Pozytywny proces rozczarowania strażnikami karmicznymi

Domyślam się, że wiele z was czytało książkę Anthonego de Mello „Przebudzenie”.
Jak nie – to bardzo warto ją przeczytać.

Anthony nie konstruuje w niej struktury wyjaśniającej świat – tak jak ja to robię.
Niemniej pewne jego wypowiedzi bardzo pasują do tego, jak ten świat można postrzegać z punktu widzenia nurtu ezoteryki, który eksploruję.

Dzisiaj trochę o rozczarowaniu. Samo słowo jest może przygnębiające, natomiast proszę pamiętać, że dotyczy ono sytuacji „po”, czyli po rozpoznaniu, po zaistnieniu refleksji. „To nie zadziałało, a oczekiwałam/em, że zadziała”. I to jest rozpoznanie.
Może oczywiści przynieść odczucie cierpienia – „Na nim się zawiodłam! Oczekiwałam, że jest w stanie zrobić to i to”. „Na tamtej osobie się zawiodłem, czuję duże rozczarowanie, nie miałem wsparcia, a tak na nie liczyłem!”

Istotnie, rozczarowanie jest związane z dyskomfortem (bo się przejechałem na czymś jak na skórce od banana), ale..

„w tym rozpoznaniu przed chwilą właśnie do mnie coś doszło! właśnie coś istotnego zauważyłem/am!”

To zauważenie, ta refleksja może być sama bardzo wartościowa. To jest poruszenie, rozbudzenie Świadomości, Świadomego Ja.

W historyjkach de Mellego jest jedna o obudzeniu się po spaniu nad kanałem rzecznym..
Tam jest opowiedziane o pewnym mokrym przebudzeniu.

Podobnie możemy mieć przebudzenie „mokre”, nieprzyjemne, gdy mamy w życiu wokoło siebie strażników karmicznych.

Strażnicy

Strażnik karmiczny to osoba (i też jej Dusza – jak najbardziej), która jest tu z nami dlatego, żeby wyrównać karmę z naszą Duszą.

Jeśli nasza Dusza jej coś w dawnym wcieleniu zrobiła nie w porządku, to ona tu jest właśnie po to, aby dopilnować, aby tym razem to naszej Duszy stało się coś kłopotliwego.

Takie osoby jako Osobowości mogą nic o tym procesie karmicznego wyrównania nie wiedzieć. Mogą uważać, że „ot, życie jak życie”. I tym większy jest kamuflarz. One od początku swojego życia, od dzieciństwa mogą nie być świadome tego, że ich Dusza będzie mieć do czynienia z osobą, którą ich Dusza chce łaskawie prześladować za dawne przewiny. Tak działa strażnik.

Wiele ta sytuacja z prawdziwą duchowością nie ma wspólnego. Ma natomiast z obszarem w ezoteryce nazywanym Samsarą, dualnością, Mają, Ułudą, bądź astralem. Tak wiele oznaczeń na jedną sprawę – widocznie jest ona istotna. Tak, mamy z nią do czynienia na codzień.

Jest jakby „pokrywką”, niewidzialną przykrywą ponad tym widzialnym naszym życiem. A że jest to obszar niewidzialny – ludzie umieszczają tam cel swoich modlitw, upatrują tam, że są ich bogowie. Rzeczywiście, są w tym obszarze myślokształty (egregory) religijne, a też i jest wiele istot nie wcielonych do poziomu ziemskich realiów. I one chętnie biorą na siebie rolę „Boga”, chociaż są jedynie półbogami – istotami wyższymi od nas, ale niekoniecznie czystymi, często ludzie mają lepsze intencje niż oni! (mowa o Anunnakach, ich potomkach, reptilianach i ich sługach, „wtyczkach” – krokodylach). Samsara, Maja jest pełna pomieszania. Takim jawnym wyrażeniem się samsarycznych informacji jest polityka, a też i wiadomości radiowe i telewizyjne. Z jakości tych przesłań można zauważyć, ile pomieszania i agresji dzieje się w tym obszarze ułudy (w który ludzkie umysły z taką ciekawościa wchodzą). Dlatego obszar samsary określany jest jako obszar cierpienia.

W obszarze samsarycznym przebywają również nasze Dusze. I Dusze naszych spłatorów karmicznych. Tamten, samsaryczny porządek starają się „przelać” w nasze materialne realia. Może nie mocno się starają, bowiem nasze Świadome Ja (nasza Jaźń) jest w stanie się im przeciwstwaić mocą swojego rozpoznania, zrozumienia.

Co bowiem jesteśmy w stanie rozpoznać, zrozumieć, co do czego jesteśmy w stanie mieć refleksję –

to już nie musi nami rządzić.

Nie mówię tak „na ostro” (jak niektórzy) – „to już nami nie rządzi”. Nie, to jest proces, aby się uwolnić, aby się odwarunkować od tego świata pomieszania, który chciałby się przedstawiać nam jako obszar duchowy, a jego mieszkańcy chcieliby robić za naszych bogów. Z czasem, ze zrozumieniem i refleksją – możemy istotnie odejść od tego i przejść do prawdziwej czystości Ducha i czystości Boskiej Matki.

Nie musimy być pod rządami tych, wobec których czujemy oczekiwania.

Nie musimy czekać, aby ktoś spełnił swoje obietnice. W Samsarze, wśród Dusz są obietnice. I one je bardzo mocno czują i chcą wymagać, aby zostały spełnione.

Ale w świecie materialnym – już nie. Czy niebo nam obiecuje, że następnego dnia będzie niebieskie. Następuje następny poranek, i widzimy – o, jest, niebieskie. I nie trzeba obietnicy do tego. Trawa nikomu nie obiecuje, że po zimie będzie zielona. Co nie oznacza, że nie jest. Jest. Ale nikomu nie składa co do tego obietnic, i dlatego nie musi zaciągać długu karmicznego: „Powiedziałam, że będę zielona, więc muszę być!!”

Obietnice, nadzieje, oczekiwania i przyzwyczajenia to narzędzia karmy i Dusz, Niższego świata karmicznego.
Warto sobie to puścić.

Uwolnienie od obcych rządów dotyczy zarówno spłatorów karmicznych, jak i innych (ciemnych i białych) złoczynnych istot, jak i nawet samych półbogów (także anunnackich, istot reptiljańskich i ich sług).

Nie musi to nami rządzić. Ludzie to w sobie jakoś czują, tą pierwotną wolność świadomości. I dążą ku temu. Jednakże.. myślą sobie, że można dojść do tej wolności ot tak, zupełnie bez pracy.

Pracą tutaj jest praca ze świadomością. Te wszystkie niedopowiedzenia, te obszary nieznane mogą kierować nami, O ILE my jesteśmy tego nieświadomi. Wtedy nasza Dusza może być presjowana przez niewidzialne istoty i może im ulegać, przyzwalać na ich machlojki i oszukaństwa. Może, zwłaszcza, że Dusze są stworzone przez istoty podobne do tamtych – również znajdujące się na Łuku Zstępującym (od Ducha do Materii). Istoty takie nie mają zbytnio poczucia moralności, natomiast chcą sobie mocno pożyć, podoświadczać często niezależnie czyim kosztem by to się nie odbywało. Konstrukcja tego systemu światów jest opisana w innych artykułach (link).

Wiele osób czuje osobiste prawo do wolności. Jednak na codzień nie mają szansy aby się temu przeciwstawić, temu, co im się zdarza. Dlaczego?

Dzieje się tak, ponieważ uzależnienia, uwikłania karmiczne w których są nie są „z tego świata”. Karma nie ma źródeł ziemskich, materialnych, fizycznych. Jeśli już się wyraża tutaj, to widać tylko jej efekty, wyrazy, np. że ktoś jest bogaty, a ktoś biedny. I dlaczego tak jest? Dlaczego nie są sobie równi?

W świecie materialnym nie znajdzie się odpowiedzi na to pytanie. Potrzeba poszukać „wyżej”, czyli w świecie karmicznym, samsarycznym, niewidzialnym dla oka, a jak najbardziej widocznym w wizjach np. sesji wglądowo – regresywnych. Tam, w zawęźleniach karmy są tego przyczyny. I są one do zobaczenia i rozpuszczania.

Oto dlaczego „zwykli ludzie” nie są w stanie zobaczyć czemu na tym świecie tak kiepskie są relacje, taki kiepski jest system rządzenia, takie kiepskie relacje w rodzinach i w związkach.

Te wszystkie obszary są „rządzone”, zarządzane z poziomów karmicznych, samsarycznych, których nie widać. I tu jest kłopot – bardzo, bardzo wielu takich ludzi „podważających”, buntowników, niezadowolonych nie ma zamiaru w ogóle zagłębiać się w wiedzę ezoteryce, w wiedzę o karmie. Już nawet stowarzyszają się ze sobą w grupowym buncie przeciw temu, co widzą.. ale mimo to do przyczyn ich nie ciągnie, aby zajrzeć.

 

Samo to, sama ich postawa skazuje ich na niezaspokojenie i niezadowolenie. Nie znajdą bowiem odpowiedzi na swoje pytania w świecie przejawionym fizycznie. A w obszar Samsary nie wierzą, nie chcą uwierzyć..

.. to jest jednak już ich sprawa. Wiele z takich osób nie jest w stanie penetrować, uczyć się o Samsarze, ponieważ nie ma takich możliwości. Brakuje im Ducha „na pokładzie”, który mógłby pociągnąć takie poszukiwania. Nie mają sami w sobie wcielonego Ducha [link]. Sama Dusza i Osobowość (mimo osobistej siły, nierzadko dużej) nie mają w sobie wystarczających kwalifikacji duchowych, aby odpowiednio mocno uruchomić wglądy i refleksje duchowe. To tak, jakby ktoś nie umiał latać – nie zobaczy wtedy lądu z lotu ptaka.

Podobnie właśnie mają i owi Strażnicy Karmiczni (z naszego tematu). Świetnymi strażnikami karmicznymi bywają właśnie osoby bez wcielonego Ducha (jak powiedziane w poprzednim akapicie).

Jeśli ktoś taki tkwi w uporze, że właśnie sfery ezoteryczne, duchowe nie mają wpływu na jego życie, to jest super kandydatem na strażnika karmicznego!
Najlepiej, żeby taki upór był nieświadomy typu: „nie mamy o czym rozmawiać! O czym ty w ogóle do mnie mówisz??! Ty jakiś chory jesteś..”

Taki ktoś może być super strażnikiem. Bo nie przebudzi się, nie będzie miał odpowiedniego poziomu współczucia wobec swojej karmicznej ofiary i .. mechanizm karmiczny może działać bez zakłóceń! Różne istoty ciemne, zstępujące z obszaru niewidzialnego bardzo się z tego cieszą, że mają okazję aby tak było. One dzięki temu zyskują energie do życia. Nie pobierają bowiem energii od Boga, a z czegoś żyć trzeba..

[Domyślam się, że osoby właśnie bez Ducha, a za to obciążone symbiontami Leszek Żądło zaczął nazywać kiedyś „strzygami”. Taki ktoś jest „super Strażnikiem Karmicznym”, bo nie dość, że nie ma Ducha, nie ma tam co się przebudzać duchowo u niego, to jeszcze ma wtyczkę od złoczynnych istot duchowych (Opiekunów Krokodyli).]

Rozczarowanie

Tu też zaczyna się temat rozczarowania.

W świecie fizycznym mamy jasno zaznaczone sposoby postępowania. Dziecko rodzi się u rodziców, jest przez nich wychowywane i wspierane.
W związku partnerskim – małżeństwie dwie osoby wspierają się i kochają.

Taki normalny świat.

Tak to wygląda.. i tak wydawałoby się, że jest też i w obszarach duchowych. To jest normalne, i to się powinno wydarzać. A jak nie?
„To i tak się powinno tak wydarzać, a że się nie wydarza – to nie wiem czemu..”

Przynajmniej tak „nas uczą” w szkole, w domu, na lekcjach religii. O opresyjnych i atakujących siłach wychodzących z niektórych osób, o niecnych knowaniach ich Dusz – nic się nie mówi. Czemu? Ponieważ tego nie widać. Jak nie widać, to nie ma. Jedynie można o tym pisać „literaturę”. Ale już jako nauka, rzetelne badania – to nie może istnieć. W szkole macie przedmioty „naukowe”: matematykę, fizykę, chemię, i „nienaukowe”: polski, historię. W obszarze tych nienaukowych widać jak na dłoni, że „coś jest”: ludzie występują przeciw sobie, atakują siebie. Najgorszym dla mnie przedmiotem w liceum była historia. Na tych lekcjach skręcało mnie, czasami byłem bliski wymiotom. A pani z ładnym uśmiechem opowiadała jak jeden król drugiemu sprawił manto, przy czym wymordował ileś tysięcy ludzi „przy okazji”. Jakieś wnioski? Dlaczego tak się stało? Kto/co za tymi mordami stało? Nie, nic z tych rzeczy. Tu akurat wszystko jest pod dywanem zamiecione tak, że aż grubo pod nim jest.

Świata duchowego nie ruszają ludzie z linii ewolucyjnej (link), ponieważ sami sobie by nie poradzili z ogromem duchowym, który za tym stoi. Ale.. nie pytają się tych, którzy mogliby im odpowiedzieć na te pytania a nawet poprowadzić ku rozwiązaniu sytuacji. I tak ten proces opresji matrixowej, systemu ziemskiego trwa od czasów Sumeryjskich, gdy Anunnaki stworzyli sobie pierwotnego niewolnika – robotnika. Do dzisiaj rodzaj ziemian zasila ich energiami nisko – a do tego zwłaszcza nieczysto – wibracyjnymi. Istoty na łuku zstępującym nie byłyby sobą, gdyby nie mogły uzyskiwać od ludzkich mas energii nieczystych – nie mieli by „co jeść”. Ba, jeśliby ludzie dowiedzieli się i uwierzyli w to, że kogoś zasilają, karmią, to jeszcze mniej by się tym niewcielonym energii dostało.

Wiele osób czeka na „przebudzenie duchowe”. Wielu liczy na różnego typu „nową erę”, która weźmie i przemieni ludzkość.

[wiem, że to zdjęcie w tym kontekście się wam spodoba :)]

Nie ma na za bardzo szans na takie „zbiorowe przebudzenie”. Jeśli 85% populacji to linia ewolucyjna, to oni mają Dusze, które pochodzą od zwierząt i nie są zainteresowani duchowością. Dodatkowo nie aż tak duży procent ma inkarnowanego Ducha – który to mógłby się przbudzić.. Gdzie tu więc owa „nowa era”? Gdzie są te możliwości przebudzenia? Bo ja to widzę, że ludzie spoza linii ewolucyjnej i posiadający Ducha (a więc i potencjał do przebudzenia) to się istotnie przebudzają. Ale tylko oni.

Jak bowiem zapalić świecę, gdy nie ma ona knota?

Wiele osób jednak pragnie pozapalać te świece bez knotów.. No zobaczymy, czy im się to uda.. Mógłbym powiedzieć: „Życzę wam powodzenia”, ale.. to nie jest fizycznie możliwe, więc i życzenia brzmiałyby jak drwina.

A co z naszym rozczarowaniem osobistym?

Dziecko rodzi się u rodziców, jest przez nich wychowywane i wspierane.
Jeśli tu mamy duże kłopoty? Jeśli jako dziecko mamy mamę lub tatę, którzy są naszymi strażnikami, spłatorami karmicznymi?

W roli dziecka niewiele możemy zrobić – ot, jesteśmy jak dziecko. Do ok 13-14 roku życia też nasze Dusze nie prowokują aż tak bardzo rodziców, i ich Dusz, by to dziecko było aż tak bardzo niszczone. Jeśli zdarzają się wyrównania wykarmiczne ze strony rodziców ku dzieciom poniżej 13 roku, to jest to zwykle bardzo silna karma.

Gdy dziecko wzrasta, nieodmiennie może zacząć niepokoić – i prowokować swoich rodziców. Jego Dusza dobrze wie, jakie guziki u nich ponaciskać, aby srogo od nich oberwać. Czy jednorazowo np. w kłótni, czy długofalowo – poprzez uruchomienie się u rodziców mechanizmów degradacji ich własnego dziecka.

Spłatorowi wyłącza się Osobowość i Świadome Ja. Potrafi wtedy krzywdzić bez opamiętania. I bez poczucia winy. Dusza tego Spłatora bowiem tak potrafi ustawić przekonania tej osoby, że uważa ona, że właśnie jest wszystko w porządku. Tak są bite dzieci, tak są porzucane, skazywane na osamotnienie we własnej rodzinie. W ten sposób są pozbawiane wsparcia, nie są wysłuchane, nie mają szansy na uzyskanie jakiejś mądrości od rodziców.
Co ciekawe – brak mądrości, brak wsparcia może przechodzić przez pokolenia. Taki „strumień idiotyzmu”, czy nawet „debilizmu” może rozlewać się po rodzie – kolejne pokolenia cierpią. A jeśli mają niski poziom świadomości i dużą wściekłość – odbijają sobie to na dzieciach. „Czemu ja miałbym nie poniżać dzieci, jak mnie poniżano” – i dzieci wchodzą w ten strumień karmy rodowej. Karma rodowa – przechodząca po rodzie w ten sposób daje miejsce, w którym możliwe jest uruchomienie karmy osobistej – jedna przeplata się z drugą

Często spłatorem jest rodzic (z powodu swojej uprzywilejowanej roli, o wiele większej siły fizycznej Dusza rodzica „wreszcie” ma możliwość odegrania się na Duszy dziecka. Nierzadko czyni to w tragiczny sposób.

Ale i odwrócenia też są spotykane. Dzieci także mogą być spłatorami karmicznymi i same mogą przychodzić na świat np. z odpowiednim zespołem spłatorskich wzorców zachowań, bądź też z krokodylami. Widziałem niejedno dziecko lat 4 z silnie u siebie uruchomionymi ciemnymi siłami.. które doskonale nadawały się do niszczenia „przeciwnika” – w tym przypadku rodzica.

Podobnie małżonkowie wobec siebie – potrafią być spłatorami. Tu jednak to zjawisko jest trochę lżejsze – oboje są dorośli i wiedzą, że nie są od siebie aż tak uzależnieni. Więc nie mają możliwości wyrażania aż tak dużych presji – druga strona ma możliwość odejścia. W przypadku dziecka najczęściej nie ma ono takiej możliwości. Stąd też nie ujmuje odejścia z domu jako opcji. Niektóre nastolatki z domu uciekają – one próbują wziąć swoje życie we własne ręce, uwolnić się z opresji karmicznej. Oczywiście działa to tylko na krótką metę. Ale i tak daje jakiś punkt odniesienia – że dom to nie jest jedyne miejsce na ziemi.

Jakże daleko to odbiega od takiego sielskiego obrazka, które społeczeństwo nam pokazuje, „co powinno być”. No oczywiście, linia ewolucyjna nie widzi niemal nic poza kotarą, za którą mamy siły samsaryczne, karmiczne.. I nie zamierza tego zmieniać. Dlatego ludzie z linii ewolucyjnej aktywnie wspierają karmę, nie musząc robić właściwie nic..

 

Kiedy więc można liczyć na ulgę?

Ano wtedy, gdy człowiek może stać się dla siebie sam kochającym rodzicem. Takim, jakiego nie miał.

Zamiast oczekiwać, że ktoś dla niego coś istotnego, znaczącego zrobi – trzeba sobie to dać, zrobić dla siebie to coś istotnego, znaczącego.

Czemu?

Bo spłator karmiczny tylko obiecuje (przynajmniej jak nie słowami, to postawami, energiami). A efektów nie ma.

Wniosek jest prosty: trzeba stać się dla siebie kochającym rodzicem. (chociaż trzeba będzie też przeżyć odpowiednio dużo poczucia rozczarowania, goryczy, niedoczekania się, zawiedzionych oczekiwań itp.)

Ale można to zrobić. I wręcz jest to jedna chyba z lepszych dróg.

Oczekiwania przyczyną rozczarowań

Jako dziecko wierzymy i oczekujemy, że nasi rodzice wywiążą się z tych pięknych, jakże idealistycznie postrzeganych ról rodzicielskich. Oczekujemy wsparcia, zrozumienia i pomocy.

Jeśli zaś trafiliśmy na spłatorów, na strażników karmicznych – to im szybciej przestaniemy oczekiwać, że oni tacy będą tacy rozumiejący, pomocni, wspierający! – tym szybciej staniemy na nogi.

Rozczarowania wobec systemu ziemskiego, wobec świata, wobec własnych rodziców, wobec partnera/partnerki mogą powalić na kolana. Niemal chyba każdego, kto jest przedmiotem ataku takiego spłatora. Tak to zresztą jest zrobione, zaprogramowane, aby właśnie pod razami, pod atakami i presjami nie ostał się a padł ledwo zipiąc.
Tak działa miliony związków, miliony ludzi tak „dostaje kopa od życia’.

Natomiast każdy z nich ma szansę przebudzić się.

Przestać wierzyć w to, że to, czego tak szuka u innych ludzi, od nich otrzyma.

Nawet jeśli są to własni rodzice.

Albo ślubna żona lub mąż.

Tak jak u de Mello – im prędzej się przebudzę z tego snu, tym lepiej dla mnie.

De Mello nie tłumaczy tak dokładnie treści i schematu tego karmicznego snu. Jednak dobrze mówi – masz się przebudzić. Mamy nie być naiwni. Jeśli ktoś cię pierze po mordzie, zobacz, że tak się dzieje i nie podchodź do tego drania. Traktuj drania jak drania. Traktuj agresora jak agresora. POMIMO twoich nadzieji. Pomimo twoich pragnień „aby mieć szczęśliwe dzieciństwo”, albo potem, aby „wreszcie się porozumieć z rodzicami, z którymi się nie mogłem porozumieć”.

Ciemne siły przenikające spłatorów karmicznych nadal są i będą ciemne. I istnieje tylko nikła szansa, aby oni cokolwiek zrozumieli, co się z nimi dzieje. Wiele, wiele osób na świecie jest jedynie jak marionetki pod rządami ciemnych. Owszem, mają osobiste serce, uczucia, ale pod parasolem ego pięknie się rozsiedli ciemni, czarni, którzy sprawnie prowadzą wyrównanie karmy.

Wywinąć się od karmy oznacza dać sobie spokój z moimi własnymi oczekiwaniami, nadziejami.

Oznacza to także (niestety) nie otrzymanie tego, czego się spodziewałem/am ot tych ważnych osób w moim życiu.

Realia są takie : od nich tego się nie uzyska (jeśli są spłtorami karmicznymi). A jeśli będę podtrzymywał nadzieję, to będę tylko rozwijać swoją naiwność, nie zaś świadomość.

Jest jednak pozytywny aspekt: To, czego nie otrzymałem od kogoś,

mogę sobie dać sam/a jako Świadoma Jaźń.

To jest świetny sposób, z wielu przyczyn.

1. Rozluźniam, a wręcz rozłączam więzy karmiczne. Karma się rozpływa.


Nadzieje, oczekiwania – podsycają karmę. Brak nadzieji, brak oczekiwań, brak naiwności gasi karmę. Owo demellowskie „przebudzenie” w zakresie związków działa jak czary, jak magia: jeśli tylko wobec kogoś nie mam oczekiwań nagle karma między nami przestaje się uruchamiać, zamiera (czy wręcz obumiera). Jednakże potrzeba do tego świadomej rezygnacji z oczekiwań.

Można tutaj wręcz patrzeć się na własne oczekiwania jako na żywą karmę, którą mamy na wyciągnięcie ręki (albo i bliżej). Jest to żywa energia karmiczna, którą możemy poczuć, dotknąć.

Gdy wzmocnimy oczekiwanie (wobec kogoś z kim mamy karmę) – wzmocnimy, zenergetyzujemy tą karmę!

Gdy odpuścimy, zarzucimy oczekiwanie – karmę pozbawiamy aktywności, żywotności, spuszczamy z niej powietrze. Po czasie takich i podobnych praktyk świadomościowych, medytacyjnych można liczyć na usunięcie karmicznych relacji pomiędzy nami a owym spłatorem.

2. Dawanie sobie czegoś uniezależnia nas, a także wzmacnia nas samych.


Dusze niektórych osób, zwałaszcza te, które skłoniły się ku białej stronie (yin) potrafią być bardzo niesamodzielne. Zakańczenie opierania się na kimś jest także rozpoczęciem procesu własnej samodzielności. Jest to proces opierania się na własnym Duchu i jego sprawczości. Jest to przechodzenie od Duszy do Ducha.

O, proszę nie śmiać się tutaj, że mówię o ludziach dorosłych jak o dzieciach i to niesamodzielnych..
Znam wielu nauczycieli ezoterycznych, duchowych, którzy mieli bądź mają sporo siły samodzielności nie z powodu tego, że sami są samodzielni, a z tego, że ich ciemni pomocnicy tak ich „pompują” energiami odwagi i przebojowości.

Niektórzy to nawet propagowali afirmowanie sobie cechy „przebojowości”, przebijania się z włanymi planami. Gdyby wiedzieli, że u nich samych owa przebojowość wiązała się z przebijaniem aury innych ludzi przez symbionty, które sami mieli (i poprzez które byli tak przebojowi)? Co by zrobili? Czy by się przyznali do swojego błędu, do swoich nieprawdziwych nauk?

Jak dotąd, od przeszło 10 lat od których niektóre z tych osób o tym wiedzą, nie miałem ani jednego sygnału, że osoba opierająca swoje sukcesy zawodowe na symbiontach zechciała zrezygnować ze swoich ciemnych pomocników, aby pracować „na czysto”.

Czy nie było takich, czy po prostu się wstydzili? Wiem jednak, że kilka takich osób, które ileś lat temu miały symbionty, nadal je mają i nadal działają ezoterycznie.

Można spokojnie przypuszczać, że wiele z takich osób przebojowych, „do przodu”, po oddaniu symbiontów również miałoby sporo kłopotów z samodzielnością.
Widziałem niejednego nosiciela symbionta, który/a miał/a mocne lęki w momentach gdy ów symbiont stawał się głodny i szukał kim z otoczenia by tu posilić.. Posiadanie symbionta to nie tylko sama sielanka – sam to zobaczyłem nie raz..

Jeśli w przypadku osoby niesamodzielnej, usamodzielnianie się jest przechodzeniem od Duszy do Ducha,
to w przypadku nosiciela kr. przechodzenie od ich własnej niesamodzielnej Duszy do wspierania przez Ducha jest przechodzeniem do wspierania przez ciemnego Ducha, jest otwieraniem się na ciemną stronę mocy… To oni sami, nie będąc świadomi to robią. Natomiast są mocno oszukiwani przez ciemnych..

3. Gdy przestaję mieć nadzieję, że ktoś mi coś da, zaczyna być realne, że w ogóle to dostanę!

Nadzieja, zwłaszcza ta wobec karmicznych spłatorów ma tą kiepską cechę, że pozostaje niespełniona. Spłatorzy karmiczni są specjalnie tak dobrani, aby świetnie umieć roztaczać przed nami błędne nadzieje i niemożliwe do spełnienia obietnice. Mają one wspólną cechę: nie można na nie liczyć, nie spełniają się!

To tak, jakby budować dom na ruchomych piaskach. Jakby opierać konstrukcję na podporze tkwiącej w bagnie. Tylko czasu potrzeba, aby zaczęła się pogrążać, a nasza konstrukcja – razem z nią!

Gdy zaś zaczynamy liczyć na siebie, że dostarczymy sobie czegoś, przestajemy opierać się na tej podporze.

Zwłaszcza, że w nas opieramy się na czymś istotnym – na Świadomości, Świadomej Jaźni, która pochodzi z Ducha. A Duch jest jednością z Duchem Ostatecznym. Jeśli tylko uda nam się oprzeć nasze wnioskowanie, myślenie i decydowanie o naszego Ducha – wtedy nikt nas nie poruszy, ponieważ Duch nie ma przyczyny, ani też nie jest podatny na żaden warunek. Świadomość i logiczne wnioskowanie na niej oparte może być totalnie, bezwzględnie pewne, ponieważ opiera się na Duchu.

Jest wiele osób, które lubują się we własnych wypowiedziach. Nie we własnych refleksjach opartych na faktach. We własnych wypowiedziach – w snuciu potoku myśli. Daje to im – i ich słuchającym mało świadomym osobom – poczucie, że mają do czynienia z kimś ważnym, istotnym, z erudytą.

Jednak namnażanie słów w których nie ma treści logicznie ostrej jak brzytwa tylko przynosi namnażanie Samsary, namnażanie cierpienia. I co z tego, że ten facet powie owe trzydzieści pięć kolejnych zdań? Ulży może swojemu Ciału Bolesnemu. Jednak ani nie chce przyznać, że je ma, ani też nie chce przyznać, że ma potrzebę ulżenia swojemu cierpieniu. Widziałem niejedną taką osobę. Ba, takie osoby grupują się w kluby, fundacje, związki, stowarzyszenia. Zamiast się terapeutyzować – wspierają swoje nieświadome, samsaryczne popędy.

Gdy odchodzę, porzucam takich ludzi, gdy zostawiam ich im samym, wtedy mogę doznać ulgi. Nie muszę liczyć, że wśród małoświadomych znajdę własną świadomość. Mogę porzucić poczucie, że np. jestem im winien wytłumaczenia, wyjaśnienia duchowe. Nie, nie jestem winien, nie muszę być misjonarzem – jeśli nikt ode mnie nie chce tych wiadomości.

Mogę skupić się na własnych potrzebach i uwolnić się od przekonania, że ktoś przyjdzie i mi je zaspokoi.

Pozytywne rozpoznanie

Rozczarowanie strażnikami karmicznymi może być kształcące i rozwijające. Nie wiem, czy można liczyć na brak doznania cierpienia w czasie tego pozytywnego rozpoznania własnej sytuacji. Przebudzenie z tego snu może nie być przyjemne. Natomiast – jest przebudzeniem! I to duchowym.

Świadome ja i pozytywne wglądy

Świadoma Jaźń nie wszystkim jest „dana”. Nie, żebym komuś jej zabraniał. Jednak wielu jest ludzi, którzy działają na bazie własnej (bogatej zresztą) Osobowości, oraz na bazie własnej Duszy, która też ma co do powiedzenia. Tak właśnie ożywiani wyglądają bardzo przekonująco – i mogą bardzo mocno sprawiać wrażenie, że są przesyceni Duchem. Jednak, jeśli nie mają wystarczająco mocnej pracy świadomościowej, jeśli sami z siebie nie prowadzą sporych rozpoznań, uświadomień, jeśli nie mają sami refleksji… można z dużym prawodpodobieństwem przypuszczać, że osobiście nie mają Ducha. I że bardzo dobrze nadają się na strażnika, czy spłatora karmicznego.

Te zaś osoby, które to widzą, rozczytują, mają głębokie refleksje najpewniej mają Ducha i to takiego, który przekształcił się w dużej części w Świadome Ja.

14 komentarzy do “Pozytywny proces rozczarowania strażnikami karmicznymi

  1. Kasia

    Dziekuje za ten tekst, Andrzej. Naprawde cos we mnie poruszyl. Przez dlugi czas bylam wodzona za nos przez ezoteryczne podejscie do tematu- przebaczenie za wszelka cene i podchodzenie do takiego straznika w postaci rodzicow, nie widzac ze wciaz tli sie tam to oczekiwanie. Pytanie, jak uregulowac stosunki na planie fizycznym, w zgodzie ze soba i nie podkladajac sie i nie oczekujac. Czy jest to zawsze zerwanie kontaktu czy ograniczenie?

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Kasia
      Dobrze, nie ma co się dawać wodzić za nos ciemnym.
      A kwiatkowa ezoteryka by to widziała jako „wszystko jest w porządeczku”.
      Kto ma dobrą karmę ten ma. A kto nie, temu warto się wygrzebywać spod gruzów.

      Odpowiedz
  2. Marc

    A może to jeszcze jest tak, że to patrząc z innej, szerszej perspektywy nie było tego zatrucia. Podobnie, jak ktoś np. w wieku 20 lat myśli o sobie np., że jest głupi. Będzie według tego działał, żył, dla niego będzie to prawdą, że jest „głupi”. Jak zacznie pracę nad sobą zrozumie, że z szerszej perspektywy, naprawdę nigdy nie był głupi.

    Odpowiedz
  3. Marc

    „….nie w „tym” wszechświecie, tylko w innym….”. Kurczę, od długiego już czasu zastanawiałem się nad taką możliwością. Właściwie to już dawno temu zacząłem się zastanawiać nawet, a co by było, gdyby czyjaś świadomość przeniosła się do innej wersji rzeczywistości, może miałby wtedy inne wspomnienia, z niczego by sobie mógł nie zdawać sprawy.
    Z tym rokiem 2012 to jakaś taka histeria trochę była i pełno pewnie głupot, ale słyszałem kiedyś, jak jakiś Maj (od Indian Majów) mówił, że po tym czasie właśnie każdy będzie tworzył swoją rzeczywistość. A kto wie, może udało nam się np. uniknąć jakiejś wojny albo czegoś innego, bo znaleźliśmy się w takim wszechświecie równoległym a nie w innym.

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Marc

      „może miałby wtedy inne wspomnienia, z niczego by sobie mógł nie zdawać sprawy.”

      Na poziomie fizycznym możemy mieć zapis zmian w czasie, np. dziennik.
      Ale na poziomach wysokich dla wysokich poziomów Duszy nie ma czegoś takiego jak procesy, są jedynie niepołączone stany i przeskoki pomiędzy nimi.

      Ja to obserwuję na co dzień, gdy pracuję z wahadłem i z prośbą o uzdrowienie / przetworzenie jakiegoś aspektu duchowego.
      Jeśli zachodzi jakaś wysoka zmiana, to wygląda tak, jakby nigdy inaczej nie było. Tylko tak, jak „po zmianie”, po takim przeskoku bezczasowym. Zarówno nie nastąpił on „w czasie”, w procesie,
      jak też i (w przypadku wysokich spraw) nie ma zapisu tej zmiany.

      Tak jakbyśmy się znaleźli w innym świecie, w innej rzeczywistości, w której tamto „coś przed zmianą” nie istniało. A od początku jakby było to, co właśnie jest.
      Jeśli ktoś ma jakieś postawy, obciążenia oporne na zmiany, na leczenie, na powolne uzdrawianie i próbował już wiele systematycznych działań, to najpewniej ma kłopot umiejscowiony na poziomie ponad czasowym.

      Działając na wyższych poziomach jesteśmy bliżsi poziomom kreacji, gdzie nie ma potrzeby na wykonywanie/dokonywanie siłowych poruszeń. Im wyżej, tym mniej jest potrzeba siły, ale więcej mądrości. Tam też nie ma czasu. Zarówno (przy dużych umiejętnościach) zmiana nie potrzebuje czasu (to taki transerfing się robi – z fali na falę). Także i „po fakcie” Dusza nie zauważa zmiany – „przecież nic się nie stało”… a jeszcze 10 minut wcześniej jęczała z bólu.

      To Świadome ja zauważa zmianę..

      Co prawda obserwowane odczucia zależą od poziomu subtelnego, z jakim zjawisko jest związane.

      Do sprzątnięcia pokoju z kurzu (poziom fizyczny) potrzeba fizyczności, siły i nierzadko wytrwałości, jeśli chce się to mieć stale. Tu przejście pomiędzy zakurzone – a czysto wymaga wydatkowania pracy, a niewiele świadomości.
      I wtedy następuje przejście pomiędzy „zakurzony pokój” a „czysty pokój”. Przyjemniej, jak jest czysto.
      Niemniej to nie musi zupełnie dotyczyć poziomów subtelnych.
      Osoba z dużym wejściem czy też z dużym krokodylem tak samo może odkurzyć sobie pokój, i właściwie nie ma ograniczeń (oprócz może niechęci), aby to robić.
      Wspomnienie z zakurzonego pokoju jest, to prawda, ale w „tu i teraz” nie ma tego wspomnienia jako bieżącego doświadczenia. W tym rozumieniu nawet scieranie kurzy jest przeniesieniem się do innego świata (w którym ten pokój jest czysty)

      W pracy nad oczyszczeniami z obciążeń duchowych, w sesjach, gdzie się zmienia swoje postawy na wysokich ciałach jest odwrotnie – potrzeba dużo świadomości, potrzeba umiejętności operowania świadomością.
      Np. ktoś ma pogryzienia, i cierpi od nich, ciągle tam gdzieś pod przykryciem, w ciałach subtelnych tli się cierpienie, bo jakieś gadzie coś go dorwało i wyszarpało mu aurę.
      Po modiltwie o oczyszczenie, uzdrowienie tego pogryzienia napięcia związane z cierpieniem nagle ustępują. Pamięć spotkania z tym nieżyczliwym kimś może być, pozostawać, nawet można pamiętać to fizyczne doświadczenie. Natomiast wyższe poziomy Duszy mogą już tego nie pamiętać, nie brać tego jako realnej przeszłości tego człowieka.

      Tu można odpowiedzieć na pytanie, dlaczego traumy się tak długo utrzymują.
      Utrzymują się, ponieważ stan „mam traumę” np. na splocie jest dla Duszy stale istniejącą rzeczywistością.
      Ludzie – przyzwyczajeni do realiów świata fizycznego spodziewają się, że „to przejdzie”, myśląc, że zjawisko zaszło na poziomie fizycznym. A ono nie przechodzi. „Wszystko mija” dotyczy tych poziomów, na których jest czas.
      Gdy zostały uszkodzone poziomy (subtelne) na których nie obowiązują przejścia czasowe (procesowe) to można sobie czekać na zmianę i czekać, i czekać, a nic się nie dzieje.

      Takie czekanie wkłada palec do oka osób czekających na próżno na taką zmianę. Mówi im: „na próżno czekasz, powinieneś, powinnaś się zainteresować czy czekasz na realną możliwość, czy na jedynie wyobrażoną przez ciebie, na wzór poziomów czasowych, w których sprawy się same z siebie zmieniają”.

      Odpowiedz
  4. Andy

    „Mało nas, mało nas, do pieczenia chleba”…
    Starożytni twierdzą, że Nowej Erze potrzebna masa krytyczna (min 25%) aby zainicjować efekt kuli śnieżnej.
    Każde ziarenko świadomości na wagę Ducha!

    Świetny esej Andrzeju! znajduję tu wiele bezcennych szczegółów i dopowiedzeń.
    Na codzień czuję jak często mnie przysłowiowe czółko boli od walenia niczym mucha w szybę, gdy pragnę się przebić przez bariery u bliznich z ziemskiej linii ewolucyjnej. Czy mam nauczyć się odpuszczać, rezygnować? Wewnętrznie godzić się że świt Nowej Ery nie nastąpi?… Real w optymistycznym wariancie zawiera obecnie 15%.
    Mogę o tych sprawach bez końca rozprawiać… czytając, szerzej oczy otworzyłem na znane sprawy, a czasem aż mi się gęba rozwarła… hi!
    Jakże bardzo mi na czasie Twój tekst, wiele w temacie przejaśniało.
    Zagadnienia przestrzeni zyskały – Baaardzo Ci dziękuję!

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Andy
      Cieszę się, że ten tekst coś pozytywnego ci dał!

      Wiele osób liczy na „globalne przebudzenie”.
      A jakby było tak, że to Ty tworzysz swój własny świat?
      Że potrzeba, aby ten Świt Nowej Ery miał najpierw nastąpić u Ciebie?

      Dzisiaj w modlitwie moja znajoma prosiła o oczyszczenie z zatrucia od wejścia na swojej podstawie – z moją pomocą. Uczyła się.
      Wyszło dobrze, udało się oczyścić zatrucie na podstawie.
      Jednakże jak pytałem Wyższe Jaźnie, czy kiedykolwiek miała zatrucie na podstawie – odpowiedziały, że nie.
      Czyli okazuje się, że w „prostej” modlitwie zyskała przeniesienie się na inną linię czasową, na której tego zatrucia nie było..

      Jeśli więc miałaby ta Nowa Era następować, to nie w „tym” wszechświecie, tylko w innym, w którym potrzeba się pojawić na własne życzenie..
      Domyślam się, że zmiana ta nie ma polegać na zmianach przyczynowo – skutkowych, a na zmianach wewnętrznych – wibracyjnych.

      Reszta – czy pójdzie za tym, czy też nie, to już jakby inna sprawa.

      Dla kogo może być twoje życie najważniejsze?
      Twój dobrostan, twoje wewnętrzne wibracje?
      Jak nie dla ciebie samego?

      No, może ewentualnie dla jakiejś istoty ciemnej, która cię chce mocno oskubać, to może być tobą mocno zainteresowana.

      Istoty z jasnej strony, z łuku wstępującego nie mają takich zainteresowań, są idealnie neutralne. Nie ma co liczyć, że się same będą odzywać, nadawać czanelingi, czy poselstwa..

      Natomiast istoty po jasnej stronie mogą być dla nas pomocne, chociaż .. to najpierw Twoje życie musi być wystarczająco dla Ciebie drogie, aby ci Jaśni się nim zainteresowali, i coś ci pomogli.
      Jesse Elder ma bardzo ciekawe powiedzenie: „Dlaczego ma dla mnie być ważne życie kogoś, dla kogo jego własne życie nie ma wartości?”
      „Dlaczego mam mieć duże zaangażowanie w pomoc temu człowiekowi, jeśli on sam nie ma aż takiego zaangażowania w pomoc sobie?”
      To może brzmieć samolubnie, natomiast daje zdrową relację w pomaganiu.

      Wyższe Jaźnie, Jaśni Przewodnicy Duchowi są naprawdę bardzo zdrowi pod względem psychologicznym, nie ingerują, ale są dostępni dla proszących.

      Odpowiedz
  5. Conchita Palmo

    Można się zastanawiać, po co nam strażnicy karmiczni? Po co trwamy przy osobach, które są silne w jakiś sposób, ale niewrażliwe, często nieświadome naszych potrzeb a oczekujemy, że oni właśnie nam je spełnią. Oczywiście nie mam na myśli dzieci, tylko relacje dorosłych.

    Otóż wydaje się, że stanowią one parawan, osobę, która ucieleśnia nasz lęk przed życiem. Można ją o to obwinić, kim nie jest i nie będzie. A rozmyciu ulega fakt, że brakło odwagi by stanąć na dwóch nogach w życiu w gotowości na własne sukcesy i porażki. Rozczarowanie jest pozytywne, bo czar pryska i pojawia się realność, zamiast mamiących ułud i nadziei. Nie mieliśmy siły i odwagi stawić czoła życiu, świat przyszedł nam z pomocą i zafundował rozczarowanie. Nie ma parawanu, życie wlewa się jak fale na brzeg. Czuć morski wiatr, fale, prądy, słońce, czuć życie, zamiast przechowalni karmicznej.

    Odpowiedz
  6. Magdalena

    Tak, zaprzestanie oczekiwań na „spełnione nadzieje to podstawowa droga do uwolnienia od wieeelkiego zestawu zbędnych cierpień, i do rozwoju, pójścia dalej, głębiej w Życie tutaj..Przeczytałam, a tuż przed tym z 2 różnych źródeł -2 różne nagrania o tytułach nie wskazujących, że o tym usłyszę z każdego źródła o porzuceniu oczekiwań i uwolnieniu się od własnej naiwności, by stanąć na własnych nogach . Nie mam żadnych wątpliwości , że jest to „duży temat”. Warto, potem lżej, inaczej.

    Odpowiedz
  7. Marc

    Lubię robić analizy różnych rzeczy i tak sobie poanalizowałem samą muzykę. Na dole muzyka nie jest jakaś wzniosła, ale nie jest też bardzo ciężka, bardziej jednak niesie w kierunku nostalgii i smutku (gitary itp.). Wokalista tutaj jakby był umęczony, śpiewa z bólem ale jednocześnie z siłą, jakby mówił, że zna ten ból, ale da się go przekroczyć. Nad tym wszystkim pojawiają się takie jakby klawisze, nie wiem co to za instrument, zupełnie inna energia – lekka, wysoko wibracyjna. Tak jakby nadawały reszcie energię, która się rozprasza na tych niższych warstwach. A może mi się tylko tak wydaje 🙂

    Odpowiedz
  8. Marc

    Piosenka, która robi na mnie od dłuższego czasu duże wrażenie, kojarzy mi się z karmą itp. A może Midge Ure ma jakieś przeczucia na ten temat.

    Odpowiedz
  9. Marc

    W podobny sposób się niedawno rozczarowałem sobą haha. Generalnie samooceną miałem większość życia chyba „na minusie” to sobie potem wmawiałem jaki to nie jestem super. Jak tak ostatnio zacząłem trzeźwo patrzeć (no trochę bardziej trzeźwo) na siebie to to powiedziałbym – jest różnie. Ale to było chyba takie pozytywne rozczarowanie, na to przynajmniej liczę. Całkiem uczciwie muszę też przyznać że gdzie nie gdzie nie jest chyba tak źle :). Ogólnie wiadomo – jest tak jak ma być 😉

    Odpowiedz

Komentarze

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.