Rytuał oczyszczający w zastosowaniu do poprzednich wcieleń

Kiedyś nie mieściło mi się w głowie, że każdej duszy i w każdej sytuacji należy się szacunek.

Myślałem, że jeśli ktoś mnie pokrzywdził, to ja mogę go krzywdzić i właściwie nic się nie dzieje.. Że jeśli on mi zrobił coś złego, to automatem sam siebie pozbawił godności. Nie muszę mu dawać szacunku, a za to mogę się na nim wyżyć.

No i oczywiście rozdawałem szacunek po uważaniu, a to niestety dawało kiepskie wyniki.

Myślałem, że jeśli ktoś mnie pokrzywdził, to ja mogę nie dawać mu szacunku.
A jak ktoś mi coś zrobił, to sie obrażałem, zamiast zobaczyć w przeszłość, czy może ja też tego kogoś może pokrzywdziłem.

Bardzo byłem podatny na ataki krokodyli. Uważałem, że ziemia jest takim przyjaznym miejscem i agresja jest po prostu „nie fair”, jest ponad akceptację. Że nie można zaakceptować osobnika wściekłego, rzucającego przekleństwa. Że trzeba go spacyfikować. No i powstawał „słuszny gniew”, bo uprawomocniony.

W takich momentach „przywracacnia porządku” robiłem co chciałem, a właściwie robiłem to, co chciały duchy, które czekały tylko na wejście przez moje czakramy i na mój gniew, aby łatwo i swobodnie rozwinąć gniew swój.
Wyobrażałem sobie, że mam prawo do wściekania się na agresywnych ludzi i do tego, aby „przywieść takiego do porządku”. Zwłaszcza, że wydawało się, iż jest wartościowym człowiekiem i ma „potencjał” do tego, aby się „dobrze” zachowywać. [w cudzysłowach oczywiście piszę jak kulturowe wyobrażenia to widzą – i jak ja kiedyś myślałem]

Oczywiście, że przez to podkładałem się krokodylom do jedzenia mnie. I byłem wściekły, że to oni są silniejsi, niż ja.. który byłem po dobrej stronie! który miałem rację! Powinienem być przez to silniejszy! a okazywało się, że dostawałem tak w czapę, że miałem mocne rany w aurze.

Te duchy wchodzące przez czakram splotu i gardła w czasie „słusznego gniewu” są najbardziej przekonujące dla posiadacza wejścia. On to wtedy czuje, że ma swoją rację i jej broni.

Poza tym jakże bardzo taki ktoś potrafi prowokować poprzez energetyczną postawę „uderz mnie”. Nawet sami sobie ci ludzie z tego nie zdają sprawy, ale krokodyle tak mocno prowokują, że w okolicy kilkunastu metrów np. wkoło alkoholika wyczuwam zaburzenie energii, prowokujące mnie do ataku i przywrócenia „porządku”. Stary numer krokodyli.

Krokodyle i wejścia się dogrywają. Najprostszy przykład:
alkoholik – obiecujący, prowokujący, poniżający, potencjalnie wartościowy,
i żona alkholika – gniewna, chcąca spokoju, lgnąca do atrakcyjności.

Najważniejsze, że w czasie agresji:

1. Pałając „słusznym gniewem” nie brałem odpowiedzialności za moje postępowanie [bo tamten sam sie prosił, to jak ja mam kogoś takiego uszanować? Jak mam uszanować ofiary?]

A okazuje się, że uszanowanie ofiar jest bardzo istotne.

2. pałając „słusznym gniewem” odmawiałem szacunku duszom, które ukarałem, nie wiedziałem, że właśnie przez to one wiążą się ze mną.

Wydawało się, że karząc je, „daję im coś”.
No bo jak ktoś jest nieznośny, to ukaranie wydaje się być „daniem nauczki”, czy wręcz „nauki”. Jest czymś ponoć szlachetnym pałać „słusznym gniewem”.

A tu jest odwrotnie – karając wcale ich nie uczę, bo dusze naprawdę nie są aż tak mądre. Ale je przywiązuję do siebie.

3. Pałając „słusznym gniewem” nabierałem błędnego przekonania o własnej racji. Osobowość bardzo lubi to przekonanie, bo ma wtedy komfort i czuje się pępkiem świata. Niezależnie od tego, że przebywa w środowisku, gdzie istnieje wiele istot od niej mocno większych. To jednak „własna racja” daje przekonanie, że „jest dobrze”. Zwłaszcza, gdy nie jest dobrze. A im bardziej nie jest dobrze, tym osobowość jest skłonna bronić racji, bo spadek z wyższej wysokości bardziej boli.

Wiem, że trudno sobie trochę wyobrazić te rytuały, jeśli ktoś nie działał w ramach metody ustawienia rodzin Hellingera.

Co można poradzić, to warto poczytać kilka [istotnie, nie jedną] książek na temat tej metody, oraz pójść na kilka warsztatów tej metody. Oczywiście – na ile kto uważa, że chce się w ten temat zagłębiać i czy mu to może być potrzebne do pracy ze swoją duszą. Ja osobiście przeczytałem chyba z 5 książek i chyba też na 5 warsztatach byłem.

W moim odczuciu, to bardzo mocno i praktycznie mi pokazało jak się nawiązuje relacje z duszą/duszami w ich języku i według ich reguł.

Rytuał oczyszczający mojego pomysłu w zastosowaniu do poprzednich wcieleń

Andrzej Kluza

Wstęp
Na świecie znanych jest wiele terapii regresyjnych, które przynoszą lepsze czy gorsze rezultaty. Znane są również terapie dotyczące stricte jednego, obecnego wcielenia, i tych jest zdecydowanie więcej.

W tym artykule przedstawię pewien proces inspirowany elementem terapii Berta Hellingera, nazywanej Ustawieniami Rodzin, który zastosowałem do problemów mających przyczyny o wiele dawniej, niż nasz dzień urodzenia.

Typowy rytuał przeprowadzany jest w stosunku do członków rodziny, ewentualnie w stosunku do innych osób, które miały jakieś związki z rodziną, bądź z osobą zainteresowaną. Dotyczy rozmów z Duszami, w jego czasie Dusze mogą się ze sobą porozumieć. Jest nauczany jako narzędzie do pracy z problemami obecnej inkarnacji. Rytuał Hellingera jest znany właściwie wszystkim, którzy przeszli warsztaty Ustawienia Rodzin. Polega na oddaniu czci, hołdu tym, którzy mają prawo tego oczekiwać. Mówi się wyłącznie o karmie pokoleniowej, często włączając w grono zainteresowanych zarówno osoby z dalszej rodziny, żyjące w przeszłych pokoleniach, a także poszkodowane osobiście czy też przez któregoś z członków rodziny.

Moim pomysłem było zastosowanie tego rytuału do problemów mających źródło często w zamierzchłej przeszłości, w poprzenich wcieleniach. Do problemów, które w typowej terapii obecnego wcielenia nie są „do ruszenia”. Przyszedł również inny efekt – terapia ta jest o wiele bardziej harmonijna, głębsza, efektywniejsza i szybsza niż jakakolwiek znana mi dotychczas terapia regresywna.

Jest to terapia generalnie prostsza, mniej męcząca, dająca szybkie efekty i bardziej komfortowa dla klienta niż typowe sesje terapii regresywnych. Jest może mniej męcząca, jednak duże przeżycia się pojawiają. Pojawiają się przeżycia duszy z jej relacji z innymi duszami. W tych działaniach dusza nawiązuje relację z innymi duszami i dokonuje z nimi uzdrowienia, oczyszczenia tego, co jeszcze czeka na oczyszczenie we wzajemnej relacji.

Po poprawnie prowadzonym rytuale/ustawieniu powinno pozostać poczucie oczyszczenia lub zaniknięcia relacji, utworzenia się dobrej relacji, a nawet pozytywnej więzi lub miłości. Skutki dobroczynne mogą być różne, niemniej jednak mają być albo osiągnięciem neutralności albo pozytywnej relacji.

Jest jedno ograniczenie – rytuał daje dobre wyniki przy rozmowie z Duszami, natomiast w rozmowie z nosicielami krokodyli, bądź osobami z wejściem już się nie sprawdza. Trzeba kontaktować się nie z nimi, a z samym krok i jego Opiekunem, bądź z duchem wejściującym, wtedy można coś wskórać.

Można powiedzieć, że rytuał w zastosowaniu do poprzednich wcieleń dotyka tak wysokich poziomów w świecie subtelnym i karmie przeszłych wcieleń, że jego efekty jakby spływają potokiem na niższe poziomy i niższe ciała subtelne. Występuje tu efekt „skrzydeł motyla”, który mówi, że czasami nawet niewielka zmiana w jednym istotnym punkcie dać może lawinę innych zmian.

Gdy istnieje spora karma wynikająca z krzywdzenia istot w dawnych wcieleniach, to czasami warto się zapoznać z naukami o duszach i o tym, jak one poprzez wcielenia pamiętają krzywdzenie, i jak się z tego uwalniać. Proces ewentualnie warto rozpocząć, jeśli się czuje do tego potrzebę, jednak on sam postępuje wraz z transformacjami w duszy, więc zanadto nie warto naciskać na to. Można zobaczyć, czy dusze się pojawiają w rytuale i czegoś od nas chcą. Jeśli tak, jeśli czujemy parcie w tą stronę, pragnienie, aby to badać, to możemy iść z działaniami tą ścieżką.

Nie należy jednak uważać, że działanie rytuału przyniesie nagłe uzdrowienie w różnych dziedzinach życia, w których sami mamy coś konkretnie do wykonania. Nie, jeśli mamy coś zrobić, to powinniśmy to zrobić. Rytuał nas nie wyręczy. Nie zdejmie z nas także odpowiedzialności i konieczności podejmowania decyzji w naszym życiu. Nadal pozostajemy osobami wolnymi. Wręcz stajemy się osobami bardziej wolnymi. Wszechświat oczekiwać po nas będzie większej decyzyjności, do której zresztą będziemy zdolni.

Nie należy uważać również, że rytuał  zmieni naszą głębię, że zmieni cechy naszej duszy, że zmieni zainteresowania naszej duszy.
Jeśli w tym roku dostałeś prawo jazdy nie oczekuj, że będziesz tak dobrze jeździł jak ten, kto dostał je 20 lat temu, nawet jeśli jesteście równolatkami.
Jeśli przez wiele wcieleń byłeś mnichem nie oczekuj, że będziesz otwierał takie biznesy jak ktoś kto przez ileś swoich wcieleń był kupcem i bankierem..
Tego się nie zmieni przez rytuał. Ale dostaniesz z jego pomocą większą swobodę, aby od tej chwili swego życia wybierać i interesować się sprawami, do których mogłeś nie mieć swobodnego dostępu. Będziesz mógł swobodniej poruszać się w obszarach, w których czułeś się, łagodnie mówiąc, nieswojo.

I ostatnie, choć także ważne – opisywana metoda nie jest metodą całościową. Nie nadaje się do stosowania jako jedyny, wyłączny element praktyki. Chociaż jeśli ktoś będzie stosował tylko ją, to także posunie się zadziwiająco do przodu. Rytuał może być ze skutkiem stosowany przez osoby będące w różnych punktach drogi duchowej i myślę, że każdemu może coś pożytecznego dać. Nie uważam, żeby jednak był panaceum na wszystkie bolączki. Praca z afirmacjami, medytacjami, modlitwami, podejście psychologiczne, inne sposoby oczyszczania duchowego – warto o nich pamiętać i stosować.

Przyczyny i skutki

Rytuał który opracowałem składa się generalnie z dwóch elementów: z oddawania czci (szacunku) osobom przez nas poszkodowanym oraz branie odpowiedzialności za to, co im uczyniliśmy szkodliwego. W modyfikacjach rytuału można wpleść weń np. akty oddawania więzi energetycznych.

Czym może skutkować brak szacunku i niewzięcie odpowiedzialności na siebie w relacji z jakąś osobą, jedną czy wieloma? Może dawać kłopoty życiowe, np. to, że dana osoba nie będzie mogła swobodnie sobie radzić np. z pieniędzmi, ze związkami, będzie ją to wiązało, powstrzymywało. Dlaczego? Czy dlatego, że te pokrzywdzone dusze są takie bardzo niekulturalne i są wrogo nastawione do tej osoby? Wydawałoby się, prawda? Ja nie mogę zrobić kasy, tak się staram, a to ONI mnie tak trzymają.

A tu nie. To nie oni. To nasza własna dusza nas trzyma.

Tu mała dygresja. Nie jesteśmy osobowością, można przyjąć, że raczej jesteśmy duszą, własną duszą. Utożsamiać się możemy z wieloma cząstkami nas samych.
Osobowość jest przemijająca. Kto się do niej przyzwyczai i się z nią utożsami, ma kłopot – osobowość rozchodzi się podczas śmierci i nie jest nieśmiertelna. To dusza jest nieśmiertelna.

Teraz wiesz mniej więcej jakiego kalibru jest dusza – poznała już niejedno wcielenie, i niejedną osobowość niosła na swoim łonie. I nie zamierza pobłażać osobowości. To co dla osobowości wydaje się w jej granicach istotne, dusza może zupełnie inaczej postrzegać i wymuszać na człowieku zupełnie co innego: inne postępowanie, podatność na zupełnie co innego niżby chciał. Dusza, z powodu karmy, może nas zaprowadzić nie tam, gdzie byśmy chcieli.

Podobnie jest z postrzeganiem przez Duszę pokrzywdzonych przez nas istot z poprzednich wcieleń. Dusza solidaryzuje się z tymi, którym dobrze nie życzyliśmy, którzy ucierpieli od naszych czynów, decyzji, sądów. Podczas gdy osobowość może nawet nic o nich nie wiedzieć. Może nawet nie chcieć słyszeć, że kogoś mogliśmy skrzywdzić.
Kahuni mówili, iż jest jeden typ grzechu: zrobić komuś krzywdę. Jeśli więc robiliśmy komuś krzywdę, tym samym dusza mówi: „jeśli on/a nie może szczęśliwie żyć przez ciebie, to ja i tobie (czyli sobie) na to szczęśliwe życie nie pozwolę”. I nie pozwala. Nie daje szans, mimo podejmowania dużych wysiłków, człowiek nie ma „szczęścia”, czy to w miłości, czy to w pieniądzach, czy w czymkolwiek. To przez empatię Dusza nie daje osobowości żyć.

Oddawanie szacunku

Obciążenie duchowe, skutkujące związaniem się z kimś karmą często ma przyczynę w tym, że nie oddaliśmy niegdyś szacunku duszy, którą pokrzywdziliśmy. Można powiedzieć, iż samo krzywdzenie kogoś jest równoznaczne z niezauważeniem u niego Boskiej cząstki, z potraktowaniem tego kogoś niehumanitarnie. I tak potraktowana dusza czeka na odbudowanie porządku, na to, aby oddać jej należną cześć. [Nie mówię teraz o osobowości tego kogoś. Postawa osobowości nie gra tu roli i może być równie dobrze odwrotna.]

Tu oddawanie szacunku jest podstawową sprawą. Szacunku tym Duszom, które są tak naprawdę naszymi Braćmi i Siostrami. Jeśli kogoś krzywdzę, to tak naprawdę, po pierwsze, nie uznaję go za kogoś godnego dobrego zachowania, życzliwości. Krzywdząc w dowolny sposób nie postępuję humanitarnie. Stąd też oddanie czci i szacunku daje wyrównanie tej dysharmonii.

Często dusze, którym oddajemy szacunek są na tyle życzliwe, że od razu je przyjmują i uznają iż sprawa została pozytywnie załatwiona. Czasami zaś trzeba nieco dłuższych zabiegów. Jednakże nie należ oczekiwać od nich współczucia wobec nas samych – to my mamy coś im oddać. Czasami spotykam się z postawą buntu i wyrzutów, „dlaczego oni się na mnie gniewają”, powinni sobie odpuścić. Nie mając pokory można wiele wcieleń sobie popsuć, dziwiąc się „dlaczego mi tak nic się nie udaje? Ten świat jest jakiś głupi, nienormalny, trzeba go zmienić.” Albo dać może taki ktoś sobie pozwolenie na działania bez moralności: „Jeśli tak nic mi nie wychodzi, to ja to chrzanię i będę robić cokolwiek mi się spodoba. Nie obchodzi mnie, co inni o tym pomyślą, co odczuwają, czy to będzie ich coś kosztować. Ja jestem najważniejszy/ najważniejsza. To jest moje życie i to MNIE ma być dobrze!” Są to oczywiście pozory dobrych rozwiązań.

Branie na siebie odpowiedzialności

Branie odpowiedzialności za to co się komuś złego uczyniło wyglądać może na próbę nałożenia na siebie jakichś dodatkowych obciążeń typu „biorę twoją karmę na siebie”. Oczywiście, ofiary, aby być poniżonymi i zaatakowanymi, najpierw mocno prowokowały. Im więcej takich przyszłych ofiar się zebrało w jednym miejscu, tym większa prowokacja, aby im przyładować. Takim swojski szczyt prowokacji stworzyli Polacy przed II Wojną. Niestety, Niemcy odpowiedzieli na te prowokacje, ponieważ akurat tam wcieliły się dusze agresorów. I obie nacje wspólnie zgrały sobie intencje karmiczne.

To w takim razie, czy Niemcy byli winni? Nie tyle byli winni, co byli odpowiedzialni za odpowiedzenie na prowokację. A Polacy? Polacy byli z kolei nie tyle niewinni i „biedni”, co odpowiedzialni, że stworzyli tak silny myślokształt prowokujący do ich zaatakowania. I intencje się dograły. Jak tak bardzo chcecie, to proszę, powiedział Bóg, który jest zazwyczaj bardzo spolegliwy.

Wnioski. Branie na siebie odpowiedzialności jest czynem wynikającym ze wzrastającej świadomości i przytomności. Brać na siebie odpowiedzialność mogą zarówno agresorzy, jak i ofiary.
Owszem, dawnych czynów czy faktów się nie odkręci, ale przez wzięcie odpowiedzialności można się oczyścić z dawnej karmy i związań w relacjach z tymi osobami.
Doświadczenia z przeprowadzania rytuału i procesu

Moje pierwsze oddawanie czci moim niegdysiejszym ofiarom miało miejsce zaraz po serii ustawień rodzin, w których brałem udział. Było to już kilka lat temu. Jak to bywa też i z innymi moimi „fakultetami”, bardzo mocno się zaangażowałem. Dusza chciała wiedzieć niemalże wszystko. Uczyła się intensywnie. I pewnego dnia nastąpiło skojarzenie.. „przecież jak ja tak widziałem tyle ofiar, osób zabitych na warsztatach Hellingerowskich, to ja przecież też mam iluś na koncie”. To się zgadzało. Dobre 10 lat wcześniej na sesji regresingu przypomniałem sobie jakąś wojnę magiczną. Wtedy najwięcej co mi się pokazywało, to piękne błyski energii i poczucie zwycięstwa, bycia lepszym, nic specjalnie poruszającego. Jednak teraz było to co innego, inne odczucie: „tam przecież ktoś został zabity…” Tak, rzeczywiście, było ileś zabitych, i to raczej w tysiącach niż w setkach. Po kilku dniach zaczął mi przychodzić smutek. Za jakiś czas skojarzyłem, że to moja dusza zaczyna opłakiwać te ofiary. I powoli zacząłem robić rytuały oddające im cześć. Trwało to kilka miesięcy. Dość długo, ale to był pierwszy raz. Rzeczywiście przeszedłem prawdziwe przesmucenie. Zakończyło się ono około Wszystkich Świętych zapaleniem świec i symbolicznym pogrzebem. Na dzisiaj wiem, że to nie jest zwykle potrzebne, ale wtedy to sobie tak wymyśliłem i działało. Zawsze coś.

Co do brania odpowiedzialności za siebie mam piękny przykład.

Miałem pewną koleżankę – znajomą. Utrzymywałem z nią miły kontakt, zdecydowanie o wiele bardziej zażyły, niż wynikałoby z czasu, jaki się znamy. A więc – prawdopodobnie związek z poprzednich wcieleń.

Pewnego dnia bardzo mnie męczyło, coś wydawało mi się, że ona ode mnie chce. To ja dawaj za świecę, obrazek jakiegoś mistrza stawiam przed sobą i na kolana – zaczynam rytuał o oczyszczenie relacji pomiędzy nami.

Po pewnym niedługim czasie oddawania pokłonów nagle nachodzi wizja. Do mnie klęczącego i oddającego pokłony przychodzi rycerz na koniu, od mojej przedniej strony z lewej. Chwilę stoi nic nie mówiąc i objeżdża mnie z prawej i staje koniem za moimi plecami z prawej. W tym czasie pokazuje się wizja. Widzę z góry ludzi, wieśniaków, którzy mieszkają w wiosce. Jednakże mocno ucierpieli bo najechano na nich. Stoją i patrzą w górę w moją stronę. Przychodzi mi wiadomość [myślokształt, myśl, przekaz], że to ja przyczyniłem się do tego, że ich pokrzywdzono [część zabito]. Nie ja sam ich skrzywdziłem, ale nie pozwoliłem, żeby ich ochroniono. Przychodzi wiadomość, że ja byłem przełożonym tego rycerza. Powiedzmy, dość bezdusznym przełożonym. Miał on w pewnym momencie możliwość ochronienia tych ludzi, ich majątku, było ich około setki. Jednak nie mógł tego zrobić, ponieważ nie dostał ode mnie pozwolenia. Nie dając mu możliwości ochronienia tamtych ludzi, co było jego rolą oraz pragnieniem, okazałem wobec niego tym samym pogardę. I pokrzywdziłem wieśniaków.

W czasie oczyszczania tej sytuacji najpierw oddałem cześć temu rycerzowi. Wziąłem na siebie odpowiedzialność za to, że tak zrobiłem. I on, jego dusza, nie muszą się już miotać z tym, że „mogłem, a nie zrobiłem”. Zacząłem czuć, że to jest wyczyszczone.

W tym momencie rycerz stojący w wizji za moimi plecami z prawej przejechał na koniu na lewo z tyłu, stanął, wyciągnął miecz i płazem mnie dość mocno uderzył [spłazował]. I odjechał. Na koniec pokazał, że go też to kosztowało, że miał gniew na mnie, ale odjechawszy pokazał, że już sprawa została wyrównana.

Następnego dnia doszło do mnie zrozumienie, że tam byli jeszcze przecież jacyś ludzie, którzy ucierpieli. Owszem, był tam po prostu pogrom wsi. Ale zobaczyłem w wizji ludzi zgromadzonych przy chatach i patrzących się na mnie. Patrzących z wyrzutem: „no mógł pomóc, zapewniał nas, że będzie nas ochraniał, miał obowiązek, a nie pomógł..”. Tak… mieli rację. To zacząłem kolejny rytuał i oddałem tym chłopom cześć, szacunek. A oni dalej nic. Stoją jak stali. I nadal mi się tak trochę spode łba przyglądają. No to stwierdziłem, że biorę odpowiedzialność za to, co się stało na siebie.
I wtedy zaczęli tańczyć i radować się. I poczułem uwolnienie.

I jeszcze jeden przykład.

Pewna osoba kiedyś pokrzywdziła dużą grupę ludzi. Był to dowódca wojskowy w armi rzymskiej, który poprzez działania swojego oddziału spowodował, że ileś ludzi straciło wtedy możliwości miłego i spokojnego życia. Ich marzenia, takie zwykłe, codzienne i do spełnienia legły w gruzach. Jego działania zmieniły życie tych ludzi radykalnie na gorsze. Tych osób było kilka tysięcy. Oczywiście, odbiło się to na karmie tej osoby – niespecjalnie umiała sobie ułożyć życia, pomimo dużych wysiłków, zaangażowania i pomysłowości.

Próbowaliśmy zacząć robić rytuał kilka dni z rzędu, ale czuliśmy tak mocne zniechęcenie, że nie potrafiliśmy. Jednakże przyszła pełnia księżyca i wtedy wybraliśmy się na pobliski czakram. Zaczęliśmy się doładowywać, ja zasugerowałem, żebyśmy tam, w warunkach polowych zaczęli, tak zupełnie na stojąco odwołać się do tych dusz.

Wizja przyszła od razu zarówno tej osobie jak i mnie. Było to wiele, wiele osób leżących pokotem na ziemi. Przez pierwsze chwile zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że są to osoby pokrzywdzone przez nią. Zaczęło się oddawanie szacunku. Już po pierwszych działaniach niektóre z leżących osób wstały i sobie poszły. Jednak większość nadal leżała i nic się więcej nie działo. Więc przestaliśmy i dalsze zabiegi prowadziliśmy w domu.

Rytuał był powtórzony jeszcze dwa razy. Za trzecim razem gdy słowa oddawania honoru, wolności, wzięcia odpowiedzialności wypowiedziała z 10 razy z pokłonami, gdy opowiedziała, że rozumie, iż zabrała im marzenia, że zmieniła radykalnie życie na gorsze, obraz zaczął się zmieniać. Te osoby zaczęły wyrażać agresję, zaczęli atakować kijami, dzidami, wkurzeni, wyzywali, aż czerwoni ze złości. Na te reakcje osoba robiąca rytuał odpowiedziła, że ich rozumie, że wie, że tak mogą się czuć, i że to docenia, że chcą jej okazać te uczucia. I nadal robiła pokłony.

I wtedy nagle przestali i zaczęli wszyscy płakać. Odpowiedź była, że „rozumiem ich cierpienia, że się solidaryzuję i że również czuję wielki smutek”. I rzeczywiście przyszło odczucie dużego smutku. „Cieszę się, że go odczuwacie i chcecie przez niego przejść i uwolnić go” Że docenia to. Po jakiejś chwili te dusze przestały płakać, jednak były smutne i prosiły o modlitwę za nich, żeby mogli sobie poradzić z żalem, złością i nienawiścią do tej osoby. Żeby mogli je uleczyć.

To ta osoba zaczęła się modlić za tamte dusze z prośbą o ulgę w cierpieniu, o możliwość puszczenia tych uczuć. Żeby mogli rozpoczać życie z miłościa, radością , bez żalu i cierpienia. Trwało to trochę i potem im trochę ulżyło. Przyszło zrozumienie, że oni muszą mieć czas, że im trochę lepiej ale muszą odpocząć. Wtedy ta osoba zakończyła rytuał, podziękowała wszystkim uczestniczącym i Opiekunom. Mówiła, że jeszcze przyjdzie, że zaprasza ich, aby mogli to dokończyć i uwolnić do końca. I rozeszli się.

Rytuał był przeprowadzony mimo zmęczenia tego dnia, ale wyniki potwierdziły, że był potrzebny. Osoba opowiadała, że wcześniej próbowała to na logikę uwolnić, ale stwierdziła, że tak się nie da. Przejrzała na oczy, jak zobaczyła ich złość i takie wielkie nieszczęście, cierpienie. Wczuła się w rzeczywisty wymiar sytuacji i popłakała, podeszła poważnie. Ta postawa wsparcia i empatii dużo dała, jak z opowiadania wynika.

Dusze mogą pielęgnować poczucie zranienia i chęć wyrównania przez wiele wcieleń. Mogą żyć w takiej nienawiści, nawet chęci zemsty, cierpieniu. Dlatego rytuał i proces mogą być uzdrawiające dla obu stron.

Nie należy się spodziewać, że te dusze, które przywołujemy do rytuału będą wyrozumiałe, wybaczające. Bo najpewniej nie będą. To one zostały pokrzywdzone i one mają żal.

Nie należy się spodziewać zrozumienia i trzeźwego myślenia. Nie należy prosić o zrozumienie, bo to nie oni nas mają zrozumieć, a odwrotnie my – je. Może to być dyskomfortowe przeżycie, ale wobec naszych czynów i decyzji to i tak może być malutki ułamek tego cierpienia, które przeżyli ci, którym to zrobiliśmy.

Jak się przeprowadza taki rytuał?

Wybiera się osobę, która w tym lub poprzednim wcieleniu mogłaby być w jakiś sposób przez nas pokrzywdzona, i której dusza to pamięta i jest wobec nas niechętna do dziś i dalej nie mamy z tego powodu dobrych z nią relacji. Może zdarzyć się czasami też tak, że jakaś cała dziedzina naszego życia jest blokowana przez nieuzdrowioną relacją z taką duszą, jedną, albo – w przypadku dużych kłopotów – najczęściej z pewną grupą dusz, które skrzywdziliśmy kiedyś.
I to często nie jest tak, że to one nas trzymają. Trzyma nas i nie pozwala na swobodną manifestację w naszym życiu nasza własna dusza. Z jakiego powodu? Z solidarności z tamtymi duszami. Jeśli im zrobiliśmy tyle krzywdy, to sobie nie pozwolimy – przez solidarność – na lepsze życie.

Robi się rytuał: można nakryć stół obrusem, zapalić świece, można zrobić ołtarzyk, ustawić fotografie mistrzów duchowych z prośbą o pomoc, wsparcie i przewodnictwo. Ważny jest czas i miejsce. Miejsce powinno być choć trochę szczególne, pokazujące duszy, że to co robimy jest w jakiś sposób ważne dla nas i że nie robimy tego na odczepnego. W całym rytuale chodzi o szacunek, o ten szacunek, którego kiedyś nie daliśmy komuś i o ten, który mamy do naszych Przewodników Duchowych. W takich warunkach mamy szansę naprawiać niegdysiejszy brak szacunku, pogardę, pychę, wywyższanie się, brak moralności, poczucie bycia kimś lepszym, znaczniejszym, działającym na innych, lepszych zasadach..

Czas rytuału najlepiej dostosować do intuicyjnego prowadzenia duszy. Jeśli nie ponaglasz i nie odwlekasz, a poddajesz się momentowi, kiedy czujesz, że będzie dobrze, najczęściej jest to właściwy moment. Poza tym, bardzo istotną rzeczą do rozpoczęcia rytuału sa emocje. Im ich jest więcej, tym zwykle lepszy moment. Mówię o emocjach do danej osoby, do danej własnej postawy, czy wobec jakiegoś kłopotu z naszego życia. Przypuśćmy, mamy niechęć do danej osoby. Jeśli jest w miarę stała, to możemy rytuał zrobić w szerokim zakresie czasu. Gdy zaś spotkamy się z tą osobą i wtedy nam jeszcze dojdzie wściekłość, to ta wściekłość jest dodatkowym błogosławieństwem dla przeprowadzania rytuału. Jak to ktoś powiedział: „Emocje, nawet te najtrudniejsze, są błogosławieństwem”. I w rytuale można się o tym przekonać.

Oprócz odpowiedniego czasu i miejsca, przystępując do działania możemy poprosić ileś przychylnych dla nas Istot Duchowych o wsparcie i prowadzenie tego rytuału. Najprościej zaprosić je w początkowej modlitwie słowami:
„Proszę teraz o połączenie z moją Wyższą Jaźnią i Wyższymi Jaźniami tych osób, których będzie dotyczył rytuał”
„Proszę teraz o połączenie z moim Aniołem Stróżem, Aniołami Opiekującymi się mną”
„Proszę teraz o połączenie z moim Opiekunem Duchowym i z moim Przewodnikiem Duchowym”
„Proszę teraz o połączenie z Duchami Opiekuńczymi tego miejsca i Duchem Opiekuńczym Ziemi”

W podobny sposób poproś o prowadzenie i opiekę. Jeśli są kłopoty, poproś o oczyszczenie połączenia z daną Istotą. Jeśli jeszcze są kłopoty, poproś np. o sharmonizowanie siebie ze swoją Wyższą Jaźnią.

Należy także poprosić o przyjście dane dusze, które zostały kiedyś przez Ciebie potraktowane nieodpowiednio. Czasami jest tak, że one same pchają się do tego, aby im oddać cześć i szacunek, a czasami prosisz i nie ma odzewu, trzeba rytuał robić bez wizji tych istot. Po jakimś czasie przyjdą, jeśli przekonają się, że naprawdę jesteś przekonany w tym, co robisz.

* *

Przy rozpoczęciu i poproszeniu o opiekę i prowadzenie możesz się przed tymi osobami pokłonić. Odpowiednią pozycją jest siad na własnych podudziach, z którego łatwo możesz robić pokłony. Przy pokłonach możesz złączone jak do modlitwy dłonie przesuwać przed czakramami, tak jak to robią Hindusi, albo tylko przed czakramem serca, jak to robią Chrześcianie..

Możesz liczyć na to, że podczas wykonywania rytuału pojawią się energie, i że będziesz je czuć. Niektóre z nich są energiami obecnymi z Twojego ciała, niektóre będą energiami błogosławieństwa z Góry, a niektóre będą energiami karmicznymi, które będą przepływały w celu wyrównania, na sygnał Twojej gotowości do uzdrowienia relacji.

Z pokłonami, powolnymi, głębokimi, długimi, wykonanymi z przeżyciem należy połączyć oddawanie szacunku, czci. Tak jak i Ty taki szacunek masz prawo przyjmować, tak i inni ludzie od Ciebie. Sam pokłon jest tylko wsparciem, pomocą, prawdziwa postawa szacunku pochodzi z wewnątrz i jest postawą buddialną. Pokłonienie się służy za ułatwienie do przyjęcia odpowiedniej postawy buddialnej. Gdy jesteś w sytuacji gdy potrzebujesz dokonać oczyszczenia relacji w sytuacji codziennej możesz sobie zwizualizować, że kłaniasz się przed tą osobą. I np. dziękujesz jej za wysłanie do Ciebie prowokacji i dziękujesz, ale z tej prowokacji nie skorzystasz, jednocześnie oddając tej osobie szacunek jako istocie duchowej.

Podczas pokłonu możesz mówić:
„Oddaję szacunek i cześć moim ofiarom…. [tu zwrócić się bezpośrednio do niej/niego, do nich] oddaję szacunek i cześć Tobie, Wam [imię, imiona, opisać dokładnie komu, co się z nimi miało]” i pokłonić się.
„Biorę odpowiedzialność za to, co zrobiłem/am Tobie/Wam w czasie, w momencie, w okresie gdy [opisać te sytuacje]”

Na koniec rytuału dziękujemy wszystkim zgromadzonym, duszom i Opiekunom. Jeśli dusze chcą coś mówić, to należy je wysłuchać. Nie należy jednak rozpoczynać samemu dialogów, ponieważ nie o to chodzi. Naszą intencją jest uwolnienie i oczyszczenie, danie wolności duszom, aby mogły odejść, i abyśmy my sami mogli odejść.
Można powiedzieć:
„Dzięki temu rytuałowi, uwalniam relacje z Wami, oczyszczam je i rozwiązuję więzy karmiczne. Powierzam Bogu, Wyższym Jaźniom i Opiekunom duchowym dalsze Wasze losy, wiem, że są to najlepsi dla Was opiekunowie, dlatego nie muszę już się zajmować relacją z Wami. Dziękuję Wam”. Gdy dusze nie odchodzą, to oznacza, że jeszcze coś do nas mają. Zwykle jednak opuszczają rytuał jak najszybciej jest to możliwe, i jak najszybciej im pozwalają ich własne emocje i uczucia.

Uwagi dotyczące intencji

Ja mam takie doświadczenie, że im metoda oczyszczania jest szybsza, to tym wymaga bardziej sharmonizowanego działania na wielu poziomach subtelnych i tym większej mądrości w stosowaniu. To, że rytuał wcześniej warto przemyśleć, otrzymać inspirację intuicyjną, porozmawiać z osobą, która ma go wykonać, że o nim czytasz ileś stron tekstu, wskazuje na istotną wartość myślenia i racjonalnego przyjrzenia się sprawie. Bo nie jest tak, jakby niektórzy sobie wyobrażali, że jeśli światów subtelnych nie widzimy, to tam może być „wszystko”. Albo „samo czyste”. Może tam także być dodatkowo bardzo namieszane i „właściwie nieważne, czy my o tym wiemy, co się dzieje”. Otóż nie. Im więcej poznaję duchowość, ciała subtelne, procesy karmiczne, tym więcej zdumiewa mnie precyzja, porządek, logika i konsekwencja Boskiej kreacji. Tu naprawdę nie ma miejsca na intelektualne pójście na skróty.

Praca z rytuałem, w którym angażujemy kolejne/wyższe ciała subtelne, wymaga zwykle większego doświadczenia osobistego, większej otwartości, pokory i miłości niż np. w zwykłej psychoterapii. Dlatego też sam Hellinger czasami nie pracuje z osobami, które nie są do tego przygotowane, ponieważ brakuje im którejś z wymienionych cech.

Rytuał jest to rozmowa z duszą, podczas gdy metody dotyczące niższych ciał mogą być bardziej mechaniczne. Czasami jednak dana osoba pierwszy raz spotykając się z rytuałem, sama z siebie jest już wystarczająco zaawansowana w duchowości, że wykonuje go tak, jakby dobrze wiedziała, co robi i czemu się poddaje. Tak więc, jeśli nasze intencje są czyste, możemy śmiało próbować, nawet jeśli nie mamy żadnych doświadczeń.

Intencje z jakimi przychodzimy do rytuału są istotne. Pewna moja znajoma robiła kiedyś rytuał i nie mogla wyczuć tych osób, wobec których miała go robić. A bardzo jej na zrobieniu tego zalezalo i chciała bardzo oczyścić sprawy związane z prosperity. Chciała zrobić rytuał, aby mieć kasę, bo ja bardzo piliło. Nie wiedziała, że dusze czasami będą testować jej intencje. Stąd mało się zadziało, mało co poszło. Jeśli miałaby czyste intencje, mogłaby od uruchomić proces i np. od razu mieć wizję. Ale ona nawet sobie z tego nie zdawała sprawy. Chciała nie tyle uzdrowić relacje z duszami, z którymi coś miała, ile „otworzyć się na prosperity”. A jakieś dusze – one stanowiły tu nie tyle podmiot działań, co przedmiot. Nikt nie lubi być traktowany przedmiotowo, więc nie ma co się dziwić, że efekty były mierne.

Dałem jej przykład:
Jakbyś się patrzyła na gościa, który przyszedł do Twojego domu, bo liczył, że mu dasz dobrą zupę i coś wreszcie zje? A z Tobą porozmawia, ot, na odczepnego, bo wie, że bez tego zupy nie dostanie?

Emocje i uczucia w rytuale
Innym ważnym elementem rytuału i procesu, oprócz intelektu są emocje i uczucia.

Przeżycia mogące pojawić się w rytuale i w procesie po nim następującym są naturalne. Pojawiają się same z głębi duszy, w odróżnieniu wyciąganych czasami z podświadomości na siłę wspomnień związanych z jakimiś faktem, z jakąś postawą. Tu nie wyciągamy na siłę poszczególnych emocji.

Rytuał w stosunku do poprzednich wcieleń może być terapią komfortową. Rozumiem to tak, że porusza głębokie, pokłady uczuć ale nie rani emocji i nie dekomponuje w sposób destrukcyjny poziomów struktur energetycznych. Wielokrotnie przechodziłem terapie, po których „nie potrafiłem do siebie dojść”, które mnie „rozwalały”. To były przykre przeżycia. Oczekiwałem poprawy, a stan który się pojawił po terapii był naprawdę nieciekawy. Zarówno emocjonalnie, uczuciowo jak i energetycznie. Miałem wrażenie, że ktoś mi pomieszał w psychice „i tak zostawił”.

Rytuał zastosowany do poprzednich wcieleń, o ile jest doprowadzony jest do końca, to sam z siebie, siłami natury i Wyższych Istot integruje duszę i psychikę klienta, bez konieczności dalszych działań. Zaprzęgamy, inspirujemy do pracy naszą duszę, jej mądrość. To ona i Wyższe Jaźnie działają z naszymi z emocjami i uczuciami.

Proces rozpoczyna się rytuałem, po którym najczęściej następuje pewien czas przetwarzania uczuć w duszy. W pewnym momencie, po iluś minutach, godzinach, albo dniach procesu następuje nagłe polepszenie samopoczucia, urywają się przykre odczucia i dobre albo lepsze samopoczucie utrzymuje się dalej samoistnie. Nie trzeba dalszych starań, „ugruntowania osiągniętych efektów”, jak to w niektórych metodach jest potrzebne. To bowiem, co osiągamy, to nowy stan duszy. A za duszą podąża cała psychika.

Inne metody regresyjne mogą powodować utrzymujące się nawet dłuższy czas pomieszanie w energiach, mogą powodować mniejsze lub większe trudności w integracji psychiki ponownie w jedną spójną całość (w zależności od ilości sesji). Dzieje się tak dlatego, iż poruszane są duże emocje, ale na dość płytkim poziomie. Często też może nie dochodzić do współpracy z duszą – czy to własną, czy też osoby, z którą mamy karmę. Po prostu przerabiamy metodyczniecznie te emocje, które się pojawiają. Nie ważne, czy są istotne, czy nie, po prostu się pojawiają, to my nad nimi pracujemy.

W proponowanym rytuale i procesie jest inaczej. Tu nie chodzi w głównej mierze o emocje. Dotykamy duszy, współpracujemy z duszą. I to nie tylko z naszą, ale również z duszami innych osób. Wtedy poruszane są nie tylko emocje, ale i uczucia. Nawet jeśli na początku nie jesteśmy przykonani, że poruszamy coś głębokiego, to sam rytuał odpowiednio przeprowadzony może dać dojście do tak głębokiego poziomu, gdzie samoistnie możemy napotkać uczucia, których się nie spodziewaliśmy.

Czas dochodzenia do rytuału, tzn, do przekonania, że coś się kiedyś stało niedobrego za naszą sprawą i że chcemy to zmienić, może być dość spory. To zależy od intencji i dojrzałości osoby i nie musi następować szybko, mogą to być miesiące. Jak się przyjrzeć własnemu życiu, to jednak można znaleźć wiele elementów, w których ten rytuał można zastosować od razu. Pytanie, czy chcemy. Bo czasami nie jesteśmy gotowi i otwarci na to, czasami nie jesteśmy dojrzali.

Tu warto powiedzieć o możliwych skutkach rytuału. Sam rytuał wyzwala emocje, czasami płacz, szloch. Generalnie, im większe emocje schodzą, tym lepiej. Warto się w nie zagłębić, celowo i świadomie je przeżywać, oddać się nim. Zresztą dusza do tego nieodparcie nakłania, jak to ona ma we zwyczaju – niekiedy wręcz bezpardonowo. Tak więc rytuał za jednym razem może nie być przeprowadzony do końca – samo 15 minut czy pół godziny zwykle jest tylko rozpoczęciem oczyszczania i proces toczy się sam już dalej. Dość często warto powtarzać sam rytuał, jeśli czuje się, że jest na to potrzeba. Albo, kiedy wiadomo z przebiegu rytuału, że dusza, którą powołaliśmy, jeszcze czegoś od nas wymaga.

Im większy proces, tym można liczyć się z dłuższym i intensywniejszym czasem jego przechodzenia. Tak więc warto sobie zapewnić w miarę spokojny czas i miejsce, do którego możemy się udać, aby przeżyć, to co się w nas pojawia, czy też ponowić sam rytuał w nieco skróconej formie. Może się zdarzyć, że pierwsze działania rytuałem będą krótsze i po jakichś kilku, kilkunastu godzinach głębokie uczucia smutku i żalu, razem z płaczem i szlochem dopadną nas i będzie trzeba korzystać z dodatkowego czasu na wejście w nie. Bardzo wskazanym sposobem ulżenia sobie jest wzięcie zeszytu i wypisanie się z tego, co przychodzi.

Nie należy jednak się obawiać takich przezyć, które przychodzą w rytuale, albo w procesie po nim następującym. Są bowiem one adekwatne do naszych niegdysiejszych czynów, i nie ma w tym nic złego, iż się pojawiają. Dusza dokładnie wie, na ile kogoś skrzywdziliśmy i na tyle i nie na więcej przeżywać zechce żal, smutek, współczucie. Również głębia przeżywania jest adekwatna. Możemy czuć prawdziwą głębię przeżyć i uczuć w stosunku do danej sprawy. Czasami może nawet pierwszy raz od setek lat, od kiedy stłumiliśmy prawdziwe uczucia. Możemy przeżyć życzliwe, serdeczne uczucia wobec tamtych osób. Żal z powodu tego co się stało, z powodu wyrządzonych krzywd, smutek są uczuciami na wskroś życzliwymi. Życzliwymi do którejś potęgi.

Przeżywane w czasie procesu uzdrawiania uczucia są bezpieczne. Emocje są czasami przeżyciami dość płytkimi, a najzwyczajniej w świecie najczęściej egoistycznymi, zmieniającymi stan świadomości, zawężającymi ją.
Przy postawie oddawania czci i honoru innym istotom takie egoistyczne podejście nie ma miejsca.
Uczucia, które się pojawiają: żal, smutek, są otwierające, oczyszczające, przywracające harmonię, tak jak płacz.
Uczucia raczej otwierają nas na innych, na środowisko, nie zaś zamykają.

Wygląda na to, że emocji nie sposób przeżyć do końca. Nie są one bowiem pierwotne i pojawiają się z powodu zaburzenia równowagi wewnętrznej. Warto wspomnieć o smutku. Jest to uczucie, nie emocja. Rytuał ma taką możliwość, aby zamiast emocji, zacząć przeżywać uczucie i przeżyć je do końca.

Psychika jest wtórna wobec duszy. A emocje są wtórne wobec uczuć. Wobec tego, jeśli zmian dokonamy na poziomie duszy, to psychika się dostosuje samoistnie i nie trzeba będzie dokonywać na niej zabiegów typu orka głęboka. Rytuał i proces, w odróżnieniu od tych metod, również nie zaburza naturalnych pól energetycznych i nie dokonuje na nich manipulacji, jak to się możę dziać w niektórych metodach terapii regresywnych. Nie przychodzą dawne demony, poproszone przez wyciąganie przeżyć.

W rytuale i procesie działają naturalne siły. Proces można porównać do „porodu siłami natury” zestawiając z manipulacją – w najgorszym przypadku – z cesarskim cięciem.

Tak więc, jest dobrze i bezpiecznie, chociaż przeżycia mogą być adekwatnie duże i głębokie.

Pomysły na tematy do rytuału:

Przeczytaj jeszcze raz od początku tekst i zauważ, co sugerują momenty mówiące o oddawaniu szacunku i braniu odpowiedzialności. Wobec kogo można je zastosować? Wypisz te osoby. I zastosuj w stosunku do nich rytuał oddawania czci, szacunku i brania na siebie odpowiedzialności za swoje czyny i decyzje.

Możesz przeczytać książki o terapii Berta Hellingera i stamtąd zobaczyć, komu można oddawać szacunek, a jeszcze tego nie zrobiłeś/aś, i dlaczego warto to robić. Możesz się zastanowić, czy w przeszłych wcieleniach może były osoby, które na to zasługują i tego od Ciebie potrzebują.

Oddać szacunek i wziąć odpowiedzialność za to, co zrobił nam tata w dzieciństwie, że wynajęliśmy go do tego.

Oddać szacunek i wziąć odpowiedzialność za to, co zrobiła nam mama w dzieciństwie, że wynajęliśmy ja do tego.

A tu jest przykład sprawozdania z takiego rytuału.

Andrzej Kluza

29 komentarzy do “Rytuał oczyszczający w zastosowaniu do poprzednich wcieleń

  1. yuratka

    Jak odróżnić to, że należy oddać szacunek innej duszy, która sie skrzywdziło a emocjonalnemu wampirowi? Czy może być to jednoznaczne i po przejęciu odpowiedzialności/ po rytualach wampir przestanie wysysac energię mówiąc kolokwialnie. Mam głęboko zanurzone relacje z synem. Probuje nieśmiało kontaktować się z jego dusza itd, zamierzam na wszystkie sposoby oczyścić te karmiczne brudy…. Ale jeśli to nie ta kwestia??? Jeśli on po prostu będzie wyciągał ze mnie wszelkie sily i zadne rytuały, szacunki i oczyszczania nic nie wskoraja????

    Odpowiedz
  2. Lucy

    Andrzeju wielkie podziekowanie za blog, ktory prowadzisz, dzieki ktoremu naprowadzilo mnie na zmiany w moim zyciu. trudno czasem nazwac rzeczy po imieniu , np wlasne odczucia odroznic , zauwazyc dysfunkcje.To dzieki twoim informacjom zauwazylam ze zwiazek moj nie jest taki jak byc powien. Poczulam ze moj partner moze miec krokodyla, Mialam mozliwosc uczestniczyc na warsztatch u Ewy, piekna posluga dla potrzebujacych dusz. Ewa pomogla mojemu partnerowi oczyscic jego dusze z demona .Po warsztatach szukalam dalszej pomocy dla siebie w oczyszczaniu i ciekawa rzecza bylo , ze czasem ukrywalam sie w cichym , spokojnym miejscu z zapalona swieczka , zamykalam oczy i moja dusz prowadzila sama , gdzie i komu mam sie poklonic , uszanowac. Wszystkie te momenty potwierdzalay sie na kolejnych warsztatach z Ewa , bralam udzial jako reprezentat prawie w takiej samej formie jak w moich rytualach. Dopiero dzis natknelam sie na twoja strone poswiecona temu zagadniemiu i wiem teraz moge bezpiecznie dla siebie moge oczyszczac swoja dusze.
    Dziekuje jeszcze raz,

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Lucy,
      bardzo dziękuję za twoje słowa. Cieszę się, że znalazłaś tak dobrze działające sposoby, które ci pomogły i zainspirowały cię do dalszej pracy, do dalszej aktywności.

      Życzę Tobie i Wam wszystkim dobrego Nowego Roku!

      Odpowiedz
  3. aSi

    Chwała ci Andrzeju, że prowadzisz ten blog.

    Chwała ci, że poświęciłeś ileś tam setek godzin na czytanie książek, eksperymentowanie i wiedzę tą, o właściwościach duszy, przedstawiłeś czytelnikom. Ale ja czytając twoje artykuły czuję się sfrustrowany. Pokazałeś mi co może być przyczyną moich życiowych porażek, ale nie dałeś mi do ręki żadnego narzędzia. Wspominasz tylko, ze takie narzędzia istnieją. Czytelnik, na którego spadnie nagle jakaś duża przykrość, związana z działaniem duszy, nie ma czasu szukać, czytać, uczyć się, eksperymentować, jeździć na warsztaty, bo go boli. A jak go boli, to byłby wielce ucieszony, gdyby znalazł na twojej stronie coś podobnego do zastosowania. Konkludując, (posłużę się terminami medycznymi), napisałeś książkę o chorobach ale nie wydałeś książki o lekarstwach (no z małym wyjątkiem). Nie każdy ma koło siebie jasnowidza, Łazariewa i Ewę Ustawia.

    W artykule, o rytuale oczyszczającym wspominasz, że widzisz dusze. Przypuszczam, że widzenie dusz nie miałeś od urodzenia, ale wypracowałeś to sobie, poprzez oczyszczenia, modlitwy, zmiany postaw, etc. Toż to jest kopalnia wiedzy, wiedzy już sprawdzonej przez ciebie ( to są te narzędzia), którą można by już przelać na papier. A ja tylko proszę. I myślę, że wielu czytelników też by się do tej prośby dołączyło.

    Pozdrawiam

    a

    Odpowiedz
  4. aSi

    W drugim przykładzie rytuału oczyszczającego napisałeś, że udałeś się do pobliskiego czakramu (miejsca mocy – jak się domyślam) i zanim zaczęliście rytuał to się doładowaliście. Na czym polegało to doładowywanie? Staliście tam pasywnie i energia w was wchodziła, czy też robiliście jakieś techniki np. oddechowe, tak jak opisywane jest w Hunie?

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Dziękuję ci aSi za dobre słowo.
      A powiedz, skąd piszesz? Może istotnie to gdzieś bardzo daleko od wszelkiej pomocy..

      My byliśmy wtedy na czakramie Wawelskim. Czakramy generalnie same z siebie lubią dawać ludziom energie. Natomaist my dodatkowo poczekaliśmy kilka dni na odpowiedni czas, aż przyszedł i dopiero wtedy poszliśmy na ten czakram. nie robiliśmy żadnych ćwiczeń, po prostu chłonęliśmy – trudno wawelskiej energii nie chłonąć, jest potężna.
      Dzięki temu uruchomiły się siły duchowe, oczyszczające.
      Ja mówię – najważniejsza jest intencja, metdody są wtórne. Potrzeba ich, ale nie ma co kłopotać się aż tak bardzo nimi, jeśli wchodzimy w proces duchowy. Wyższej Jaźnie – jeśli się do nich odwołać, pomagają.

      Odpowiedz
  5. aSi

    Dwadzieścia kilka lat temu, ktoś wyrządził mi krzywdę. Bardzo bolało. Bolało z 2 lata. Rana zarosła ale nie sprawa. Do tej osoby mój próg tolerancji jest bardzo niski. Coś, co do innej osoby wywołałoby u mnie niezadowolenie, do tej osoby wywołuje agresję. Między nami jest cały czas dystans (ja utrzymuję ten dystans). Między nami nie ma żadnego uczucia a jest chłód. Chciałbym, żeby to się skończyło, żebym mógł tą osobę wziąć za rękę, przytulić, żeby jakaś serdeczność wyszła ze mnie, ale tego nie czuję. Ale jedynie czuję przed tym opór.

    Nie wiem dlaczego ta osoba mi to zrobiła, czy to była spłata karmy z moich poprzednich wcieleń, czy złośliwa osobowość, dusza, etc.

    Po lekturze Łazariewa wiem, że to co czuje do tej osoby jest grzechem głównym.

    Chciałbym się z tego oczyścić, uwolnić. Mogę napisać tekst modlitwy, że przebaczam, że chcę się z tego uwolnić i mogę ten tekst przeczytać, wyrecytować, ale czy to przyniesie jakiś skutek, skoro to moje chciejstwo jest na poziomie logiki, a ja tego nie czuję. Nie ma w tym żadnej miłości. Jak sobie przypominam tamto zdarzenie, czuje jak mi „ciśnienie rośnie”, nie duże, ale wyczuwalne. Nie jest to dla mnie jeszcze obojętne. Tak czuje. Więc jak się z tego uwolnić?

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      aSi:
      to co zrobiłeś, że napisałeś komentarz i opisałeś sytuację JUŻ jest krokiem ku oczyszczeniu, uwolnieniu. Nie należy sądzić, że od razu wszystko będziemy wiedzieć, znać. Albo że powinniśmy wobec siebie wywierać silne presje, aby być w porządku. To siły ciemne tak by bardzo chciały, abyśmy tak sądzili. Ale nie trzeba tego.

      Potrzeba intencji, pewnego zdecydowania i wytrwałości. Może na początek twój dekret będzie „drętwy”, modlitwy będą kołkiem w gardle stawały. Ale będą, i będą pierwszym dobrym krokiem w dobrym kierunku. Jak najbardziej pierwsze kroki mogą być „zupełnie na głowę”, ważne, że jest to twoja intencja, która się zmaterializowała w działaniu.

      A po pierwszym kroku przyjdzie drugi i trzeci i kolejne.

      Relacje między osobami mogą wyglądać, że są mało skomplikowane. Ale sobie wyobraź, że każda z osób ma ok 4 cząstki duchowe, ma opiekunów od strony Jasności, może mieć opiekunów Duszy ze strony Białego i/albo ciemnej strony. Razem to daje czasami ok 8 w miarę autonomicznych cząstek po jednej stronie. A w Duszy dodatkowo ileś programów jest.

      I po drugiej stronie, podobna komplikacja. A więc nie ma co liczyć na szybkie rozwiązanie, zwłaszcza jeśli jest to związek karmiczny.

      Odpowiedz
  6. izana

    Andrzeju, dziekuję za podpowiedź. Czynie starania, aby podnieść wibracje i uzyskać kontakt wyższymi istotami. Na tą chwilę, myślę, że najłatwiej wychwytuje własną duszę, a przecież ją staram się uwolnić (czyli przejść z autopilota na sterowanie własne). Ale o tym następnym razem…
    Natomiast mam pytanie, 1.czy można wzmocnić swoje wibracje np. poprzez rytuały wysokiej magii np. krążenie świetlistego ciała? W tym rytuale łączymy się z Bogiem i Archaniołami, ważną rolę odgrywa wizualizacja wiązek energii. 2.czy stosując ćwiczenia na harminizację czakr bądź technikę opukiwania EFT równiez podnosimy wibracje. Czy to ta sama energia? czy coś innego?

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Możemy sobie pomagać na różne sposoby. Można tak samo robić krążenie aury jak i okładanie się ciepłymi kamieniami [mi bardzo dobrze działa!]. To są metody wspierające, które dodają nam wigoru, energii, aby można było się zająć przyczynami, intencjami.

      Co do EFT to osobiście nie udało mi się utrzymać harmonii – tak dużo energii, razem z bolesnymi sprawami wychodziło, że odczułem osłabienie. A nie dodawałem sobie energii z żadnego [zwłaszcza czystego] źródła, bo nic o tym się nie mówi.

      Tak więc jest wiele metod, które mogą poruszyć bądź wzmocnić naszą energię. Jednak trzeba uważać, żeby przypadkowo nie dać się zwieść, bo nie wszystkie metody są tak czyste i korzystne, jak to mówią ich propagatorzy.

      Odpowiedz
  7. pcpcpc

    Naszła mnie taka refleksja dotycząca tego co się dzieje obecnie na świecie. Lewackie władze próbują wpajać ludziom, że wszyscy są równi, ale co gorsza niszczą wszystkie wartości i w związku z tym również tradycyjny model rodziny i rolę rodziny w ogóle. Małżeństwo ma zostać zastąpione przez związki partnerskie, dzieci wychowywane przez homoseksualistów i od przedszkola uczone przez państwo edukacji seksualnej. Promowane jest luźne podejście do seksu, a sam seks z intymnego przeżycia staje się czymś automatycznym i wulgarnym, a to wszystko w imię „wolności”. Nie ma już pojęcia głowy rodziny, ojcu dziecko może być w niektórych krajach zabrane nawet za klapsa i oddane do adopcji homoseksualistom. W Szwecji już dzisiaj nie ma czegoś takiego jak rodzina. Dziecko wychowuje się z ojcem, który ma jeszcze dwójkę innych dzieci z innymi kobietami. Jak to się ma do karmy i pola rodzinnego, o którym pisze Hellinger?

    Odpowiedz
  8. izana

    Przedstawiony rytuał bardzo mnie poruszył. Rzecz w tym, ze chciałabym oczyścić relację, która trwa. Aczkolwiek (z jej zawiłości) nie wykluczone, że miała miejsce i w poprzednich inkarnacjach. Niestety, mam do czynienia z krokodylem. Przyznam szczerze, że nie wiem czy mogę zaprosić do rytuału wraz z wszystkimi szlachetnymi energiami, w jednym rzędzie, krokodyla i jego opiekuna. Boje się.
    Nie chciałabym nikogo urazić. Tym większą niewiadomą jest dla mnie to, czy można takim półistotom składać szacunek i cześć. Proszę rozwiać moje obiekcje, jeśli to możliwe.

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Jeśli mam cokolwiek doradzać, to najpierw nawiąż dobre połączenie z własną Wyższą Jaźnią, z istotami opiekuńczymi, Bogiem. Spróbuj kilka dni palić świece w tej intencji i robić rytuały jedynie mające na celu polepszenie kontaktu z nimi. Potrzeba bowiem dobrej ochrony – medytuj, módl się.

      A jak już będziesz miała dobre odczucie z połączenia z WJ, idź za głosem intuicji i inspiracji z góry.
      Masz prawo do swoich decyzji dotyczących wyłącznie ciebie samej – w tym obszarze możesz ogłaszać cokolwiek chcesz. Natomiast wobec innych istot trzeba zachować się super poprawnie, najlepiej szanując ich prawo do ich decyzji, szanując ich wolność, oddając im cześć.

      Osobowość często nie oddaje czci i szacunku Duszom, uznając, że ma swoje prawa takie jak ustalono w konstytucji i kodeksach prawnych, w tradycjach wychowawczych. Ale to nie jest dokładnie to, co Dusze o tym sądzą. Osobowości są bardzo często uzurpatorami w obszarze duchowym i warto zdać sobie sprawę które obszary naruszają.

      Możesz sobie sporządzić tekst, który w rytuale będziesz wypowiadać. O różne przecież sprawy możesz robić rytuał, kto wie o co.

      Możesz go tutaj wkleić, albo z grubsza opisać co planujesz, to zobaczymy, może coś podpowiemy [ja i inni czytelnicy].

      Odpowiedz
  9. Robert

    Opis i założenia metody znam i praktykuję z Radykalnego Wybaczania.
    Chętnie zastosuję opisane procesy, bo jestem bardzo zainteresowany tym, jak one wpłyną na powiązania karmiczne.
    Mam takie wrażenie i proszę o skorygowanie, jeżeli się mylę – że zagadnienia karmiczne są bardziej dostępne z pewnego poziomu rozwoju i choćby częściowego uwolnienia od przywiązania (za Łazariewem). Takie skojarzenie w nawiązaniu do przykładu Pani, która chciała uruchomić prosperity.

    Odpowiedz
  10. Silver

    To co przychodzi po tym rytuale, jest potwornie ciężkie. Przynajmniej dla mnie. Na razie. Nigdy nie byłabym w stanie wyobrazić sobie takiego bólu duszy, jakiego doświadczam. A przezyłam nie jedno… Akceptuję i czekam na koniec. Pozdrawiam…

    Odpowiedz
  11. SwiatDucha Autor wpisu

    Zastanawiałem się czy odpowiadać na taki komentarz. Ale najpierw zobaczę, co to za „psychiatra@wp.pl” pisze,
    w jakim tonie ma posty w sieci – czyli wygooglajmy kto zacz.. tak z czystej ciekawości co do intencji wobec innych i co do poziomu świadomości.


    Re: jak pomóc kotu przetrwać zimę ?
    „psychiatra” napisał:
    >Ja im pomagam w prosty sposób, truję je (kiedyś strzelałem, ale póżniej
    >skórki nie nadawały się do dalszego zastosowania), potem przerabiam na
    >futerka dla chorych na korzonki, popyt jest duży, powiedz gdzie to Ci
    >problem rozwiążę
    >Pozdrawiam

    19.10.2008, 22:20
    użytkownik: Psychiatra
    temat: Re: wczoraj po 22 na chwarznienskiej
    > Niestety kot po 30 sekundach umarl
    Nie umarł, tylko zdechł, i chwała bogu, dość tych śmierdzących obszczymurów,
    niszczących samochody, ja regularnie truje te ścierwa, w końcu znalazłem na
    nie sposób…..


    04.05.2007, 22:33
    psychiatra
    temat: Re: Pytanie o firme schenker?
    > Ale mi pomogliście.[/color]
    ….weż poprawkę na to, że jest to grupa towarzystwa wzajemnej adoracji…,
    siedzi tu paru palantów, i dalej bez komentarza…..
    pozdrawiam

    _____________________
    to ja może też pozostawię poprzedni wpis „psychiatry” bez komentarza? Bo możnaby opisywać, tłumaczyć.. Ale czy warto?

    Odpowiedz
  12. Katarzyna

    Dziękuję za podpowiedź, lektura przeczytana 🙂
    Lecz są to ludzie, którzy faktycznie wręcz narzucają się innym, ale inni ich nie tolerują, nie chcą z nimi przebywać i nie chcą mieć z nimi żadnego kontaktu. Dodatkowo oni do niczego w życiu nie doszli (nie są przebojowi, atrakcyjni – wręcz odwrotnie, ale faktycznie żyją w swoim wyimaginowanym świecie), niestety i pewnie dlatego obwiniają innych za swoje nieudane życie. Jest jeszcze jedno, co zawsze mnie zastanawiało, oni uwielbiają jak ktoś ciężko choruje (wręcz wymyślają jakieś ciężkie choroby całej rodzinie), to sprawia im ogromną satysfakcję, że mogą nad sobą ubolewać jak im to ciężko. Niedawno jedna z tych osób zachorowała na raka i jak się o tym dowiedziała, to była przeszczęśliwa, a żonie jakby kamień z serca spadł, że w końcu jakach straszna choroba ich nawiedziła.

    Odp:

    Tutaj jest odpowiedź [link], miałem już trochę tekstu do tego tematu, więc złączyłem w jedną osobną stronę.

    Odpowiedz
  13. Katarzyna

    A co z tzw. „toksycznymi ludźmi”, którzy celowo dla własnej ogromnej przyjemności poniżają innych? Jak taką sytuację rozwiązać?
    Jak się jest do nich otwartym i nieoceniającym oraz utrzymuje się z nimi kontakt, to Cię stłamszą, nawyzywają bez powodu, a jak kontakt urwiesz, to oskarżają Cię za wszystkie swoje niepowodzenia i jeszcze więcej jadu wylewają!

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Witaj!

      Chyba mówisz o osobach mających obciążenia typu symbiont [inaczej – krokodyl]. Zdecydowanie jest to kłopotliwe w relacjach między osobami, czasami wręcz nie daje się żyć, tak jak opisujesz.

      Jednakże i z tej sytuacji jest wyjście, natomiast najczęściej nie jest to wyjście takie, jakiego byśmy się spodziewali czy pragnęli. Czytaj dalej: Opis tego typu obciążeń jest tu [link].

      Odpowiedz
  14. SwiatDucha Autor wpisu

    To widzisz, Marek, że dobrze się zaangażowałeś, prawdziwie, Dusza to zrozumiała, i nie tylko ona, ale połączyłeś się z innymi Duszami. W tych obszarach możemy nawiązywać ścisłe połączenia [jeśli sprzyjają możliwości] bez względu na odstęp czasowy lub przestrzenny. I potem zaczynają się odpowiedzi Wszechświata, Dusz. Dobrze.

    Odpowiedz
  15. Marek

    Zrobiłem Andrzej wczoraj w nocy co sugerowałeś z szacunkeim i przepraszaniem dla dusz, czułem prawdziwą skruche i prosiłem o wybaczenie, sam też wybaczyłem swoim oprawcom, poczulem ulgę, w nocy trzy dramatyczne sny z moimi oprawcami 🙂 a rano dzwoni facet który mnie wczesniej olał w biznesie 🙂 działa, działą jak diabli 🙂

    Odpowiedz
  16. Marek

    Bardzo mi się podoba opisana metoda, to takie oczyszczenie tego co nabroilismy dawniej, zmiana podstaw a nie klepanie na okrągło afirmacji. Jutro spróbuję 🙂 a mam na sumieniu na pewno jeden grzeszek uczyniony świadomie którego żałuję.

    Odpowiedz
  17. :)

    Ma ta metoda rece i nogi 🙂
    Od razu nasunelo mi sie pytanie. Tak poczulam, ze pelnielam role „kata” wielokrotnie w poprzednich wcielaniach ale tez czesto bywalam „ofiara”. Zastanawiam sie czy mozna zrobic podobny rytulal ale w druga strone tzn uznac i uszanowac osoby (dusze) ktore nas skrzywdzily a takze wziasc odpowiedzialnosc za ta prowokacje i potrzebe bycia skrzywdzona. Zastanawiam sie czy to w jakis sposob mogloby naszej duszy pomoc? Czy cos by sie oczyscilo? Robiles kiedys cos podobnego?
    Monika

    Odpowiedz
    1. swiatducha Autor wpisu

      Dobry pomysł, potrzebujący sporej samoświadomości, ale może sporo poczyścić w postawie ofiary.
      Proszenie o przebaczanie ofiar wydaje się prostsze, bo jest łatwiejsze do zrozumienia.
      Proszenie o przebaczenie agresorów potrzebuje świadomości własnej prowokacji, własnego zaangażowania, własnych postaw, które zwykle są aprobowane przez społeczeństwo. Czyli zadanie spore.

      Odpowiedz

Komentarze

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.