Osobowość w poszukiwaniach duchowych

Znowu się rozpisałem.. Ale od tygodni to mi chodziło po głowie.

Najpierw muszę podać konkretnie oświadczenie, ponieważ treści w tym tekście są zaawansowane i mogą być „psychoaktywne” same z siebie.
Zwłaszcza te o osobowości.
Proszę przeczytać oświadczenie umieszczone na końcu tekstu.

___

Temat osobowości jest rzadko poruszany, zwłaszcza rzadko w kręgach osób zainteresowanych duchowością. A szkoda, bo wiele od osobowości zależy, zwłaszcza w obrębie radzenia sobie w sprawach podstawowych: dostatku materialnego, zasobności, pozycji zawodowej, osiągnięć szkolnych i kariery.

Osoby nakierowane duchowo często skłaniają się ku „rozwijaniu pierwszej czakry”, wierzą, że właśnie „pierwsza czakra odpowiada za umocowanie na planie fizycznym”. Owszem, odpowiada, natomiast poziom tego rozumowania jest taki, jakbyśmy powiedzieli, że samochód składa się z kół i karoserii i.. kropka. Nic nie mówimy o innych podzespołach, o silniku. To trochę uproszczona wizja auta, czyż nie?

Uproszczenia i brak zainteresowania to cechy popularnej wiedzy o osobowości. Na uproszczeniach w opisach osobowości można polegać, ba, polegają na nich i ludzie prości i ci zaawansowani duchowo. Wielu się wydaje, że duchowość obejmuje różne sprawy, a osobowość jest jakby „na doczepkę”.  I że należy się zająć owymi duchowymi cząstkami. Oj, wielu mistrzów duchowych tak rozumuje.

Tyle tylko, że uproszczenia mało pomagają w życiu. Jeśli nie satysfakcjonuje cię twoje życie, to może być, że tkwisz w jakimś uproszczeniu, które „sprzedało” ci twoje środowisko, otoczenie.

Osoby zainteresowane duchowo często nie są specjalnie zainteresowane obszarami penetrowanymi przez naukowców. Takie jak na przykład obszar osobowości, przystosowania do życia na Ziemi. A naukowcy-psycholodzy mają spore osiągnięcia w penetrowaniu tego obszaru.

I odwrotnie, naukowcy, psycholodzy wzdrygają się przed przyjmowaniem pojęć czy duchowych punktów widzenia. Nie ma się co dziwić – z definicji są ograniczeni, czyli zredukowani w swoim rzemiośle.

Jednak gdy spróbujemy pożenić podejście duchowe i psychologiczne mamy możliwość uzyskać bardzo ciekawe wglądy. Może nie polecimy od razu z pomocą ich w kosmos, ale wielu osób może się dzięki nim poczuć lżej. I to już też coś.

Tak więc refleksje dotyczące osobowości mogą dać lepsze rozpoznanie dla czegoś bardzo praktycznego – przebywania na Ziemi, dla codziennego radzenia sobie w życiu.

 


 

CZĘŚĆ 1:

CO TO JEST OSOBOWOŚĆ?

Definicja osobowości i zadania osobowości

Według psychologów osobowość jest to zespół wzorców mających przystosować nas do życia w świecie, na ziemi, w rodzinie, w grupie rówieśniczej, w pracy itd. Nauczenie się chodzenia jest częścią przystosowania do życia, więc jest częścią osobowości. Podobnie nauczenie się języka. Albo kilku – wtedy mamy „bogatszą” osobowość, obejmującą więcej możliwości – z większą liczbą osób sobie możemy porozmawiać, zrozumieć ich.

Osobowość jest elementem wykonawczym osoby. Jednak dla wielu ludzi to ona dosyć często przejmuje kontrolę nad osobą. Świadome Ja zwykle nie jest u prostszych osób wystarczająco uruchomione, działa więc program z osobowości mówiący: masz to zrobić tak a tak.

Tak dzieje się zwłaszcza u osób mniej refleksyjnych, bardziej nastawionych na efekty osiągane w życiu. Te osoby mają częściej włączoną osobowość. Bądź nawet większość czasu w ciągu dnia przebywają pod rządami swojej osobowości [„muszę zrobić to, potem tamto, a potem jeszcze to”]. Przychodzi wieczór, to są często tak zmęczone, że nie mają w ogólności chęci podjąć jakiejś refleksji jak żyły w czasie tego dnia, bądź, czy istotnie trzeba tak żyć, jak żyją. Nie, oni kolejnego dnia nadal działają, wykonują kolejne zadania. I realizacja tych kolejnych zadań uprawomocnia im ten kierunek, w którym idą. „Bo przecież to działa”, „bo przecież tak trzeba”, „bo przecież większość zdrowych na umyśle ludzi tak robi” – to są argumenty osobowości.

Osobowość sztywna – jest dostosowana do wąskiego obszaru warunków. Gdy znajdzie się np. w innym kraju, w innej kulturze, nie będzie w stanie dobrze funkcjonować. Zaczną włączać się elementy Ciała Bolesnego [link do jego opisu], np. gniew, roszczenia, agresja. Wzorce się włączają aby bronić, bo sytuacja wydaje się być zagrażająca, zbyt niebezpieczna.

Osobowość elastyczna – jest w stanie dostosowywać się do szerokiego kręgu bodźców, warunków środowiskowych, nawet do takich, o których nie słyszała, nie wiedziała. Po prostu ma taką zdolność przystosowania się, zebrane wzorce postępowania nie zabraniają iluś doświadczeń, nie bronią nadmiernie osoby. A i dają możliwość uzyskiwania dalszych korzystnych przystosowań.

Osobowość jako zespół przystosowań jest to generalnie bardzo dobra definicja. Osobowość stanowi część Duszy.

Dusza kojarzy się nam jakoś jednak duchowo. Thomas Moore w swoich książkach o Duszy rozprawia się z mitami, jakoby Dusza była tak duchowo nastawiona, jak sobie niektórzy wyobrażają. Nie jest tak. Dusza lgnie do Ziemi, do materii, do doznań, do przeżyć. [link do opisu Duszy]. Tak pragnąc doświadczeń Dusza uruchamia, tworzy osobowość.

Jest więc osobowość skierowana ku Ziemi, ku przeżyciom, jej celem jest jak najlepsze radzenie sobie w obrębie tych przeżyć. „Najlepsze” oznacza ocenę. Według jakiego kryterium? Otóż osobowość jest tworzona tak, aby zaspokoić potrzeby Duszy, a nie zaś ego [tzw. małego ja], które może mieć inne, nie tak rozległe pomysły na życie. Osobowość dostaje za zadanie realizację potrzeb Duszy. Stąd też tyle „problemów” życiowych. Patrzymy się na człowieka i zastanawiamy się: „po co to czy tamto mu jest? Przecież bez tego czegoś [np. palenia] by mu się lepiej żyło, zdrowiej.” Zapwene tak, lecz np. palenie, czy granie w gry komputerowe, czy uzależnienie od posiadania „chłopaka” przez młodą dziewczynę są to rezultaty dążeń Duszy.

Dla Duszy nie są to żadne problemy, tylko realizacje jej postaw. Dusza nie widzi niemal żadnych problemów w osobowości, w sposobie życia, który człowiek prowadzi.

To jemu samemu, jako ego, a potem Świadomemu Ja może się owo życie nie podobać. Ale Dusza – nie, ona generalnie nie narzeka.

Nie dziwmy się więc, że iluś obszarów osobowości, kierowanych poprzez potrzeby Duszy, możemy nie rozumieć, albo możemy nie rozumieć do czego akurat mogą one się nam przydać, czy posłużyć. [ego mówi, że to jemu ma osobowość służyć, ale to jest tylko egoistyczna deklaracja].

To nie nam mają różne funkcje osobowości służyć a Duszy. Dlatego poznając osobowość, przez nią możemy także poznawać dążenia naszej Duszy.

Osobowość tworzona jest za każdym razem od początku danego wcielenia i jako taka naprawdę niewiele zwykle ma wspólnego z jakąś „niewidzialną duchowością”. Nie ma umocowania w poprzednich wcieleniach, tworzona jest od początku. Można ją porównać do sumy wiedzy ze szkół i wiedzy tradycyjnej rodzin, jaka jest przekazywana dziecku. Na osobowość można wręcz patrzeć jako na bardzo trwałą prowizorkę [ponoć prowizorki bywają najtrwalsze ;)], która powstaje ad hoc, na przywitanie bieżących potrzeb i.. tak się to potem utrzymuje.

Patrząc na osobowość dosyć trudno odczytać przesłanki duchowe, które wpłynęły na takie ukształtowanie osobowości. Widzimy człowieka mówiącego w lokalnym języku, posługującego się lokalną walutą, mającego rodzinę, w której panują w dużej części wartości obecne w danym kraju. Gdzie więc możemy doszukiwać się w tym wielowcieleniowej Duszy?

To raczej warunki środowiskowe przeważają w konstrukcji osobowości. A Duszę właśnie tu ciągnęło, więc jest pozytywnie otwarta na to, jak funkcjonuje rodzina w którą weszła, społeczność. Dusza chce się do tych warunków przystosować. Więc otwiera się na branie wzorców. I wzorce zapisują się w osobowości i przystosowują Duszę do zaistnienia w tym środowisku. Stąd psychologowie mogą bardzo konkretnie ją opisywać, klasyfikować, nie odwołując się niemal w ogóle do spraw duchowych, a tym bardziej do reinkarnacji.

Osobowość jest dostosowana do działania. To ona ma „swoje sprawy”. Jeśli widzimy kogoś mocno czymś zajętego, kto jest czymś pochłonięty, zaaferowany, to zwykle widzimy w działaniu Duszę razem z uruchomioną osobowością. Osobowość „radzi sobie”, albo też nie. Jak to teraz się mówi „ogarnia” sprawy, działa na korzyść człowieka, firmy, rodziny, działa zawodowo. Rządzi się zwykle tym, że „ma coś do załatwienia”.

Osobowości różnią się od siebie, w zależności od  wieku Duszy, która się inkarnuje i która taką osobowość rozwija. Yarbro nadał motta Duszom o różnym wieku, które mówią, jak Dusza o danym wieku ma postawę wobec zrobienia czegoś:

Dusza niemowlęca: Nie róbmy tego.

Dusza dziecięca: Zrób to dobrze, albo w ogóle nie rób.

Dusza młoda: Zróbmy to na mój sposób.

Dusza dojrzała: Zróbmy to gdziekowiek, byle tutaj.

Dusza stara: Rób to co chcesz a ja zrobię to co ja zechcę.

[źródło link: http://www.michaelteachings.com/soul_age_index.html]

W takim wyliczeniu widać, jak się kształtują osobowości tworzone poprzez Dusze o poszczególnym wieku. Im młodsza Dusza tym większe ograniczenia na to, jak się przedstawiają jej doświadczenia. I taka też osobowość im wtóruje: młodsze Dusze mają mniej elastyczne, bardziej ograniczone i jednostronne osobowości.
Im starsza Dusza, tym osobowość jest bardziej elastyczna, obszerna, odpowiada bowiem szerszemu i bardziej elastycznemu podejściu samej Duszy do życia i do innych osób.


Osobowość otamowuje emocje

Osobowość służy otamowaniu instynktów, emocji. Stawia im bariery, chociaż nie całkowicie.
Podobnie, w wymiarze społecznym, kultura określana jest jako sposób na otamowanie natury.

Ludzie, których możemy nazwać prostymi, np. ludzie z prymitywnych plemion, mają proste sposoby na swoje emocje, w dużej części pozwalające im dużo owych emocji wyrazić. Głośno mówią, gestykulują, tańczą, skaczą. Wiele emocji wychodzi, wiele jest bardzo dobrze zaakceptowanych w tej społeczności. Sposoby te, czyli wzorce osobowości są nieskomplikowane, niewyrafinowane, a dają dużą ekspresyjność. Ale jednocześnie są mniej efektywne w społeczności. Nie dają rozwinąć się wyższym sposobom przeżywania. Społeczność jest mało efektywna, ale prosta i wyrażająca wiele emocjonalności. Dusze w takich społecznościach nie muszą być tak otamowywane. Dopuszczalne są różne, powiedzielibyśmy, wybryki.

W takich prostych społecznościach są większe trudności w złożonej współpracy z innymi – osobowości w tym obszarze są mniej sprawne. Dlatego w zaawansowanych społecznościach wypracowywane są złożone wzorce zachowania. Więcej można w takiej społeczności osiągnąć, ale oczywiście za cenę mniejszej możliwości wyrażania prostszych emocji. Korporacja daje możliwość dużej współpracy wielu osób, może wytwarzać skomplikowane produkty na wiele rynków o skomplikowanych strukturach. Do tego jednak potrzeba skomplikowanych relacji między ludźmi i skomplikowanych wzorców postępowania pracowników, zależności, podległości przełożonym, itd. To wszystko może nawet przerażać swoją bezdusznością, ale o ile bardziej jest efektywne niż proste plemię gdzieś znad Amazonki! Coś za coś.

Adekwatne przystosowanie czy brak przystosowania?

Psychologowie odkryli, że człowiek jest usytuowany na szczycie drabiny ewolucyjnej z powodu swojej osobowości.
Można domniemywać, że tak jest z powodu tak dużej komplikacji swojej osobowości.
Dodatkowo ludzie mają pewną wyjątkową cechę, z której sobie nie zdają najczęściej sprawy. Człowiek potrafi się nauczyć na całe życie z jednego doświadczenia. I to nauczyć nie „na głowę”, ale właśnie „na wzorce”. Czyli może stworzyć wzorzec postępowania, który będzie niemal automatyczny i będzie sobie siedział w osobowości i działał. Przez cały dalszy czas życia.

Widać więc, jakże potężne narzędzie stanowi ta ludzka osobowość. I, co by tu nie mówić, na co dzień jest dla nas bardzo ważna i potrzebna.

Co by można było nazwać „osobowością adekwatną”? Dlaczego się tym tematem zająłem?

Osobowość jest, jak by nie patrzeć, wartościową cząstką przystosowującą nas do życia na Ziemi, w społeczeństwie, w rodzinie.

Widziałem wiele osób, które zajmowały się duchowością a miały dosyć kiepskie przystosowanie do życia. Widziałem iluś ludzi, którzy najpewniej mieli spore kłopoty z życiem na co dzień a deklarowali, że idą ścieżką duchową. Gdzieś tam po kątach uważali, że są np. lepsi od innych z tego powodu, że coś wiedzą duchowego, lub coś duchowego potrafią.

Jak to mówił Leszek Żądło, dla dzisiejszego jogina komfortowe życie [czyli dobre przystosowanie do życia w codzienności] jest bardzo wartościowe. Może dzięki temu bowiem nie martwić się o sprawy doczesne i zająć się sprawami długofalowymi: wielowcieleniowymi i stricte duchowymi.

Abyśmy mogli z tego skorzystać, warto jest poznać swoją osobowość, tą „prowizorkę” przez Duszę utworzoną. Nie jest ona aż tak nie do ruszenia jakby się wydawało. Różnorodne praktyki pracy ze sobą dają możliwości do zmiany pewnych wzorców zawartych w osobowości, ich poprawy. Jednym z ważnych procesów na tej drodze jest zdystansowanie się do własnej osobowości. Jakkolwiek to może brzmieć dziwnie czy nawet niebezpiecznie, jest to kolejny sensowny krok na ścieżce duchowej, ścieżce odkrywania naszego prawdziwego, świadomego Ja, pozbawionego cech. Ten tekst myślę może przybliżać ów stan.

Duchowy bypass

Warto wspomnieć tu o „duchowym bypassie [bajpasie]”, czyli duchowym obejściu ziemskich problemów. Życie na Ziemi bywa przykre, dolegliwe, trudne dla iluś osób. Zwykle im starsza Dusza te odczucia się nasilają. Dusza jak się nadoświadcza na Ziemi, a nie ma zbyt dobrych za sobą przeżyć, to stawia opór, aby dalej żyć, nie chce się dobrze przystosowywać.

Czyli ma kłopoty ze stworzeniem osobowości adekwatnej do warunków.

I tu pojawia się pragnienie „ucieczki w duchowość”. Starsze Dusze już potrafią ileś spraw zdziałać w obszarach duchowych. I te okazują się lżejsze, łatwiejsze do ogarnięcia niż sprawy prowadzone w twardej materii.

Dlatego ileś osób używa dróg duchowych, ponieważ sobie nie radzi na Ziemi, w społeczności, w pracy. W pracy nad analizami czakr widziałem wiele razy, jak czakry górne były „przerośnięte”. Wiele razy przydarzyło mi się mówić: „Masz bardzo dużą czakrę trzeciego oka, próbujesz [twoja Dusza próbuje] orać tym trzecim okiem, stosować go w obszarach, gdzie potrzeba niższych umiejętności niż te, znajdujące się na trzecim oku.” To taki lżejszy przykład „bypassu”, można powiedzieć, niezamierzony, wynikający z prostych zainteresowań duchowych tej osoby i ze starości jej Duszy.

Ale i są bardziej trudne, bardziej bolesne sytuacje, gdzie człowiek rejteruje ze świata doczesnego ku duchowemu. Ja rozumiem, że to może być im potrzebne jako ratunek, bo „życie jest nie do zniesienia”. I nie oceniam tego zupełnie negatywnie, ponieważ w niektórych momentach istotnie może być ciężko żyć. Jednakże wiele osób ma duży kłopot z tym, że nie chcą się przyznać do swoich pierwotnych „ziemskich” problemów i wierzą, iż to właśnie zew duchowy jest tym, który ich skierował w te szczytne rejony. A będąc ze sobą szczerą / szczerym raczej należałoby pokornie i prawdziwie powiedzieć proste słowa: „nie radzę sobie w życiu”.

Dodatkowo, zakosztowawszy spraw duchowych Dusze często nie chcą w ogóle patrzeć na ten ziemski padół. Nic dziwnego, często mają obciążenia karmiczne, a same Dusze, będąc nierefleksyjne, nie są w stanie tych obciążeń oczyścić. Wiele wcieleń, to także wiele czasu na zbieranie obciążeń. A od obciążeń zależy, czy się przyjemnie żyje, czy też nie.

Nie oskarżam tu takich osób stosujących „bypass”, po prostu opisuję sytuację. Jeśli to Dusza zdecydowała o takiej objazdowej drodze, to taki człowiek mógł nawet niewiele się do tego przysłużyć, wystarczy, żeby był bierny, Dusza, np. zbyt młoda, aby sobie poradziła z sytuacją, sama człowiekiem w tę stronę pokierowała. A osobowość chętnie wykonuje tą działalność.W kierunku mniejszego oporu i większej swobody.

Ale jak już jest taki ktoś „w duchowym bypassie”, to może nie chcieć z niego wyjść, i go próbować racjonalizować, udowadniać, udowadniać jego przydatność, adekwatność, czy poprawność.

Takie osoby mogą „duchowo” ściemniać i pokazywać się czasami jako niezwykle zaawansowana istota duchowa, a skrywać pod pazuchą niekorzystną karmę, obciążenia magią albo i dodatkowo ze dwa symbionty. Przykładowo mogą być zaangażowane religijnie, misje „szczytnego”, humanitarnego pomagania, mogą się odnaleźć w jakiejś sekcie wraz z zalewającą miłością płynącą od jej członków. Ba! nawet idealizowanie swojej pracy może być uznana za „bypass”, czy nawet idea, że „jak zarobię milion złotych, to wreszcie przestanie mi być źle w życiu”.
Z zewnątrz widać ‘blichtr’ u takiego celebryty duchowego.. ale jego energie wcale jakieś za specjalne nie są.

Niektóre z takich osób nawet mieli przekonanie o swojej osobistej jedności z Bogiem [„ja jestem jedno z Bogiem!”] Tak właśnie deklarowali, że są jednością z Bogiem. Jak widziałem z ich postawy, byli sporo dumni z tego swojego wyznania, wyniośli. O takich ludziach Eckhart Tolle ładnie powiedział, że potrafi sobie wyobrazić, o co chodzi takiemu człowiekowi, jak taką jedność z Bogiem deklaruje.
Ale – mistrzowsko kontynuował Eckhart – osobiste energie tego kogoś już tej wypowiedzi nie potwierdzają..

Taka postawa duchowego bypassu, unikania materii, zarówno wprowadza mniej zorientowanych duchowo ludzi w błąd, jak również nie przyczynia się specjalnie do rozwoju danej osoby. Przy takiej postawie często nie daje się ani postąpić daleko na ścieżce duchowej, bo przecież „jest tak dobrze!”. Ani tym bardziej nie ma jak rozwiązać swoich pierwotnych ziemskich kłopotów [„jakich kłopotów?” – zapyta ze zdziwieniem taka osoba, przecież wierzę w takiego a takiego boga..]. A nawet niewidziane, niezauważane, odsuwane – kłopoty te przechodzą potem na kolejne wcielenia jako karma obciążająca.
Lepiej więc – jak mi się wydaje – być szczerym, zarówno przed sobą, jak i przed światem. I mówić jak jest.

Tak więc, rozwój w obszarze ziemskim jest wartościowy, korzystny. A nawet, jeśli mamy tu kłopoty, to i tak oczyszczanie ich również jest bezpośrednio korzystne duchowo.

Wszystko więc mówi: jeśli chcemy się rozwijać duchowo, to warto dobrze sobie radzić w sferze życia na Ziemi.

Ale nie zawsze daje się tego łatwo dokonać.

Osobowość pod stresem

Osobowość otamowuje odruchy, emocje, a w tym oczywiście i Ciało Bolesne [link do tekstu co to jest].

Ciało Bolesne jest jakby rezerwuarem przeżyć, emocji. Nie daje też nam ciągle się w nich taplać, bo je przechowuje. A osobowość je dodatkowo chroni przed wypłynięciem.

Dzieje się tak w zwykłych warunkach, gdy mamy dosyć sił, gdy nie jesteśmy jakoś mocno chorzy, gdy nie jesteśmy pod dużym stresem.

Gdy osobowość działa dobrze, człowiek nie popełnia błędów wynikających np. z błędów w relacjach z innymi ludźmi. Jest w stanie dostosowywać się, być elastyczna, adekwatnie reagować na różne wyzwania pojawiające się w ciągu dnia.

Jednak osobowość może nie dawać sobie rady, nawet w zwykłych sytuacjach życiowych. Tak może się dziać, gdy albo Ciało Bolesne za bardzo napiera, gdy jest w nim bardzo dużo trudnych przeżyć, nieoczyszczonych emocji.

Albo gdy okoliczności są zbyt trudne, gdy człowiek „wpakuje się w coś”, albo „coś na niego spada” i już po prostu nie może wytrzymać. Wtedy „nie wytrzymuje” i .. np. zaczyna krzyczeć, narzekać, może przyjmować postawę oskarżającą, wytykać komuś coś, zaczyna być roszczeniowy. Blokuje się wtedy możliwość rozsądnego patrzenia na siebie samą/samego. A i otoczenie patrzy na takiego kogoś jak na czubka. A to tylko Ciało Bolesne się uruchomiło.

Mocno zmniejsza się w takiej sytuacji poziom trzeźwości, przytomności. Mniej lub bardziej takim kimś zaczynają miotać emocje. Z Ciała Bolesnego wylewają się energie emocjonalne, co zwykle łączy się z ponownym przeżywaniem bolesności [stąd nazwa tego zasobnika energii – „ciało bolesne”].

Gdy uruchomienie Ciała Bolesnego się przedłuża, dobrostan człowieka może być wystaiwiony na próbę, komfort życia może zacząć maleć.

Ważne więc, abyśmy nie nadużywali możliwości swojej Duszy [Ciała Bolesnego] i osobowości do gromadzenia emocji. Do jakiegoś momentu ten zbiornik przyjmie emocje i je otamuje. I to ratuje naszą przytomność. Ale ta beczka może się w którymś momencie przelać.

Co robić, aby temu zapobiec? Możemy oczyszczać się, oczyszczać te emocje zgromadzone w Ciele Bolesnym na różne terapeutyczne sposoby. Pójście na terapię [czy „do terapii” jak to terapeuci mówią], pisanie afirmacji koniecznie z odpowiedziami i wylewanie emocji na papier, modlitwa, medytacja, czy chociaż pisanie wspomnień czy pamiętnika. Te wszystkie sposoby skutkują i oczyszczają, zmniejszają Ciało Bolesne, zmniejszają jego zawartość. A podnoszą naszą przytomność i wzmacniają Świadome Ja. To Ja, które zdolne jest do refleksyjności.

Uruchomienie Ciała Bolesnego wraz z przeciążeniem człowieka

Osobowość otamowuje energie emocji, także wtedy, gdy dana osoba ma obciążenie duchowe [typu wejście, krok., pogryzienie itd. – link]. Psycholodzy ze szkoły bioenergetycznej [Lowen, Boadella] nazywają wręcz osobowość „zbroją charakteru” i pokazują, jak owa „zbroja” jest umocowana konkretnie w ciele, w mięśniach i jak nierzadko tworzy pancerz mięśniowy.

Gdy człowiek słabnie np. wykonując z wysiłkiem jakieś zadanie, gdy bilans sił człowieka schodzi „pod kreskę”, jak to się mówi „zmory zaczynają swój taniec”. I istotnie, jest kilka obciążeń, które same lub niemal same potrafią innym „napsuć krwi” [wejście i symbiont].

Gdy ktoś ma obciążenia typu ofiary, to w czasie obniżonego samopoczucia potrafi samemu sobie / samej sobie coś istotnego w życiu zepsuć [gdy ma pogryzienie lub zatrucie od wejścia]

Gdy brakuje energii na utrzymywanie kulturalnych relacji, to krokodyl może zacząć prowokować swoimi nieliczącymi się z otoczeniem działaniami [np. ktoś taki zacznie przeklinać, albo rozpychać się, albo łamać normy, przepisy, ustalenia.]

Na co osoba z wejściem, także w gorszym stanie jest gotowa odpowiedzieć „słuszną” a bezwzględną obroną swoich racji, racji społecznych, norm, itp.

Tym łatwiej takie zachowania potrafią się uruchamiać,

– im człowiek jest bardziej zmęczony, przegrzany, wychłodzony,
– im więcej tego, na co liczył, zawiodło,
– im ktoś z otoczenia się mniej z nim liczy
– im mniej on sam ma do stracenia, im mniej się przejmuje otoczeniem

Czyli w sumie, im ktoś ma mniej energii na podtrzymywanie działających wzorców osobowości, tym łatwiej osobowość będzie przerywała swoje działanie i tym łatwiej będą pokazywać się zachowania związane z Ciałem Bolesnym.

Jak widzimy sprawa osobowości, tak spychana na bok przez różne duchowe systemy jest jednak bardzo w normalnym życiu potrzebna i korzystna. Można po tym poznać, czy jakiś „mistrz duchowy” nam dobrze życzy: czy uczy nas, jak żyć na co dzień? Jeśli tak, to będzie mówił także o osobowości, o adekwatności, o pozytywnym dostosowaniu się do społeczności. Tak samo jak dobrzy rodzice mówią dziecku o kindersztubie, przekonując, że to po prostu jest korzystne.

.

Presja rządzi!

W ramach religii, różnych ścieżek rozwoju duchowego mało się mówi konkretnie o osobowości. Nie wyróżnia się jej. A raczej łączy, konfrontuje zachowania człowieka wynikające z osobowości z normami, próbując wymusić to, „co się powinno”. Mówi się o konieczności podporządkowania się np. przykazaniom takim czy innym.

Jeśli człowiek gniewa się, mówi mu się „nie gniewaj się, nie wyrażaj złości!” W domyśle – to jest złe zachowanie, nie chcemy tego zachowania u ciebie. Chcemy urobić cię, twoją osobowość zgodnie z naszym wzorcem abyś nie wyrażał gniewu!

Czyli presja.

Tłumi się tego człowieka, wraz z jego energią. Nic a nic nie pyta się: „dlaczego cię to złości, czy miałeś jakąś potrzebę, która nie została zaspokojona?” Nie, przy wymuszaniu postaw za pomocą nakazów obowiązuje prosty behawioryzm. Byle nie widzieć tego gniewu, to już możemy cię zaakceptować.

Tutaj można wspomnieć dlaczego Jezus był tak nowatorski w obrębie religii żydowskiej. On bowiem mówił „Jeśli spojrzysz na kobietę pożądliwie już z nią zgrzeszyłeś w umyśle.” Dla Żydów pobożnych, czyli faryzeuszy, to nie było takie oczywiste – wystarczyło czegoś nie mówić i nie robić. A co się myślało – to nie brane było pod uwagę.

Dlatego Jezus tak ich wyzywał od „grobów pobielanych” – bo widział to na zewnątrz robili i czuł to co mają wewnątrz, jakie mają wewnętrzne intencje. Czuł tą różnicę.

.

Ale powróćmy do bezwzględnego stylu nakazowego, który w efekcie wywołuje wobec człowieka presję. Nawet jeśli sam nakaz prowadzi do jak najbardziej poprawnego zachowania, to zduszenie „niepoprawnego” zachowania najczęściej odbywa się poprzez dodanie kolejnego zadania dla osobowości. Ona ma zająć się kolejnym czymś – blokowaniem gniewu.

Obciążenie człowieka kolejnym zadaniem, oznacza to kolejny wydatek energii. I oznacza to również kolejne przybliżenie się o kroczek do granicy, po której ten człowiek „już nie wytrzyma”.

Gdy więc już ten ktoś „nie gniewa się”, wtedy manipulatorzy uznają, że już jest dobrze! Wtedy już jest fajnie. A że go coraz bardziej rozsadza od środka? Że mu z tym ciężko, i źle, że czuje się nie zrozumiany?
Że nikt nawet nie zająknął się pytając dlaczego go coś tak wścieka? No tego się nie mówi.

I generalnie mało komu wśród manipulatorów wywierających presje na tym zależy.

Rodzicom często nie zależy na tym, czy dziecko jest odprężone, czy też przeżywa rok za rokiem większy stres z powodu narastającej presji osobowości na swoje naturalne zdrowe impulsy. Ale [pomimo to] ma być „grzeczne” i już. To już dziecka sprawa, jego osobowości i sił jakie ma do dyspozycji. W jaki sposób zdusi w sobie swoje emocje to jego sprawa – rodzica to nie interesuje. Szczęściem dziecko ma dużo sił. Ale też szybko je wydając szybko się w życiu wyczerpie.

Podobna sytuacja jest czasem w firmie. Szefa nie interesuje jak coś pracownik zrobi. On to ma zrobić i już. Bezduszność i jeszcze raz bezduszność. Szefowi często nie zależy na tym, czy podwładny pracownik jest w stanie uporać się z pracą, czy też „będzie siedzieć po godzinach” i będzie mu wściekłość na szefa rosła, rosła też frustracja.

Jeśli ktoś nie ma ochoty do pracy, często nakazuje mu się ją, narzucając kolejną pracę dla osobowości. Już choćby małżonka mężowi. Nie przyglądając się dlaczego mu trudno, ciężko podjąć obowiązki. Np. rodzina potrzebuje pieniędzy i ma w nosie to, że w ogóle masz jakieś trudności.

Albo mąż nie pomaga żonie w domu, uznając, że ta sobie „poradzi”. On przecież ma ważniejsze zadania.

Nie wiem czy to wiecie. Kapłanom nie zależy na tym, żeby spowiedź miała charakter terapeutyczny. Bo przecież nie tego byli uczeni w seminarium. A i sama koncepcja spowiedzi nie nastawiona była od samego początku na rozluźnienie człowieka, tylko na oczyszczenie relacji z Bogiem. Od początku w spowiedzi nie liczył się człowiek, tylko najpierw Bóg. I jak spowiedź była dobra, to już ok. Czy człowiekowi ulżyło, czy nie, to nawet nie było brane pod uwagę. Ważne, aby w relacji z Bogiem miał poukładane.

Penitent ma przychodzić do spowiedzi już pokajany, już ma się bić w piersi. A JAK tego dokona? Czy będzie istotnie godził się wewnętrznie z tą postawą, czy też narzuci sobie ją, bo nie będzie wiedział co zrobić, a obowiązek spowiedzi przecież nad nim ciąży.. Tego w seminarium nie uczono za bardzo, bowiem to wynika z obowiązków bycia wiernym – ma się pokajać i już. Jak widać, zrobiono z tego kolejny obowiązek narzucany na osobowość i korzystający z ograniczonych zasobów sił człowieka. Czyli presja.

Jakie byłoby rozwiązanie? Potrzeba współczucia i chęci zrozumienia drugiego człowieka. Na to jednak duże organizacje religijne nie mają środków. Mając jednego księdza czy pastora na setki, czy tysiące wiernych – jak głębiej wejść w pomoc ludziom? Wydaje się to niemożliwe. I tak od stuleci kulawo funkcjonują systemy, które u zarania miały być tak wspaniałe.

Pamiętam, jak będąc w liceum kiedyś po mszy poszedłem do księdza, który miał kazanie. Powiedziałem mu, że to co mówi, to jest mocno odbiegające od rzeczywistości ludzi młodych, do których mówi. I nawet chcąc być w porządku wobec kościoła nie mamy możliwości zaprzeczyć swojej naturze. I raczej to trzeba brać pod uwagę.
Jak się domyślacie, ani ta moja rozmowa z księdzem nie dała czegoś na dłuższą metę kazaniom, ani ja też nie dostałem tego od kościoła, czego oczekiwałem.

..

Presja jest dosyć prymitywnym sposobem otrzymywania efektów z zastosowaniem właśnie osobowości. Ideałem jest wyuczyć osobowość, aby przyjęła do siebie ten sposób,  jak dany człowiek ma się zachowywać.

Niestety, takie są sposoby wykorzystywane przez największe nawet nurty duchowości.

.

Wyjście z matni presji

Jeśli zauważymy, że:

– wielka presja osobowości na nasze zachowanie blokuje nam żywotność,
– ileś osób próbuje nas „ustawić” zgodnie z ich własnym dobrem,
– bezpośrednio, na poziomie zachowań nie mamy aż takiego wpływu i kontroli nad naszymi własnymi zachowaniami i powinniśmy [dla własnego zdrowia i fizycznego i psychicznego] pozostawić sobie spory margines działania,

to możemy przestać „się katować” i próbować na siłę zmienić zachowania i przyzwyczajenia, których przyczyny nie są na poziomie na który wywiera się presję.

Możemy przestać torturować się negatywnymi ocenami i przestać wytykać sobie bezsilność, lenistwo czy niechęć. Możemy zobaczyć, że nasze postawy w dużej części wynikają z postaw Duszy. A nie jesteśmy w stanie skontrolować własnej Duszy, chociaż do jakiegoś stopnia osobowość jest w stanie ją kontrolować. Dusza jest silniejsza od osobowości, ale nie jest jakimś przerażającym potworem, aby ją trzymać w kajdanach! Dusza lubi radość, działanie, przeżycia.

To tylko bezrozumnie postępujący manipulanci chcieli by ją zdusić, bo im jest to na rękę. Dla nich – jak najbardziej jest to proste coś komuś nakazać. Co im zależy. A Dusza cierpi.

Zamiast tego możemy zacząć własną Duszę wypytywać, dlaczego tak a nie inaczej się czuje, dlaczego takie ma postawy. I powoli, stosując odpowiednie argumenty, możemy pomagać się jej zmieniać i uczyć. Dzięki temu możemy dochodzić do bardziej adekwatnej postawy życiowej, możemy stwarzać, kształtować sobie bardziej adekwatną własną osobowość. Dostosowaną nie tylko do środowiska zewnętrznego, ale także do potrzeb i możliwości własnej Duszy [czyli jak niektórzy mówią – do środowiska wewnętrznego].

Jednak do tego potrzeba trochę wglądu duchowego, można powiedzieć „inteligencji duchowej”. Potrzeba się „odprogramowywać” z narzucanych programów. Oznacza to dojrzałość Duszy na wyższych poziomach subtelnych i uruchomienie Świadomego Ja – tego, które ma refleksje i możliwość przyjmowania inspiracji od Wyższych Jaźni.


.

CZĘŚĆ 2:

OSOBOWOŚĆ A KARMA

 .

Adekwatność nie jest lubiana przez wszystkich

.

Adekwatność osobowości oznacza dobre przystosowanie do konkretnych, istniejących warunków życia.

Osoba adekwatna zna sposoby dobrego radzenia sobie w warunkach swojego środowiska, bez krzywdzenia innych istot. Zarówno w środowisku przyrodniczym, kulturowym, rodzinnym, w pracy i przy wypoczynku. Np. wie, jak przechodzić na skrzyżowaniu na światłach, albo jak prosto odpowiedzieć osobie starszej ze swojej rodziny na skomplikowane pytanie. Sprawy te obejmują obszerny zakres, od najprostszych, jak trzymanie widelca, aż po najbardziej skomplikowane jak wypełnienie wniosku o grant europejski.

Osoba o osobowości adekwatnej wie, jak się „zachować wśród ludzi”.

Wiele osób o zainteresowaniach duchowych uważa, że są zrobieni z „lepszej gliny” i ustawiają się jakoś ponad innymi, nawet ponad swoimi znajomymi. Argumentują to tym, że „tak czują”. Często także takie osoby mają „wspierające” obciążenia typu symbiont lub duch wejściujący. Piszę „wspierające” w cudzysłowie, ponieważ wspierają one człowieka w działaniu ziemskim, ale ograniczają jego możliwości duchowe.
Nie raz widziałem i odczuwałem, że przekonywali siebie do tej postawy wyższości tym, że „tak wiele duchowo wiedzą i potrafią”, a co wynikało nie z rozwoju, a z obecności tych mocno wspierających obciążeń. Trudno w takim środowisku wytrzymać, gdy kilka osób [w przenośni] zadziera wyżej głowę od innych wspierając się na duchowych „pomagaczach”. Sufit jest porysowany ich nosami, no trudno. Słowo „pokora” traktowane jest tam jako mocno niechciane, niemalże jako wyzwisko. Nic dziwnego, że się im to z poniżeniem kojarzy, bo jakby mieli zrezygnować z „pomagacza”, to by już nie byli wspierani i nie mogliby tak błyszczeć.

Bycie pokornym? Nie jest dla nich. Oni są bowiem już tak rozwinięci.. że nie muszą się o jakąś pokorę martwić.

A może – jak myślą – oni mogą po prostu „być lepsi”? Nie darmo tyle lat się rozwijali.

Osoba o dobrze dopasowanej osobowości wie, że nie jest pępkiem świata.

Wielu zaś „rozwojowców” to buntownicy, osoby pochodzące z rodzin, gdzie, aby przeżyć, trzeba było się uratować, jak na tonącym statku. Dopasowanie czy zgoda, przyzwolenie na świat taki jaki jest, przystosowanie kojarzy się im więc dosyć wąsko i zdecydowanie niekorzystnie.

Adekwatną, przystosowaną osobowość mogą postrzegać jako coś wręcz błędnego, a co najmniej niechcianego!

Może ona kojarzyć się z dostosowaniem do mocno dominujących a zarazem krzywdzących rodziców. Ze zrezygnowaniem ze swoich dążeń na rzecz nieprzytomnego i wywierającego presję otoczenia.

Nic dziwnego, że dopasowanie do otoczenia tak się źle kojarzy niektórym Duszom, które przeszły ciężkie przeprawy.

Dlatego piszę, że adekwatność jest nielubiana w świecie rozwojowym. Bo źle się kojarzy.

Nie dziwię się, do skrajnie ciężkich warunków nie warto było się dostosowywać, aby zachować zdrowie psychiczne należało po pierwsze przetrwać. Natomiast gdy ktoś już wyszedł z opresji, gdy się uratowali z takiej opresyjnej rodziny, może nadal utrzymywać w osobowości wzorce niedostosowania. To paradoks – osobowość, której zadaniem jest dostosowanie, może w sobie zawierać wzorce buntu i niedostosowania!

Stąd rodzą się kłopoty ludzi pochodzących z rodzin, w których były kłopoty. Trwają w postawie „nie dam im się”. Mimo, iż to „im” obecnie oznacza społeczeństwo, które oferuje chleb, warzywa, środki transportu, mieszkanie, a prosi o umiejętności i pracę tej osoby w zamian za pieniądze.

Owszem, w miarę częste są ataki a to symbiontów, a to z białej strony manipulacje wejść – to przekonuje ofiarę przemocy w rodzinie do niezmieniania swojej osobowości, do utrzymania buntu. Jednakże wtedy dla tej osoby coraz mnie są dostępne takie dobra jak mieszkanie, samochód, chleb, warzywa, wakacje. A i ona, idąc za niechęcią Duszy nie jest skłonna oferować swojej pracy i umiejętności innym.

To zjawisko zależności wymiany między ludźmi [czyli dobrobytu w kraju] od poziomu traumy narodu widać bardzo dobrze. Im mniej straumatyzowane społeczeństwo, tym większe możliwości działania gospodarczego, tym więcej miejsc pracy i lepsze zarobki [np. USA]. Im więcej traumy, im więcej uzależnień, nałogów, tym mniej dostatku w społeczeństwie [znacie pewnie przykłady takich krajów, więc nie muszę ich podawać].

Postawa „nie dam im się” oznacza uruchomiony wzorzec ODCINANIA SIĘ od tych dóbr, które oferuje społeczność. Jakże więc takiemu człowiekowi może być w życiu dobrze?

.

Mniejsze i większe wyzwania duchowe

.

Oprócz opisywanych powyżej: pójścia na duchową łatwiznę [„bypass duchowy”] oraz buntowniczego zamknięcia się na to co dobre, osobowość może powodować kłopoty z innego powodu.

Nie wszystkie osoby mają przed sobą takie same wyzwania czy też zadania na dane wcielenie.

Jedne osoby mają to zadanie mniejsze, lżejsze, a inne – cięższe. Od tego też zależy, czy sobie poradzą.

Najprościej mówiąc – z łatwiejszym zadaniem duchowym na wcielenie łatwiej jest sobie poradzić i taka osoba będzie lepiej prosperować.

Łatwo to powiedzieć, ale nie jest to łatwo zobaczyć i to zinterpretować.

Młodsze czy też dojrzałe Dusze mocno korzystają z adekwatnie rozwiniętej i działającej osobowości. Dostarczają sobie i rodzinie wszelakich potrzebnych dóbr. Wychowali się w rodzinie, wykształcili w szkole, na uniwersytecie, zdobyli zawód, poszli do pracy, pracują, zarabiają. Jest dobrze. Zgodnie z wzorcem społecznym, to działa, przynosi zamierzone korzyści.

Dusze stare, bądź te z większym ciałem bolesnym już często nie są w stanie czerpać takich profitów z niejako mechanicznie uruchomionej osobowości, która miałaby im zapewnić dobra materialne, dobra doczesne, tak jak u młodszych Dusz się dzieje.
Dusze te mają już ze sobą bagaż, który przekracza proste – jakby nie patrzeć – możliwości osobowości, nabyte w standartowych sytuacjach, u osób, które opanowały standardową wiedzę. Tym Duszom już te podstawowe sposoby nie wystarczają. Nie dlatego, że są zbyt wymagające, bądź wybredne.

Tym Duszom przychodzą zadania, problemy, wyzwania duchowe, z którymi młodsze, mniej obciążone Dusze nie spotkają się w życiu. Na to osobowość ukształtowana na zwykłych, tradycyjnych zasadach, w szkołach nie ma sama wystarczającej wiedzy, nie ma na to pomysłu. Tacy ludzie często stykają się w swoim życiu z poczuciem bezradności, bowiem przychodzi do nich coś, o czym nikt im nie mówił, ani w szkole, ani w domu. Trzeba bowiem dodać, że szkoły przekazują wiedzę i umiejętności życiowe, które są dostosowane do uproszczonej wizji świata, nie obejmującej tak dużych, istotnych a rzeczywistych wydarzeń.

Szkoły i rodziny już nawet nie umieją sobie radzić z raczej podstawowymi sprawami takimi jak prokreacja, radzenie sobie z emocjami. O realnej wiedzy i umiejętnościach ze sfery duchowej też się nie dowiemy wiele. Jedyne co, to przychodzą ludzie, którzy ustalają granice moralności i uczą rytuałów i wymagają ich przestrzegania. O realnym życiu duchowym, zależnościach tam występujących trudno się od nich dowiedzieć.

Wizja świata, jaka jest zaszczepiana w osobowości przez szkołę i tradycje rodzinne zwykle jest mocno uproszczona. Jest ona odpowiednia dla osób o prostej psychice. Stąd też w miarę prości ludzie, którzy sami z siebie osiągają bardzo dobre funkcjonowanie, będą dobrze prosperować w społeczności za sprawą tych wzorców, które mają w osobowości. Są w stanie dobrze prosperować, mieć dobre zarobki, mieć „dobre” rodziny w ramach, które są ustalone jako poprawne przez osobowość.
Więcej im nie jest potrzebne, a to co mają, dobrze się sprawdza.

Ale nie wszyscy funkcjonują bardzo dobrze. Już np. ludzie, którzy sami z siebie funkcjonują przeciętnie, ci nie będą aż osiągać aż tak dobrych efektów w społeczności. Ci, którzy „postawili na osobowość” i jej cele, a funkcjonują tylko przeciętnie mogą się mocno dziwić, dlaczego im „nie idzie”, „co robią źle”, przecież są dosyć dobrzy w tym, co robią. Mimo to, nie są w stanie osiągać zadawalających poziomów życia. Pojawia się frustracja, rozczarowanie, nawet zniechęcenie.

I jest jeszcze trzecia grupa osób. Są to ci, którzy mają większe, czy duże obciążenia karmiczne, oraz ludzie ze starymi Duszami. Oni często mają los tych, którzy są nieprzystosowani do życia w społeczeństwie, którzy sobie kiepsko radzą.

U osób obciążonych karmicznie, posiadających duże ciało bolesne, przeżywanie życia li tylko na podstawie wyuczonych funkcji osobowości daje już niestety nawet nie podstawowy poziom komfortu. Takie osoby konkretnie klepią biedę, są sporo rozczarowane życiem, mają poczucie bycia oszukanymi przez życie, przez rodzinę, przez szkołę, społeczeństwo. Mają poczucie niedostosowania, zawiedzenia życiem.
Osobowość i wykształcenie, które zdobyli, uruchomili zgodnie z przykazami widać, że mocno nie wystarcza na ogarnięcie tych potrzeb i zadań emocjonalnych i duchowych, z którymi przyszli na świat. Takie osoby mają zwykle wiele [uzasadnionych] pretensji do swoich rodziców, którzy nie zapewnili im wystarczających umiejętności, aby radzić sobie z tak dużymi trudnościami.

Podobnie osoby o starszych i starych Duszach mają już od początku standardowej nauki w rodzinie i szkole duży dysonans poznawczy.

Rodzice [i nauczyciele też] bowiem z reguły sami są przekonani o tym, że „mądrości” szkolne i pochodzące z tradycji rodzinnej zaspokoją potrzeby ich dzieci. I wpychają swoje dzieci w sztywny kaftan mundurka szkolnego, „dobrego zachowania”, które jest z reguły dobre dla nich samych, bo mało angażujące. Dzięki temu dziecko im nie przeszkadza, nie zadaje trudnych, bądź krępujących pytań i pytań, na które nie znają odpowiedzi – jeśli poruszają się tylko w obszarze osobowości.

Jak widać osobowość i jej możliwości dla różnych osób oznaczają co innego. Dla prostych a nieobciążonych osób mogą dawać podstawy do kariery i zamożności, bądź do prostego szczęścia w prostej rodzinie.

Jednak dla osób bardziej obciążonych, bądź osób o starych Duszach ten sam zestaw umiejętności jest niewystarczający albo mocno niewystarczający.

Pojawia się więc często niezrozumienie: „Jak to, jeśli dla mnie te umiejętności, sposoby działały, to dlaczego dla ciebie nie działają? Czego ty chcesz jeszcze?” A druga strona może wręcz obwiniać siebie: „Jeśli im to działa, wystarcza do osiągnięcia często dobrych, a czasem doskonałych wyników, to co – ja jestem w takim razie nieudacznikiem, leniuchem, obibokiem? Bo też to samo umiem i wiem co oni.” I może taka osoba być zarówno oskarżana, jak i siebie sama oskarżać. Takie jest powiedzenie: „na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą”. Łatwo jest oskarżać osobę, która ma trudniej, zwłaszcza gdy nie widzi się, albo nie chce dostrzec jej prawdziwej duchowej sytuacji, duchowego położenia. Ślepota duchowa ma często usprawiedliwiać wynoszenie się, bądź pogardę.

.

Jakie są jednak duchowe realia?

.

Osoby prostsze duchowo, mniej rozwinięte, o młodszych Duszach, albo te mające dobrą karmę mają często o wiele mniej obciążony ów „cenny pojazd” [jak mówią Buddyści], czyli o wiele mniej obciążone ciało i umysł. Mając mniej zadań, mniej wyzwań duchowych, jasne jest, że będą się oni o wiele lepiej wywiązywać z tych niewielu, które mają. Dodatkowo mają o wiele lepsze skupienie na nich uwagi, jako, że innych spraw nie dostrzegają. Mało co więc ich rozprasza.

I pojawia się tu pozorna przewaga takich osób. Bo oni przecież lepiej sobie radzą, lepiej prosperują. A to przecież jest widomym znakiem, że to oni mają rację!, że to oni działają dobrze, poprawnie, że to właśnie z tych prostych należy brać przykład.

Co ciekawe! Nawet tradycje duchowe w taki uproszczony sposób ustalają kryteria oceny działań ludzi.

„Po owocach ich poznacie”  – mówi Biblia

„Miarą prawdy jest efektywność” – mówi prawo Huny

Biorąc taką miarę, osoby o starszych Duszach, czy też te bardziej obciążone są oceniane gorzej. No bo nie są tak efektywne! Mają całą masę wątpliwości, dodatkowych pytań, jakichś swoich przemyśleń..

Osoby mogą być różnie oceniane tylko przez to, kim są i z jakimi zadaniami życiowymi przyszły na to wcielenie. A te z większymi zadaniami mogą się wydawać, że gorzej sobie radzą. Bo nie wydają takich dobrych owoców jak ci prostsi ich bracia. A jak nie wydają tak dobrych owoców, to „coś z nimi jest nie teges”. Jeśli nie przynoszą dobrych owoców, to .. są niedobrzy?

Poza tym, można doszukiwać się u nich jakichś błędów, jakichś złych cech, nieczystych intencji [bowiem miarą prawdy jest efektywność]. O ile u osób z dużą złą karmą to jeszcze może być wytłumaczeniem, to u tych, którzy mają stare Dusze to akurat tu pasuje jak kulą w płot.

W takim prostym rozumowaniu obecne jest bardzo proste ocenianie. Nie ma ono nic wspólnego ze współczuciem wobec takiej osoby, którą się ocenia. Nie ma ani krztyny chęci zastanowienia się o co chodzi, czy stan danej osoby może z czegoś wynikać? Może jest jakiś proces, który akurat wpływa na tą osobę, że tak się zachowuje? Że jej nie rozumiem?

Takie oceny rodzą się oczywiście wówczas, gdy przyjmujemy obowiązujący paradygmat „równości” ludzi, który szturmem zdobył obszary kultury zachodniej od czasów Rewolucji Francuskiej [1799], czyli od przeszło dwóch wieków. Taka duchowa „urawniłowka” i efekty oceny ludzi na jej podstawie jest więc doskonale w społeczeństwie zakorzeniona.

.

Wyjście z traumy

.

Nie musimy podlegać jednak takim schematycznym ocenom. Im wcześniej my sami będziemy siebie doceniać i współczuć, jeśli przyszliśmy z ciężką karmą na świat, tym wcześniej jesteśmy w stanie siebie wspomóc.

Na szczęście nie musimy całe życie przeżywać w takt jednej, często nieprzytomnej i kakofonicznej melodii, którą oferuje zahukana, niedostosowana osobowość. Możemy pracować nad nią, nad własnymi przekonaniami, możemy zmienić swoją osobowość, ustalić sobie przystosowanie na inne tory, zmienić wzorce, według których żyjemy.

Bez refleksyjności Dusza nie jest w stanie ruszyć z miejsca, nie jest w stanie zmienić punktu widzenia, zmienić postawy. Dopiero refleksja Świadomego Ja może uczynić tu kroki, może pokazać gdzie są przyczyny tego, że nie jesteśmy dostosowani do społeczeństwa.
Niekoniecznie przez to będziemy nagle o wiele lepiej w społeczności funkcjonować. Ale będzie nam lżej. A to już coś.

Wiąże się to z pracą nad sobą i z przeżyciem dysonansu, czy wręcz szoku poznawczego i często przystosowawczego, z wyjściem z „pudełka” narzucanego nam przez szablonowo myślące osoby.
Ale jest to możliwe.

Możemy pokazać Duszy że jej stare programy, nie są już potrzebne, nie są adekwatne, ba, mogą nam szkodzić. Możemy wskazać, że inne, nowe programy, sposoby przystosowania są właściwsze.
Nawet, jeśli nie będziemy od razu sobie świetnie radzić, to możemy wyjść z pozycji społecznego kozła ofiarnego.

Nie musimy słuchać i przytakiwać tym, którzy nas nie rozumieją tylko dlatego, że ich Dusza ma zdecydowanie mniej wcieleń. Oni nas i tak nie zrozumieją, nawet jeśli my ich rozumiemy.

Nie musimy przyklaskiwać ludziom, którzy oskarżają nas o złe intencje wobec samych siebie. Owszem, możemy mieć ileś obciążeń. Natomiast co z nimi zrobimy to jest nasza sprawa. Możemy dzięki nim np. zdecydowanie coś lepiej rozumieć.

Świadome Ja jest tu kluczem. Uruchomienie go oznacza możliwość zmiany. Działanie z pozycji Świadomego Ja oznacza uruchomienie pewnego dystansu do swojej osobowości, czyli do swoich wzorców. Oznacza to, że człowiek, działający jako Świadome Ja nie jest stopiony z osobowością, z ego.

Nie utożsamia się z nimi, nie utożsamia się ze swoim wzorcami, programami. Np. program „jestem wartościowy, więc należy mi się szacunek”. Nie, ludzie wobec mnie mogą nie mieć szacunku, to się zdarza. Mimo to, że jestem wartościowy, mogę spotykać się z przejawami braku szacunku wobec mnie i nic mi się przez to nie stanie, nic ze mnie nie ubędzie. A dodatkowo – już z obszaru pracy duchowej – mogę zająć się tym dlaczego ludzie w ogóle się znajdują, co ich pociąga do tego, co prezentują?

Człowiek mający uruchomione Świadome Ja także może stopniowo nie utożsamiać się ze swoimi zranieniami, z Ciałem Bolesnym. To jest już czasami dużą sztuką, ponieważ Ciało Bolesne potrafi z dużą siłą zalewać emocjami Obserwatora, wręcz powodować okresy dosyć znaczne nieprzytomności [patrz tekst częściowa nieprzytomność]. Zachowanie przytomności w czasie fali energii cierpienia pochodzącego z Ciała Bolesnego bywa naprawdę zachowaniem heroicznym. Niemniej się opłaca, ponieważ Dusza uczy się, że mimo, iż ma te energie cierpienia, to jednak nic aż tak wielkiego złego się nie dzieje i nie trzeba np. walczyć przeciwko całemu światu, gdy się one aktywują.

Mój kolega pracuje z takim delikatnym odczuciem smutku-dyskomfortu, które mu przychodzi co kilka-kilkanaście dni, a które, jak mówi, jest związane z przeżyciem porodu. Próbuje wtedy to uczucie, które mu płynie z płuc przez gardło przepuścić bez nawykowego zamknięcia gardła. Wtedy, jak mówi, może pojawiać się łza. Praca z Ciałem Bolesnym nie musi oznaczać przeżyć ogromnych. Czasami może to oznaczać odczucie i pozwolenie sobie na coś dyskretnego. Bo też i wiele możemy przeoczyć, żyjąc w świecie o energiach za dużych wobecsubtelnego doznania.

W tym obszarze pracy nad sobą inspiracją mogą być teksty i wykłady Eckharta Tolle.

Można dodać, że im ktoś ma więcej obciążenia karmicznego [„złej karmy”] tym ma więcej energii cierpienia w Ciele Bolesnym.

Ustaliliśmy więc, że uruchomione u kogoś Świadome Ja jest kluczem do sukcesu. Takich ludzi czasami określa się, że „mają klasę”. Prawdziwą, a nie taką „krokodylą”, łudząco do niej podobną. I istotnie, osoby mające dystans do siebie potrafią zarówno daleko zajść, jak i być w dobrych kontaktach z wieloma innymi ludźmi.

Można powiedzieć, że adekwatna osobowość, jako zespół wzorców, ma w sobie ustalone, że nie jest „pępkiem świata”. Taka osobowość zawiera ustalenie, że z ludźmi warto się liczyć. Oraz, że istnieje obserwująca Świadoma Jaźń, która może korygować bieżące zachowania.

Taka korekcja uwzględnia, że:
– istnieją potrzeby i
– osiągnięcia człowieka,
– istnieją momenty potknięć, błędów oraz
– potrzeby wyrażenia wdzięczności.

Widzieliście osoby, które o tym mówiły? Jakie wrażenie odnieśliście jak tego słuchaliście?

Czy widzieliście człowieka mówiącego o swoich potrzebach, np.: „Potrzebuję ..[tego czegoś, czasami pomocy, czasami jest to wyrażenie potrzeby wewnętrznej]”

Czy widzieliście człowieka który mówi o swoich osiągnięciach, godnie ale nie wywyższając się?

Słyszeliście tych, którzy przyznają się do własnych błędów?

Którzy wyrażają wdzięczność?

Tacy ludzie są zwykle szanowani, ponieważ wyrażają swoją wewnętrzną prawdę. Mogą być uznawani przez inne osobowości jako wręcz niedostosowani, bo „nie ma co rozpowiadać o swoich potrzebach, czy też błędach bo to ktoś wykorzysta”. Ale Dusze bardzo docenią takie słowa o potrzebach, o własnych błędach, to jest komunikowanie się pomiędzy Duszami.

Osobowość więc może być pewnym środkiem nawet do wyrażania wewnętrznej prawdy. O ile się ją tak zaprogramuje. Bo osobowość, to zespół nawyków.

Osoba adekwatnie przystosowana zna i stosuje „3 magiczne słowa”: proszę, przepraszam, dziękuję. Umie też powiedzieć coś „od serca” i jest do tego przekonana, nie musząc się „przełamywać” [czyli przełamywać sprzeciwiających się temu wzorców w swojej osobowości].

Taka postawa umożliwia dobre funkcjonowanie w normalnych ziemskich warunkach. Pomaga w życiu.


.

CZĘŚĆ 3:

PATOLOGIA OSOBOWOŚCI

.

Wzorce osobowości współpracujące z symbiontem

.

o symbiontach więcej [link]

Ileś osób jest przekonanych o dobroczynnym wpływie swojego egoizmu. O tym, że zajmowanie się sobą samym sjest czymś bezwzględnie dobrym. I że do tego celu można używać dowolnych środków, które będą uświęcone przez ten egoistyczny cel.

Tu także lokują się osoby wieszczące tworzenie sobie samemu świata. „To ty sam sobie stworzyłeś swój świat, więc jeśli ci się nie podoba, to możesz mieć pretensje wyłącznie do siebie.”

Często taki ktoś ma symbionta i a to, co w tej wypowiedzi się wysuwa na plan pierwszy to wzorzec typu:

Wzorzec: możesz poniżać innych

I dalej brną w tym przekonaniu o niezależności:
„Jeśli bowiem sam tworzysz swój świat, to dlaczego masz przepraszać kogoś jak kogoś ranisz? Przecież stworzyłeś tą sytuację sam/a. Więc prawda jest taka, że nie ranisz – jesteś niewinny!”

TO oczywiście jest typowa zagrywka krokodyli. Rani, a nie jest ani trochę winny! Nie czuje się, ani nie wygląda na takiego, kto rani.

Kto to taki tak postępuje? Nasi dobrzy znajomi z ciemnej strony – i krokodyle i ich Opiekunowie. To oni tak pięknie umieli „na zimno” nadużywać, krzywdzić i zabijać.

A nosiciel krokodyla ma wzorzec osobowości, w którym jest powiedziane, że „ranienie to nic”. „Jak kogoś ranię, to nic się nie dzieje” – oto treść wzorca. Postępując w ten sposób, uruchamiając ten wzorzec, współpracuje z symbiontem, raniąc innych ludzi. Ale go/ją to nie wzrusza, bo ma to tak wdrukowane  w osobowości: „gdy ranię, wtedy nic się nie dzieje”.

To, że sobie przez taką postawę robią złą karmę, to ich nie obchodzi, bo mają jej już tyle, że trochę mniej czy trochę więcej, to im nie wadzi. Starają się „żyć chwilą” w swoim zamroczeniu, bo jakby popatrzyli co robią, to trochę przerażenie bierze. Więc nie patrzą.

„Dlaczego chcesz komuś dziękować? Nie potrzebujesz nikomu dziękować, nie potrzebujesz uważać, że z kimś współpracowałeś w swojej pracy. Wszechświat przecież ma ci bezwzględnie pomagać, został stworzony do tego.”

„Dlaczego chcesz o coś prosić? Nie musisz prosić nikogo o nic. Należy ci się! Jak psu micha. Jesteś tego warta!”

TYLE, że skrajnego egoizmu tej postawy taka osoba łaskawie nie chce przyznać.
NO BO JEST TAKA DUCHOWA..  BO STOSUJE PRAWO KREACJI.

I tu chce mi się śmiać. Jest to bowiem postawa przyciągająca jak magnes symbionty. Tak, tak, naprawdę wiele osób zajmujących się ezoteryką bądź duchowością posiada wsparcie symbionta. I ma odpowiadające im wzorce w osobowości, współpacujące z nim. Stąd też te osoby często tak potężnie promieniują energią, są tacy lubiani, wręcz ubóstwiani przez zachwyconych czytelników, wyznawców.

Dwie panie z gongami

Znam dwie panie, które koncertują, z użyciem chińskich gongów i mis. Mają obciążenia symbiontami ale ani tego nie są świadome, ani też chcą uświadomić tego, ani też nie mają intencji do oczyszczania się z tego. Bo przecież tyle by ze scenicznego image’u straciły! A przecież właśnie chcą mocniej się wypromować, „zaistnieć”. Nie jest dla nich ważne, że dużą część ich popularności uruchomiły symbionty i ich magnetyczna, wysoka, acz nieprawdziwa wibracja.

Ludzie nie umieją się bowiem poznać na wartości tych postaw. „Coś im czasami zgrzyta”, ale generalnie taka osoba i jej osobowość sceniczna jest odbierana jako „błyszcząca”, „jaśniejąca energią”, „przyzywająca”, „magnetyczna”. Taki „Image” bardzo się przydaje, jeśli zbiera się pieniądze z koncertów.

To są zachowania, które mają swoje źródło w tym, co nazywam ”wzorcami osobowości współpracującymi z symbiontem”.

Te panie nie muszą się zastanawiać, żeby tak a tak postępować, są „spontaniczne” w swoim zachowaniu. Bowiem to zachowanie pochodzi z uruchomionych wzorców osobowości. Spontaniczne, oznacza tu – nieprzemyślane, bezwiedne.

A że te wzorce współpracują z symbiontem? To mało kto to wie, więc nie ma co się tego wstydzić. Uruchamiając te wzorce można jedynie lepiej wyjść w gazecie na zdjęciu – i tak, nikt, kto nie odczuwa świadomie energii, nie zorientuje się.

Egoizmu tej postawy taka osoba łaskawie nie chce przyznać. Za to ochoczo rozwija wzorce osobowości, które wykorzystują obecność symbionta. Te wzorce osobowości dają możliwość lepszego skorzystania z tego, co symbiont daje.

Wzorzec: możesz rządzić

Takie uruchomienie wzorców skutkuje zwykle „byciem” kimś ważnym.

Np. „odnalezieniem się” w postawie przywódcy [od podwórkowego do przywódcy politycznego], inspiratora, mentora, charyzmatycznego nauczyciela [któremu nie sposób dorównać z pozycji zwykłego człowieka]. Albo też „odnalezienie się” jako popularny artysta, wręcz celebryta.

Bez tego wzorca ktoś może nie pomyślałby o tym, że to jest jakaś ważna persona. Ale z uruchomionym tym wzorcem nosiciel/ka symbionta rozsiewa już odpowiednie energie, które przekonują o wybitnej ważności.

Ale niestety, wzorce osobowości związane z ciemną stroną, są egoistyczne z definicji. Współpracują z siłami ciemności, więc same są ową ciemnością przetkane. Objawia się to niecnymi intencjami. Aby współpracować ze złem, trzeba mieć co najmniej dużą tolerancję na nie. A najlepiej, jak się umie wykorzystywać zło do swoich celów. I takie osoby to potrafią. Robią to w delikatnych rękawiczkach, ale robią.

Wzorzec: możesz krzywdzić!

Już w podstawówce moi „sprytni” koledzy próbowali mnie przekonać do tego, że właśnie niedotrzymywanie zobowiązań [społecznych] jest dobrym sposobem na życie i dobre radzenie sobie [kosztem innych] to fajna sprawa. Umacniali się w postawie, że można kogoś skrzywdzić i .. nic. I tak dobrze przekonywali tą postawą nauczycieli, że oni naprawdę byli w dużym rozdarciu – tu nabroił, a tu widzę kogoś zupełnie niewinnego.

I owi koledzy przekonywali mnie że można świetnie żyć, o ile się ma świat, zasady i inne osoby w czterech literach. Do dzisiaj wielu z nich ma takie pomysły na życie. Niektórzy siedzieli już kilka razy w więzieniu, a niektórzy są dyrektorami. Pozycja nie jest ważna, ważne, że nie pozbyli się ze swojej osobowości intencji dominacji i egoizmu, które zawiodły ich ku bycia nosicielami symbiontów.

Opisuję tu więc osoby, które sobie dobrze radzą z pomocą duchowych pomocników z ciemnej strony.
Wydawałoby się, że są super zaradni, mając świetną posadę, świetny nienajstarszy samochód i dom w budowie.
Że mają tak korzystnie zbudowaną osobowość!

Wydawałoby się, bowiem, co ważne – są nieadekwatni.

Osoba nieadekwatna MOŻE WYDAWAĆ SIĘ szczególnie dobra, szczególnie umiejętna [sprytna], szczególnie dobrze argumentująca [słów brakuje przy takim kimś].

A jednak w szerszym pojęciu, jeśli weźmiemy pod uwagę współpracę z symbiontem,  JEST to brak adekwatności, brak zdrowia duchowego.

Nadmierne radzenie sobie, z przyjęciem oszukańczej pomocy od sił źle życzących i agresywnych, nie jest adekwatnym postępowaniem.

Osobowość adekwatna potrafi nie wynosić się nad innych, a jednocześnie współdziałać i współpracować z innymi Duszami, z innymi osobowościami.

Ja rozumiem, że Wszechświat nas wspiera, jesteśmy wartościowi i warci. I na poziomach duchowych jesteśmy doskonali.

A jednak tu na Ziemi, w przejawieniu się jest konkretnych sprawach inaczej. Istnieje wiele poziomów wcielenia. I na każdym obowiązują nieco inne zasady.

Adekwatność oznacza umiejętność użycia odpowiedniego narzędzia w odpowiednim momencie. Odwołania się do odpowiedniej zasady na odpowiednim obszarze, gdzie ona działa.

Wzorzec: możesz oszukiwać!

Siły ciemności – jakże one nielubią, nienawidzą zasad!!!

Miałem kiedyś kolegę z krokodylem mentalnym. Wszystko potrafił znieść, ale gdy zaczynałem rozmowę o zasadach, to wykręcało go jakby go ktoś wyżymał! Nie mógł tego zdzierżyć, że w ogóle są jakieś zasady! A co więcej warto je przestrzegać.

Po czasie zorientowałem się, że jego Dusza uważała, iż nie dlatego brała krokodyla, żeby później kiedykolwiek rozmawiać o jakichś zasadach! Symbiont zapewniał przecież brak poddawania się zasadom i tak należało trzymać! Jeśli bowiem przyznałby, że są zasady i są one wartościowe, to jednocześnie ujawniona przed Duszą byłaby jego cała współpraca z krokodylem, która polegała w dużej części na odrzuceniu zasad! On nie chciał do tego dopuścić, nie chciał być moralny!
Dlatego jego wzorcami osobowości było obchodzenie zasad, kłamanie, oszukiwanie. Oczywiście oszukiwanie tych, na komu jemu nie zależało – jak pewnie pamiętacie – poprawność polityczna przede wszystkim!

Wzorzec: jesteś lepszy!

Podobnie funkcjonują wzorce osobistego wynoszenia się. Bazują na rozciągnięciu miłości Bożej na wszystkie poziomy. Także na te, na których jej nie ma, a tylko jest dostępna akceptacja.

Duch pamięta Boską doskonałość i twórczość. I takie istoty, jak kr. mogą wykorzystać tą idealizację, mówiąc Duszy, że także i tu, w gęstej materii też jest wszystko doskonałe, razem z boską dobrocią.
„Też jesteś tego warta/ty!”
Co za cudowne hasło. Tylko jakoś nijak się ma ono do osobistej karmy, do karmy rodzinnnej. W świecie przejawionym obowiązują zasady karmiczne.

Krokodyl obiecuje natychmiastowy sukces w świecie gdzie mamy czas, przestrzeń. Gdzie mamy ograniczenia. Więc jest to kłamanie w żywe oczy.
Ale nie, dla kr. nie ma ograniczeń, będzie obiecywał, co tylko. W dużej części da wiele, ale ile sam weźmie! Ile namiesza człowiekowi i Duszy w głowie..

Jeśli tego zróżnicowania nie pojmę, to mogę wbić się i w pychę i w dumę i w dziesięć innych spraw, równie źle przystosowujących do życia.

Generalnie można wskazać cztery zaburzenia adekwatności [które już pewnie znasz z opisu obciążeń duchowych]:

– te, powodujące nadmierne możliwości [krokodyle i wejścia] – tutaj mamy wzorce osobowości współpracujące z krokodylami i wejsciami. Tu szkody powodowane są komuś.

– te, powodujące zaniżone możliwośći [pogryzienia i zatrucia] – tu mamy wzorce osobowości podtrzymujące postawę ofiary. Tu szkody osobowość człowieka robi jemu samemu.

Każda z tych opcji powoduje szkody u siebie lub u kogoś. Mniejsze lub większe, w zależności od intensywności kontaktów.

Na kim warto polegać?

Władimir Wysocki śpiewał:

„Gdy z dnia na dzień się zjawi ktoś,
Kto w zasadzie ni brat ni swat –
Nie sądź z oczu i nie wróż z kart,
Co naprawdę jest wart.

Weź go w góry, do gór go wieź,
Tam uważnie nań spójrz i już
Będziesz wiedział, czy zuch twój druch,
Poznasz, jaki w nim duch.

W górach dosyć często są sytuacje skrajne, a nawet krytyczne. I takie sytuacje mogą być łatwym probieżem, z kim mamy do czynienia [oczywiście jeśli ktoś z pomocą energii, intuicji bądź janowidzenia, jasnoczucia nie odczytał jeszcze z kim ma do czynienia].

Czyli w czasie przechadzek górskich człowiek na tyle osłabnie, że „obrona charakteru” mu się wyłączy i pokażą się głębsze pokłady intencji. Wtedy widać, czy taki ktoś ma na celu dobro ogółu, czy też swoje. Wysocki wiedział, tak jak i wielu żeglarzy czy taterników, że sytuacje ekstremalne pokazują, czy ktoś jest warty naszego zaufania – czy ktoś jest obciążony.

Kiedyś, gdy podczas studiów byłem na rejsie po Mazurach w kilka osób przyszliśmy po spacerze do łódki na której mieszkaliśmy. Jeden członek naszej załogi pozostał w łódce, nie poszedł z nami. Jakie było nasze zdumienie, gdy powitał nas z wyciągniętym w naszą stronę ostrym nożem. Nie chodziło o to, że bał się, kto idzie. Nie, po prostu na łódce było bardzo mało miejsca do spania, a on miał już tej sytuacji dość – chciał więcej miejsca dla siebie! Gościu niestolerował tej sytuacji. Przerosła go.

Uruchomił się mu jego osobisty krokodyl, bodajże przyczynowy, który przykrył ogonem zarówno trzeźwe myślenie jak i zwykłą kindersztubę, czyli podstawowe wzorce kulturalnego zachowania się wobec innych. A on sam [jako Świadome Ja] był tak podporządkowany owemu krokodylowi, że naprawdę wierzył w to, co gadzina mu podpowiadała. Że musi nożem bronić swojej pozycji.

W takich sytuacjach zresztą dobrze widać jak mocno przekonują Duszę postawy mocniejsze, zmyślniejsze, cwańsze, bezczelniejsze. Są to postawy i poruszenia inspirowane i docierające do takiego człowieka przez krokodyla. A jednocześnie te postawy nie mają nic z współczuciem w stosunku do innych ludzi, nie posiadających kr.

Na wystąpienie podobnych skrajnych, progowych sytuacji można liczyć także płynąc na morzu jachtem. A i w pracy w czasie różnych szybkich, albo stresujących akcjach pokazuje się na kogo można z czym liczyć.


CZĘŚĆ 4:

OSOBOWOŚĆ A DUCHOWOŚĆ

 

Osobowość to nie duchowość

 

Na początku opowiadaliśmy jak psychologowie patrzą na osobowość. A jak patrzą na nią ezoterycy? A mistrzowie duchowi?

O, ci raczej nie są zainteresowani osobowością. Nierzadko wpatrzeni w wysoko polatującego Ducha nie za bardzo przejmują się sprawami przyziemnymi, kupowaniem bułek i ziemniaków, czy remontem uszczelki pod głowicą w samochodzie. Nawet nie bardzo będą chcieli rozmawiać o tym, że ktoś ma kłopoty w relacji z mamą. No bo on jest od wyższych celów, zadań.

Mistrzowie i książki mówią piękne słowa duchowe. A tu – jak to się mówi – jeść trzeba. I tu jest kłopot, bowiem osobom, które poszukują duchowo nauczyciele czy mistrzowie duchowi „starej szkoły” naprawdę nie mają dużo do zaoferowania w obrębie tego, jak przetrwać w materii, jak dobrze egzystować w ciele, w rodzinie, w pracy. U niektórych Buddystów można się nawet doszukać pragnienia odejścia z tego świata, ponieważ jest on „gorszy” od tego, co ma się „otrzymać” po oświeceniu.

Mistrzowie, owszem, są w stanie ładnie panować nad osobowością, ale już w sprawach zarabiania pieniążków czy odnajdywania się na tym świecie często niewiele wiedzą. Ich perspektywa nie odpowiada perspektywie ich wyznawców. I to, np. co głosił Osho było odpowiednie dla niego. Ale już jego wyznawcy sami nie mieli tylu zwolenników, którzy by im przelewali tyle pieniędzy na konto, jak Oshowi. Osho więc mógł mówić to co mówił, natomiast już jego zwolennicy byli rozdarci – z jednej strony to co mistrz mówi, jest nęcące, a z drugiej jakoś na życie trzeba zarobić. Wielu jego wyznawców nawet robiło dramatyczne kroki życiowe, odchodząc z pracy i oddając jemu swoje majątki. On to chętnie przyjmował razem z nimi samymi, którzy oddawali się mu jako słudzy. Normalnie nowoczesny system niewolniczy. Osho zmarł, a jego wyznawcy – czy się odnaleźli dobrze w życiu po jego śmierci?

W świecie materialnym już nie wystarczy „panowanie” nad osobowością, odchodzenie w odosobnienie medytacyjne także nie załatwia sprawy. Nie przydadzą się umiejętności bycia celebrytą-guru i przyjmowania dziesiątków drogich prezentów, bo nie każdy może być celebrytą.
Potrzeba wykorzystywania, uruchamiania, dopracowywania sposobów na życie [znajdujących się w osobowości]. A tego w naukach mistrzów duchowych jest mało.

Przecież tysiące ludzi poszukujące duchowo nie mogą po prostu ot tak z dnia na dzień wyjechać gdzieś do aszramu, czy do klasztoru na długi czas. Jak bowiem z niego powrócą, to także jakoś będą musieli żyć.

Potrzeba więc realnej wiedzy o swojej osobowości, o jej sposobach działania. Potrzeba zobaczyć „gdzie ona jest”, ponieważ wtedy na zasadzie kontrastu pokazuje się Obserwator, czyli Świadome Ja [które z całego teamu cząstek psychicznych u człowieka ma zdolność się oświecić].

Osoby prowadzące warsztaty rozwoju osobistego i prosperity mogą tu dużo pomóc, ale mistrzowie duchowi starej daty – niestety nie.

Osobowość nauczyciela [duchowego]

 

Widziałem już wiele osób zainteresowanych duchowością, przeżyciami duchowymi, nirwaną, oświeceniem i.. uważających że są swoją osobowością i mocno przywartych właśnie do niej.

Widziałem wielu nauczycieli duchowych [niektórych nie osobiście], którzy brali się na osobowościowy ambit i ambit ego [które stanowi część osobowości]. Wtedy przyjmowali postawę „dużego nauczyciela” [aby być pokornym wobec Wielkich Nauczycieli, ale też nie być miernotą].

Próbowali coś udowadniać, nauczać z przymusem, próbowali [ze skutkiem] inicjować w duchowe linie przekazu, majstrować w aurach i karmach uczniów, a nawet zsyłać im „pomocników duchowych” o nie za bardzo czystych intencjach.
Część ich nauk była [i jest] wartościowa.

Jednak odbiór tych świętych osób przez ich uczniów był przyprawiony .. niechęcią do nich, bo intuicyjnie odczuwa się, że jednak „jakoś chyba zostanę poddany presji a może manipulacji gdy się poddam jego/jej naukom.. Jak ja mam się odnaleźć w swoim życiu? Jak bowiem miałbym przyjąć te nauki, to raczej mało miejsca jest na normalne życie..”

Tak więc i „najwięksi” nie byli wolni od osobowości. Nie mówię o ego, bo ego mogli mieć istotnie małe. Ale osobowość jako zespół przystosowań mówiła „Musisz się zainicjować w naszej linii przekazu, przyjąć nasze sakramenty, oddać cześć naszemu bogu, a wtedy dopiero możesz dostać odpowiednie nauki. Dlaczego? Bo ja sam/a tak musiałem/am.”

Dużej elastyczności tu zwykle nie ma.

Nie ma zwykle postawy terapeutycznej – nie wiem, czy zwróciliście uwagę, że niemal wszystkie wschodnie szkoły duchowości nie interesują się tym, czy uczniowi mistrza duchowego żyje się dobrze? Czy ma co jeść, gdzie spać?

.

Utożsamienie typu „Ja = osobowość”

 

Wiele osób nie ma pojęcia kim tak naprawdę są. Ale też nie bardzo się tym przejmują. Po nich stwierdzenie: „a ty nie wiesz kim tak naprawdę jesteś” spływa jak po kaczce.

Wystarcza im pierwsze czy też drugie przybliżenie, które pokazuje na osobowość. „Osobowość, to bieżące przystosowanie do życia, to jestem ja” – mówi np. Dusza i wspiera to postawą swych energii.

Zdziwiona/y jesteś, że tak Dusza może sądzić? Duszy nie zależy na refleksji, zresztą nie jest zbytnio do nich zdolna, więc to czy ktoś jest zawiadowcą stacji, czy też urzędnikiem, czy matką karmiącą jest jak najbardziej dla Duszy wystarczającym utożsamieniem, aby przeżywać kolejne ciekawe doświadczenia i przeżycia. A przecież na nich Duszy najbardziej zależy. Jeśli masz dowód osobisty, świadectwo ukończenia szkoły i umowę o pracę [nawet „śmieciową”], to już Dusza i osobowość są ukontentowane. No, może osobowość trochę się krzywi na tą umowę „śmieciową”, ale jakoś to przełyka, przecież lepsza taka praca niż bezrobocie.

Dlaczego mielibyśmy temu przeczyć, jak coś tak mocnego w nas jak Dusza pokazuje kim jesteśmy?

Osobowość jest bardzo przyjemnym obiektem do utożsamienia się. Składa się z „samego dobra”, no, może Dusza to tak widzi, ale ona właśnie nas bardzo mocno przekonuje, że osobowość – o, to jest coś  bardzo wartościowego!

Jak się przekonamy dalej, Dusza nie ma prawidłowego, szerokiego rozeznania. Z tego powodu, że nie jest w stanie dokonać refleksji czasami ładny kapsel do butelki warty jest dla niej tysiąc złotych. I tyle są w stanie zapłacić kolekcjonerzy, którzy idą za swoimi Duszami, przyznając im prowadzenie przynajmniej w części życia.

Jeśli, idąc za Duszą, nie będziemy mieć refleksji, to uwierzymy, że istotnie, jesteśmy osobowością i posiadamy ten zestaw cech, jaki osobowość ma przypisany.

Przyjmowanie postawy ja = osobowość wynika z utożsamienia się z nią. Jest to wynik braku wiedzy o tym, „gdzie jest” ta osobowość i z czego jest utworzona. Ale naprawdę mało kto się tym przejmuje. Bo dla potrzeb dnia codziennego takie zastanawianie się jest prawdziwie stratą czasu.

Można się bardzo zgodzić z Buddystami, którzy mówią, że osobowość jest nietrwała, i że utożsamianie się z nią [czyli z wzorcami działania, wzorcami przetrwania] prowadzi do błędnego patrzenia zarówno na siebie, jak i na swoje życie.

Ale nie musimy trwać w błędnym utożsamieniu. Możemy siebie obserwować i to jest oczyszczające.
Przykładem może być dotykanie ognia.

Małe dziecko chce dotknąć ognia. Może spróbować wyciągać rękę do tego połyskliwego, jarzącego się płomyka, chcąc sprawdzić co to jest.
Tu może albo się samo sparzyć, albo mama może go powściągnąć – zaczyna się pojawiać wzorzec „nie dotykaj ognia”. Po kilku próbach wzorzec jest już dość mocno ustalony. Po kilkunastu latach człowiek sam bezwiednie stoi z opuszczonymi rękami przy ogniu, przy ognisku i przy telewizorze, bo wszystkie te rzeczy są jarzące się.

Takie uruchomienie wzorca jest bardzo komfortowe, ponieważ odciąża umysł. Człowiek unikając poparzenia nie wysila się przy tym. I osobowość jest z takich wzorców złożona. Uruchamianie nawykowych wzorców jest o wiele lżejsze niż zastanawianie się nad konkretnym zachowaniem co któryś raz.

Daje to wiele korzyści, np. natychmiastowe przyjęcie pozycji bezpiecznej z minimalnym wysiłkiem i z dużą szybkością. Ludzie się nad konkretnymi działaniami nie zastanawiają, polegają na swojej osobowości.

Ba, uważają, że „co dobre, to jestem ja”.

Więc i uruchamianie się wzorców jest dobre, te wzorce są mną. A co nie dobre – to nie ja. Wszak zgromadziłem w swojej osobowości wszelkie możliwe wzorce, które uznaję za dobre. I mogę śmiało powiedzieć, że się z tym utożsamiam.

Tak oczywiście nikt nie powie, ale nieświadoma postawa taka jest. Ta postawa to „ja mam rację”. Następuje sklejenie „ja z racją”.

Obserwacja własnej osobowości

I dlatego tak trudno ludziom przyznać się do błędu, tak trudno „nie mieć racji”. Bo musieliby przestać nagle być tym sobą, kim się przyzwyczaili być. Musieliby się odkleić od osobowości. A tego dokonać może tylko Świadome Ja. A u wielu, wielu osób jest ono bardzo słabiutkie. Tak słabe jak wiotki, cieniutki mięsień. Jakże mogłoby ono więc zadziałać, zwłaszcza w ciężkiej, trudnej do opanowania sytuacji?

Dlatego wyjście z utożsamienia ze swoją osobowością [co daje zbawienne zmniejszenie osobistej ważności wg. Zelanda] jest tak rzadko stosowane.

Pozostawanie w przekonaniu o istotności własnej osobowości jest jednak duchowo błędne. Można z tym przeżyć całe życie, nazbierać medali i dyplomów i .. nie posunąć się daleko na ścieżce duchowej.

Gdy zaczynamy rozróżniać, jakie poruszenia w nas samych pochodzą z wzorców zachowania, możemy zacząć obserwować cały proces.

Czy ja jestem tym ruchem, który blokuje mi rękę przed wyciągnięciem jej w kierunku ognia? Czy to może wzorzec osobowości ten ruch powoduje? A może to Dusza ma poruszenie?

Czy ja jestem tym, który o tym decyduje, czy też jest to program, któremu pozwoliłem, aby się usadowił i zagnieździł w moim umyśle? Czy nadal chcę pozwolić mu działać?

Bo może być on dla mnie korzystny. Przykładem mogą być programy jazdy samochodem bądź rowerem. Jak to się mówi, że nie zapomina się jak się jeździ rowerem, jak się ktoś raz nauczy, tak [w osobowości] ten program trwa cały czas.

Możemy obserwować działania wzorca: od nauczenia się tego zachowania, poprzez to, jak Dusza utwierdza się w nim, aż do powstania automatyzmu.

I oglądamy wtedy – co jest w nas stałego, a co „przyszło z zewnątrz”.

To, co przyszło nie ostanie się, ponieważ należy do obszaru zmienności.

I do tego obszaru należy osobowość.

To nie jestem tak naprawdę ja

Jeśli to nie ja, to w takim razie ja jestem w pozostałej części obszaru psychiki.

Może nie od razu aż tak dobrze zogniskuję w sobie przestrzeń, gdzie jestem. Ale już to, że wiem, że nie jestem we wzorcu powstrzymywania się od dotknięcia ognia – już to samo jest coś warte. To bowiem jakoś ogranicza obszar poszukiwania tego ja, co dostrzegło ów wzorzec. Tego, które jest obserwatorem i które decyduje.

Duchowość i rozpoznanie w obszarze duchowym bowiem często opiera się na postawie „neti-neti”: pokazuje się „oto nie jestem tym, ani też nie jestem tamtym”.

Równoznaczne jest to z powściąganiem utożsamień, w tym utożsamienia z osobowością.

Oświadczenie o zrzeczeniu się odpowiedzialności przez autora witryny.
Disclaimer.

Z powodu pojawiania się na witrynie coraz bardziej zaawansowanych treści koniecznym się stało ogłoszenie niniejszego oświadczenia.

Autor niniejszej strony nie przyjmuje odopwiedzialności za cokolwiek szkodliwego, co mogłoby się zdarzyć Czytelnikowi z powodu oglądania, przeglądania, czytania treści znajdujących się na witrynie swiatducha.wordpress.com. Czytelnik przez rozpoczęcie oglądania, przeglądania, czytania treści znajdujących się na witrynie swiatducha.wordpress.com przyjmuje na siebie całkowitą odpowiedzialność za wszelkie następstwa, jakie mogą z tego powodu wyniknąć.

Autor, chcąc pozostać rzetelny wobec Czytelnika pragnie ostrzec, że treści umieszczone na witrynie mogą w aktywny sposób same przekształcić psychikę, świadomość i podświadomość czytającego. Kto nie chce do tego dopuścić w tej chwili powinien przerwać czytanie i zamknąć przeglądarkę. Czytelnik wchodząc na witrynę, czytając i przeglądając jej treści przyjmuje na siebie całkowitą odpowiedzialność za to, co może wyniknąć z tych czynności.

Autor witryny ostrzega, że jej treść sama z siebie, bez intencji i świadomości Czytelnika może wpływać na jego samopoczucie, na poziom, zakres i stan świadomości. W szczególności Czytelnik może przeżywać stany zdystansowania się do świata, otoczenia i własnej osoby, do swojej dotychczasowej tożsamości, zmiany utożsamienia się. Mogą pojawić się stany utożsamienia z własną Świadomą Jaźnią, która nie posiada żadnych cech, co powoduje odczucie braku, zaniku posiadania cech osobistych. Taka utrata może nastąpić i autor ostrzega przed nią osoby, które nie chcą przeżyć tego procesu, proszę w tej chwili opuścić witrynę i nie wracać do niej.

Czytelnik umieszczając komentarz na tej witrynie jednocześnie z umieszczeniem go zrzeka się całkowicie i na zawsze praw autorskich do tego komentarza na rzecz autora witryny, razem z prawem do dowolnego kasowania i poprawiania tego komentarza. Może jednocześnie prosić o usunięcie go lub poprawienie, jednak nie ma gwarancji, że prośba zostanie spełniona.

11 komentarzy do “Osobowość w poszukiwaniach duchowych

  1. Emali

    Dziękuję za odpowiedź 🙂
    Pytam ponieważ jestem takim przypadkiem o dwóch osobowościach. Czułam to od dawna więc sprawdziłam to ja i zaufane osoby ( okazało się zresztą , że jest sporo osób z tą cechą). Była to inicjatywa mojego Ducha aby wesprzeć Duszę. Podejrzewam , że gdyby nie to , to moja Dusza załamałaby się prędko pod wpływem przeżyć fizycznych i subtelnych, zwłaszcza, że rozpracowuję trudne tematy z wielu wcieleń ( łącznie ze zmianami linii czasoprzestrzennych).
    Może kogoś to zainteresuje, więc napiszę trochę jak to wygląda u mnie. Te dwie osobowości pokazują mi się często we śnie jako dwoje dzieci. Jedno jest bardzo wrażliwe powiedziałabym nawet nadwrażliwe, czasami zapłakane i zasmarkane, pokazujące często na ciemne postacie w oddali. Odczuwam wtedy lęk, niepewność, bezsilność itp. Drugie dziecko jest bardzo odważne, czasami wręcz harde , potrafi zawalczyć o swoją sprawę , nie daje się podejść i zwieść. Czuję wtedy , że mogę wiele zadziałać.
    Dusza ochoczo korzysta z cech charakteru obydwóch osobowości. Dlatego w ciągu całego życia ludzie nigdy nie mogli mnie odgadnąć w całości. Często słyszałam , że czegoś nie spodziewali się po mnie. Gdy odkryłam to w sobie , zaczęłam pracować nad tym aby te dwie osobowości coraz lepiej współpracowały ze sobą i żeby nie były przeciwko sobie ( co zdarzało się).
    Dlatego mówiąc tak ogólnie po mnie można spodziewać się niemal wszystkiego – ciepła, miłości, czułości , łagodności , uległości, wycofania itp. jak i – stanowczości, twardości, surowości, bezwzględności, parcia na przód, bohaterstwa itp.
    Ogarnąć dwie osobowości nie jest łatwo , ale coraz częściej widzę jak ta mocna przytula słabszą a słabsza łagodzi gniew mocnej. I oto mi chodzi – o dobrą współpracę.
    Być może, bardzo stare Dusze mają takie możliwości ,tego nie wiem, ale zaakceptowałam tą swoją cechę całkowicie.
    Aha, wspomniałeś Andrzeju o zamiarze „złamania” niektórych Dusz. To się zgadza. Oj, coś o tym wiem…

    Odpowiedz
  2. Emali

    Andrzeju, jeśli pozwolisz to spytam : Czy znasz przypadki ludzi mających kilka własnych osobowości ? Nie chodzi mi o równoległe wcielenia, tylko o jedno z dwoma lub więcej własnymi osobowościami.

    Odpowiedz
    1. Andrzej Autor wpisu

      Emali
      Osobowość jest to zespół przystosowań do życia.
      Zwykle ludzie mają jeden taki zespół przystosowań, bo i po co by mieli mieć więcej?
      Są osoby, które były poddane dużym traumom w dzieciństwie (zwykle zupełnie celowo), aby „złamać” ich i przejąć nad nimi kontrolę. Są o tym filmy na YT.
      U takich osób mogą być wielokrotne osobowości. Powstały one aby w jakiś sposób „wyśliznąć się” tak dużemu cierpieniu.
      To są bardzo przykre sytuacje.. i ta odpowiedź może być z tego powodu skasowana.
      A czemu pytasz?

      Odpowiedz
  3. conchittta

    Można też żyć „obok duszy” nie realizując jej pragnień. Objawia się to życiem bez wewnętrznego światła, z osobowości, życie traci smak i rozpęd, jest nudne i przewidywalne, dusza nie chce w tym uczestniczyć (to jak pakowanie się do trumny za życia), więc wycofuje się. Żyłam tak też to wiem. Jak zaprosiłam duszę do życia to wróciła energia, wszystko nabrało blasku i uroku nieprzewidywalności, zaczęły się rozwijać różne możliwości, bo dusza wrzuca coraz to nowe impulsy do realizacji nieskrępowana dotychczasową historią życia i rolami społecznymi.

    Odpowiedz
  4. Elżbieta Laur

    No tak, być kochającą „matką” dla swojej duszy nie zawsze jest łatwo, zwłaszcza kiedy się nakręca na to i owo. Dusza nie lubi się nudzić.
    To tak jak z dzieckiem, pozwalamy na ekspresję ale mamy baczenie z boku 🙂

    Odpowiedz
  5. conchittta

    Jak tu nie „orać trzecim okiem” jak funkcjonowanie w inny sposób (jak otoczenie) wydaje się strasznie nudne…? Tylko to doświadczenie jaźni w codziennym życiu, możliwości wglądu czy doświadczania z różnych perspektyw sprawiają, że dusza chce w to wchodzić i w tym przebywać, badać to… Bez tego to dusza mi pokazuje apatię i wycofanie się (strajk)… Z tym dusza mi pokazuje entuzjazm i radość… Co ja tu mam do gadania?

    Odpowiedz
  6. Magda

    I ja się przyłączę do podziękowań 🙂 też idealnie moment zamieszczenia go trafiony do aktualnie przerabianych przeze mnie treści

    Odpowiedz
  7. Elżbieta Laur

    Bardzo wartościowy artykuł !
    Wyjście z utożsamienia z własną osobowością, daje początek do odkrywania siebie prawdziwego.
    Następne artykuły zapewne pokażą dalsze utożsamienia .
    Dzięki!

    Odpowiedz
  8. Sabina Przybylska

    Panie Andrzeju, dziękuję za ten artykuł. Po raz kolejny jestem zaskoczona i podbudowana adekwatnością i trafnością zamieszczanych przez Pana treści, też w odniesieniu tego co akurat się u mnie w życiu dzieje 🙂 Jak widać wszystko jest połączone. Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Dziękuję za pozytywne przyjęcie mojego tekstu. Pozdrawiam!

      Co prawda jak czytam moje teksty, to za głowę się łapię, jakim łamanym stylem jest to pisane! Jak zawile! W liceum miałem cały czas kłopoty ze stylem pisania. Potem też się nie poprawiło..
      Ale widocznie treści w tekstach zamieszczone są na tyle dobre i potrzebne, że jakoś sprawę łagodzą.

      Odpowiedz

Komentarze

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.