Wnioski na wykładzie o Medycynie Germańskiej

Medycyna Germańska

Już 44-te spotkanie Koła Świadomego Zdrowia (Fundacji U Źródeł) odbyło się we Wrocławiu, taki ezoteryczny jubileusz, można by powiedzieć, bo 44 jest liczbą mistrzowską.

Na spotkaniach p. Iwona miała dotąd wykłady o Medycynie Germańskiej.
[Strona www p. Iwony – wykładowczyni: 5 praw natury, dużo ciekawych informacji]

Tym razem podany był konkretny przykład z życia. Był on opowiedziany ustami uczestniczki – opiekunki osoby chorej.

Bardzo ciekawymi okazały się komentarze z sali do owego przykładu. Kilka osób uczestniczących w spotkaniach Koła jest z zawodu lekarzami. Poddali oni inne sposoby patrzenia na ten przypadek.

Medycyna Germańska sama z siebie nie analizuje treści przyczyn zachorowania. Mówi – stał się kłopot, bo uderzyła w człowieka trauma, uderzył DHS.

Ktoś przeżył wydarzenie „ponad swoje siły duchowe”:

  1. nagłe, niespodziewane
  2. dramatyczne
  3. przeżyte w samotności

Takie doświadczenia zwykle nazywamy traumatycznymi.

I to wg. Medycyny Germańskiej powoduje uruchomienie programu, który zwykle zwie się chorobą.

[mój wcześniejszy art o M.G.]

(powyżej przykładowy slajd z wykładu)

Nie analizuje się tu głębszych przyczyn, te 3 przyczyny występujące w przeżyciu, traktowane są jak kanon.

Natomiast „pod tym” nagłym, dramatycznym doświadczeniem mogło być jakieś np. ukryte pragnienie podświadomości, w którym chory mógł nosić.

I właśnie – na wykładzie słuchacze zauważyli, że ten chory mężczyzna mógł potrzebować matki – opiekunki. Może nigdy jej nie dostał?

Po zachorowaniu zaś dostał bardzo dużą opiekę swojej partnerki, która dotąd nie była mu tak oddana, bo miała dzieci i byłego męża.

To ciekawe rozpoznanie, że może potrzebował opieki – nie pojawiło się bowiem w opisie choroby, a zostało wydedukowane.

Ludzie namolnie są przekonani o równości wszystkich (równości w rozumieniu, że są tacy sami). Jednakże kobiety i mężczyźni różnią się bardzo. Osho mówił, że różnią się tak bardzo, jak tylko było to możliwe.

Kobieta w tej parze ma coś dostać od mężczyzny, a mężczyzna ma dostać coś od kobiety.

Gdy mężczyzna tego nie dostaje (choćby opieki matczynej) mogą w życiu dosięgać go grube choroby (konflikty) na bazie tego braku. W omawianym przypadku tak mogło być.

Gdy kobieta nie dostaje czegoś istotnego (duchowego, ideowego) od mężczyzny, to jej życie przybiera poprawną formę, acz mocno płaską, codzienną. Z popularnego „jestem rozważna i romantyczna” zostaje tylko „rozważna”. Wyobraźcie sobie np. czterdzieści lat dzień za dniem spędzony na zwyczajnych czynnościach domowych..? Czy jakaś pani tego chce? – palce w górę

Słabość i Siła Ducha

Pan, o którym mowa w opowieści łapał wiele traum dających uruchomienie programów biologicznych tzw. SBS (czyli po naszemu chorób). Łapał wiele chorób z powodu .. właśnie czego?
Wydaje się, że był po prostu psychicznie słaby. Podatny. Inaczej można to nazwać „Słabością Ducha”.

Tu od razu można dodać wniosek – jak ustrzec się chorób? Być „Silnego Ducha”, osobą o silnym Duchu, nie poddającą się życiowym zakrętom czy trzęsieniom ziemi.

Łatwo to powiedzieć, trudniej zrealizować.

Można się na przykład zainspirować – grupowe działania od zawsze dawały spore wyniki. I możliwość mierzenia się z wielkimi przedsięwzięciami.

Gdy młody człowiek mówi: „miej wyrąbane, a będzie ci dane”, to inni mogą się zainspirować tym.
Poziom stresu jest już tak duży, że własne, proste sposoby działania zawodzą, nie można wszystkiego ogarnąć. Pozostaje co? „mieć wyrąbane” – przestać się przejmować, bo i tak się nie skontroluje wszystkiego.
Chociaż umysł by chciał. Ten wieczny kontroler.

Gdy wyłączamy kontrolę umysłu nad sprawami, którymi się zajmujemy, gdy przestajemy próbować ogarniać wyniki naszych działań – nagle wchodzimy w przestrzeń spokoju, wręcz nawet medytacji.

Możemy więc przełączyć się, przełączyć utożsamienie z Duszy (a więc i Umysłu), na Ducha. Nasza świadomość może podwyższyć wibracje tak, aby być na poziomie, na którym nie ma poczucia zagrożenia. Wtedy to „wyrąbane” („nie zależy mi”) jest jak najbardziej prawdziwe. Ot, widzimy, że coś jest, że to moje życie jakoś płynie, a ja żyję. I to życie jest najważniejsze.

Tak wygląda właśnie przejście z Duszy do Ducha.

Pan z opowiadania tego pewnie nie umiał zrobić. I zachorował, „przejmując się”.


Bo tak naprawdę to „złapanie DHSu” czyli traumy, która skutkuje chorobą jest możliwe wtedy, gdy nam na czymś zależy, gdy się po ludzku czymś przejmujemy. Znane są efekty uboczne chorób psychicznych – choremu nie zależy na wielu sprawach, ale i ma dobre zdrowie fizyczne.
Jednym słowem – nie przejmuje się, a więc nie choruje, bo nie łapie traumy.

Uleczenie lęków

Na wykładach o Medycynie Germańskiej osobiście bardzo dużo dowiedziałem się o możliwych przyczynach zachorowań. O takich przyczynach, które nie podejrzewałem, że istnieją. Dr Hammer je rozczytał, rozpoznał.

Dało to mi wiele, wiele rozluźnienia, ponieważ miałem spore lęki, że mogę na coś zachorować, na jakąś poważną chorobę, ale
– zupełnie przypadkowo,
– „niechcący” czyli „z niczego”, bez znanego powodu,
– a sama choroba jest złoczynna.

Medycyna Germańska dr Hammera jest to rozpoznanie psychosomatyczne zależności psychiki i ciała, i dała mi dużo upewnienia, że nic z powyższych nie jest prawdą.

Choroby nie są przypadkowe.
Mają konkretne przyczyny emocjonalne.
Choroba wspiera człowieka w jego kłopotach, bardzo prymitywnie, ale wspiera.

Tym samym moje lęki rozpuszczały się wraz z chodzeniem na kolejne wykłady Fundacji U Źródeł.

Ku praktyce

Słuchacze wykładu stwierdzili, że warto oprócz samych opowieści „jak to Medycyna Germańska widzi kolejną chorobę” zacząć odnosić tą wiedzę do własnych zdarzeń z życia.
Zastoswanie nabytej wiedzy – to coś cennego, zwłaszcza, jeśli mamy świadomie wspierać nasze zdrowie.

Można tak powtarzać i powtarzać pięć praw natury wskazywane przez Medycynę Germańską. Ale spróbujmy tak poopowiadać sobie własne historie, i spróbujmy odnajdywać w nich te zależności – zaproponowała jedna z uczestniczek.

Niezamykanie się w stereotypach

M.G. to nie wszystko. Chodząc ileś razy na wykłady o M.G. można uwięznąć w poglądzie, że tylko to, tylko ona działa i nic więcej nie wpływa na nas.. Taki efekt zwiększonej uważności, zwiększonej uwagi na danym przedmiocie daje złudzenie, że ten przedmiot jest o wiele większy i ważniejszy, niż jest w rzeczywistości.

„Bądźmy szczęśliwi, uczmy się szczęśliwie żyć!” – tak można by streścić wskazania, które niektórzy podali. „Nie dajmy się naszym umysłom obkręcić nićmi wiedzy o zachorowaniach, ponieważ mogą stworzyć sztywną sieć, życie samo jest ważniejsze”.

Tak – czy tabakiera jest dla nosa? Czy nos dla tabakiery?

Czy Medycyna Germańska ma przesłonić życie?

Czy też życie ma być ważniejsze,
i – jeśli trzeba – może wspierać się także Medycyną Germańską.

4 komentarze do “Wnioski na wykładzie o Medycynie Germańskiej

  1. Conchita Palmo

    Tomek, moja Dusza to chyba w niedawnym wcieleniu była męskim buddystą, bo widzę, że zadajesz fajne pytanie, to Dusza od razu się cieszy ☺️. Będzie można pogadać, podyskutować i porozkminiać…

    Przy pierwszym spojrzeniu lgnięcie to podstawowa niewiedza co do tego kim, czym jesteśmy, więc znajdowane są identyfikacje, twory, ego, z którymi się utożsamiamy, lgniemy. Tworzą niższą Duszę. Jak tylko powiesz sobie jestem tym i tamtym, to ja ta energia, ten obraz, to od razu napływają w odpowiedzi treści zasilające tą strukturę, więc będzie lgnięcie do tego co ją potwierdza i wzmacnia i odrzucanie tego, co jest w niezgodzie, czego nie chce się, bo osłabia. Bez utożsamienia nie ma lgnięcia.

    Przykre to lgnięcie, bo tak naprawdę dotyczy tego, czym nie jesteśmy i co nam nie jest potrzebne, a Duszy wydaje się cenne, przyjemne i chce tego więcej i więcej. Gdyby to było powiązane z naszą prawdziwą jaźnią to lgnięcie nie byłoby potrzebne, bo wchodząc w wibracje prawdziwej jaźni to wchodzi się w harmonię z energiami tworczymi, więc świat nam kreuje wlasciwe doświadczenia, to co potrzebne. I to w nadmiarze.

    Czy to sytuacja zastana? No raczej odwrotnie, wydaje się, że lgnięcia i obciążenia powodują narodziny w danym miejscu i formie… Patrząc na inne wcielenia, które można sobie podejrzeć w sesjach, to tam wszędzie są lgnięcia, identyfikacje i obciążenia… Dusza nabiera do wora i potem chodzi z tym uważając za swoje i cenne… Jak masz wcielenia elfie to lgnięcia mogą być inne, oczywiście.

    Temat rzeka. Lgnięcia idą przez energie rodowe, tu dopiero Dusze realizują programy i lgną nie wiedzieć czemu do czegoś np. bolesnego, trudnego, dysfunkcyjnego. Cała ta samsara jest taka, że nie ma z niej wyjścia, tak mi się wydaje. Można sobie zorganizować lepszą i wygodniejszą samsarę, ale żeby przejrzeć na oczy to trzeba poluzować treści, poruszenia Niższej Duszy…

    Każdy tu sam określa dla siebie, co jest ważne i co chce przeżywać. Nie ma w tym błędu, jest dostrojenie to jest realizacja danego obszaru. Nie ma góry i dołu, więc w samym środku można tak samo doświadczyć Ducha, gdy Dusza chce już popuścić, świadome ja chce się otworzyć na nieskończoność Ducha.

    Odpowiedz
  2. Tomek

    Conchita, jak patrzysz na lgnięcie:
    – czy jest to sytuacja zastana? tzn. niezależna od nas, np. wynikająca z tego, że jestem na Ziemi, jestem człowiekiem… jako elf będę lgnąć inaczej….
    – czy jest to wpływ ego? np. jest moje i niczego nie będę oddawać…

    Odpowiedz
  3. Conchita Palmo

    Chciałabym napisać nie o medycynie germańskiej, ale tu coś innego mi się narzuca. Mężczyznom przypisujesz duchowość, że kobieta czerpie duchowość od mężczyzny, a bez tego to pozostaje jej płaska codzienność. Wyczuwam tu powiew Łazariewa i jego idei uziemienia kobiety.
    Jednak moim zdaniem to nie jest tak.
    Zgodzę się, że kobieta lgnie do emocji, ma emocjonalne lgnięcia, podczas gdy mężczyzna lgnie bardziej do intelektu, idei. Ale oba te poziomy są poniżej Ducha, duchowości, nie są nim. Męskie intelektualne rozważania mogą doprowadzić do duchowości, a kobiece bezpośrednie doświadczanie też może doprowadzić do duchowości, nie ma tu ograniczeń poza samym lgnięciem do poziomów niższych niż Duch.

    Gdy tak piszesz to jakoś narzuca się, że kobieta potrzebuje mężczyzny by żyć w duchowości. A tu raczej potrzebuje mężczyzny by znaleźć racjonalną odpowiedź na emocje, a więc załapać dystans.

    Temat jest ciekawy, ale w nowych perspektywach, wydaje mi się, że tu jeszcze jest dużo do odkrycia.

    Wydaje się, że mężczyźni są potencjalnie bardziej uduchowieni, ale wynika to z innych rodzajów aktywności. Uduchowiony mężczyzna działa, pisze książki (artykuły), propaguje swoją wiedzę, wglądy, perspektywy, jeździ po świecie i wygłasza, a uduchowiona kobieta ma zdecydowanie mniejszy pęd do aktywności zewnętrznej. Pozostaje w doświadczeniu i mało o niej słychać, bo gdzieś się zaszyła. Jeśli nie ma nic w projekcie Human Design, co by ją skłaniało do otwierania się na świat i dzielenia się, to raczej sobie pozostanie w ukryciu.

    Wydaje się, że obie płci mają do przezwyciężenia inne trudności: mężczyźni raczej będą przekraczać skłonność do intelektualizowania (szczególnie buddyści celują w rozłożeniu idei buddyjskich na tysiące aspektów i rozważenia każdej opcji, spory doktrynalne, wynajdywanie różnic i debatowanie nad tym), a kobiety będą przekraczać raczej przywiązania i lgnięcia emocjonalne, mając przy tym bliżej do bezpośredniego doświadczania, intuicyjnego wglądu.

    Odpowiedz

Komentarze

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.