żadne interakcje z innymi ? Może o to chodzi tak naprawdę.A jak tak zrobię to co ze świadomością ? Dla mnie ciężko zdefiniować czym ona jest. Boje się że wtedy stracę całkowitą wiedzę na temat co się dzieje wokół mnie, dlaczego się tak dzieje a nie inaczej.

    1. pumpel

      > „w obecności kogoś kto posiada krokodyle najczęściej sztywniałam i bałam się nawet poruszyć”

      O to, to! Dokładnie tak mam – właśnie dlatego od maleńkości wyrastałam w przekonaniu, że coś jest ze mną nie tak. No bo „przecież jesteśmy zupełnie normalną rodziną, nikt nie pije, nie pali, nie kradnie…” Naprawdę niesamowitą ulgą było przekonać się, że mogę ufać temu, co czuję 🙂

    2. SwiatDucha Autor wpisu

      Na kilometr nie wyczuwam, ale na 500 metrów to już tak. 🙂

      za każdym razem jak to widzę to nakręcam się do walki i aż we mnie kipi.

      To ja też tak miałem. Nie blokowałem sobie postrzegania, ale raczej je rozważałem, co to się dzieje. Możesz – tak jak ja i inne Dusze być pochodzenia z gatunku walczącego z kr [np. smok], i wtedy sama kreacja Duszy kieruje osobę ku temu. Wtedy odsuwanie od siebie poznania, świadomości jednocześnie zawęża rozpoznanie tego, co się dzieje. Jednak tłumienie nie jest jakimś oczyszczającym, rozwijającym mechanizmem, jedynie wydłuża okres wzrastania.
      Rozważając z innymi osobami mi podobnymi doszedłem do tego, że taka „święta wojna” jest po trosze kwestią zazdrości, konkurencji, zwłaszcza, jeśli smok się sam powiązał i ledwo z tego powodu żyje [tłumienie mocy może mieć wiele argumentów, ale generalnie nadal jest tłumieniem, wskazującym na nieumiejętność kierowania swoją mocą].

    1. SwiatDucha Autor wpisu

      czyli stronka się przydaje 🙂 Również pozdrawiam!

  7. conchittta

    Nie trafiłam wcześniej na tą podstronę. Jak miło! Ja też się wyniosłam na wieś :), ale mam teraz codzienne dojazdy do pracy przez mega-korki (do Warszawy).

  8. pumpel

    Ja z urodzenia też Wrocławianka, choć teraz bliżej mi do Warszawy. Ale sentyment do Wrocka pozostał, zastanawiam się czasem, czy kiedyś tam nie wrócę 🙂

Możliwość komentowania jest wyłączona.