Łazariew, Diagnostyka karmy

Podstawowe odkrycie Łazariewa

Na początku S.N. Łazariew działał jako bioenergoterapeuta, manipulował energiami, ustawiał je, oczyszczał. Jednak miało się to zmienić za sprawą przypadku i wnioskowania.

Kiedyś podpowiedział chorej, jak ma zmienić poglądy, postawy, ponieważ jej postawa szkodziła komuś. Jednak w tym dniu nie miał czasu na to, żeby przeprowadzić na tej pani działanie bioenergetyczne. Po kilku dniach ponownie zbadał ją i zdumiał się – jej pole stało się czyste – nie trzeba było dokonywać działań na energiach!

Łazariew więc zrozumiał – to postawy etyczne kreują pole energetyczne danego człowieka i to one są przyczynami chorób. Jeśli usunąć szkodliwe postawy, zastąpić je poprawnymi – choroba automatycznie znika.

„Przykazania, które pozostawili Mojżesz i Jezus dały dla medycyny więcej, niż wszelkie proszki i tabletki”

Tak więc Łazariew zebrał swoje ustalenia:

  • Ludzie żyją w polu informacyjno-energetycznym, w którym elementy:
    los, zdrowie charakter, psychika i przekonania są wzajemnie połączone. Są ogniwem jednego łańcucha.
  • Przyczyną zachorowania jest naruszenie struktur pola i trzeba leczyć pole a nie organ. {identycznie do Hellingera}
  • Za brak etyki danego człowieka płaci rodzina [inaczej: system, pole]; dzieci, krewni, a nawet przyjaciele, czy uczniowie.

„Spłata” za niepoprawne postępowanie [albo tylko postawy] zdrowiem dzieci może wyglądać absurdalnie z pozycji pojedynczego człowieka, ale na poziomie pola, czyli systemu relacji [ duszy grupowej] nie ma ludzi, ale są idee, etyka.

Jeśli się obrażasz, jeśli masz nienawiść, negatywne emocje do kogoś, to u niego/lub u ciebie mogą wystąpić szkody na losie i zdrowiu.

Ta strona jest długa. Na niej znajdziesz tematy:

  • Podstawowe odkrycie Łazariewa
  • Karma i zależności związane z chorobami
  • Łazariew o roku 2012
  • O wegetarianiźmie i lgnięciu do przyszłości
  • Kwestia ziemskości kobiet
  • Wychodząc rakiem z urazy
  • Łazariew o systemie duchowym
  • Niezadowolenie wg. Łazariewa
  • Odrzucenie miłości daje kłopoty
    [także o gospodarowaniu energiami osobistymi
    jak gospodarować energią, aby było to z korzyścią]
  • Analiza czakr i ciał subtelnych S.N. Ł. zrobiona przeze mnie

{tekst umieszczony w nawiasach jest mego autorstwa: witryna Świat Ducha}

Jak czytać książki Łazariewa?

Trzeba przyznać, że są to książki ciężkie. Ja osobiście mam duże trudności w czytaniu o sprawach ciężkich, o ciężkich losach ludzkich, o chorobach. Moja Dusza szybko w takich okazjach panikuje, nie umie się odnaleźć. Trochę oczywiście udaje mi się ją uspokajać, ale zaniepokojenie może być spore.
[okazuje się, że jest tak dlatego, iż, wg. systemu Human Design nie mam zdefiniowanych niskich centrów energetycznych, a szczególnie centrum śledziony – o co chodzi czytaj tu link]. A o takich poważnych sprawach pisze właśnie Łazariew w książkach.

Tak więc, co robić? Wymyśliłem tak:

  1. Jeśli możesz nie czytaj na początek książek Łazariewa, a oglądaj jego filmy na Youtube. Te filmy są O WIELE spokojniejsze, przyjemniejsze i bardziej strawne. Jakoś tak jest, że na żywo Ł. ma zdecydowanie lepsze energie, niż energie w jego książkach. Zwłaszcza tych pierwszych.
    Filmów jest trochę, po polsku tłumaczenia też są. Ja mam ten komfort, że słucham po rosyjsku, co też daje wyczucie pewnego klimatu tej nauki, związanego z tamtą kulturą.
  2. Jeśli zaczynasz czytać książki Ł. to wybieraj najpierw te ostatnie. S.N.Ł. przez wiele lat pisał a jednocześnie uczył się, rozwijał, i tak, jak jest z wieloma dziedzinami – ostatnie odkrycia są najaktualniejsze, a jednocześnie już dobrze dopracowane, spokojne, zrównoważone.
    Te pierwsze książki są momentami bardzo trudne w odbiorze.
  3. Jeśli już czytasz książki Łazariewa, nie spiesz się. Czyta je w chwilach spokoju, przed/po relaksie, tak, aby mieć czas na refleksję. Tak zresztą sugeruje autor. Bo one do tego są, aby mieć refleksję nad sobą, nad swoim życiem.
    Na wykładach S.N.Ł. tak kieruje, że pod koniec słuchacze wchodzą w stan refleksji nad własnym życiem na podstawie tego, co usłyszeli. Taka książka może i pewnie ma spełniać podobne zadanie – dawać podstawę do głębokiego zastanowienia. A to skutkuje zmianami w polu osobistym.
  4. Nie czytaj dużo za jednym razem, bo sprawy mają naprawdę duży format i łatwo się przeładować, energie tam są spore. Warto dać sobie czas na taką książkę.

 

Praca Siergieja Nikołajewicza Łazariewa wywodzi się z linii psychotroników i bioenergoterapeutów radzieckich, gdzie dość mechanistycznie podchodzi się do energii subtelnych, np. z użyciem ich do walki – tu można wspomnieć początki systemu DEIR.

Tym bardziej więc warto pogratulować mu, że wyszedł z tych przekonań i otworzył się na postrzeganie przyczyn chorób. Jak sam mówi przeszedł drogę badań i wyciągania wniosków.

Choroby blokują programy niszczenia

Choroba ma na celu zablokowanie nam działania. Działania, które powoduje atakowanie, uszkadzanie innej Cząstki Wszechświata – jaką jest drugi człowiek.

Trudna relacja, jeśli ktoś czuje się zablokowany w relacji, ma na celu niedopuszczenie do tego, aby ten ktoś blokowany mógł rozprzestrzenić swoje postawy na większą liczbę osób, np. mając większy wpływ w rodzinie bądź w społeczeństwie.

Tak naucza Łazariew. Ludzie mają w sobie coś, co nazywa „programami niszczenia” (innych osób) i te właśnie programy Wszechświat blokuje za pomocą chorób czy też trudności w relacjach.

, czy też chora relacja, związek z osobą, która nam szkodzi, poniża nas uważane są przez Łazariewa za odpowiedź Wszechświata na nasze szkodliwe postawy i czyny. Jeśli chcemy dla kogoś zła, jest to postawa niszczenia tego kogoś. Dopóki błędna postawa mówiąca, że właśnie trzeba komuś źle życzyć, że to jest słuszne, będzie podtrzymywana, to będzie też czynna postawa Wszechświata, aby blokować człowieka o takich przekonaniach. Blokować jego, jego zdrowie, a nawet życie powstrzymywać.

Jeżeli dobrze nam się powodzi, powinniśmy cieszyć się i dziękować Bogu za to.

Jeśli mamy w życiu kłopoty, to oznacza, że przez nie Bóg ratuje naszą Duszę, której stan jest ważniejszy od stanu np. choroba, naszych finansów.
Tak więc życie powinniśmy oceniać także z punktu widzenia Duszy i jej dobrostanu. Jeśli stan fizyczny się coś sypie, to oznacza, że Dusza ma negatywne postawy i jest właśnie ratowana, i dzięki temu można się cieszyć i dziękować Bogu za to. [trochę trzeba mieć rozszerzoną wizję, bo „zwykły człowiek” będzie raczej biadolił]. Powinniśmy mieć podwójną logikę – na zewnątrz działać w świecie, a wewnątrz poddawać się Bożej woli.

Kiedy ludzie się łączą, wtedy najlepiej wyraża się miłość. Rodzina, ród, naród – to kolejne stopnie zjednoczenia. Najwięcej jednak miłości [bez obciążeń], okazuje się w obliczu śmierci, w sytuacji skrajnej, końcowej. Zmniejszone są instynkty, los, przyszłość – już to się mało co liczy. I wtedy tylko można liczyć na miłość, człowiek na to się nastawia.

Im mniej ma człowiek miłości wobec bliźnich, tym bardziej Bóg go stawia w punkcie, gdzie będzie mu ona pokazana. Im mniej miłości – tym bliżej jest choroby i śmierci. Im zaś więcej w nim miłości [prawdziwej, a nie przewrotnego ćwierkania], tym jest zdrowszy.
[tu trzeba wiedzieć też o innych obciążeniach duchowych, które modyfikują tą prymarną zasadę].
Tak czy inaczej – karma jest zbierana – co zasiejesz, to zbierać będziesz.

Podobnie, jeśli dobrze wypełniasz nakazy chrześciaństwa. I wtedy miłość Boga jest na pierwszym miejscu, wtedy jest tak, jak być powinno. Wtedy zarówno instynkty są odpowiednio poniżone [wiesz, że instynkty nie powinny nami kierować]. Wtedy odnoszenie się do ludzi jest odpowiednie – jak w czasie śmierci, 

Wtedy śmierć nie jest potrzebna

Wtedy także choroby nie są potrzebne, ponieważ choroby prowadzą ku śmierci. Zwłaszcza te krytyczne, trudno poddające się leczeniu. A z takimi właśnie chorobami ludzie poszukują pomocy u ezoteryków, jak lekarze pokazują, że nic nie potrafią z nimi zdziałać. A każdy dobry uzdrowiciel powie: bądź bliżej miłości.

Stąd, jeśli się modlimy, to nie róbmy tego z powodu chęci wyzdrowienia, a z powodu miłości do Boga. Kocham Cię Boże – a potem może przyjść reszta, także wyzdrowienie.

Kocham Cię Boże, chcę mieć z Tobą więcej wspólnego, nawet tak mówię, kiedy grozi mi jakaś ciężka choroba. Wtedy pokazuję zdrową hierarchię wartości: najpierw Bóg.

Chociaż „zdrowy rozsądek” uważa, że to najpierw trzeba się zająć się chorobą, a sprawy relacji z Bogiem mogą poczekać. Np. do momentu, gdy choroba będzie naprawdę groźna. A to właśnie choroba jest dlatego, że relacja z Bogiem jest zaburzona! [mówi Łazariew]

I tu pokazuje się, że ów „zdrowy rozsądek” jest tak naprawdę – z duchowego punktu widzenia Chorym Rozsądkiem. Rozsądkiem, przynoszącym chorobę. Rozsądnie w tym znaczeniu bowiem jest się obrazić, rozsądnie jest się obrócić na pięcie, bo przecież potrzeba mi troszczyć się o moje sprawy, o moje dobra materialne [ile ja takich ludzi znam!]. A nierozsądnie dobrze życzyć temu, kto nam robi krzywdę. Chory Rozsądek uznaje, że JA i MOJE jest większą wartością i dlatego możemy poniżać innych ludzi. To są podstawy do idealizowania, wywyższania: swojego majątku, swojej rodziny, swoich dokonań.

Otóż to wszystko prosto prowadzi do piekła,
piekła choroby i złego losu.

Łazariew mocno podkreśla:

oddaj szacunek drugiemu!

jeśli nawet nie możesz się pojednać z nim,
to dobrze mu życz
i wycofaj się jak najszybciej
z obrażania się na niego!

Głównym rezultatem modlitw, pracy nie jest wyzdrowienie, nie zmiana losu, a zmiana charakteru [zmiana wewnętrzna]: poczucie lekkości, radości, miłość do świata, poczucie jedności ze światem.

Jeśli nasze zdrowie zależy od odkrycia Boskiej cząstki w nas samych i od tego, aby nasza Dusza była w dobrej kondycji, to trzeba tego właśnie pilnować oraz nie naruszać etyki w swoim postępowaniu. W języku przez nas używanym oznacza to „nie być dla drugiego atakującym, raniącym, osądzającym, krytykującym”. Można stosować konfrontowanie drugiego człowieka np. z tym, co zrobił lub powiedział.

[Ale.. jak można się przekonać, żyjemy w społeczeństwie, w którym przeważają ludzie mający Dusze z linii ewolucyjnej [link], oraz ludzie pozostający bez osobistego Ducha [link], co powoduje, że w swoich działaniach skazani są na swoją Duszę, która jest nierefleksyjna [link]. Jeśli brać to pod uwagę

 Jakie są główne przykłady naruszenia etyki:

– nienawiść do kogoś, złe życzenie komuś
– duma, pycha, wynoszenie się, egoizm [dzieci osób wynoszących się mają kłopoty życiowe]
– obrażenie [i tu z tłumaczenia trudno czasami wywnioskować, czy chodzi o obrażanie kogoś, czy obrażanie się na kogoś, ale wychodzi, że oba są złe]

Przyczyną choroby nie jest jakieś negatywne zachowanie, a negatywna postawa, nieprawidłowe odnoszenie się do kogoś, do świata [z postawy wynikają zachowania]. Jeśli nasze Boże ja wychodzi na plan pierwszy, to pojawia się energia i wszelakie problemy schodzą na plan dalszy, same z siebie się rozwiążą. Jeśli zaczynamy zauważać nasze Boskie Ja, zaczynamy się utożsamiać z Bożym Ja, to powinniśmy się zatroszczyć o nie jako o główne nasze Ja [ja związane ze światem zewnętrznym mamy traktować jako drugorzędne].

zob. art. „Psychotronika- ezoteryka – rozwój duchowy” [link].

.

Podstawowe BHP duchowe

Niewinność, bezpieczeństwo i własna wartość.

Tutaj [link] jest ogólny opis tego, jak wychodzić z problemów.

W czasie czytania tych tekstów proszę pamiętać o tym, co Leszek Żądło, twórca Regresingu mówi i powtarza wielokrotnie:

Przed konkretną, głęboką pracą nad sobą nad sobą potrzeba pracować u siebie nad

poczuciem własnej niewinności,
poczuciem osobistego bezpieczeństwa oraz
poczuciem własnej wartości.

Jeśli tego nie ma,

człowiek czuje się nieświadomie zalękniony,

albo ma poczucie bycia niewartym czegoś,

albo czuje się czegoś winny.

To są podstawowe kłopoty, które rzutują na dalszą pracę.

Może będzie próbować używać terapii, metody rozwoju, także np. metod Łazariewa, z nieprawidłowego powodu, np. z lęku. Wtedy nie ma co liczyć na prawdziwe oczyszczenia, natomiast można sobie zrobić krzywdę. To bardzo ważne.

Ostatnio komentarz dodała pani, która pracowała z pomocą metod Łazariewa ale wychodząc z lęku o dzieci. I mocno sobie naszkodziła.

„Ja Jestem osobą wrażliwą i podatną na wpływy i jak przez 2dni z rzedu sie tak ‘kajałam’ jak on radzi (bo sie balam, ze moje przyszle dzieci przeze mnie moga miec problemy, jak on pisze), cala zaczelam ze stresu sztywniec, rozbolała mnie strasznie glowa, a miesnie twarzy drzec, szyje mam jak kamień nadal. To starszne, ze takie książki są na rynku dostępne.”

Bardzo przykre przeżycia, prawda. A co było ich przyczyną?

Łazariew? Jego książki?
Może jego metoda?
A może to, że ją opisuję czy propaguję?

Nie, przyczyną jest tu poczucie lęku o dzieci, nieprzepracowane poczucie bezpieczeństwa u tej pani.

Najpierw, przynajmniej trochę, trzeba wyjść z obszaru, gdzie uruchomione jest ciało bolesne. Daje ono odczucie bolesnego przymusu i wtedy naprawdę mało co można zrobić.  A więc najpierw trochę poprawić nastrój. Więcej o ciele bolesnym jest tu [link].

Pójście za ciałem bolesnym prowadzi zwykle na manowce –
np. lękam się, więc moje nieświadome działania kierują się w stronę, gdzie sobie potwierdzę owe lęki.

Jak Ksenia w komentarzu bardzo słusznie wspomniała słowa samego Autora:

W 5 części ,,Diagnostyki karmy” Łazariew pisze:
,,Sens pokajania polega nie na tym, by gardzić sobą, lecz na tym, by tak się zmienić, aby w przyszłości nie dokonywać przestępstw przeciwko miłości…………..

Miłość stwarza zarówno to co duchowe, jak i to co materialne. Wszyscy uważają, że miłość jest wyłącznie jasna i czysta, ale tak nie jest.

W miłości jest wszystko. Poprzez miłość można połączyć wszystko, pogodzić największe sprzeczności.

Natomiast jeśli człowiek jest ukierunkowany nie na miłość, a na duchowość, to uważa za grzech wszystko, co jest przeciwieństwem duchowości, czyli dążenie do tego co materialne.

Wtedy posiadanie pieniędzy staje się grzechem, jak również i przyjemności seksualne. I chęć, by osiągnąć wiele, należałoby też potępiać……………………….

Wygląda więc, że pani chyba zrozumiała sens “kajania się” nie zgodnie z Łazariewem, a zgodnie z tym, co jej podpowiadał jej osobisty “wewnętrzny krytyk”. A on już dobrze wie, w jaki punkt uderzyć, aby mocno zabolało. Ba, nawet uderzać nie trzeba, wystarczy czasami lekko dotknąć i boliii..

W czasie działań duchowych nie należy dawać miejsca takim podszeptom, błędnym, krzywdzącym inspiracjom. Trzeba do tego trochę wzmóc uważność, ale to się opłaca. Jest to takie BHP duchowe.

Należy ciągle trzymać się postawy:

Kocham siebie,
jestem niewinna /-y,
jestem bezpieczna /-y,
jestem wartościowa /-y.

Karma i zależności związane z chorobami cz. 1

tłumaczenie z rosyjskiego i streszczenie – Andrzej Kluza

[tekst pochodzi z filmu rosyjskiego zawierającego wywiad z S.N. Łazariewem.]
Tu łącze do tego filmu [link].

W chrześciaństwie jest możliwa pokora i wybaczenie, w odróżnieniu od wschodniego modelu „twardej” karmy, którą trudno zmienić.
A karma to także przyszłość, teraźniejszość, nie tylko przeszłość.

Dzwoni kobieta, mówi, że ma bardzo słabe wyniki, i lekarze już ją spisali na straty i nic nie pomoże. Ł. mówi do niej: niech pani nie zabija całej miłości, to wszystko będzie dobrze.

Ona: – jak mam nie zabijać miłości, jak on mnie oszukał.

Ł: Nie ten człowiek panią oszukał, ale z pomocą tego człowieka panią oszukano.
I jeśli to pani przyjmie jako coś co się miało wydarzyć, to ma pani szansę na poprawę zdrowia. Logika w tym, co pani się dzieje jest w tym, aby zachować, uratować pani cząstki, struktury duchowe, aby one nie ucierpiały.

W ostatnich czasach ludzkość bardzo mocno skierowało się ku materializmowi, niemal utraciwszy kontakt z duchowością. Ma pani  logikę ciała. Jeśli coś się dzieje ciału, to pani to rozumie, że jest to „złe”. Zapomina pani, że przy kłopotach w ciele aktywizują się struktury duchowe.
Ale jak się pojawia świadomość czynów, etyki to zaczyna następować zdrowienie.

Jeśli ktoś panią oszukał, to przyczyna jest w was. Proszę sobie wyobrazić, idzie pani przez miasto i ktoś panią popchnął. To Wszechświat panią popchnął. Ktoś pani nastąpił na nogę – to Wszechświat pani nastąpił na nogę za pomocą tego człowieka. Jak pani zrozumie, że to często nie ludzie się kontaktują z panią, a Wszechświat i obszary Boskie, to nastąpią duże zmiany u pani.

Po tygodniu pani zadzwoniła do Ł i powiedziała, że się wspaniale czuje i zdrowie wraca szybko do normy.

Dowolna sytuacja, która dotyczy człowieka tak naprawdę jest nastawiona na jego pomyślność. A jako, że obszary duchowe mają priorytet, to dowolna sytuacja jest nastawiona na pomyślność struktur duchowych człowieka. I, jeśli człowiek to wyczuł, to w nim zmienia się stosunek do przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Taki człowiek już żyje w harmonii.

Nasz światopogląd, do XVIII wieku zawierał w sobie świadomość sfery duchowej, ale został zdeformowany.

Medycyna zachodnia ma zasadę „choroby za coś”. Coś nie tak zrobiłem, zachorowałem i będę przez to cierpiał. W chrześciaństwie jest napisane, że choroba nie daje ludziom grzeszyć. W chrześciaństwie choroba jest pomyślna dla ducha [Duszy] człowieka. Jeśli zachorowałem, to dlatego, że dane mi było, aby moja Dusza się oczyściła.

Jak Ł badał, to pożądanie materialne rodzi chorobę. Zarówno agresja, gniew, nienawiść rodzą cierpienia, chorobę. A choroba przerywa agresję, i o to chodzi, żeby dalej człowiek nie miał szansy niszczyć otoczenia.

I dzięki tej świadomości zaczynam na chorobę już nie patrzyć jako na coś okropnego co mi się przydarzyło, a jako możliwość rozwoju, która przestaje szkodzić, jeśli się rozwijam. Choroba jest więc nieuniknionym środkiem rozwoju człowieka.

Im większa absolutyzacja sfery materialnej [pożądania w tej sferze], tym mocniej włączają się odrzucające innych ludzi emocje.

Absolutyzacja oznacza stawianie na piedestale, wywyższanie, skupianie na tym uwagi. Oczywiście tu przypomina się stawianie na piedestale relacji z Bogiem – i to jest akurat w porządku. Natomiast zamiast Boga można sobie zrobić bożka z dóbr materialnych, z pieniędzy, bogactwa, nawet z rodziny i z dobrego życia.

[AK: osobiście znam ileś osób, które bardzo mocno zabiegają o swój komfort życia i okazuje się, że kontakt z Bogiem mają raczej mierny, taki formalny – np. że „trzeba pójść” do kościoła. Natomiast dla tych osób Bóg nie jest kimś z kim się utrzymuje relację, połączenie. Nawet jest to uznawane za dziwaczne, jeśli się cokolwiek o tym wspomni. Jeśli temat Boga przekracza próg kościoła i idzie na zewnątrz, ludzie często patrzą się na takiego kogoś jak na idiotę. No ale cóż, to jest ich sprawa, ich wybór.]

Ł. mówi, że im ktoś bardziej znajduje cel życia w świecie materialnym, tym bardziej traci na zdrowiu.

W organizmie człowieka jest wiele komórek. Jednak priorytetem jest zdrowie i dobrostan całego organizmu, a nie pojedynczej komórki.

Podobnie jest z człowiekiem i Wszechświatem. Człowiek jest jak komórka we Wszechświecie, w Boskiej przestrzeni. Komórka powinna najpierw pracować na cały organizm, a potem na samą siebie. Jeśliby komórka najpierw się zajmowała sobą, to z czasem to „swoje” przeważy i komórka przekształci się w komórkę rakową.

Priorytetem dla komórki nie jest ona sama, a organizm, i dlatego cały organizm, jako zbiór komórek się nie rozpada, może żyć i to żyć w zdrowiu.

Paradoksem jest to, że komórka nie jest w stanie dostrzegać całego organizmu. Otaczające ją komórki dają jej tlen i pokarm. Jeśli komórka skupi się na samej sobie – będzie ciężarem dla organizmu.

Podobnie i z człowiekiem. Widzi wokoło siebie żonę, dzieci, samochód, dom. Jeśli będzie uważał, że to wszystko są źródła jego szczęścia to się pomyli, będzie się degenerował duchowo. Będzie podobny do komórki rakowej na ciele Wszechświata.

Dlatego człowiek nie widząc Boga, (a nie widział i nie zobaczy go), powinien Boga kochać więcej niż wszystko to, co jest w stanie zobaczyć. Powinien traktować to, co widzi w świecie, jako coś wtórnego.

Ł. uczy modlitwy: „Boże, daj mi większą do Ciebie miłość niż do tego wszystkiego, co posiadam i co spotykam na Ziemi” [tak mniej więcej to brzmi].

Można tak pomylić się w stosunku do pieniędzy, zamożności, bogactwa. Pieniądze mi dają pożywienie, dają mi mieszkanie, dają mi przyjemne odczucia, ja postrzegam, że źródłem mojego szczęścia są pieniądze.

W takim przypadku Wszechświat wchodzi w konflikt z tym człowiekiem. Czy to przez chorobę, przez cierpienia, przez kłopoty w rodzinie, pracy, [albo przez „podanie mu na tacy” obciążenia duchowego typu wejście, krokodyl- symbiont o których piszę na innych stronach]

Tak więc dowolna strata w sferze fizycznej jest związana z wyrównaniem dokonanym przez Wszechświat. Jeśli nie wierzę, że mój dostatek jest związany z czymś wyższym, z Wszechświatem, z Bogiem, to jest mi on ujmowany. Jeśli ktoś się przywiązał do jakiegoś dobra ziemskiego, to prawdopodobne są działania Wszechświata, które zmierzają do utraty tego dobra, aby usunąć przywiązanie [ponieważ Wszechświat nie jest w stanie ingerować w naszą wolę, która wybrała przywiązanie].

I tu ważnym jest, co ja zrobię, jeśli zetknę się z moją stratą. Jeśli będę straconych pieniędzy gorzko żałować, to oznacza, że nadal je kocham i nadal jestem do nich przywiązany [mimo, iż już ich nie posiadam]. To oznacza, że będę tracił jeszcze więcej pieniędzy.

Jeśli zaś podejdę do tego, że jest to wola Boga, w tym momencie program absolutyzacji pieniędzy się u mnie kończy i nie będę ich tracił.

Jeśli ktoś stracił dużo pieniędzy i z tego powodu popełnił samobójstwo, to jest to efekt dużej pychy, dużej nieakceptacji sytuacji, lgnięcia do pieniędzy. W następnym wcieleniu będzie miał więcej sytuacji, w których będzie tracił pieniądze. I to będzie jego lekcją, żeby nie przylgnąć do pieniędzy, nie pożądać ich.

Przykład kobiety, która kocha pieniądze (absolutyzuje pieniądze). Dostaje męża, który w jej mniemaniu powinien przynosić pieniądze, ale nie umie tego, albo nie chce mu się pracować, albo przepuszcza pieniądze. [To oczywiście mocno irytuje żonę, która uważa, że to jest wina męża, że nie stara się zaspokoić jej tak przecież zrozumiałych pragnień.] A to jest leczenie tej kobiety.

Przykład kobiety, która absolutyzuje rodzinę (stawia pragnienie posiadania rodziny ponad wszystko). Trafia się jej mąż, który nieczęsto bywa w domu, albo ma dużo delegacji, albo ma pracę w innym mieście. Albo pije, albo gdzieś się szwęda.  [To oczywiście mocno irytuje żonę, która uważa, że to jest wina męża, że nie stara się zaspokoić jej tak przecież zrozumiałych pragnień spokoju rodzinnego i pełni szczęścia wynikającego z posiadania rodziny. A tu Łazariew mówi, że ta pani uznała rodzinę za nadrzędną wartość, nawet ponad sprawy duchowe. I Wszechświat wchodzi jej w jakże upragnioną drogę szczęśliwości – za sprawą męża. „Takie pojmowanie rodziny nie będzie tolerowane” – mówi Wszechświat , możnaby rzec.] To nie jest przypadkowe – to jest „leczenie” jej bezwzględnego podejścia do rodziny jako nadrzędnej wartości. Ale jeśli ta kobieta wewnątrz, w swoim umyśle nie osądza działań męża, to program wyrównania się zamyka i następuje leczenie sytuacji.

[Nie tylko kobietom powstrzymuje się w taki sposób negatywne działania i postawy. Nie tylko mężczyźni „powstrzymują” kobietom mechanizmy destrukcyjne. Jest i na odwrót. Mężczyźni także mają pragnienia dominacji, poczucie wyższości, poczucie niezasłużonej ważności. Mężczyźni też mają pogardę. Czemu mieliby być nagle inni?

Myśląc wg. Łazariewa wychodzi, że żony, partnerki takich mężczyzn, będąc dla nich nieuprzejme, uprzykrzające się, narzucające się, tępiące ich, powodują, że mechanizmy destrukcyjne aż tak mocno nie działają. Blokują mężom pogardę.

AK: Osobiście, mimo, iż widzę jakiś sens w tych przekazach, jestem skłonny rozważać sytuacje, w których zarówno mężczyzna, jak i kobieta nie muszą być dla siebie niemili. O ileż lepiej jest żyć w zgodzie, w przyjaźni, wspierając się wzajemnie i kochając.

Niemniej trudno czasami jest żyć dobrze, jest wiele sytuacji kryzysowych, a więc posłuchajmy Łazariewa, co ma o nich do powiedzenia.]

Jeśli ja widzę kogoś, kto choruje i pogardzam nim, sam mogę zachorować.
[AK: jeśli nie wiesz co zrobić jak widzisz kogoś ciężko chorego, wyobraź sobie, że składasz dwie ręce jak do modlitwy i kłaniasz się przed Duszą tego człowieka albo przed nim samym. Tak długo jak uznasz to za stosowne, może być nawet spora chwila. Nie musisz tego robić na pokaz, czasami nie ma do tego warunków, np. w autobusie, często nie ma co epatować otoczenia takimi działaniami, można się schować, albo wystarczy siebie ujrzeć w fantazji – Dusze to i tak potraktują zaskakująco poważnie. W ten sposób oddajesz szacunek takiemu człowiekowi i jego losowi również. Możesz wspomnieć Boga i poprosić aby błogosławił tego człowieka. I tyle – często więcej nie jesteśmy w stanie uczynić, a poruszeni tak dużym kłopotem życiowym nie wiemy co zrobić. Taki wewnętrzny akt szacunku może dużo dać, zwłaszcza nam samym. Możemy odejść w spokoju, czując wewnętrzną zgodę z sytuacją i sobą.]

Widzę człowieka, któremu mówiłem, żeby nie robił głupot. Ale on nadal je robi. Jeśli zacząłem go osądzać, to oznacza, że przylgnąłem, przywiązałem się do mojego pojmowania świata. To daje mocną podstawę pogardy: ja mam rację, on nie ma racji.
I taka postawa może już spowodować reakcję Wszechświata przeciwko mnie.
[wniosek: lepiej zrezygnować ze swojej postawy wyniosłości nawet wobec tych mniej umiejętnych.]

Współuzależnienie

[odpowiedziałem na list pewnej pani. oto odpowiedź]

Z tego, co piszesz wynika, iż jesteś mocno uzależniona od członków twojej rodziny, a co więcej – Dusza uważa że tak być powinno. Dalsze przestawanie w takim stanie spowoduje dalszą stagnację. Może potrafisz myśleć samodzielnie, natomiast z działaniami kłopot. Jeśli chcesz ruszyć z miejsca, musisz czemuś zaprzeczyć w swoim życiu. Potrzeba, abyś uznała, że „coś jest niegodne kontynuowania”. Na razie nie masz takiej intencji, godząc się ze swoją Duszą. Liczysz na Duszę, a ona nie ma za krztynę refleksji [żadna Dusza jej nie ma]. To Ty, jako Świadome Ja masz zadanie mieć refleksje i wdrażać je w życie.

Owszem, poddanie się karom wszechświata jest korzystne, natomiast dlaczego? Nie dlatego, że oto są to kary i ja się poddaję karom i tak jest dobrze. Oto zobaczcie jak się poddaję tym poniżeniom i kłpotom!
To jest postawa ofiary. Można się osunąć nawet w postawę uzyskiwania wsparcia swojego wizerunku:
„Jak bardzo cierpię! O, jak tak cierpię, to jestem wielką cierpiennicą, która tak bardzo zasługuje na szacunek, bo to sam Bóg mnie karze!”

ale to wszystko bajki przecież, postawa bardzo niekorzystna

Potrzeba odnaleźć przyczynę tego, że tak się stało. Że cierpisz. Jeśli w twojej rodzinie jest kłopot i cierpienie, twój syn gdzieś poszedł w bok, to ile jest z tego twojego wkładu? Czego go nie nauczyłaś? w czym go nie przygotowałaś? o czym nie porozmawiałaś z nim? A i może wcześniejsze wcielenia są przyczyną?

Bóg nie chce zrobić z nas ofiary, a nawet jeśli wybieramy postawę ofiary, to i tak godzimy się na dłuższą ścieżkę, po której jesteśmy jeszcze mądrzejsi, bo tacy musimy być, aby wyjść z jeszcze głębszego bagna.

Postawa krokodyli, jak sądzę może w tym przypadku przydać się jako inspiracja. Przypatrz się kr. i ich cechom, ich bezpośredniości, ich braku lęku, ich braku zainteresowania kłopotami innych, ich brakowi brania obciążeń innych ludzi na siebie. To są postawy, które dają krokodylom spokój i powodują, że ludzie uważają ich [ich nosicieli] za osoby dobrze radzące sobie w życiu.

Nie chodzi tu o odrzucanie innych osób, ale o przyjęcie siebie i swojego prawdziwego duchowego dobra jako priorytetu.

Jak na razie u ciebie w opowieści o swoich kłopotach występuje wiele osób i mają one niemal zawsze wysoki priorytet. Tak, jak to zwykle jest u osoby współuzależnionej. Już jest to typowym żartem w kręgach terapeutów współuzależnienia, że żona alkoholika zapytana „co u niej słychać?” zaczyna ze szczegółami opowiadać o tym jakie przeżycia miał ostatnio alkoholik, jak ją poniżał, jak ją źle traktował, jak o niej zapominał a pamiętał o sobie i o wódce.

Czy to ona się myli? Nie, bo te wydarzenia zachodziły, jednakże nie u niej, a u jej męża. Współuzależniona żona ma natomiast tak rozciągnięte granice, że traktuje swojego męża jako siebie, a siebie nie zauważa. Jego zachowania interpretuje i „bierze do siebie”, stając się „superkobietą”. Zwykła kobieta często próbuje doszukiwać się ukrytego znaczenia w rzeczach i sprawach, które jej bliscy robią:

cytat:{

Kobiety kochają operować znaczeniem (zazwyczaj zupełnie nieświadomie).
Dla nich nie ma faktów, tylko „dawanie do zrozumienia”.}

To jest zrozumiałe z punktu widzenia pozycji w społeczności, ale.. w społeczności pierwotnej. Nie zaś tam, gdzie mowa o prawdziwym partnerstwie. Takie zachowania jak „dawanie do zrozumienia” i doszukiwanie się podtekstów jest zsuwaniem się o tysiące lat do tyłu w postępie duchowym. Podobnie jak u mężczyzny używanie argumentu siły. Zresztą „wart Pac pałaca”: jeśli jedna strona używa tego rodzaju postawy, to druga jest również jakby pociągana, hipnotyzowana, zaśniona [jak to Arnold Mindell mówi], aby używać odpowiadającej, równie prymitywnej postawy.

A cała sztuka w tym, aby nie zrezygnować z tysiącleci doświadczeń i rozwoju i zachowywać się przytomnie i adekwatnie. Nie bić kobiet i nie doszukiwać się ukrytych znaczeń w działaniach mężczyzn. Zamiast tego rozmawiać, mieć wysokie poczucie własnej wartości, dochodzić do wspólnych ustaleń na zasadzie dogadania się i trzymać się swoich wartości bez poniżania kogokolwiek i bez względu na to, czy druga strona to akceptuje.

[ta pani pytała mnie jak się skontaktować z Łazariewem]

Wg mnie twoja potrzeba kontaktu z Łazariewem jest w twoim przypadku „potrzebą zastępczą”. Ja tu widzę potrzebę regularnych konsultacji z psychoterapeutą o specjalności współuzależnienia. Potrzebę czytania książek o współuzależnieniu i zastosowaniu tego, co tam piszą.

Natomiast co by ci dał kontakt z Łazariewem? Kilkadziesiąt minut ekscytacji, wielkie oczekiwania, że „coś się stanie”, że coś mistycznego się stanie, „coś mi pomoże”. A tak naprawdę, to wydaje się, że na dzień dzisiejszy nie masz pomysłu na jakiekolwiek zmiany w życiu, nie masz przemyślanych alternatyw życiowych, do posunięć nie jesteś przekonana ani przygotowana. Ale tego nie chcesz powiedzieć, bo nie chcesz pokazać prawdy o sobie, aby „dobrze wyglądać”. Dusza aż krzyczy „czego ode mnie chcecie !!! przecież jest dobrze”, „tylko ta twoja krzywdzicielka jest taka niedobra”. A tak naprawdę to chcesz psychoterapię obejść, znaleźć duchowy bypass. Zobacz to, jak ukrywasz swoje postawy, aby nie zostały zmienione.

Szukasz kontaktu z kimś, kto nie da ci długotrwałej poprawy, a taka ci jest potrzebna. Osoba uzależniona od alkoholu ma bardzo podobnie. Chce nagłego, natychmiastowego znieczulenia, „cudownego sposobu” zapomnienia, wyjścia. I wódeczka to daje.

Natomiast z obrzydzeniem taki ktoś patrzy się na propozycję terapii, zastanowienia się nad sobą.

Pozdrawiam, Andrzej.

Sytuacje kryzysowe

Dzieci, które mają poniżających rodziców, poprzez bycie poniżanymi mogą przechodzić proces ratowania swojego życia lub zdrowia fizycznego. Bowiem, jeśli dziecko ma dużą pogardę i nie jest powstrzymywane przez otoczenie to Wszechświat może włączyć mechanizmy redukcji, wyrównania i takie dziecko może zapłacić jeszcze więcej – zdrowiem i życiem.

Dziewczynka się spotyka z chłopcem. Związek się umacnia. Ale on odchodzi do innej. Z zewnętrznego punktu widzenia – przykro. Ale Ł mówi, że może to być ratunek dla niej. Ten człowiek trudnym dla ciała sposobem dał jej coś dobrego dla ducha.

Im bardziej ta relacja z chłopcem się będzie umacniała, tym dusza się mocniej przywiąże do związku. Tym bardziej też włączy się program rozpadu pochodzący od Wszechświata i tym mniej ma dziewczynka szansy na przeżycie. Ale jeśli ona będzie wiedzieć, że dzieje się tu coś większego, to każda rozłąka będzie ją zbliżała do sfer duchowych, do Boga, i będzie ją wzmacniała i oczyszczała.

Kobieta nie zawsze wie, czy pożąda bycia w rodzinie, czy też nie. [zwłaszcza, że, zauważmy, jak bardzo pozytywnie społecznie odbierana jest rodzina!] A pożądanie, nawet czegoś tak zacnego, jak małżeństwo jest przekroczeniem etyki. Jest sposób jak to sprawdzić: jeśli na rozłąkę z kochanym człowiekiem reaguje nienawiścią, agresją, gniewem, te emocje mówią, że jej lgnięcie, pożądanie rodziny jest bardzo mocne.

Prośba do Boga w takim przypadku: „Boże, daj mi miłość do siebie większą niż moje pragnienie życia w małżeństwie.” Wtedy, gdy się to wypowiada z prawdziwą wewnętrzną postawą, to pożądanie małżeństwa niknie, rozwiewa się.

Jeśli człowiek wewnętrznie nie przyjmuje tego nieprzyjemnego w swoim życiu, co się stało, to tak naprawdę nie przyjmuje ocalenia, ratunku. [jeśli więc przydarza nam się coś kłpotliwego, co też często sami sobie fundujemy, spróbujmy to przyjmować z pokorą, bowiem może to być przesyłka z Góry – tabletka dla naszego zdrowia duchowego]

Osobista wola i swoboda człowieka powiększa się w tym stopniu, w jakim zwiększa się jego świadomość zależności w Wszechświecie i Boskiej przestrzeni [jakkolwiek Boga chcesz nazwać – np. Natura]. Wolność człowieka wzrasta jeśli uznaje prawa Wszechświata. Jeśli chcę prawdziwie rozszerzyć swoją swobodę powinienem odczuć na ile jestem zależny.

Ł mówi: im większą mam możliwość wpływania na otaczający świat, tym bardziej jestem świadomy zależności od niego. [I ta świadomość mnie chroni.]

Jest też odwrotna zależność: im większa jest moja osobista wola i moje możliwości, tym większe się włączają mechanizmy mojej zależności. [Kto ma więcej możliwości, ten może się mocniej przywiązać.

Tu można podać przykład krokodyli – dają duże możliwości ale ograniczają i uzależniają.

Taoiści mówili o pokorze przy wielkich przedsięwzięciach: „zarządzaj wielkim krajem tak, jakbyś na patelni smażył małą rybkę”]

[Takim połączeniem możliwości i okazji do przywiązań można tłumaczyć to, że młode dusze mają większą swobodę, chociaż mają mniejsze możliwości z poziomu Duszy. Młoda dusza nie działa tak dużym frontem energetycznym jak stara, stąd może o wiele mniej lgnąć (mieć miej przywiązań, mieć mniej sentymentów). I dzięki temu istnieje większa swoboda w działaniach. Do takiej swobody dążą i wzdychają też ludzie o starych duszach. Opowiadam im, że w ich sytuacji takie swobodne hulanie już nie jest dostępne. Chyba się niektórzy boczą na mnie, bo nadal a) nie czują wieku swojej duszy, b) nadal mają chętkę na szaleństwa bez większych kosztów.

Czasami mówię, (AK) że człowiek z młodą dusza to taki, którego dusza mieści się do torby na zakupy i tak ten ktoś idzie w świat. Dusze dojrzałe można powiedzieć, że mieszczą się w kilku kufrach.  Tu  już jest dusza większa, cięższa, ma też większą inercję.

Przy duszach starych trzeba przyjąć, że mieszczą się one w sporym pociągu, i z takim pociągiem dana osoba idzie przez świat. Są obecne tu wielkie możliwości, ale też są duże ograniczenia, często podleganie mocnym zależnościom. Właściwie taka Dusza podlega wielu prawom i zasadom, którym młoda dusza prawie zupełnie nie podlega. [link do postu o starych duszach]

Wszyscy ludzie, to aktorzy, którzy grają na scenie. Mnie było dane wyjść za kulisy, mówi Ł, i oglądać co tam się dzieje. Tam są widoczne nitki, którymi steruje się nasze losy, nasze zachowanie. Stopień nieprzypadkowości tego, co się zdarza jest bardzo duży [jak mówią: „nie ma przypadków”]

Łazariew o roku 2012

łącze do filmu [link]

streszczenie:

Dzisiaj ludzie modlą się często tylko zewnętrznie – wewnątrz nie mają postawy modlitewnej. Ideą modlitwy nie jest to, aby coś wyprosić, ale, aby się zjednoczyć z Bogiem i miłością. Jeśli tego nie ma, to taka modlitwa jest blefowaniem.

Do 2020 roku ludzie się zasadniczo zmienią, zmieni się ich energetyka. Nowa energetyka przychodzi do nas, jeśli jednak jej nie przyjmiemy, to będziemy mieć problemy. Ciało, dusza i przyszłość człowieka mają się poddać [zaakceptować, elastycznie dopasować] nowemu, nowym energiom, to wtedy taki człowiek przeżyje. To jest jak z mrozem – na ile człowiek jest w stanie przystosować do niego, do nowych warunków, na tyle ma możliwość przeżyć. Przystosowanie fizyczne jest w miarę proste. Zbudować dom, ogrzać go, ubrać się – i już można przeżyć. Jednak przystosowanie duszy jest trudniejsze. Jeśli przyszłość legnie w gruzach, przyjąć to jest o wiele trudniej. Przyjąć ból duszy jest o wiele trudniej. Ludzie niewierzący praktycznie nie są w stanie tego dokonać.

W czasie śmierci człowieka zmianie podlega 7 poziomów duszy, w czasie zaś zmian do 2020 r. zmianie będzie podlegać 13 poziomów. To jest o wiele więcej, przeżycie tego będzie się wiązało z przyjęciem około dwa razy większej zmiany niż występuje w czasie śmierci. Jeśli człowiek spotyka się z dużą zmianą energetyki i nie umie jej przyjąć, to umiera [czasami proces ten zachodzi stopniowo przez ileś lat]. W obecnych latach, przed 2020r też są jakby przymiarki, zmiana energetyki jest nieco rozłożona na lata:

Przełączenie na nowe energie:

2011 – 15 do 20%

2012 – 50%

2020 – 100%

Ten, kto nie jest w stanie zaakceptować, kto szuka winnych, kto nienawidzi, ten będzie przeżywać intensyfikację swojego stanu – zwiększenie agresji i rozpad.

Podobnie ileś lat temu rak powstawał przez 20 lat, obecnie 2-3 lata. A wyobraźcie sobie to w obrębie 2-3 godzin. To pokazuje skalę przyśpieszenia procesów.

Kobieta, która ciągle się maluje

Powoduje to:

  • ciągłe skupienie się na zewnętrznej stronie, zewnętrznej formie ciała, na seksualności,
  • równocześnie występuje agresja do mężczyzn i program samounicestwienia,
  • choroby u dzieci.

Taka kobieta, któraby chciała mieć zdrowe dzieci, powinna okresowo chodzić bez makijażu. Tak, aby energię ciała uzupełniała energią duszy. 

Podobnie z włosami – długie włosy oznaczają, uruchamiają duże pożądanie. Dlatego też w cerkwi należy kobietom mieć włosy pod przykryciem. Dodatkowo – w cerkwi o wiele szybciej uruchamiają się wszelakie procesy. Jeśli kobieta umalowana z długimi włosami będzie chodzić do cerkwi, to jej koncentracja na seksualności może wzrosnąć np. dziesięć razy i ona ciężko zachoruje po odwiedzeniu cerkwi. 

W cerkwi nie wolno szukać odczuć seksualnych i przyglądać się przeciwnej płci. To jest po prostu fizycznie niebezpieczne. Tak jest w meczetach – kiedyś było odgrodzenie kobiet i mężczyzn, a teraz po jednej stronie kobiety, po drugiej mężczyźni. W tym jest cel. 

U mężczyzn jest duża koncentracja na pracy. 

U kobiet występuje duża koncentracja na rodzinie. Stąd ich koncentracja na ukochanym jest bardzo duża, co może dawać silną agresję. 

z filmu:

____________________

Łazariew mówi o wegetarianiźmie
i o tragedii powodowanej
lgnięciem do przyszłości

tłumaczę treść filmu:

Wegetarianizm dziecka jest po pierwsze idealizacją. Taki młody ktoś stawia na zasady [: „nie będę jadł/a mięsa, ponieważ… (np. sprzeciwiam się zabijaniu zwierząt i już! Nie będę przykładał/a do tego ręki!”]. Występuje tu chęć bycia w porządku, zabezpieczenie swojego prawidłowego duchowego postępowania, poczucia, że są duchowo w porządku. [a tu okazuje się, że jest to nieprawidłowe postępowanie, ponieważ nie do nas należy „wybielanie siebie”] U takich ludzi [jak już owi „porządni” wegetarianie podrosną] z zasady nie rodzą się dzieci.

Wegetarianizm jest bardzo zły, jeśli człowiek do niego jest nieprzygotowany. Jeśli człowiek posługuje się energiami subtelnymi, to potrzebuje  coraz mniej jedzenia ale w pierwszej kolejności bardziej energetycznego. Jeśli przez człowieka przechodzą wysokie energie, to w pierwszym rzędzie powinien odsuwać od siebie słodycze. Co prawda w glukozie jest bardzo wiele energii, ale organizm na to źle reaguje.

Ł przedstawia swój przykład, jak po zjedzeniu jednego cukierka za chwilę popuszczały mu tymczasowe koronki na zębach.

Podwyższona energia powinna przechodzić poprzez miłość. A gdy ją bierzemy poprzez słodkości, to zagłuszamy w sobie energię miłości. Przy czym, jeśli piję słodki sok z marchwi, nie ma bólu, gdy piję napój słodzony – jest dziki ból!

Gdy najedliśmy się bardzo, to nie potrzebujemy energii miłości. Ludzie zaczynają wtedy chorować.

Gdy zaś u człowieka nie ma miłości a nie je mięsa, to występuje gniew. I wtedy powinna przyjść jakaś choroba, aby to zharmonizować.

Próby zabezpieczania się materialnego dają agresywność. Jednakże próby zabezpieczania się duchowego dają o wiele większą agresywność. [takim zabezpieczeniem duchowym może się stać wegetarianizm] Dlatego największa agresywność występuje u osób wierzących [np. próbujących wymusić na otoczeniu „porządek” zgodny z ich wyobrażeniami]. Mają największe poczucie racji i są w stanie nawet unicestwiać w imię wiary. [tu można przytoczyć obciążenie zwane wejściami link] Ci przyszli do wiary nie szukając miłości, a szukając oceniania i posiadania racji.

A w pierwszym przykładzie dziecko ma taką postawę – nie jest w stanie przyjąć krachu przyszłości [co symbolizuje mięso, jego jedzenie]. Pokazuje, że chce się zabezpieczyć na płaszczyźnie duchowej. Jednakże daje to odwrotny skutek. Może istotnie utracić przyszłość, np. przez bardzo poważną chorobę, zarówno fizyczną, jak i psychiczną.

[wniosek: nie do nas należy dbanie o naszą pomyślną przyszłość, nie do nas należy celowe działanie aby pokazać jakimi dobrymi ludźmi jesteśmy i jak bardzo zasługujemy na bezpieczną przyszłość]

Inny przykład: wzywają mnie do dziecka, które nie chce wydorośleć. Mówię im, oto problem przyszłości. Na następny dzień dzwonią, mówią, że dziecko bardzo chce być dorosłym. Co zadziałało? Matka zmieniła postawę wobec przyszłości.

Pewna pani miała duże kłopoty w domu z wyjazdem na seminarium Ł, oskarżają ją o bycie w sekcie. Był bałagan. Wyjaśniam – pani zaczynając modlitwę zwraca się do przyszłości nie do Boga. A co się dzieje, jak żona lgnie, uzależnia się, przywiązuje do tego, co przyjdzie, do pragnienia „lepszej przyszłości”? Wtedy mąż – prawem harmonizacji – stara się ową przyszłość umniejszyć, pogorszyć.
Po zmianie postawy wewnętrznej, żona otrzymała telefon od męża, który powiedział, jak bardzo za nią tęskni, a jak tam jest, to niech pracuje, jak ma co do roboty na tym seminarium. Zupełna zmiana postawy.

Najciężej ze wszystkiego jest tracić przyszłość. W Bogu jest wiele różnego, nie ma tam alternatyw do wyboru, więc zwracając się ku Niemu nie powinniśmy zakładać,  pragnąć tylko bezpieczeństwa, komfortu i ciepła.  To już samo z siebie jest formą przegranej.
Jak myślimy o miłości nie powinniśmy wyobrażać sobie, że jedyni będą nas nosić na rękach. Boska miłość idzie także z cierpieniem, ponieważ daje pełne doświadczenie.

Ludzka miłość może nie przynosić cierpienia, ale za cenę bardzo silnego przeciwstawienia się stratom. U Boga jest pełnia, więc wybór wyłącznie jednej, przyjemnej strony doświadczeń nie jest wyborem pełnym. [tak to Ł. tłumaczy, niektórzy nie zgadzają się z tym]

Aby nauczyć się przyjmować przyszłość powinniśmy się nauczyć ją tracić [przynajmniej w postawie wewnętrznej, bez lgnięcia, przywiązywania sie do „lepszej przyszłości”. można przypomnieć:  karma joga – praca bez przywiązywania się do skutków działań]

Jeśli pojmiemy różnicę pomiędzy naszą idealną, komfortową przyszłością a przyszłością od Boga, wtedy przyjdą realne efekty. A sprawa jest poważna, idzie bowiem nie tylko o nasz większy lub mniejszy komfort, ale o poważną chorobę dziecka, o śmierć męża, o bezpłodność, o raka. A wszystko zawiera się w formule, jaką przekazał nam Chrystus 2000 lat temu: „nie myślcie o jutrzejszym dniu”. Jutrzejszy dzień to przyszłość, to duchowość. To ideały i sprawiedliwość, to poczucie duchowego zabezpieczenia.

I jeżeli odczucie miłości będzie większe od tego, co sobie projektujemy w umyśle na jutrzejszy dzień, to coś zaczyna się [w intencjach i w zawiązkach zdarzeń]  zmieniać.

Chciałbym abyście dostrzegli to, iż poczucie miłości jest ważniejsze od dnia jutrzejszego. I żebyście to wzięli do siebie.

Chciałbym opowiedzieć wam o swoim przypadku. Jak mi powiedzieli, że mam ciężką chorobę i nie mam przyszłości, to wziąłem to do siebie, a w Biblii przeczytałem o wyższej wartości Miłości. I wtedy mogły zacząć się zmiany. Chciałbym, abyście wzięli ode mnie tą lekcję, którą sam przeszedłem.

Jak ktoś tego nie pojmie, to będzie pewnie przeżywał to w praktyce na samym sobie.

[teraz zwraca się do słuchaczy seminarium] I teraz znowu kilka minut pracy [nad sobą]. Proszę, przeglądnijcie [pod tymi aspektami] swoje życie.

Łazariew poleca następującą postawę:

„Boże, daj mi łaskę, żebym bardziej kochał Ciebie niż pieniądze, niż dom, niż pracę, niż członków mojej rodziny”

[wtedy przychodzi z powrotem naturalny porządek i cofają się przyczyny chorób]

Moja strona o karmie rodzinnej [link]

Moja strona o rytuale Hellingerowskim w zastosowaniu do relacji z Duszami [link], rytuale działającym bardzo sprawnie także w przypadkach obciążeń z przeszłych wcieleń.

Siergiej Nikołajewicz Łazariew opowiada o Duszach, o ich relacjach, choć nie wskazuje konkretnie na Duszę.

Przez życie i wcielenia możemy nabierać obciążeń [link], które dotyczą nas samych. Dusza jest nieśmiertelna, więc przechodzi z wcielenia na wcielenie – to karma osobista. S.N. Łazariew opowiada o drugim typie karmy, karmie rodzinnej. Tym razem obciążenia przechodzą z pokolenia na pokolenie. O tym jest na tej stronie. Dalsze informacje o karmie rodzinnej [link]

Proszę brać to pod uwagę, że to, co S.N. Łazariew mówi, nie wszystko jest prawdziwe. Np. we wczesnych wywiadach mówi, że wolałby nie mieć dużo zasobności i argumentuje to sprawami duchowymi. Ale są ludzie, którzy posiadają sporo majątku i tak też można żyć i rozwijać się. Jeśli N.S. Łazariew urodził się w biednej radzieckiej Rosji, to ma to coś wspólnego z jego osobistą karmą [i jest raczej do oczyszczenia]. Jakby się urodził w USA to inaczej by pewnie mówił o zamożności, natomiast mógłby nie powiedzieć nam o relacjach pomiędzy duszami 🙂

Podobnie w przetłumaczonej na polski książce „Diagnostyka karmy” aż roi się od różnych sztywnych przekonań mających uczniów tych nauk zobowiązywać w stosunku do nauczyciela na różne sposoby. Ja celowo nie podaję ani jednej takiej informacji [o ile mi się to udało], aby nie zakłócać tego, co wartościowe.

Karma i zależności związane z chorobami cz. 4

tłumaczenie z rosyjskiego i streszczenie – Andrzej Kluza

[tekst pochodzi z filmu rosyjskiego zawierającego wywiad z S.N. Łazariewem.]

Film cz.4 [link]

Jadę do Moskwy pociągiem. Razem ze mną mama z małą córeczką 5-6 lat. Patrzę na pole dziewczynki. A tam śmierć za dwa lata. Przyczyny? Jej matka uśmierca ją swoją miłością. To jest ona stawia swoje dziecko wyżej Boga. Ubóstwia. Miłość, która kocha najpierw ziemskie, potem Boskie, taka miłość zabija. Dlatego Chrystus mówił: Główne przykazanie, czyli przykazanie dotyczące fundamentu, a fundamentem jest miłość. Miłuj bardziej Boga niż matkę swoją i syna swojego.

I zastanawiałem się – jeśli coś powiem i ona się obrazi, to będzie bardzo źle. A ona może tego nie pojąć. Jej odrzucająca emocja jest niebezpieczna dla niej samej i dla jej dziecka.

Więc zadałem trzy pytania:

Czy pani wie, że człowiek powinien kochać Boga bardziej niż wszystko na Ziemi?
Wiem, odpowiada.
Czy pani wie, że człowiek powinien kochać Boga bardziej niż swoje dzieci?
Wiem o tym, ale na u mnie to nie wychodzi, ona na to.
A wie pani, że Bóg odbiera nam to, co stawiamy wyżej od niego?
Na to ona milczy. I ja też milczę.
Obserwowałem pole dziewczynki. I zaczęło się oczyszczać. Matka zrozumiała.

Możemy uśmiercać swoje dzieci naszą miłością nie podejrzewając tego.  I nie tylko swoje dzieci, ale także ich dzieci. Taka postawa jest niezwykle niebezpieczna.

Inny przykład:

Przychodzi do mnie matka z dziewczynką. Dziewczynka ma nieuleczalną chorobę mózgu. Lekarze dają tylko kilka miesięcy życia. Patrzę na pole tej sytuacji. Sytuacja prosta: matka pokochała mężczyznę, wyszła za niego za mąż. Gdy nie była w małżeństwie Boskie kochała na 80% a ziemskie na 20%. Po ślubie odwrotnie, zapomniała, że powinna kochać Boga i kochała męża na 80% a Boga na 20%.
A przez dziecko przychodzi blokada tego stanu. Czy może takie dziecko być zdrowe?, nie.

Dlatego Chrystus mówił: przyszedłem rozłączyć męża i żonę, dlatego, żeby kochali Boga bardziej niż siebie nawzajem.

Żeby być zdrowym i dlatego, aby uchronić zdrowie swoich dzieci, człowiek powinien:

  • przypomnieć sobie swoje życie od początku i jakby od początku je przeżyć
  • powinien przeprosić wszystkich, których uraził, obraził, poniżył [AK: można to zrobić w rozmowie, relacji z duszami, nie konkretnymi ludźmi, im człowiek ma więcej problemów, to go łatwiej urazić.]
  • powinien skierować się ku Bogu i poprosić o przebaczenie za te obrazy, za osądzanie i poniżanie ludzi, oczyszczenie pretensji. Poprosić Boga o oczyszczenie miłości do Niego w pierwszej kolejności, a w drugiej o oczyszczenie miłości do swojego dziecka, małżonka, rodziny, dowolnego człowieka.
  • jeśli taki ktoś przeglądnie kilka razy swoje życie z powyższą postawą, wtedy taki człowiek jest zdrów.
  • powinien codziennie się łączyć z Bogiem i modlić. A modlitwa jest przyznaniem do miłości do Boga.

Osądzanie jest jednym z najsilniejszych sposobów wzmacniania pogardy. Jeśli ktoś osądza człowieka, to osądza Wszechświat, który tego człowieka posłał. Jeśli osądzam człowieka, który mi został dany, to przypominam kogoś, kto odpycha rękę z gorzkim, ale leczącym lekarstwem. Ale są ludzie, którzy mimo, iż gorzkie, to biorą to lekarstwo, i zdrowieją i są szczęśliwi. Tak też przybliżają się ku Bogu. Tak więc, jeśli nawet tracimy, a akceptujemy to, to przybliżamy się ku Bogu. Taka radość, ku Bogu, który nas leczy, który leczy naszą Duszę, przybliża nas ku Niemu.

[AK: łatwy jest proces Hoponopono. Należy głośno albo w myślach, wraz z taką postawą, powiedzieć

– Proszę [cię] o wybaczenie,

– Przepraszam [cię], przykro mi,

– Wybacz

– Kocham Cię.

Można to stosować do osób, spraw, wydarzeń, grup ludzi, przedmiotów – wszystkiego, co ma duszę, także grupową. Wystarczy, żeby się na tym kimś/czymś skupić a nasze wypowiedzi będą szły do duszy danej osoby czy sytuacji, przedmiotu.]

Wyobraźmy sobie człowieka, który był w kościele na mszy, wyszedł, ktoś go potrącił i on zareagował gniewem, obraził się. Oto mamy ateistę. To człowiek, który nie wierzy w Boga, chociaż się modli.

Inny człowiek, nie chodzi do kościoła, ale jak go potrącą, to nie zagniewa się ani nie oskarży. Oto wierzący.

Dowolna odrzucająca emocja pokazuje, że zacząłem kochać coś ziemskiego bardziej niż Boskie.

Oczyszczenie miłości do Boga automatycznie przywraca harmonię u człowieka. Nawet jeśli on nie zdaje sobie sprawy, nie jest świadomy praw i zasad. Jeśli kocham Boga, jeśli wiem, że mam swoją wolę, ale moja wola nie jest sztywna, a elastycznie przystosowuję się do spotykających mnie sytuacji w życiu, jeśli nie chcę swoją wolą czegoś łamać, to znaczy, że żyję w harmonii.

Przykład:
Ktoś sobie wyobraża, że wchodząc w czyjeś życie, radząc, pomagając czyni dobrze. Ale jest takie powiedzenie: nie proszą to nie wchodź. Można zrobić komuś krzywdę wywierając na niego presję. To jest życzenie zmienienia losu drugiego człowieka według swojego uznania. A ja nie widzę wszystkiego, mogę człowiekowi zrobić krzywdę. I z tego powodu będzie taki ktoś cierpiał, odpowiadał.

Przyjeżdża do Ł. rodzina wojskowego, jego dziecko mało nie umarło. Patrzę na pole, mówię: macie klątwę nad całym rodem. Kobieta przeklęta jest od poprzedniego roku. Mężczyzna mówi, tak, rok temu umarł żołnierz, mój podkomendny, a jego matka mnie przeklęła. Babki odczyniające mówiły, że nic na nich nie działa, mówią: idźcie do kościoła się modlić.

Ł. potwierdza, rzeczywiście, nie należy zdejmować klątwy, ponieważ pod nią jest coś jeszcze silniejszego i bardziej niebezpiecznego, co przykrywa klątwa. U pana, jako dowódcy wojskowego (jak u dowolnego kierownika) zrodziła się tendencja, chęć rządzenia losami ludzi. Na poziomie subtelnym, psychologicznym zaczął pan wkraczać w los ludzi wkraczać silniej niż potrzeba. I z tego powodu zginął żołnierz. Taki program rozpoczął działanie w głębi. I jeśli nie zostanie zatrzymany, to będzie pan mógł zniszczyć życie dziesiątkom ludzi. I, żeby do tego nie doszło, dana wam została klątwa, która to działanie miała powstrzymać.

Jak zacząłem obserwować pole, to widzę, że ten człowiek zaczyna to rozumieć i z pola zaczyna to przekleństwo odchodzić.

A więc klątwa rzucona, „złe oko”, choroba, to są sygnały pokazujące że odeszliśmy od Boskości i zaczynamy żyć według logiki ziemskiej.


Ludzie mogą być przywiązani do kościoła, do religii i mogą stawiać ją wyżej Boga. Mogą być przywiązani do świętych obrazów bardziej niż do Boga. I to są naruszenia etyki.

W cywilizacji zachodniej, w zachodnim obrazie życia jest dużo pogardy. To rodzi kłopoty, np. u kobiet – bezpłodność. W historii kobiety miały pokorę i miały zdrowe dzieci.
W dzisiejszych czasach u takich kobiet Wszechświat blokuje możliwość posiadania dzieci. Te panie szukają obejścia, zachodzą w ciążę sztucznymi sposobami. To Wszechświat skierowuje się przeciwko dzieciom – one są dziełem „komórek rakowych” ludzkiego społeczeństwa, więc przeciwko nim jest agresja, i lekarze rozkładają ręce.

Bezpłodność może uleczyć matka powzięciem poprawnej duchowej postawy do całego Życia.

Przyszedł do mnie pewien człowiek. Patrzę w jego pole. Mówię: w pana polu jest dziecko, niedługo będzie miał pan dziecko. Ale jest pan bardzo ziemsko skierowany, absolutyzuje pan dobra ziemskie. Więc powinien pan tracić dobra.
On mówi: istotnie, przyszedłem, bo mnie okradli.
Ł: tak więc po pierwsze nie należy się obrażać się na złodziei, nie życzyć im źle.
On na to, to co, mam ich pochwalić?.
Ł: powinien pan pojąć, że to nie złodzieje coś robią, a poprzez złodziei jest leczony pański nienarodzony syn. Może pan ich podawać do sądu, może pan się bronić, ale ich osądzać nie wolno. Nawet przestępca wykonuje wolę Boską. Osądzenie kogokolwiek jest osądzeniem całego Wszechświata. A to już powoduje chorobę.

Ł spotkał w szpitalu kobietę dzwoniącą do domu i mówiącą, że syn jest w bardzo ciężkim stanie. Lekarze nie mogą pomóc. Ł mówi: pomóżmy pani synowi. On ma 13 lat, przechodzi przez aktywizację pamięci karmicznej, w tym stanie bardzo mocno są wzmacniane dowolne negatywne programy. Pani jest bardzo dumną kobietą, z dużą pogardą. Aby pani syn był zdrowy, powinna pani przyjmować poniżenie, które przychodziło ze świata. Powinna pani była przyjmować to jako gorzkie lekarstwo, ale pani tego nie przyjmowała. Pani osądzała i obrażała się. Pani się mocno gniewała i obrażała męża. A to jest równoznaczne z uruchomieniem programu unicestwienia (zabójstwa) męża. Ale też i ojca dziecka, ponieważ to się przenosi na dzieci. U dziecka program unicestwienia ojca jest bardzo silny. A ten program jest blokowany tak silnymi symptomami chorobowymi.
Poprośmy Boga aby to przebaczył, aby przebaczył tą dumę i pogardę, zwłaszcza wobec męża.

Na drugi dzień ona podeszła do mnie i pyta, co robić, bo syn wygląda na zupełnie zdrowego. Ł mówi, że także jest zdrowy od wewnątrz.
Ona na to, że dziwne, bo zawsze uważała, że warto być dumną, nie dającą się upokorzyć, niepokorną.

Pogarda, brak pokory w obecnych czasach staje się przyczyną śmierci. Pogarda jest odrzuceniem całego Wszechświata [nawet jeśli tylko odrzucamy jedną osobę]. To daje choroby onkologiczne i inne ciężkie.

Należy przyjąć, że to nie ja żądzę Wszechświatem, a Wszechświat rządzi mną. To trzeba wewnętrznie przyjąć.

Podobnie post, jeśli się nagle bierze duży post, to może to być niekorzystne, natomiast jeśli po kroku systematycznie się nie je mięsa i potem znowu się uziemia jedząc je, to po kroku się człowiek zbliża do Boskości. I to jest poprawne.

Wegetarianizm daje uduchowienie. Jednak uziemienie, takie jakie się dokonuje poprzez jedzenie mięsa jest źródłem rozwoju.

Siergiej Nikołajewicz Łazariew „Diagnostyka Karmy”

streszczenie – Andrzej Kluza

Pole informacyjno – energetyczne

Ludzie żyją w polu informacyjno-energetycznym, w którym trzy elementy:
los, zdrowie i przekonania są wzajemnie połączone.

Przyczyną zachorowania jest naruszenie struktur pola i trzeba leczyć pole a nie organ. [identycznie do Hellingera]

Dla mechanizmu samoregulacji pola nie ma pojedynczego człowieka, tylko jest pole, system rodziny [dusza grupowa]. Gdy zapoczątkowany jest w systemie negatywny proces naruszający etykę, który mógłby zaszkodzić, włączają się automatyczne blokady, aby nie było więcej cierpienia, aby system [członek systemu] nie był sprawcą cierpień.

Za brak etyki danego człowieka płaci rodzina; dzieci, krewni, a nawet przyjaciele, czy uczniowie.
Zapłata zdrowiem dzieci wygląda absurdalnie z pozycji pojedynczego człowieka, ale na poziomie pola [A: duszy grupowej] nie ma ludzi, ale są idee, etyka.

Deformacje pola dzieciom przekazują rodzice, a dzieci chętnie je biorą [identycznie do Hellingera].
Wniosek – trzeba leczyć pole rodzica. Ł podaje wiele przykładów, kiedy po zmianie postawy etycznej u rodzica ustępuje choroba u dziecka.

Choroba to nie katastrofa, którą trzeba usunąć, jest to czerwone światło, „czerwona kartka” informująca nas o błędach i pracująca na nasze zbawienie. Cierpiąc człowiek powinien uświadomić sobie naruszenia, których się dopuścił i szukać nowych dróg rozwoju.

Jeśli się obrażasz, jeśli masz nienawiść, negatywne emocje do kogoś, to u niego mogą wystąpić szkody na losie i zdrowiu.

Im silniejszy jesteś, tym mocniej to działa.
Jeśli się na Ciebie ktoś obrazi, to to samo.

Jednak jeśli ktoś się oczyszcza i trzyma pozytywnych intencji, wysokich wibracji, to od takiej osoby takie negatywne energie odbijają się i wracają do wysyłającego. Może mu się coś wydarzyć przykrego.

Choroby blokują programy niszczenia

Choroba, czy też relacja, związek z osobą, która nam szkodzi, poniża uważany jest za odpowiedź Wszechświata na nasze szkodliwe postawy i czyny.  Np. choroba blokuje nadmierne szkodzenie innym przez złą etykę, przez nieetyczne zachowania. [jeśli mężczyzna ma programy szkodzenia światu, to może zachorować, ale często znajdzie się kobieta, która nie da mu żyć bardziej niż choroba]

Mechanizm blokady działa przeciwko groźnym dla świata ideom i programom.

W obecnych czasach postawy światopoglądowe nie blokują negatywnych nastawień wewnętrznych, np. gniewu.

[Kiedyś ludzie się nie gniewali, nie obrażali na siebie, ponieważ: „nie wolno”, „to niedopuszczalne”, „to poniżej honoru”, „wiara tego zabrania”, itd, mieli dużo wytłumaczeń. Co prawda też i tłumili negatywne emocje, ale przynajmniej nie naruszali etyki, nie krzywdzili innych. Na dzisiaj takich wytłumaczeń nie ma zbyt wiele. A nawet się jeszcze zmniejsza ich ważność dla młodego pokolenia. Ja to nazywam, że żyjemy w czasach prawdziwości – jeśli ktoś czuje wściekłość, to po prostu nią pluje. Czyli jednak nie blokuje negatywnego nastawienia. Wyraża je. Na razie ludzie nie pracują z tymi emocjami, kto wie, może przyjdzie czas, że zaczną? Na razie rezygnują z tłumienia.]

W obecnych czasach postawy światopoglądowe nie blokują negatywnych nastawień wewnętrznych, np. gniewu. Za to czasach częściej wybuchają „miny” zachorowań sercowo-naczyniowych i onkologicznych. Ponieważ ten mechanizm nie jest znany medycynie, wyjaśnienie próbuje się znajdować w zagrożeniach środowiskowych, w złym żywieniu czy częstych stresach.

Jakie są główne przykłady naruszenia etyki:

– nienawiść do kogoś, złe życzenie komuś
– duma, pycha, wynoszenie się, egoizm
– obrażenie [i tu z tłumaczenia trudno czasami wywnioskować, czy chodzi o obrażanie kogoś, czy obrażanie się na kogoś, ale wychodzi, że oba są złe]

Ł. działa terapeutycznie tak, aby znajdować przyczyny naruszeń karmicznych, badać je [Ł jasnowidzi] i przekazywać wyniki ludziom, czasami też ich przekonując do podjęcia działań.

Powstanie choroby jest związane z naruszeniem etyki.  Przez uświadomienie [skruchę] daje się dojść do harmonii z Wszechświatem, z Boskością. Daje to doskonałe wyniki w powrocie do zdrowia.

Obrażenie się [obrażanie się] matki przenosi się też na obrażalskie dziecko, tylko, że ze wzmocnieniem. [dziecko podświadomie stara się być lojalne]

Nienawiść matki w czasie ciąży rzuca się u dziecka na głowę – oczy, słuch.

Babcia zatłukła kiedyś miłość do ukochanego chłopaka, a wnuczka miała to do odpracowania. Po rozmowie z babcią dziewczynka pozbyła się cierpień. [widocznie babcia zrozumiała to, co zrobiła złego i weszła w skruchę]

Zerwanie subtelnych struktur pola odpowiadających za jedność z rodzicami, dziećmi, ukochanym doprowadza do najcięższych zachorowań [u Hellingera jest to tożsame z problemem wykluczenia]. Doprowadza to do deformacji losu i osobowości człowieka. Światowe religie dbały o zachowanie tych struktur i ich rozwój, żeby rodzina zachowywała jedność. Nowoczesna cywilizacja – już nie.

[Światowe religie dbały, żeby dusza grupowa nie ulegała rozrywaniu, żeby trwała i rozwijała się. Z czasem bunt przeciwko durnym, ograniczonym, sztywnym, czy krzywdzącym rodzicom stawał się dla dzieci jednak równoznaczny z rozrywaniem duszy grupowej rodziny, klanu.  Naruszali przez to etykę. Skutkowało to dla dzieci pogorszeniem losu. Idealnym rozwiązaniem byłoby, aby dzieci nie odcinały się od rodziny, akceptowały rodziców, nawet jeśli są na nich mocno zagniewani. Ale czasami to jest ogromnie trudne, zwłaszcza jak u rodziców występują duże obciążenia duchowe jak wejścia czy krokodyl.]

Dużym naruszeniem etyki jest bezduszne odrzucenie miłości (zabawa czyimś kosztem, lekceważenie, wywyższanie się).  Jeśli nawet odbyło się to dawno, to za daną osobą to idzie [Jako zalążek karmy rodzinnej. Karma osobista już istnieje u tego kogoś, natomiast karma rodzina w danym wcieleniu może dopiero zacząć działać przenosząc skutki tego odrzucenia miłości.] To odbija się na dzieciach, które – w ramach rozwijania się owej karmy – chcą przejść przez cierpienie, aby to [zło] wyrównać za rodzica.  [I znowu – Łazariew nie używa terminologii Hellingera „wyrównanie”, jednak myśl jest identyczna.]

Kobieta przywiązująca do siebie ukochanego [„to ten będzie mój!!!, bezwzględnie”] nie podejrzewa, że niszczy psychikę, los i ciała swoich dzieci.

Mechanizm blokady działa przeciwko groźnym dla świata ideom i programom.

Przykłady negatywnych programów karmicznych populacji:

– odejście od Boga ku racjonalizmowi [dzieje się to od X wieku]
– zagłada ludzi z powodu silnego przywiązania do dóbr materialnych [to też jest jednocześnie degradacja społeczeństw]
– program nienawiści do ludzi [niemalże identyczny jak program nienawiści do konkretnej osoby]
– program zagłady ojca, brata, syna z powodu silnego przywiązania do dóbr materialnych [występuje często u kobiet, zorientowanych „praktycznie”, ziemsko]. Efekty tego dają znać się u dzieci. I znowu – któż kojarzy duże kłopoty wychowawcze, szkolne, z założeniem rodziny u dziecka, kto kojarzy te kłopoty z zachłannością kobiety – matki? Wręcz wskazuje się na takie kobiety, że są „zaradne”, biznes łumen, niekiedy się im zazdrości.

Przykazanie miłości do wrogów ma z pozycji bioenergetyki głęboki sens. Blokuje ono program zniszczenia drugiego człowieka i odpowiednio blokuje program samozniszczenia. Człowiek niegdyś przez religijne przykazania, [kiedy jeszcze im wierzył] był chroniony przed zachorowaniem swoich dzieci.

Oczyszczanie karmy rodzinnej

Cierpienia fizyczne automatem zbliżają do Boga, odłączając świadomość od ciała fizycznego. Tak może zadziałać korygująca blokada mechanizmu destrukcji. Jeśli ktoś narusza etykę, to on, albo jego dzieci chorują, mają zły los. [To skutkuje, że taka rodzina lub klan nie ma dużych szans na przeżycie, na rozwój. wygląda na to, że prawa Wszechświata nie za bardzo dbają o jednostkę. tu są istotne sprawy większego kalibru, dotyczące dusz grupowych. jeśli dusza grupowa „dobrze się zachowuje”, to jest promowana, jeśli nie, jest degradowana, redukowana.]

Każda nieprzyjemność, którą przeżywamy osobiście, jest rezultatem naszej niedoskonałości. – To przekonanie zdejmuje karmę, wybawia nas od chorób, polepsza los i zdrowie dzieci. Jeśli uczyniono nam coś nieprzyjemnego, nie powinniśmy odpowiadać wewnętrznym wzburzeniem.

Rozdrażnienie, to atak energetyczny na człowieka, ale i na wszechświat. [jeśli coś nas wzburza, drażni, to raczej proste tłumienie nie jest najlepszą metodą na oczyszczanie. jak dla mnie, to właśnie edukacja, poznawanie przyczyn, dlaczego coś/ktoś mnie wkurza, to jest bardzo istotne. Nigdy nie dawałem do końca wiary, jeśli ktoś wywierał na mnie presję – nie masz tego robić! Ale jak zrozumiałem „Dlaczego” to jest niekorzystne dla mnie lub kogoś, to bardzo szybko się do tego przekonywałem. Taki jest cel tej witryny – aby podać rzeczowe, zrozumiałe argumenty do oczyszczania się z kłopotów.]

Wg Ł. można przeciwstawić się na planie fizycznym, natomiast na wewnętrznym, duchowym należy zachować uczucie pokory, dobroć i miłość do ludzi [za pomocą świadomego wyboru takiej postawy, niezależnie od emocji]. Pokora, skrucha to nie niewolnictwo [nie chodzi o  upokorzenie siebie, nie o brak szacunku do siebie], ale jest to metoda rozwoju duchowego.

Skrucha jest bardzo istotna, prgramy niszczenia neutralizuje się _tylko_ przez skruchę. Każde uczucie obrazy, które dostało się na dużą głębokość, lub z którym człowiek długo chodzi – to duże niebezpieczeństwo.

Pokuta nie jest samobiczowaniem się. Nie jest to też żałowanie przeszłości. Okazać skruchę to działać ku przemianie siebie. Przy skrusze następuje rozerwanie w łańcuchu przyczyn i skutków, następuje harmonizacja i przemiana struktur pola.

Ł podaje, iż wiele przypadków negatywnej karmy [rodzinnej] jest wstanie człowiek przerobić, usunąć poprzez dobrze skierowaną postawę/modlitwę do Boga [otwartość na Źródło miłości]. W takim przypadku schodząca miłość potrafi naprawiać zdeformowane struktury losu, pola. W momencie kontaktu z Boskością przywracana jest harmonia struktur pola.

Wampir energetyczny

Przykład wampira [energetycznego] w rodzinie. Całej rodzinie zrobiło się źle, on zabiera energię, psuje los, zdrowie, włącza swoje negatywne programy w pole, jest dość egoistycznym człowiekiem. Ma negatywną karmę [i postawę], odchylenie od miłości, ogromną agresję wewnętrzną, egoizm, rozpad duszy – musi być wampirem. [po takim opisie trudno nie podać łącza do mojej strony o  symbiontach – link] Następstwa życia takiego człowieka przejawiają się nie od razu, zniszczenia ciągną się kilka pokoleń.

Czerpanie energii z przyrody [chi, prana], bez łączenia tego z miłością [duchowym sercem] jest niepoprawne – jest to przesłanka do powstania wampiryzmu.
Zorientowanie na zwykłą energię deformuje subtelne struktury duchowe, a używanie jej w dowolnej formie prowadzi do degradacji.

[Ł zrezygnował z tego powodu z uprawiania bioenergoterapii na rzecz prostych rozmów z pacjentami i prób nakłaniania ich do zmiany ich postawy duchowej]

Aby otrzymywać wystarczająco dużo energii trzeba żyć miłością, szlachetnością, duchowością. Jeśli myśllimy o energii w oderwaniu od pojęć „duchowość” i „etyka”, to skazujemy struktury duchowe na nędzę [i wypaczanie się]. Energia, którą człowiek dostaje poprzez wyższe uczucia leczy ciało, duszę i los.

Pole informacyjne jest pierwotne w stosunku do ciała fizycznego. Uzyskiwanie pierwotnej wiedzy [z tego pola] jest dopuszczalne tylko z zachowaniem norm etyki. Osoby posiadające wiedzę z pola a nie zachowujące zasad etyki ponoszą negatywne konsekwencje.

Etyka i szkoły duchowe

Poziom etyczny, moralność nie jest uznawany zwykle w dzisiejszych szkołach rozwoju duchowego [szkołach psychotronicznych, ezoterycznych, nie stanowi często tam kryterium. można skończyć taką szkołę bez wykazania się etyką.]  Poziom etyczny nie jest manipulatywny, nie jest magią, do której dąży wiele osób, nie wchodzi więc w program szkoły, trudno go zweryfikować. Zresztą komu się chce? Zajmuje dużo czasu, wymaga pokory, często bez widocznych efektów.

W działaniach ezoterycznych niestety często liczy się bieżący efekt, bez oglądania się na to, jakie efekty to da w losie człowieka czy jego bliskich.

W rozwoju duchowym, magii, uczniami mogą zostać jednostki – nie jest to pole popularnej edukacji, jak to się dzisiaj dzieje.  [a przynajmniej tak Ł deklaruje, że być powinno] Uczniowie powinni posiadać dostatecznie czystą karmę, rozwinięte struktury duchowe, strategiczne myślenie, duchową dobroć i ogromną samodyscyplinę.

Kwestia ziemskości kobiet

Kobieta, jako związana mocno z ziemią, „uziemiona”, jest bardzo podatna na zbytnią dumę, Ł określa to, że 3x bardziej. I dlatego właśnie kobiety bardzo często są upokarzane przez partnerów.
Jeśli kobieta jest zbyt dumna, to „dostaje” za męża kogoś, kto ją upokorzy. I to jest dobre, wg. Ł.

Kobieta, jako wcielona w tą płeć jest trzy razy bardziej uziemiona, niż mężczyzna. Uduchowienie – to, co tak dobrze działa na wychodzenie z chorób – u mężczyzny jest o wiele lepiej rozwinięte.

Uziemienie kobiety daje o wiele większą dumę i większą potrzebę pokory i przyjmowania niejako uniżenia.

Rządzenie mężczyznami przez kobiety realizuje się bardzo często na codzień w rodzinach. Ksiądz Pawlukiewicz wyjaśnia o tym, co musi być zepsute u kobiety aby zaczęła ona chcieć rządzić mężczyzną. Bo z natury kobieta nie chce rządzić mężczyzną, kobieta musi „się zepsuć” „być zepsuta”, aby zaczęła chcieć się wywyższać:

[Dumę tę można obserwować na przykładzie postawy żądającej, bezwzględnej, np. testowanie chłopców przez dziewczyny. tam nie ma przebacz, nie ma zmiłuj, a na pewno nie ma miejsca na poprawę. sam widziałem wiele tego przykładów. młoda kobieta rozporządzając ‚dobrem naturalnym’ jakie chce chłopak potrafi mocno napsuć krwi niejednemu. bardzo często zakochanie nie jest żadnym argumentem, natomiast jest często dużym minusem na niekorzyść chłopaka. Nie należy chyba tu demonizować dziewczyn – robią to zgodnie ze .. swoją biologią i odczuciami. Natomiast okazuje się, że takie postępowanie jest niewystarczające, ponieważ tak samo robią samice zwierząt. A może czasami samiczki są bardziej otwarte na zaloty. No, niestety, dla Wszechświata takie postępowanie jest naruszeniem etyki. Brak pozytywnego odzewu na zakochanie kogoś, a nawet traktowanie go z góry „Co to za mięczak, tak chodzi za mną, jakby się naćpał i ciągle słyszę od niego jakieś rzewne, niemal płaczliwe słowa. Niech się buja”, albo „jeśli taki aktywny, to zobaczymy, co powie na to..” i tu następuje jakaś nieprzyjemna  wypowiedź, którą chłopak ma „znieść”. Te testy zauważ, są bardzo częste.

Takie postępowanie jest sporym przekroczeniem etyki przez dziewczynę. JAK ma ona postępować, żeby nie przekraczać etyki, to rodzice wiedzą i mogliby jej powiedzieć. Ale i oni mogą nie mieć takiej chęci, bo do tego trzeba jednak się zaangażować, a nie tylko płodzić i finansować.

Pokora kobiety jest ważna i potrzebna. Pokora nie traktowana jako poniżenie, ale jako konieczność „bycia ludzką”.  Pokora to dostrzeganie tu i teraz innych ludzi, zwłaszcza mężczyzn. Niezależnie jak bardzo wspaniała się sobie wydaje. Przeciwnie do tego, jak bardzo „piękną i czekającą na księcia na białym koniu” się sama kreuje! Taki rodzaj „romantyczności” jest raczej destruktywny.

„Zaziemienie” u kobiet opowiadane przez Ł widziałem ostatnio u znajomej idącej przez życie jak co najmniej duży hebel. Może nie taran, ale takie poczucie własnej ważności! – zespolone z poczuciem bycia kobietą właśnie. Takie panie widzi się w samochodach trzy razy za dużych.  (Dzisiaj taką widziałem na Ołtaszynie.) Albo są to panie o takich trzy razy za dużych samochodach marzące. To trzy razy za dużo to jest właśnie pycha.

Jak wiele razy spotykałem się z wyśmianiem ze strony kobiet, gdy miałem potrzebę z nimi po prostu porozmawiać… nie jestem może księciem na białym koniu, ale w bardzo wielu przypadkach byłem po prostu odpychany, i nie tylko ja, żeby była jasność.]

Jeśli takiej pokory zabraknie, jeśli kobieta zamiast „być człowiekiem” będzie czymkolwiek innym przekraczającym normy moralne, może ona spotkać się z wyrównaniem od Wszechświata poprzez chorobę, czy też od swoich dzieci – poprzez ich choroby. To jej dzieci będą jej wyrównywać pychę. Nawet nie będą się jej pytać o zdanie. A co ciekawe, mogą być zupełnie nieświadome tego, że to robią. A więc – dla dobrego życia naprawdę się opłaca drogie panie bycie ludzkimi.

Ciekawe słowa w tym temacie prezentuje Kinga Cichocka Blog:

[tu link do tego tekstu]

Wszelaka pycha łatwiej u kobiet daje kłopoty niż u mężczyzn, ponieważ mężczyzna z natury jest bardziej w myślach i duchu, zaś kobieta bardziej w ciele.

Co kobiecie bardzo szkodzi:

  • jeśli kobieta ma wybitne możliwości, osiągnięcia i przylgnęła do tych możliwości.
  • jeśli lgnie do sukcesów, osiągnięć, jeśli jest zachłanna na sukcesy, na wyniki, osiągnięcia, pieniądze.
  • gdy przez to poniechała należnego uniżenia [inaczej: szacunku dla innych ludzi] a utrzymała swoje możliwości,
  • gdy nie poddała się losowi buntując się, gniewając [albo i gorzej] na otoczenie,
  • gdy nie zauważyła, że się wynosi, że ma zachłanność,

to jej dzieci mogą to wyrównać poprzez nieumiejętność przystosowania się do życia. [A ona sama – jak zauważyłem spotyka często się z brakiem uczuciowości u partnerów. Pragnęłaby być kochana, a tu nie, nie jest. Coś za coś.]

Masz kolosalne osiągnięcia, ogromne umiejętności, a masz lgnięcie do nich – i  masz dziecko – ono nie będzie zdolne samo do życia. Poprzez takie „staranie się” matka rujnuje życie dziecku. Wyobraża sobie co prawda, że jest „taka dobra”, no ale fakty są nieco inne.. Dziecko nie wychodzi z domu do świata, a jak już wychodzi, to jest to stan opłakany.

Taki rodzic powinien odpowiedzieć za to, że dziecko przywiódł do nieumiejętności życia – Wszechświat się o to zatroszczy, tak mówi Ł, rodzic otrzyma odpłatę.

Matka to coś więcej niż osoba robiąca karierę i mająca „wymarzoną rodzinę”.

Widziałem, jak mąż się starał, działał ile mógł, ale ona wymagała więcej, znacznie więcej i znacznie w krótszym czasie.  I to nie była jedna z tych mocno zaburzonych kobiet, z którymi nie jest się w stanie wytrzymać. Jednak mimo tego, w sprawach domu, rodziny, była jak młot, taran, i to przeciwko komu? Przeciwko swojemu sprzymierzeńcowi, partnerowi! Takiego braku szacunku, to dziwne, że ten gość wytrzymał.

Taka „wymarzona rodzina” żony z reguły jest rodziną nie z Ziemi, a z fantazji i po prostu .. rozpada się. Jak ja wiele widziałem takich sytuacji, gdy matka nie zauważyła, że żyje na Ziemi, a nie w swoich fantazjach!!! Nie przykrawała swoich wybujałych planów.

Co w zamian? Rozwód za rozwodem i po tym jeszcze jeden rozwód. Któraż z moich znajomych nie jest po rozwodzie? To świadczy jak bardzo fantazjowały one na temat życia, rodziny. Zamiast przypatrzyć się temu co było, co było wokoło, i kto był blisko nich. Zamiast zaakceptować to [i podejmować racjonalne decyzje, a nie wynikające z fantazji]. Racjonalne podejście daje sukcesy, w odróżnieniu od tysięcy tych „rozważnych i romantycznych” panienek, które nie chcą, zdecydowanie nie chcą zaakceptować tego życia.

U dziewczyn tych małych i tych większych może występować szczególny kłopot. Nadmierne lgnięcie do rodziny, wynoszenie jej ponad inne wartości. Taka postawa dumy i pożądania może skończyć się nawet samobójstwem, łagodniejsze stany dają bunty i depresje.  I to nie u niej – u rodziny, u dzieci, wnuków [jeśli będą]. Trzeba łagodnie, bez napięcia. Samo się zrobi, o ile nie będziesz przeszkadzać swoją presją.

Rozwinięcie duszy zachodzi poprzez duchową i fizyczną traumę.  [E.Tolle mówi, że prawdziwa akceptacja czegoś czego się nie daje zaakceptować daje duży postęp, dużą głębię]. Nasza cząstka ziemska jest zresztą przeznaczona do tego, żeby cierpieć i doznawać uszczerbku, natomiast cząstka wewnętrzna jest przeznaczona do ciągłej radości. Jeśli ktoś akceptuje niedoskonałości i cieszy się w duchu – jest szczęśliwy.

AK: tu widać, jak daleka jest to nauka od dzisiejszych kanonów konsumpcyjnych – naprawdę nie sposób sobie kupić dobrego samopoczucia, czy też szczęścia. Jeśli wierzyć reklamom i ich podświadomym przesłaniom, to właśnie poprzez zaspokojenie potrzeb fizycznych, poprzez doprowadzenie zewnętrza do połysku będziemy szczęśliwi. Niestety, nie jest to prawdziwa nauka, ona właśnie prowadzi do degradacji i albo pogłębienia duszy, albo jej powolnej utraty.

 

Sam tekst Łazariewa „Diagnostyka karmy” [link].

Ciekawe wywiady z Łazariewem – kilka części [link] – w treści długiej strony na pewnym forum.

[AK] Koncepcje karmy

Można podzielić podejścia do karmy na:

1. karmę reinkarnacyjną – która dotyczy danego człowieka, daną istotę i „ciągnie” się za nim jak .. zapach powiedzmy, może być to miły zapach, wtedy nazywana jest zasługą, albo niemiły i wtedy nazywana jest obciążeniem.

2. karmę rodzinną – która dotyczy rodziny, rzadziej klanu. Tu mają zastosowanie zasady, które mówią, iż co przodkowie się zasłużą, to dzieci będą korzystały. I to się ładnie i bezpośrednio potwierdza np. w poziomie majętności, spadkach itp. Ale jest również część karmy mówiąca o krzywdach rodziców, za które dzieci ponoszą cenę.. ta część jest niechętnie przyjmowana do wiadomości. Zwłaszcza, że ma komponenty ezoteryczne, czyli ukryte dla naukowca szkiełka i oka.

.

„Szacunek to moje prawo!”

Mamy prawo do szacunku! – tak zwykle sobie myślimy, prawda?

Cóż jednak, gdy ktoś nas nie szanuje, więcej, gdy się na nas wypina i robi coś, co jest nam nie po drodze. Albo nas krzywdzi i wcale nie chce się do tego przyznać?

Pora mieć urazę do tego kogoś – podpowie Dusza.

Taka jej logika.

Są całe rodziny, klany, czy wręcz narody, które uważają, że obraza jest czymś właściwym. I oczywiście są wielkie, rozległe myślokształty, energetyczne istoty, które wspierają takie przekonania.

„Mam prawo mieć urazę, przecież wycierpiałem!” – jest to przekonanie egoistyczne, a równocześnie duchowe, tyle, że obciążające. Dusza się wzmacnia, umacnia na swoich pozycjach [szczególnie jej część nazywana ego]. Mimo, iż Dusza jest postrzegana jako istota duchowa, a wielu [nawet osoby rozwijające się] wierzą, że Dusza jest tak dobra i miła.. dla wszystkich. Otóż nie. Dusza ma swoje zadanie, wręcz można przenośnie powiedzieć, że jest niekiedy „bezduszna”. Niekiedy, ponieważ dla innych osób odwrotnie – jest lgnąca, przyjazna, przywiązująca się. Zresztą zarówno przywiązanie i niechęć jest niemalże równoznaczne – obie postawy generować mogą karmę i zapowiadać dalsze przygody [przeżycia] z tą sytuacją/osobą/osobami. Dla większości Dusz to jest postępowanie najwłaściwsze, ponieważ Dusza sama z siebie nie ma rozeznania, nawet więcej – nie ma woli innej od Boskiej. I wg. woli Boskiej w świecie rodzi się Świadome Ja i wzrasta – w tumulcie wrażeń, doznań, doświadczeń.  Czasami trudnych doświadczeń.

Moja Dusza potrzebuje pomocy

Dusza więc nie zrozumie sama z siebie kłopotu, jaki przynosi trzymanie się, podtrzymywanie urazy. Dopiero Świadome Ja może sobie [nomen omen] uświadomić, iż z tą obrazą, z urazą na drugiego człowieka jest coś nie tak. Możemy jakoś bardziej świadoma część nas samych [tzw. Świadome Ja] zacząć pracować z Duszą i jej przekonaniami. Niektóre z nich wydadzą się absurdalne, inne po prostu głupie. Ale – działają i Dusza je uważa za ważne. Przykładem jest właśnie uraza. Jak się zastanowimy, to logicznie biorąc w końcowym efekcie wszyscy cierpią. Ale Dusza nie jest zdolna do takiego zastanowienia, takiej refleksji. Dlatego potrzebuje pomocy.

Czemu dedykujemy uwagę, to wzrasta. Uraza potrafi być bardzo ciężkim kawałkiem karmicznego chleba. Ciężkim z powodu ciężkości energii, które są z urazą związane. I dodatkowo z kulturowego przekonania, iż pielęgnowanie urazy/obrazy jest czymś słusznym.

Kowal zawinił, a szewca zamknęli

Jeśli trzymamy się urazy, zarówno tej, którą sami wybraliśmy, jak i tej, którą dostaliśmy z przekonaniami, wyborami naszych rodziców, to jest nam ciężko. Mamy tu dwa rodzaje:

a) ten rodzaj urazy, który poprzez duszę grupową wszedł od rodziców, np. my Chorwaci nie lubimy Serbów, albo my Serbowie nie lubimy Chorwatów i byśmy ich wycięli. A razem Bośniaków islamistów nie cierpimy… No i co się dziwić, że na Bałkanach takie przeboje się dzieją, jeśli ludkowie utrzymują od pokoleń takie przekonania, takie postawy? To chyba jest akurat łatwiej zrozumiałe.

Ale jest też drugi rodzaj przeniesienia urazy, bez naszej kontroli, woli, świadomego udziału

b) Twój rodzic, czy dziadkowie obrazili się na kogoś, i nawet nic nie mówiąc trwali w tym. A Tobie coś się robi w życiu i nie wiesz skąd.

S.N. Łazariew pisze i daje wykłady o tym.. Energia ciężka, karmiczna potrafi się utrzymywać poprzez pokolenia można powiedzieć, że jest to karma pokoleniowa, rodzinna. Prostymi słowami mówiąc – kowal zawinił, a szewca zamknęli. Niesprawiedliwe?

Jeśli sądzisz, że takie przenoszenie karmy jest niesprawiedliwe, to zapraszam do napisania zażalenia do Pana Boga. Ale najprawdopodobniej taka próba zmiany ułożenia świata nie zostanie potraktowana ze zrozumieniem :) Oj jak ja chciałem zmieniać świat!! OGROMNIE. Na nieszczęście zaprzestałem tego. Ale może i na szczęście, bo bym miał serce pokancerowane wysiłkiem, wysokim ciśnieniem i czym jeszcze.

No dobrze, nie akceptuję tego przenoszenia się winy. Jeśli coś realnego mi się nie podoba jako zjawisko, to czy mam zacząć to zmieniać? Czy też zastanowić się, co też przeszkadza mi w zaakceptowaniu tego. Może coś we mnie samym/samej?

Otóż mnie przeszkadza to, że najpierw dostałem po kościach a potem nawet nie mam prawa do tego, żeby obrazić się.

Oczywiście, „prawo” do obrażania się mam, ale cóż mi po nim, jeśli to może bardzo kiepsko odbić się na moim życiu?

Najpierw moja matka nakrzywdziła ludzi, naobrażała się na wielu, a teraz ja mam kłopoty w życiu. [Nie trzeba bowiem wielkiego „przekroczenia etyki”, jak to Łazariew nazywa, aby była to krzywda. Samo obrażenie się już jest wystarczające, żeby pojawiła się negatywna energia. Ale ten Wszechświat jest bezwzględny, prawda?]

Osoby, które żyją w jakiejś komitywie z rodzicami mogą łatwiej wychwycić takie sprawy, ponieważ widzą, co rodzice robią, jakie mają postawy. Ale są osoby, które nie żyją w dobrych kontaktach z rodzicami, i ci chyba mają gorzej, bo jakieś czynniki nieznane wchodzą im w paradę.

Wychodząc rakiem z urazy

Łazariew mówi o tym, co z tym kłopotem zrobić:

„Rzecz w tym, że program niszczenia neutralizuje się tylko przez skruchę, a jeśli go tylko wyprowadzić z pola człowieka, to on dalej istnieje, pracuje aktywnie na innym miejscu.” [czyli też u innego człowieka, np. członka rodziny]

Jakżeż trzeba być  samoświadomym i pokornym, żeby nie chcieć odgrywać się na ludziach, którzy nam coś złego zrobili!

Łazariew podaje wiele przykładów takiego przekazania energii karmicznej.

..

SNŁ: „Babcia obrażała się na swoją matkę, deformacja jej struktur pola
była przekazana synowi, i syn sześć czy siedem razy żenił się.”

Niewyobrażalne, prawda?

Czyli na moje życie wpływa to, co ja nie decydowałem. Wpływają na mnie nie moje decyzje!! Dziwaczne?

..

SNŁ: „Mama skarży się, że z córką nie chcą przyjaźnić się jej koleżanki z klasy.
– W 1974 roku Pani bardzo obraziła kobietę, – wyjaśniam mamie.”

Łazariew radzi dobrze, zrozumieć, iż uraza jest formą nieprzytomności, formą nieprawdziwości.

Biorąc urazę, czy świadomie, czy na zasadzie lojalności wobec przodków, czy na zasadzie nieświadomej – stajemy się nieświadomi, pozwalamy, aby nasz umysł opanował rodzaj „świra”. No bo jak nazwać pragnienie oddania ran? pragnienie, które zostało rozbudzone poprzez zranienie nas samych, a ten atak zwykle jest tak, że był odpowiedzią na nasze podświadome pragnienia. Taaa.. trochę wyższa matematyka, co?

Czyli sami nieświadomie prowokujemy? Ano chyba jednak tak.

Czy to oznacza, że nadal mogę prowokować, mimo, iż nie jestem świadomy/a? Po trosze tak, jednak, jeśli zaczniesz się zastanawiać nad swoimi poruszeniami myśli, emocji, postaw, to zaczniesz szybko pojmować gdzie leżą te prowokacje. Są one powodowane przez bardzo konkretnie opisane obciążenia duchowe [link], które naprawdę łatwo zrozumieć, o ile się chce. To nie jakaś chińszczyzna, to codzienne doświadczenie. Zapewniam, bo sam przeszedłem tą drogę.

Na początku myślałem, że świat działa bardzo mocno przypadkowo.
Po jakimś czasie ustaliłem sobie, że jest wiele treści w umyśle człowieka, które dają mu poruszenia.
Potem zrozumiałem, że wiele z nich jest nieświadomych i powodują uwikłania się, czasami bardzo niemądre i powodujące cierpienie.
Oczywiście nie chciałem powielać tego schematu i uczyłem się, poznawałem dalej.
Na koniec odkrywałem już konkretne zasady, które istotnie działają, i nawet nie są aż takie niezwykłe, chociaż są INNE od tego, czego uczyli mnie w szkole. O wiele inne. No ale na to jest rada – porzucić „mądrości” szkolne.

I tak doszedłem do stanu, gdzie mam naprawdę duży komfort życiowy. Zwłaszcza psychiczny. Komfort polegający na tym, że wiem co z czego wynika i dlaczego się dzieje. I jeśli nawet nie dokładnie, to w przybliżeniu, i jestem przekonany, że nawet jeśli czegoś dogłębnie nie wiem [bo po co mi wszystko wiedzieć, wszędzie wsadzać nos?], to i tak jestem w stanie rozpoznać wiele, wiele sytuacji. I nauczyć się nowych rzeczy, o ile przyjdzie potrzeba.

Uczenie się pokory

Pewna moja znajoma kiedyś się zapytała co to jest ta pokora. Niestety, nie miała na tyle cierpliwości, aby o tym pomówić, żeby posłuchać, co to jest. A pokora, to też cierpliwość, akceptacja czasu, akceptacja tego, że coś trwa, że potrzebuję się jeszcze uczyć, że potrzebuję jeszcze pozmieniać ileś postaw. Na szczęście nie aż tak dużo.

Najwięcej wysiłku potrzeba przy początku drogi duchowej, gdy się przerobi ileś spraw, to dalej samo często idzie, nawiązują się połączenia z Opiekunami Duchowymi. Po jakimś czasie, gdy zaakceptowałem, że moja Dusza ma swoje procesy, których nie skontroluję, ale mogę i Ją i te procesy wspomóc, gdy to zaakceptowałem, zrobiło mi się lżej. Wiele razy robiło mi się lżej, bo okazywało się, że bardzo walczę. Zwłaszcza z powodu cierpienia własnego i posiadania ciała bolesnego [link1] [link2].

.

Sposoby postrzegania karmy wcieleniowej [reinkarnacyjnej]:

a) karma postrzegana jest jako ślepy los, zdeterminowany, niewdzięczny czasami

b) karma z przeszłości [przeszłych żywotów] jest postrzegana jako wychylenie wahadła w jedną stronę. Po pewnym czasie możemy oczekiwać, że owo wychylenie odwróci się w drugą stronę i będzie mniej więcej tyle samo trwało, ale w przeciwnym położeniu.

Np. Jeśli ktoś był biedny przez 10 wcieleń, to po nich nastąpi samorzutnie 10 wcieleń bycia bogaczem.

c) karma jest to coś, co na dopadło i musimy to odpokutować. Oczywiście jest to powodowane czymś niedobrym, co kiedyś zrobiliśmy w przeszłości i teraz musimy bezwzględnie ponieść tego konsekwencje. Taka postawa czasami zawiera spory przestrach przed takimi niechcianymi manifestacjami karmy, których nie chcemy, nie planujemy, a zdarzają się.

Np. Jadąc samochodem możemy się wpakować w jakiś wypadek, ponieważ kiedyś dawno zrobiliśmy komuś coś złego i teraz musimy sami ponieść karę za to. Niestety nie spodziewamy się tego wypadku, i nawet możemy być zupełnie w dobrym nastroju, i od iluś lat dobrze żyjemy, a tu nagle nas dopada zza węgła..

d) karma „musi się wypalić”. Jest to pogląd, że jeśli ktoś przeżywa w ciągu swojego życia ileś trudnych przeżyć, to dzięki temu „punktuje na plus” tak, aby już w przyszłości nie przeżywać cierpień. Jet to podobne do przekonania z punktu c).

Jednakże prawdziwość tego poglądu podważana jest poprzez pewną zasadę Huny, która mówi: „Na czym skupiasz swoją uwagę, to wzrasta”. Jeśli skupiamy uwagę na tym, żeby „wypalić karmę”, to, paradoksalnie, będziemy mieć sporo do wypalania. Gdy zaś zechcemy oczyścić karmę nie skupiając się na tym, że trzeba ileś za nią wycierpieć, za dawne przestępstwa, to oczyszczenie zajdzie szybciej. Ważne jest bowiem nastawienie, postawa wewnęrzna, mniej się liczy zaś zgromadzona ilość negatywnej energii [chociaż też nie jest bez znaczenia]. Łazariew potwierdza ten pogląd w przytoczonym na początku opowiadaniu o tym, jak nie oczyścił pewnej pacjentki energetycznie a zalecił jej zmianę postawy wewnętrznej i owa sama zmiana postawy poskutkowała bardzo pozytywnie.

e) karma musi się powtórzyć. Jeśli jest ona oparta na wzorcach, które nadal działają, to się powtórzy. Jeśli nic nie zrobimy z wzorcami – to będzie dobry powód do powtórki karmy. Jeśli zabierzemy się do pracy nad nią, to zelży [jak mróz może zelżeć], a następnie się rozpuści, oczyści.

f) do oczyszczenia z karmy można stosować magię. Niektóre działania oczyszczające mogą się wydawać magią, np. rytuały Hellinerowskie. Niemniej, jeśli działają, to działają i oczyszczają. Jeśli zaś delikwent się oszukuje, albo jego oszukują stosując różne „terapie”, to karma pozostaje. Mam takie powiedzenie: „Do prawdziwych zmian potrzeba prawdziwych przyczyn”. I to się sprawdza. Oczywiście, jeśli coś nie zadziała, można zawsze powiedzieć: – o, to nie była prawdziwa przyczyna do zmiany :)

g) karma to wzorce, do których Dusza się przyzwyczaja

pytanie:

…„można „oszukać” karmę rytuałami”
moja odpowiedź:

chyba to nie tak z tym oszukaniem. Rytuał, jeśli jest wykonywany z zupełnie innymi intencjami, to albo się nie odbywa ;)[bo nie dochodzi do niego], albo nie ma mocy. Zwykle oczywiście mamy wiele intencji na raz [z obu stron: za i przeciw] i wręcz bieżące przychylenie się ku jakiejś opcji daje rezultaty [to dzięki temu, że Świadome Ja ma sporą władzę]. Tak więc czasami w świecie duchowym trzeba niewiele [stosunkowo niewiele] posunąć, aby sprawy przybrały inny obrót.A karma? jak dla mnie jest w niej wiele przyzwyczajenia Duszy. Jeśli Dusza na coś pozwalała innym albo sobie wobec innych, pozwoli także by jej to zrobiono. W ten sposób ustalają się przeżycia, które z zewnątrz mogłyby być obserwowane i zaklasyfikowane jako „oddawanie” karmy.

Świat fizyczny jest niezwykły jeśli brać pod uwagę wszelkie poziomy subtelne w obrębie duchowości. Jest tak gęsto tkany, że wielu ludzi nie dostrzega poza nim wręcz nic. Podobnie i ciała, które kształtują się w tym obszarze mają najwięcej „osobistych” cech, wraz z pamięcią fizyczną, rodową, genotypową itp, ciągnąc się również właśnie od pokoleń poprzez kolejnych rodziców. Łazariew podkreśla, że Kościołowi była znana karma rodowa, ale w pewnym momencie historii odżegnano się od tej wiedzy i ustalono, że każdy sam za siebie odpowiada.

Świat fizyczny jest bardzo gęsto tkany. Przez to tworzy się gęsta tkanka rodów ludzkich, a to mocno przemawia do Dusz. To działa na zasadach, które Hellinger opisuje. W tych obszarach mieści się jedna z najgęstszych energii – energia karmy fizycznej, która istotnie jest bardzo ciężka. To nią się Dusze „dzielą”, przekazują sobie itp.No niestety, jeśli się nie podchodzi do losu rodowego w sposób energetyczny, to można sobie powiedzieć: „ot, co tam, jestem swobodny, nie muszę się zajmować rodzicami czy też relacjami w rodzinie”. Dla młodszych dusz, dla oczyszczonych dusz starych i w obszarach o małych obciążeniach to działa. Polska nie jest takim obszarem. Tu jest sporo i aktywnego ciała bolesnego i energii karmy.Obszar rozwoju duchowego jest dla mnie miejscem nauki, poznawania zasad, które nie są nauczane w szkole. Jest to podglądanie pod obrus, albo nawet pod spód tego stołu, na którym się rzeczy dzieją. Nie można powiedzieć, że wszystkie te prawidła, które odnajduję odpowiadają mi. W wielu widzę nierealność różnego typu. Dusze lubią „robić” rzeczywistość, poprzez wytwarzanie dodatkowego „oprogramowania”, które nie pochodzi od Ducha. Dzięki temu, Dusze przędą ile mogą i co tylko mogą. Niemniej, dla osobowości i Świadomego Ja takowe oprzędzenie już stanowi realność [realnie działające zasady], które nie tak łatwo omijać [chyba, że się ma „szortkaty” w postaci sporych obciążeń, np. krokodylami, za co też się potem płaci].

Natomiast, wziąwszy pod uwagę liczbę dawnych swoich inkarnacji i ich sumaryczny czas mogę powiedzieć, że proces oczyszczania dzieje się zadowalająco krótko. [pojedyncze procenty w skali sumy lat większości inkarnacji]. Tak więc poczucie bezsensu działań duchowych, może mieć przyczynę w nieuświadomieniu sobie kim jestem [jeśli nie jestem ciałem, umysłem] i jak długo naprawdę żyję.

g) karma to wzorce, które można oczyścić.To przekonanie dzielą terapie regresywne, w tym Regresing. W czasie sesji, czyli jednego z typów pracy nad sobą, osoba cofa się do przeszłych zdarzeń, ich pamięci, energii i ponownie je przeżywa. Jako, że nie jest już w tamtym stanie ducha, świadomości, to najczęściej może powoli przyglądać się owym przeżyciom z przeszłości, opowiadać je w czasie sesji oraz może podejmować inne decyzje, niż wtedy, kiedy stawały się ważne sprawy z jej przeszłego życia. Z czasem, gdy dusza nauczy się pracować ze wspomnieniami i energiami sesje bywają szybsze, sprawniesze, a nawet mogą się pojawiać i dziać automatycznie, za sprawą umiejętnej duszy.

W sesjach karma jest oczyszczana, tzn. zapisy „wiszące” nad człowiekiem są rozpuszczane na podstawie tego, że on sam zdecydował się na inną wersję swojego życia, niż dotychczas była aktywna. Jest to dobra metoda, chociaż długotrwała i sporo uciążliwa, ponieważ trzeba się kontaktować z własną, czasami nieprzyjemną przeszłością. No ale jeśli ma to skutkować polepszeniem życia – to chyba warto?

Co trzeba powiedzieć – jeśli się robi sesjami „puste miejsce” w zapisie losu, to naprawdę warto w to miejsce wprowadzać pozytywne programy i inspiracje, np. za pomocą afirmacji z odpowiedziami, medytacji, podnosząc swoje wibracje. [gdy się tego nie czyni, można przyjąć coś innego, niż korzystne].

.

Sposoby postrzegania karmy rodzinnej:

a) nauki i terapia Berta Hellingera pokazują karmę rodową poprzez ustawienia systemowe [rodzinne],

w których ujawniają się zależności pomiędzy członkami rodziny. Zależności w kształcie pozytywnych lub negatywnych relacji, przyciągania lub odpychania. W czasie takiego ustawienia odkrywa się drugie dno, przyczyny owych wiążących relacji.

Aby dokładnie je poznać, warto sięgnąć do jednej albo kilku z wielu książek, które są o tym temacie.

a) nauki Nikołaja Siergiejewicza Łazariewa bardzo ciekawie przedstawiają karmę.

Oto skrót z jego wypowiedzi w filmie:

Choroba ma ważny związek raczej z przyszłością, nie z przeszłością.
Choroba ma zabezpieczyć, żebyśmy czegoś w przyszłości NIE zrobili działając na podstawie naszych obecnych postaw i głębokich przekonań [mogą nie być świadome].

„Choroba za coś” – to zasada zachodniej filozofii
jest to kara. Kara, której nie daje się uniknąć.

Biblia, Stary Testament – człowieka nie ma. Osobista wola sprowadzana jest do zera.
Unicestw wszelkie pragnienia a będziesz jednym z Bogiem.

w chrześciaństwie choroba jest zbawieniem dla duszy.
Jest środkiem dla rozwoju duszy.

W chrześciaństwie dwa systemy, jeszcze jest świadomość, która jest w harmonii. Człowiek może mieć swoją wolę, swoją świadomość ponad Boga. Bóg trochę dziwnie wygląda.

Jeśli wiem, że choroba dana jest mi dla polepszenia kontaktu z duchowością, to mogę się wyleczyć, wiedząc o tym.

Jego wola powiększa się w tym stopniu, w jakim uznaje prawa, zasady duchowości. Jeśli chcę powiększyć swoją swobodę, powinienem odczuć na ile jestem zależny.
Im większa moja własna wola, tym bardziej włączają się mechanizmy mojej zależności od pola duchowego.

Jeśli kocham Boga, a nie otaczające osoby i obiekty, to uważam, że Bóg daje mi szczęście, które to szczęście się rozgrywa wśród osób i obiektów z którymi się stykam.
Boga nigdy nie widziałeś i nie zobaczysz, ale masz go kochać bardziej niż wszystko, co widzisz. To co widzisz, ma być wtórne.

Jeśli straciłem pieniądze, to oznacza, że bardziej mi zależało na nich, niż na Bogu. Jeśli mi dacza się spaliła, to znaczy, że bardziej ją kochałem niż Boga. Postawiłem swoją daczę wyżej od Boga.
Duch walczy z takim człowiekiem, który nie kocha Boga więcej niż sprawy przyziemne tak, jak organizm niszczy komórki, które nie współpracują z całym organizmem.

Jeśli płaczę po stracie pieniędzy, to oznacza, że nadal kocham pieniądze i nadal jestem w stanie stracić więcej pieniędzy.

Kobieta, która ubóstwia, absolutyzuje pieniądze dostaje męża, który nie umie zarabiać albo nie chce zarabiać pieniędzy, to jest jej leczenie.

Absolutyzacja jakiejkolwiek metody z przeszłości przynosi przegraną, ponieważ nie dopasowuje się do dnia dzisiejszego. Nawet absolutyzacja, wyniesienie ponad Boga tak szczytnej sprawy jaką jest zdrowe jedzenie może dać złe wewnętrzne, duchowe skutki.

Podobnie jak choroba ma przeciwdziałać szerzeniu się niemoralnych, zabsolutyzowanych zachowań, tak samo osoby bliskie są dawane tej osobie, ażeby ją „uleczyć” z tych niemoralnych przypadłości.

I nie trzeba być świadomym swoich „przyklejeń”, zachłanności, czy to zachłanności na pieniądze, czy to na posiadanie rodziny. Wystarczy nieświadomie je mieć .. i już Wszechświat reaguje podsyłając osobę, która będzie odpowiednio temperować taką zachłanną osobę, która w obyciu może być niezmiernie miła. Dodatkowo, taka „miła” choć zachłanna na coś osoba, jeśli negatywnie osądzi swojego „spłatora” – na zwykłych, racjonalnych zasadach – to da to negatywne skutki jej, albo jej potomstwu.

Chorujące dzieci też oczywiście mogą być spłatorami błędów rodzica, który wbił się w dumę.

Najlepiej zrządzenia Losu i Boga widzieć zarówno w swoich przeżyciach, jak i w przeżyciach innych ludzi. I tak nas samych to nie będzie dotykać, jak również nie będziemy się złościć na innych.

Dowolny człwowiek jest jak komórka w organizmie – najpierw jest wykonawcą, a potem dopiero autorem. Najpierw podświadomie są nam przydzielane losy, zgodnie z naszym przeszłym zachowaniem i postawami.

Nawet jeśli się opiekuję chorym, to pamiętam o tym, że to jest nieprzypadkowo, i że ta choroba dana mu była nieprzypadkowo.
Jeśli się buntuję przeciwko siłom, które powodują ową chorobę, to sam mogę zachorować – jako że przeciwstawiam się Wszechświatowi, siłom życia.

Oczywiście, jeśli się na chorego obrażę i będę na niego źle mówił, to też mogę zachorować, odrzucając bliźniego.

Podobnie, jeśli osobie, która postępuje głupio zwracam uwagę a ona mnie ma gdzieś, to mogę z pogardą się do niej odnieść. Uważam, iż moje rozumienie świata jest lepsze, a to już nie jest dobra postawa.
Podobnie działa skupienie się wyłącznie na sprawach duchowych, z odrzuceniem życia w świecie.

Dopiero wewnętrzna pełna akceptacja zewnętrza i zewnętrzne działanie daje pełne zdrowie.

Wiedza, że jakakolwiek nieprzyjemność, która nas spotyka jest z przyczyny naszej jakiejś dumy, jakiegoś lgnięcia nadmiernego, możemy łatwiej to znieść, a nawet wyszukawszy, co robimy nie tak, poprzez brak lgnięcia i dumy możemy sobie wyprostować los.

Trzeba dodać, że osoby z krokodylem mają go najprawdopodobniej z powodu dumy, z powodu niepokory w stosunku do wyższych energii, spływających z wyższych jeszcze ciał. Łazariew mówi, iż samobójstwo jest skrajnym przypadkiem dumy i niepokory w stosunku do Wyższych sił. Tak samo można określić obciążenie duchowe typu Krokodyl, które mocno człowieka wybija ponad przeciętność, oraz przekonuje do „wyjątkowości”, „lepszości”,  która niestety jest złudna.

Zresztą jeśli już mówić o samobójstwie np. z powodu straty pieniędzy, to karma tak działa, że w przyszłym życiu utrata pieniędzy będzie jeszcze bardziej możliwa i jeszcze może być dotkliwsza, niż w obecnym, gdzie nastąpiło samobójstwo. Znam opinie osób, które nie chcą się tym przejmować i myślą o skorzystaniu z własnej ‘wolności’ i skoczeniu z okna budynku. Hmmm.. nie polecam tego, ponieważ to, iż się nie wierzy w karmę, to nie oznacza, że jej nie ma.

Kobieta, jako wcielona w tą płeć jest trzy razy bardziej uziemiona, niż mężczyzna. Uduchowienie – to, co tak dobrze działa na wychodzenie z chorób – u mężczyzny jest o wiele lepiej rozwinięte.
Uziemienie kobiety daje o wiele większą dumę i większą potrzebę pokory i przyjmowania niejako uniżenia. Jeśli tego zabraknie, może ona spotkać się z wyrównaniem od Wszechświata poprzez chorobę, czy też od swoich dzieci – poprzez ich choroby.

Wszelaka pycha łatwiej u kobiet daje kłopoty niż u mężczyzn, ponieważ mężczyzna z natury jest bardziej w myślach i duchu, zaś kobieta bardziej w ciele.

Podobnie, jeśli kobieta ma wybitne możliwości osiągnięcia i przylgnęła do tych możliwości. Lgnięcie, przywarcie, zachłanność na sukcesy, na wyniki, osiągnięcia, pieniądze.

Gdy przez to poniechała należnego uniżenia, a utrzymała swoje możliwość, nie poddała się losowi, nie zauważyła, że się wynosi, że ma zachłanność,
to jej dzieci mogą to wyrównać poprzez nieumiejętność przystosowania się do życia.

Masz kolosalne osiągnięcia, ogromne umiejętności, a masz lgnięcie do nich – i  masz dziecko – ono nie będzie zdolne do życia samo. I taki rodzic powinien odpowiedzieć za to, że dziecko przywiódł do nieumiejętności życia – np. przez wczesną własną śmierć.

U dziewczyn tych małych i tych większych może występować szczególny kłopot. Nadmierne lgnięcie do rodziny, wynoszenie jej ponad inne wartości. Taka postawa dumy i pożądania może skończyć się nawet samobójstwem, łagodniejsze stany dają bunty i depresje. [Pewne państwo o jednym z najwyższych poziomów życia ma również najwyższy odsetek samobójstw].

Rozwinięcie duszy zachodzi poprzez duchową i fizyczną traumę.  [E.Tolle mówi, że prawdziwa akceptacja czegoś czego się nie daje zaakceptować daje duży postęp, dużą głębię]. Nasza cząstka ziemska jest zresztą przeznaczona do tego, żeby cierpieć i doznawać uszczerbku, natomiast cząstka wewnętrzna jest przeznaczona do ciągłej radości. Jeśli ktoś akceptuje niedoskonałości i cieszy się w duchu – jest szczęśliwy.

AK: tu widać, jak daleka jest to nauka od dzisiejszych kanonów konsumpcyjnych – naprawdę nie sposób sobie kupić dobrego samopoczucia, czy też szczęścia. Jeśli wierzyć reklamom i ich podświadomym przesłaniom, to właśnie poprzez zaspokojenie potrzeb fizycznych, poprzez doprowadzenie zewnętrza do połysku będziemy szczęśliwi. Niestety, nie jest to prawdziwa nauka, ona właśnie prowadzi do degradacji i albo pogłębienia duszy, albo jej powolnej utraty.

ena Says:
28 grudzień 2009 o 0:26

Andrzeju z ogromnym zainteresowaniem czytałam o tych gadach-krokodylach. Przyznam, ze temat bardzo, bardzo ciekawy i wiele pomógł mi zrozumieć, rozjaśnić. Utknęłam mocniej jedynie przy p Łazariewie bo wg mnie te nauki pachną mi krokodylem…:) Pytam szerze. Wg mnie te teorie o kobietach po prostu przysparzają ofiar krokodylom. Argumentacja że kobieta narażona jest 3-krotnie bardziej na pychę bo jest za-ziemiona nie tłumaczy istnienia rzekomej pychy. Gdzie tu sens? Dlaczego ? Argument ze kobieta ma być posłuszna mężowi również przysparza ofiar…krokodylom i uświęca poniekąd bycie ofiarą… Ktoś powiedział ze gdyby nie było ofiar nie byłoby oprawców, wiec wg mnie nadzieja jest w tym by oświecić ofiary, by przestały nimi być….a Lazariew idzie w odwrotnym kierunku…no i jego wstawka tutaj, popsuła mi tak w miarę dobrze układające się zrozumienie…
Może ofiara ma się nauczyć szacunku do siebie i wykrzesać poczucie wartości dla swojej osoby a nie dostawać baty od krokodyla za rzekomą pychę?
Dziękuję i pozdrawiam.

Czy Łazariew jest męskim szowinistą?  czyli dalsze drążenie tematu

Pytanie:

ena Says:
28 grudzień 2009 o 0:26

Andrzeju z ogromnym zainteresowaniem czytałam o tych gadach-krokodylach. Przyznam, ze temat bardzo, bardzo ciekawy i wiele pomógł mi zrozumieć, rozjaśnić. Utknęłam mocniej jedynie przy p Łazariewie bo wg mnie te nauki pachną mi krokodylem…:) Pytam szerze. Wg mnie te teorie o kobietach po prostu przysparzają ofiar krokodylom. Argumentacja że kobieta narażona jest 3-krotnie bardziej na pychę bo jest za-ziemiona nie tłumaczy istnienia rzekomej pychy. Gdzie tu sens? Dlaczego ? Argument ze kobieta ma być posłuszna mężowi również przysparza ofiar…krokodylom i uświęca poniekąd bycie ofiarą… Ktoś powiedział ze gdyby nie było ofiar nie byłoby oprawców, wiec wg mnie nadzieja jest w tym by oświecić ofiary, by przestały nimi być….a Lazariew idzie w odwrotnym kierunku…no i jego wstawka tutaj, popsuła mi tak w miarę dobrze układające się zrozumienie…
Może ofiara ma się nauczyć szacunku do siebie i wykrzesać poczucie wartości dla swojej osoby a nie dostawać baty od krokodyla za rzekomą pychę?
Dziękuję i pozdrawiam.

Odpowiedź AK:

Wiele wątków trzeba poruszyć, żeby odpowiedzieć. Jesteś kobietą, więc kobieca część sprawy Cię poruszyła. Ale to dobrze, bo warto dokładniej się sprawie przyjrzeć.

Gdyby nie było Dusz, to możnaby odpowiedź zawrzeć w 5 liniach. I są takie terapie, nawet ezoteryczne, które się w 5 liniach mieszczą. Wydaje mi się jednak [co potwierdzają moje badania nad złożonością człowieka], że 5 linii to chyba za mało..

Gdybyśmy byli jedynie osobowością, to bym powiedział – oczywiście – krzywdzenie, zwłaszcza celowe poniżanie jest bezwzględnie złe! I tak działa kodeks praw. Nie można krzywdzić, nie można poniżać, wszelkie pomysły na poniżanie, na tłumienie naturalnej aktywności są niedobre.

Myślę, że krzywdzenie, poniżanie jest niedobre – inicjuje cierpienie. Natomiast Łazariew ma, jak sądzę trochę głębszą myśl.

Łazariew pokazuje pychę – ale tą pychę, która pochodzi nie z miłości kobiety, a z wzorców prokreacyjnych, wzorców ewolucyjnych, które dają przywiązanie do rodziny, do materialności. Ja bym to raczej nazwał wyniosłością, czy wynoszeniem się. Zaraz opowiem więcej.

Kobieta myśli sobie: Ja muszę mieć dom, samochód, stabilne dochody. MUSZĘ. Bo inaczej nie wyobrażam sobie życia w rodzinie. I zrobię wszystko, aby to mieć! Nie ma innej możliwości! Oto wynoszenie się, wyniosłość, przywiązanie do dóbr. Gdzie tu miejsce dla Boga, który miałby o czymkolwiek decydować?

Wiele osób mówi:
Nawet jeśli ktoś ma wyniosłość, to mu przysługuje jako prawo człowieka.
Zwłaszcza dotyczy to poniżanych przez wieki kobiet.

Takie wynoszenie się nie pochodzi od krokodyli, a od ego, od uprzywilejowanej roli.
Jeśli młoda kobieta jest adorowana przez pięciu mężczyzn, to czy nie zrobi jej się kuku i nie będzie myślała o sobie jako o niezdobytej, czekającej na księcia? [chociaż całkiem porządnych chłopców ma obok]
W kulturze możesz prześledzić jak to „męczyzna stara się, ale to kobieta wybiera”.
Nie wiem czy wiesz, ale „profesjonalni uwodziciele” z nurtu NLP i NLS stwierdzili, że kobiety są tak rozpuszczone przez .. mężczyzn, którzy uwielbiają ich seksualność i podnieśli ją do roli fetysza. A co z tym zrobiły kobiety? Ano wbiły się w wynoszenie się.
Przez co profesjonalni uwodziciele zaczęli mieć rynek zbytu.
Bo jeśli kobieta jest niezdobyta przez sam fakt bycia kobietą, przez to, że kultura ubóstwia jej seksualność, to wielu mężczyzn czuje się przestraszonych, zalęknionych kobiecą postawą i kobiecą rangą. I oni, uwodziciele mają tych mężczyzn uczyć jak „robić w konia” owe ponętne kobiety, tak wynoszące się ponad motłoch na podstawie tego, co widzą codziennie w lustrze.

I, co ciekawe owe systemy są realne, działające, pozwalają mężczyznom pozyskiwać na nowo poczucie swojego samopotwierdzenia i utwierdzenia w swoich zasobach. Jednak – pomimo, że działają, te metody są niehumanitarne, przywodzą uczestników do niższego poziomu funkcjonowania. Zawierają w sobie [co prawda subtelne] poniżanie, negatywne ocenianie.

Chciałoby się rzec – nie ta droga, nie ten kierunek! Ale przecież nie będę z tym walczyć, z wiatrakami. Jedyne co widzę, to to, że ludzie cierpią zamiast żyć w przyjaznych relacjach i związkach.

Mężczyźni mają potężny popęd płciowy, który ich stawia w pozycji proszącej, wręcz błagającej [o ile są naturalni a nie obdarzeni symbiontem, wtedy „kobieta jest ich” z założenia, i – co ciekawe – ona sama też tego chce, chce się podporządkować nosicielowi kr.].

Mężczyzna w dzisiejszych czasach bardzo często prosi, błaga. Nauczyli go „kultury”, która akurat tak się wyraża, że poniży siebie a wynosi ważność drugiej strony. Kobieta patrzy na takie pragnienia, prośby jak na coś sztucznego, nienaturalnego. Wręcz pogardliwie – jak można tak się poniżać, żeby na mnie nastawać, jak można być w takiej upodlonej potrzebie? Uważa, że to, z czym się spotyka jest żałosne, chociaż może właśnie być szczere i żarliwe. Ale ona tak tego nie postrzega. Postrzega prośbę, która kojarzy się jej z bezsilnością.

A przecież nie szuka kogoś bezsilnego. Szuka mocnego osobnika. Ani za grosz nie jest romantyczna, nie ma wrażliwości na uczucia. Wiele, wiele pań takich widziałem. Są wyjątki, ale są to wyjątki. „silna postawa” kobiet, „silne kobiety” to nie mit, to realność naszych czasów. Dodajmy – nieczułe kobiety.

Kobieta, która spotyka obecnie młodego mężczyznę nie rozumie popędu, bo tego zupełnie nie doświadcza, jest po drugiej stronie, jest kobietą [dopiero w 30-40 latach swego życia będzie coś podobnego, chociaż słabiej, przeżywać]. Można powiedzieć – nikt jej tego nie nauczył. Ale też sama nie pcha się ku dowiedzeniu się co się za tym kryje. Przecież jakże fajnie, jakże to napełnia ego takie bycie adorowaną. I istotnie, rodzice nie pokazują jej, że oto poddaje się ponad miarę zwierzęcości i nie traktuje chłopaka jak człowieka?

Dziwić się będzie ona za lat dziesięć, kiedy będzie miała [po przeprawach swoje dziecko] i będzie się rozwodzić z tym, którego uznała za „właśnie dobrego, odpowiedniego”, a który był najczęściej jednym z najbardziej NIEODPOWIEDNICH spośród starających się o nią owych dziesięć lat wcześniej. Było wielu świetnych, przyjaznych, spokojnych, na ludzką miarę zaradnych, kochających, współczujących, miłych, ale ona ich miała w nosie, bo byli „żałośni”. To nie są zmyślenia, opowiadam prawdziwe historie.

Jak ten rytuał przypodobania się kobiecie miał NIE WEJŚĆ do wzorca doboru partnerskiego? Jak ta pozycja mężczyzny i kobiety miały NIE ZAPISAĆ się jako wzorzec postępowania, godów gatunku ludzkiego?

Są to mocne wzorce doboru, sposoby postępowania które nie zależą od widzimisię tej osoby, a od programów przetrwania gatunku. Mężczyzna jest napalony, pragnie seksu. WIDAĆ po nim. Ale jest i druga strona, oczywiście równie silne ma wzorce, ale nie widoczne. Antysymetria yin i yang, męskiego i kobiecego jest widoczna w wielu dziedzinach, także tutaj.

„Jak się ożeni, to się odmieni” – mawiają. I istotnie, łagodna dziewczyna po ślubie przechodzi metamorfozę. I znowu – bezwiednie, działają wzorce.

Wzorce związków, wzorce prokreacyjne nakazują testować mężczyznę, wybierać najlepszego samca.
A po wybraniu i związaniu się? Testowanie przemienia się – zaczyna się „dorównywanie do lepszych znajomych” „keep up with Jonses” [po angielsku też to dobrze znają] – też oczywiście wzorzec ewolucyjny, bo przecież musi następować rozwój – więc ten wzorzec ma zaszyte doskonalenie się. No i niestety wymuszanie, bo to przecież wzorzec a nie przemyślane działania, to działanie z presji wewnętrznej. Wewnętrzna presja budzie emocje, emocje budzą słowa, słowa budzą męża śpiącego na kanapie.

We wzorcu zawarta jest chęć udoskonalania, wynoszenie się, można rzec pycha. Mężczyzna myśli: „Jeśli już kobieta się związała, to czemu gdera, czemu porównuje męża do tych, z którymi on nie może się równać?” Dlaczego? Nie dla rozrywki, tylko z ego, z wzorców ewolucyjnych. Podobnie zupełnie, jak mężczyzna po kilku miesiącach zaczyna zauważać inne panie.

Argument o tym, że „żona ma być posłuszna mężczyźnie”.
Posłuszny – myślę w rozumieniu raczej akceptacji męża, akceptacji tego, kim jest, czym dysponuje, że się stara itp.

Bo wzorzec, norma wykazuje właśnie coś innego – kobieta nie jest zachwycona „przeciętnym” partnerem. Jeśli jest przeciętny, to znaczy, że jest marny.

Tak, jakby powiedzieć: uczmy młodych ludzi, żeby każdy z nich miał IQ powyżej średniej. Ale IQ jest właśnie wyliczane ze średniej z populacji. Więc nie można wznieść inteligencji ludzi tak, aby wszyscy mieli ponad przeciętną. Podobnie ze średnią płacą: niech wszyscy mają ponad średnią! To co będzie ze średnią?

Tak samo z akceptacją męża. Kobiety mają trudności, aby zaakceptować „przeciętnego” mężczyznę. Niemal wszystkie marzą o księciu. A tu mało książąt ostatnio..

Kobieta jest o wiele bardziej „uziemiona”, wiele bardziej umiejętna w sprawach ziemskich, które są o wiele prostsze do postrzegania i mówi: „pokaż ile zarabiasz, a ile ja zarabiam”. I myślę, że kobieta jest w stanie więcej zarabiać, bardziej się przykładać w zawodach związanych ze sprawami „ziemskimi”. I lepiej się do tych zawodów nadaje. I więcej od życia oczekuje.

I tym bardziej czuje się skrzywdzona, jak widzi, że zarabia mniej niż przeciętnie zarabia mężczyzna na jej stanowisku.

A więc poruszyliśmy sprawy wzorców ewolucyjnych, które sprawiają, że pojawia się postawa „pragnienia czegoś lepszego”, czyli nieakceptacja.

Pragnienie zmiany Metoda Sedony uznaje za obciążenie samo z siebie i daje wskazania aby w procesie oczyszczenia owo pozwolić owemu pragnieniu zmiany odejść.

Wydaje się, że tak wiele od nas zależy, że na tak wiele naszych zachowań mamy wpływ. A tu okazuje się, że nie!

Jednakże atrakcyjność nie jest dla kobiety kwestią wyboru.
Jest co najmniej jeden widok, którego kobieta nie jest w stanie spokojnie znieść w związku! :))) A ta reakcja pochodzi właśnie z wzorców prokreacji.

Spróbuj sobie swojego partnera wyobrazić, jak leży na kanapie i NIC NIE ROBI! A dajmy na to tu i tam w domu znalazłoby się coś do zrobienia. Natychmiast atrakcyjność tego pana maleje, czyż nie?

I tu, wielokrotnie obserwowałem gniew, agresję, wściekłość, a przynajmniej niechęć ze strony kobiety. I oczywiście – partner nie wydawał się już taki atrakcyjny. Wytłumaczenie zaraz się pojawia: bo przecież „ona musi o wszystkim myśleć”, „on niczego nie zrobi” itp. Ale, żeby trochę spasować ze współuzależnieniowych zapędów, to już pani nie chce. Uznaje, że „ona ma rację” i wcale nie rozmawia z mężem, co ma być zrobione, czy w ogóle coś zrobić, czy mają na to ochotę? Najczęściej kobieta uważa, że „trzeba” i koniec. I żeby było jasne że jest to bezwzględna prawda, poddaje się jej i haruje jak wół roboczy, często gdy nikt jej o to nie prosi, a też i czasami gdy to jest sprzeczne z logiką, z wychowaniem dzieci [robi za nie]. I co? Udowadnia przez to, że ma rację! A to jest tylko autohipnoza prowadząca do umocnieniu się w niezadowoleniu, przekonaniu, że „mąż obibok” i prowadząca do wzięcia sobie wejścia.
To dlatego przedstawiam przykład jak to mąż leży na kanapie i co żona czuje stojąc nad nim. Jest to sytuacja bowiem bardzo symptomatyczna, z której wiele można się dowiedzieć o psychice tej pani.

Tak więc, „uziemienie”, zaziemienie, jak Łazariew mówi, rozpatruję jako bardzo silne wzorce, które kobieta ma, nosi je, zupełnie bezwiednie i emocjonalnie będąc nastawiona, „jeśli czegoś ona nie czuje dobrze”, to zaraz jest zdegustowana, niezadowolona, odpychająca. Wiele pań bardzo prawidłowo mówi: czuję się tak, ale nie mam nad tym kontroli.
Nad tym mechanizmem czuwa tysiące lat tradycji społeczności ludzkiej.

Wiele razy słyszałem opowieści pań, jak to po ślubie, po zrodzeniu potomka nie wszystko szło po ich myśli i dosyć szybko decydowały się na rozwód. Potem nie znajdowały następnego partnera. Ja sam z kilkoma chciałem się związać, natomiast mimo tego, że byłem w miarę w porządku, znajomość ze mną okazywała się dość mało atrakcyjna. [podejrzewam, że wiele pań miało na względzie atrakcyjność krokodyli, z którymi ja się nie jestem w stanie porównywać..] No i oczywiście relacja się rozchodziła, rwała.. Jak to można bowiem po prostu żyć, nie dążąc do wielkich czynów, wielkich zysków, czy wielkich zaszczytów, kariery? Kobietom to nie odpowiadało, że nie pokazuję im świetlanej przyszłości w opowieściach, a tylko taką ot, przeciętną teraźniejszość.. Nie dziwię się, przecież była szara w porównaniu z symbiontami, których życie jest kilka razy bardziej atrakcyjne.

I praca nad sobą dla kobiety jest ciężka – „Jak mam oprzeć się temu, co mówią odczucia, emocje? Jak się im przeciwstawić, choć tak są przekonujące?”
I TO mówi moim zdaniem Łazariew.

To, że ma kobieta być upokarzana, to jest sytuacja skrajna [jeśli chcesz mojego słowa, że potępiam krzywdzenie – to go masz]

Ł. mówi wiele o odbudowywaniu postawy etycznej. I to jak skrajnie etycznej! O tym, że każde boczenie się na kogoś, każde obrażenie się, każdy brak akceptacji jest czymś złym i powoduje karmę.. wiedziałaś o tym?

Czy kiedy żona obraża się na męża bo on nie robi tego, co ona sobie wymarzyła, to jest prawidłowe, czy też nie? Wiele pań by powiedziało – ona ma prawo wymagać od swojego męża, żeby to dla niej zrobił, przecież jest jej mężem.

Natomiast czy któraś się zająknie o tym, że partnerka nie powinna się ani na cal obrażać na męża, jeśli nie dostaje spełnień swoich fantazji?

I tu przytacza Łazariew dziesiątki przykładów, jak kobieta „dostała” męża poniżającego ją [oczywiście nieprzytomnego, nieświadomego męża], który właśnie wyrównywał ją tą postawę gotowości na obrażanie się na mężczyznę. Postawa ta i oczekiwania wobec przyszłego męża były wcześniej, a „ten, który się przypałętał” jakoś dziwnie nie dość, że tego nie realizował, to jeszcze zaczął dawać jej wciry. Gdzie tu logika – przecież „miało być tak dobrze” – oczywiście jeśli myśleć według fantazji.

Otóż jak widać, Wszechświat, Bóg istotnie jest wszystkowiedzący, bowiem jakoś dziwnym trafem, nawet jeśli ona nikomu tego nie mówiła, to prześwietlił jej postawy „wielkościowej” jak to nazywają psycholodzy, wynoszenia się? Bóg przejrzał tą postawę. A że dawał niszczenie życia [przyszłego męża] to została zaaplikowana bolesna kuracja – nie mąż kochający, a poniżający, z którym będzie się zaraz chciała rozwodzić.

Argument o tym, że „żona ma być posłuszna mężczyźnie” raczej bym rozpatrywał na tej samej płaszczyźnie co argument „mąż ma być wierny kobiecie”. Z tym drugim raczej nie mamy kłopotu, żeby go zaakceptować, prawda? 😉 Mąż POWINIEN być wierny, nawet nie pytamy „dlaczego”, nie dociekamy, tak PO PROSTU MA BYĆ.

Natomiast jakbyśmy powiedzieli „kobieta ma mężczyźnie być wierna emocjonalnie, nie ma się na niego unosić, ma go akceptować z tym, co on przejawia”, to wiele, wiele pań powie:
„Już wiem co zrobię,.. la la la , zamienię ciebie, na nowszy model…”

Łazariew myślę sobie, jako jasnowidz, widzi i czuje intencje ludzi, zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Pewno i widzi chęci mężczyzn do tego, żeby „być  wolnym” i pójść sobie od żony do kochanki. I myślę, że nie jest to czyn chwalebny.

Te wypowiedzi Łazariewa zauważam, że znajdują się pod tematami „etyka” i „naruszenia porządku wpływające na choroby”. Czyli – po pierwsze NALEŻY być etycznym. I pod to podchodzi brak obrażania się, akceptowanie drugiej strony, nawet jeśli nie realizuje moich fantazji wypływających ze wzorców ewolucyjnych [było o nich wcześniej]. To, o czym Ł. opowiada, to są przykłady odejścia od porządku etycznego i również opowiada o jego środkach na kompensację nieetycznego postępowania.

Łazariew opisuje przypadki, w których odstąpienie od porządku, etyki reguluje sam Wszechświat  [choroba lub agresywny partner jako redukcja przyszłych szkód]. I tak sobie to wymyślił i ustawił i naucza. Niestety, sposoby na redukcję szkód nie są zbyt wyszukane. Są odpowiadające jego poziomowi duchowemu, jego poziomowi zrozumienia zagadnienia. Stąd nie używa słów praca z wzorcami ewolucyjnymi a mówi, że kobieta ma być posłuszna mężowi [nie wspominając o częstych nadużyciach przez symbionty, o których to nadużyciach piszesz w pytaniu].
No cóż, Łazariew idealny nie jest, ale jakąś cząstkę prawdy odkrył.

Ja tu jeszcze widzę inną kwestię. Są siły, które chcą podburzać nas, wywoływać w nas poczucie buntu. Mówią nam: masz prawo!

OCZYWIŚCIE krokodyl zamiast jako wyjątek pobierze daną sprawę i zrobi z tego regułę i będzie ci podtykał pod oczy wyjątek tłumacząc, że on właśnie poprawnie postępuje upokarzając żonę i czego ty chcesz.
Takie krokodyle są. Więc sprawy są dwie.

a) kwestie wzorców partnerstwa, związków, prokreacji u kobiet

b) kwestia agresywności krokodyla.

ZRESZTĄ jedno z drugim jest mocno połączone. Jeśliby kobiety NIE ZNOSIŁY takich aroganckich, mocnych facetów z krokodylami, to PO PROSTU odchodziłyby od nich. Nawet by na nich nie spojrzały!

Jednak tak nie jest. Ponieważ, jak mówi Łazariew, jest to wyrównanie ich wzorców wyniosłości, ich postaw przeciwko Wszechświatowi, przeciwko planowi Boskiemu.

Kobiety mówią często: a ci faceci, to tacy niedojrzali, są jak mali chłopcy. I od razu taki facet leci na łeb na szyję w rankingu u pań. Ale co, nie może taki być? Czy posiadanie podświadomości, która jest zawsze i ciągle z nami jest przestępstwem. Bo podświadomość jest jak czteroletnie dziecko. To mężczyzna ma go  usunąć, żeby się podobać partnerce?

Natomiast kobiety o sobie mają mniemanie, że są takie odpowiedzialne, takie zaradne, praktyczne. I są. Ale jest ale.

Kobiety są dojrzałe taką pierwotną, szybką dojrzałością, gdzie chodzi o sferę fizyczną. Jak wiele jest pań, które po latach narzekają jak bardzo mało miały rozeznania gdy zakładały rodzinę! Jak przez to ucierpiały – one i ich dzieci!

Przez szybkie dojrzewanie kobieta nie jest w stanie skupić się na realnych relacjach z otoczeniem, z partnerem. Jako dziewczynka bawi lalki i jest nastawiona na siebie jako na dawczynię życia. I nic w tym złego, takie są wzorce ewolucyjne prokreacji. Natomiast jeśli nie wydorośleje z tego poziomu – a wiele pań nie dorośleje – to do starości będzie taką skupioną na sobie dziewczynką, której powołaniem jest dawanie życia i niańczenie dzieci. Żadnego miejsca na partnera, zauważ. Pytanie „gdzie ci mężczyźni” ma podtekst: nie mam miejsca dla partnera w moim życiu, bo jestem nastawiona na siebie, jako na matkę. Ale dlaczego nie mam partnera?!

Jeśliby kobiety NIE ZNOSIŁY aroganckich, mocnych facetów z krokodylami, to PO PROSTU odchodziłyby od nich. Nawet by na nich nie spojrzały! Jak mówi Łazariew, jest to wyrównanie ich wzorców wyniosłości, ich postaw przeciwko Wszechświatowi, przeciwko planowi Boskiemu.

Znam setki kobiet, którym [niestety], zupełnie podświadomie odpowiada owo krzywdzenie i pod kontrolę takiego macho typa SAME zechciały pójść. Dlaczego? Bo tak dobrze to czułam – zwierza się ona przyjaciółce – miałam tak fajne odczucia, gdy zobaczyłam po raz pierwszy tego faceta, to jak się poruszał, z jakim przekonaniem się wypowiadał, z jaką przenikliwością odpowiadał, to było prost porywające, coś się we mnie zbudziło. „I felt it so right” [po angielsku widać ten smaczek w wypowiedzi, tą bezwiedność decyzyjną, to chętne poddanie się takiemu panu, a właściwie jego przywództwu, przywództwu jego symbionta].

Tak więc, nie bez przyczyny chyba w Twoim pytaniu te dwa wątki się łączą. I dobrze, bo istotnie są połączone.

A więc, a) i b) w jednym stały domku – pytanie tylko dla Ciebie, jak rozsupłać te dwa sznurki zaciśnięte w jeden węzeł?

Bo jest i sznurek czysty, chociaż naznaczony wzorcami, pod którymi kobieta nie potrafi czasami się oprzeć, i niestety sporo pracy czeka

jest i sznurek brudny, wciągający w poddaństwo, oplatający ręce i nogi, zaciskający się na gardle i pociągany przez krokodyla.

Istotnie, dla Gender Studies jest to bardzo ciekawy temat, może nawet na pracę naukową.

Myślę sobie, że wielu z nas bardzo ma ładny obraz świata, natomiast między obrazem a realnością jest jednak różnica, ponieważ realność jest sporo bezwzględniejsza. Dlatego Łazariew idzie tą drogą, bo, jak myślę, idzie drogą realistyczną. Opiera się na obserwacji.

Jak piszesz – aby ofiary zobaczyły, że są ofiarami – to jest droga wyższa – jest to droga rozszerzania świadomości. I bardzo dobra droga, natomiast to sformułowanie „aby ofiary zobaczyły, że są ofiarami” obejmuje jeden z dwóch aspektów, czyli nasz punkt: b) kwestia agresywności krokodyla.

Punktu a) nie ma w tej wypowiedzi „aby ofiary zobaczyły, że są ofiarami”

Jest lęk przed byciem skrzywdzoną. Nie dziwię się. Trzeba się bronić, mądrze, uważnie, skutecznie. Natomiast to nie jest całość sprawy. Jest jeszcze punkt a).

I znowu dwa. Tym razem można podać dwa odstępstwa od realnego widzenia na rzecz fantazji. Zacznijmy od przerobionego punktu b)

b) należy zauważyć, że w wielu, wielu związkach istnieją krzywdzące relacje, istnieją symbionty. I jeśli się jest w związku z takim nosicielem symbionta, to warto zmykać gdzie pieprz rośnie ochraniając siebie [i swoje poczucie wartości własnej].

a teraz punkt a)

a)  jak zrozumieć, że to, co czuję nie kieruje mnie zgodnie z etyką i daje w rezultacie kłopoty?

JAK TO? To, co ja czuję ma pakować mnie w kłopoty?
To, że chcę czegoś lepszego, czegoś więcej dla mnie i mojego męża, dla mojej rodziny, to mnie pakuje w kłopoty? To, że się nieco wzburzam przy tym, to coś znaczy?

taaa… takie postawy są na porządku dziennym. Łazariew jednak mówi, że są one naruszeniami etyki, naruszeniami porządku. I w rezultacie odbijają się negatywnie na samych paniach i na ich potomstwu.

No to tak .. trochę się napisałem, mam nadzieję, że coś tam udało mi się przekazać.

Dalsze rozważania na temat kobiecości i Łazariewa [link]

Co I-ching mówi o wzajemnej atrakcyjności?

Heksagram 31 Wzajemna atrakcyjność

Jeśli jesteś stroną receptywną, utrzymuj swój umysł w niewinności i wolny od dumy tak, abyś mogła utrzymać  otwartość na dobre rady i pomocne wsparcie. Gdy twój wpływ wyrasta z niewinności to dla ciebie działa jeszcze większa siła przyciągania.

Bierne poddaje się aktywnemu, tak jak i aktywne podporządkowuje swoje działanie biernemu. Jest to podstawowa, pierwotna umowa pomiędzy mężczyzną i kobietą.

The attraction of yin and yang is the powerful and fundamental force. The image of this hexagram is that of the attraction between a man and a woman in the courtship stage. In response to the magnetic attraction between them, the masculine principle (the creative, outgoing) seizes the initiative and submits to the feminine (the receptive, sensitive). When the assertive is able to defer to the receptive, and when the receptive accepts responsibility and exercises quiet leadership, an exciting and profitable union is the result. This brings good fortune, for all success depends upon the magnetic effect of mutual attraction.

Consistency is important in matters of mutual attraction, for this is what separates courtship from seduction.

If you are by nature an instigator, it is good to take the initiative. But you need to remain sensitive, and highly principled, and avoid the temptation to be manipulative. Let the power of mutual attraction pull you along. If you are the receptive one, keep your mind innocent and free of pride, so that you may remain open to good advice or helpful assistance. When your influence arises from innocence, an even more powerful magnetic force is at work for you.

Remaining open to the forces of attraction brings good fortune. Closing yourself to them heralds the dying of the soul. Learn to yield to the natural tugs and pulls of the heart.

Amarantia na forum Cudownyportal.pl pisze:

„Zauważyłam,ze Łazariew budzi nieprawdopodobne negatywne emocje i bunt u ludzi którzy mają niepoukładane w 3 najważniejszcych aspektach życia:

  • relacja z rodzicami i najbliższą rodziną(zwłaszcza odrzucenie rodziny, plus oskarżanie)
  • postrzeganie własnej płciowości w kontekście kompleksów i rywalizacji
  • stosunek do systemów religijnych jako represjonujących (a nie dostrzeganie ,że owe systemu stały również na straży etycznych zachowań)”

W książce „Diagnostyka Karmy” są niektóre przekazy, których raczej nie należy powielać. W poniższym tekście starałem się wybrać te treści, które są pozytywne i dające wgląd.

Na początku Łazariew działał jako bioenergoterapeuta, manipulował energiami, ustawiał je, oczyszczał. Kiedyś podpowiedział chorej, jak ma zmienić poglądy, postawy, ponieważ jej postawa szkodziła komuś. Ale nie miał czasu na to, żeby przeprowadzić działanie energetyczne. Po kilku dniach ponownie bada tą panią i się zdumiał – jej pole stało się czyste – nie trzeba było dokonywać działań na energiach!Łazariew więc zrozumiał – to postawy etyczne kreują pole energetyczne i choroby. Jak usunąć szkodliwe postawy, zastąpić je poprawnymi – choroba automatycznie znika.

Ludzie żyją w polu informacyjno-energetycznym, w którym trzy elementy:
los, zdrowie i przekonania są wzajemnie połączone.

Przyczyną zachorowania jest naruszenie struktur pola i trzeba leczyć pole a nie organ. [identycznie do Hellingera]

Za brak etyki danego człowieka płaci rodzina; dzieci, krewni, a nawet przyjaciele, czy uczniowie.
Zapłata zdrowiem dzieci wygląda absurdalnie z pozycji pojedynczego człowieka, ale na poziomie pola [A: duszy grupowej] nie ma ludzi, ale są idee, etyka.

Jeśli się obrażasz, jeśli masz nienawiść, negatywne emocje do kogoś, to u niego mogą wystąpić szkody na losie i zdrowiu.

Choroby blokują programy niszczenia

Choroba, czy też relacja, związek z osobą, która nam szkodzi, poniża nas uważany jest za odpowiedź Wszechświata na nasze szkodliwe postawy i czyny.
Jakie są główne przykłady naruszenia etyki:

– nienawiść do kogoś, złe życzenie komuś
– duma, pycha, wynoszenie się, egoizm
– obrażenie [i tu z tłumaczenia trudno czasami wywnioskować, czy chodzi o obrażanie kogoś, czy obrażanie się na kogoś, ale wychodzi, że oba są złe]

Łazariew o systemie duchowym

opowiada w filmie pt. „Miłość i grzech”:

Funkcja diabła

Diabeł nie jest przeciwnikiem Boga. Jest – podobnie jak i anioły – pozbawiony własnej woli, działa na rzecz Boga. Jest przeciwieństwem miłości.

Do miłości mamy się sami, dobrowolnie przyznać, wybrać ją. Jeśli jednak nie chcemy miłości, powinien być pewien proces z tym związany, proces rozpadu. Z powodu, wręcz dzięki tej funkcji rozpadu będziemy widzieć, że utraciliśmy miłość. Jeślibyśmy zrzekli się, wyrzekli Boga i byśmy się doskonale czuli i nasza dusza by się przy tym nie rozpadała, to umarlibyśmy nic nie zauważywszy. W Europie toczy się proces niezauważalnego rozpadu. Dusza gnije, a nikt tego nie zauważa. W Rosji też się to zaczyna.

Jaka jest główna funkcja diabła?

Miłość, wysoką energię bardzo łatwo związać z niskim rodzajem energii. Miłość się jednak nie broni, bo jest bezbronna. Niskie energie, energie umiejętności, możliwości – jeśli postaracie się, np. będziecie pościć to uruchomią się energie możliwości, tak jak u Jezusa, gdy pościł na pustyni przez 40 dni.

Dlaczego po poście ludzie chorują? Bo w czasie postu trzeba się modlić, aby ta energia która przychodzi nie poszła na marne, nie stała się przyczyną nieszczęścia. Jeśli nachodzi na człowieka energia subtelna, to może on mieć nadnormalne możliwości, może spełniać swoje pragnienia. A Chrystus mówi nie, nie samym chlebem żyje człowiek. A chleb to jest metafora spełnienia człowieczych pragnień. Nie samym chlebem, a słowem Bożym, czyli miłość jest ważniejsza od energii.

W tej książce „Życie bez ograniczeń” jest dokładnie powiedziane: energia [tworzenia, działania] jest ważniejsza od miłości. Miłość ma być służącą, a głównym panem ma być nasze pragnienie. Kupisz sobie auto za 150 tysięcy dolarów.

W którą stronę idziemy, w tą stronę rozwija się nasza dusza.

Trzy rodzaje wyjaśnień działania zła

W filozofii Indyjskiej są dwa typy istot: dobre anioły i złe demony. Z demonami Bóg walczył i, po pewnym czasie zwyciężał, chociaż musiał się sporo wysilać. Od początku wszystko było jasne – tu dobro, tu zło.

W filozofii religii Żydowskiej te istoty nie są tak konkretnie dobre czy złe. Rozmyte jest też pojęcie dobra. Najwyższy anioł – staje się zły. Lucyfer jest najsilniejszym aniołem. Nie wiadomo, dlaczego dobro może zmienić się w zło.

W chrześciaństwie diabeł całkowicie traci swoją siłę. Zupełnie nowy system. Dlaczego? Ponieważ w chrześciaństwie siłę diabła określa sam człowiek. Jeśli poszliśmy po linii własnych pragnień [idąc ku zwierzęcości, wywyższając się, nie mając względu na miłość] – wzmocniliśmy diabła.

Jeśli powiesz, że trzeba żyć słowem Bożym, nie tylko chlebem [manifestacją własnych pragnień] to diabeł już nic nie może z tobą zrobić. Kolosalna zmiana świadomości.

W chrześciaństwie praktycznie nie ma zła jako takiego. My sami możemy stworzyć zło. To jest ewolucja naszych dusz [biorąc pod uwagę hinduizm i judaizm]. Oto kolosalna transformacja w naszych duszach, w systemie duchowym, która zaszła w ciągu ostatnich 6 tysięcy lat.

Przykład odejścia
od prawdziwie działającego
uzdrowienia

Na ile nie idziemy ku Bogu, na ile cywilizacja nie kieruje się ku Bogu, na tyle uruchamiają się procesy diabelskie [diaboliczne, destrukcyjne]. Kiedy człowiek nie podąża ku Bogu to jego najwyższe osiągnięcia będą okazywały się najtragiczniejszymi. Podobnie i w książce „Życie bez ograniczeń”, zaczynało się od grupowego pozywywnego działania, przeszło na osobiste. W Hoponopono autorka ustaliła, że od jej uczynków zależy otoczenie, to zaczęła się oczyszczać. Podobnie i Łazariew też tak zauważył, że jak sam oczyszczał się, to i jego pacjenci [nie poddani leczeniu] zdrowieli. Jednak ten sposób leczenia nie obejmuje przemiany świadomości chorych, natomiast wspiera leczącego jako ikonę, mistrza, do którego trzeba się modlić. Po co więc by było zastanawiać się nad sobą, czytać notatki? By to wyglądało tak: przyszedł, zapłacił i wyzdrowiał.

Niegotowi ludzie zmienili jedną z największych korzyści chrześciaństwa – cudowne wyleczenia – zmienili w jego słabość. Zamiast przestrzegać przykazań, przebaczać i kochać, przestrzegać tego, co mówił Jezus, ludzie biegli z pragnieniem wyzdrowienia: „jak tam dotrę to i to pocałuję, to dostanę uzdrowienie”. Działali na sposób magiczny, próbowali dokonać jakiegoś rytuału, który by ich uratował. To nie pachnie chrześciaństwem, to prawdziwa magia. Nazywają siebie „prawdziwie wierzącymi”, a uprawiają magię. Nienawidzą, osądzają, zazdroszczą. A potem biegną do świętych rzeczy błagając „chcę zdrowia”. I to wszystko.

Niezadowolenie wg. Łazariewa

Niezadowolenie, mówi Łazariew, to cichy morderca.
Jeśli nie jesteśmy zadowoleni z innych ludzi, to przykładamy się do ich nieszczęść, śmierci. To mechanizm niszczenia.
Jeśli jesteśmy niezadowoleni z siebie, to przykładamy się do własnego nieszczęścia.

Przyszła do niego pani, która na kursach psychologicznych się dowiedziała, że nie została obdarzona wystarczająco mocno miłością przez swoją matkę w dzieciństwie. Płacząc to prosiła Ł. o pomoc.

Ł. wskazał, że chodząc na takie kursy pani sama zubożyła w sobie miłość, ma jej mniej. A chodzi o to, aby właśnie mieć więcej miłości, akceptacji dla ludzi.

[AK: Może to głupio zabrzmi wobec wolnościowych pragnień ludzi, zwłaszcza zajmujących się rozwojem, ale żyjemy w symbiozie z bliskimi sobie osobami. Nawet ci, którzy się gdzieś wysforowali na niezależność, są gdzieś połączeni np. z rodzicami.

To wygląda na żart, ale uciekając nie zrywamy więzów, zwłaszcza tych nieprzepracowanych, nieuleczonych. Niezadowolenie manifestujące się w buncie jest przykładem braku akceptacji.

Wszechświat nas kieruje ku akceptacji. Oczywiście na początku nasze zrozumienie może być niewielkie, powierzchniowe, bez głębi. Możemy na początku zauważać jedynie np. prawne aspekty spraw zależności między ludźmi.

Jednak z czasem, gdy będziemy badać sprawy naszych relacji zauważymy, że jest w nich coś o wiele więcej. Niuansów jest bez liku. To do owych niuansów, delikatnie zaznaczonych zależności skłania nas Wszechświat. A skłania wcale niedelikatnie – a to poprzez rozwód, poprzez chorobę dziecka, a to np. poprzez odczuwane w nas samych mocne dążenie do destrukcji kogoś, czegoś.

Wszechświat jest niezwykle ostrym nauczycielem. Nie robi delikatnych lekcji. Możnaby rzec “dlaczego?”. Wydaje się, że czasu po prostu jest mało – ludzie nie są specjalnie chętni, aby w czasie swojej aktywności osobowościowej [30-40 aktywnych lat życia] mocno się zastanawiać nad sobą, nad tym, co robią. Mają inne sprawy na głowie. No i dodatkowo przychodzą sprawy własnych zaszłości Duszy, czyli karma osobista. Nieźle mamy nadane roboty, trzeba przyznać.

W takim razie ciśnie się pytanie: to co jest najważniejsze? Pewnie akceptacja. Jest ona bowiem niemal panaceum na wszelakie zadrażnienia, czy to pochodzące od karmy osobistej, jak i od grupowej [manifestującej się w relacjach rodzinnych].

Im więcej akceptujemy, tym bardziej jesteśmy w stanie kochać, tym bardziej otwiera się nam serce. Jeśli akceptujemy, to przyjmujemy zrządzenia losu, Boga, chociaż możemy nawet być niewierzący, możemy nie być zainteresowani duchowością. Akceptacja daje korzyści każdemu. Można nawet powiedzieć, że ci, którzy są zaangażowani w systemy idealistyczne mają mniej akceptacji, niż ci, którzy są poza takimi systemami. Zwykle bowiem w systemie idealistycznym jest znaczne miejsce dla osób, postaw, które się nie akceptuje, ponieważ nie są związane z ową ideą, czasami nawet są przeciwko niej. Nawet najbardziej odwołujące się do miłości idee przynoszą idealistycznych wyznawców.

Możesz się sam/-a spytać:

Czy system edukacyjny, w którym wzrastałem, nie wszczepił mi konieczności niezadowolenia z jakichś ludzi? Z jakich, dlaczego?

Czy system edukacyjny, w którym wzrastałem, nie wszczepił mi konieczności niezadowolenia z siebie? Dlaczego? W jakich to się działo okolicznościach? Kto z ważnych osób tak mówił?

Czy ta idea, sposób patrzenia na świat, których się uczyłam/em w domu nie zaszczepiła mi przypadkiem jakiegoś niezadowolenia z niektórych osób?

Czy idea obecna w społeczeństwie, w której wzrastałam/em nie dała, nie wszczepiła mi konieczności niezadowolenia z jakichś ludzi, z siebie? Czy ludzie mieli w pogardzie jakąś inną grupę ludzi? Czy chcieli się przez to wynieść ponad nich? Czy chcieli sobie udowodnić, że są lepsi?

Jak dla mnie nauka o karmie daje wiele, wiele akceptacji dla osób, które są nieprzyjmne, które denerwują.

Przekonuję moją Duszę , że ci ludzie, których widzi są tacy dzięki swoim [wcześniejszym] decyzjom, że oto ponoszą skutki swoich wyborów.
O ile coś „zawinili” to ja nie potrzebuję dodatkowo na nich się oburzać, gniewać, i tak mają dokładnie odpłacone za to co zrobili. Dlaczego dodatkowo ich przygnębiać, pognębiać?
Nie muszę ani o krok dodawać do ich kiepskiej sytuacji, odrzucając ich, osądzając, będąc niezadowolonym. Nie, mogę ich akceptować, ponieważ oni są mocno osadzeni w całym, idealnie sprawiedliwym nurcie karmicznym przyczyn i skutków, decyzji i losów.
Za to jeśli będą prosili o pomoc, to mogę im pomóc. A jak nie proszę nie muszę też im pomagać.

Nie muszę tego modyfikować ani o włos, a więc mogę akceptować i akceptować. Dzięki temu łatwiej mi przychodzi przyjazne uczucie.

Odrzucenie miłości, nawet tej trudnej,
daje kłopoty w życiu.

Łazariew tłumaczy na filmie
http://video.mail.ru/mail/znatok.yui/2523/4993.html

iż powstrzymywanie miłości, hamowanie jej jest jednoznaczne z hamowaniem energii życiowej w sobie.

Ł. daje przykład chłopaka, który – rozstał się z ukochaną za przyczyną rodziców z obu stron. Nie chcieli dopuścić do tego związku. Po tym rozsstaniu zaszła u niego duża zmiana na gorsze w losie: zaczął kraść, przepuszczać duże pieniądze, wyrzekł się rodziców, patologiczne zmiany.

Po oglądzie pola energii Ł. zauważył, że wg. losu ten chłopak miał się z tą dziewczyną złączyć, kochać ją, ale i cierpieć w trudnościach, takich typowych, życiowych „zmaganiach” z konkretnymi sprawami i w docieraniu się razem do siebie. Miał się uniżyć w tym doświadczeniu. Podobnie i ona. Ten system wzajemnych poniżeń, dopasowywania się, miał oczyszczać jego duszę. Gdy ich rodzielili, on stłumił to odczucie miłości.

Ł. mówi, że kiedy zauważa, iż nagle duża agresja z niego wychodzi, wspomniał najbliższą przeszłość i zobaczył, że stłumił odczucie miłości do kogoś. Z tego rodzi się agresja.

Typowa reakcja jest taka: jeśli miłość to przyjemność w komfortowym związku.
Jeśli zaś w relacji zaczyna się cierpienie, to należy się rozejść. Potem przychodzi rozpad losu, cierpią dzieci, które nie mogą przyjąć ciosów losu. Jeśli człowiek ma agresję wobec losu, niechęć, nie przyjmuje losu, to może przyjść choroba, której lekarze nie mogą wyleczyć.

Jeśli ktoś odchodzi od bólu, cierpienia, to wszystko w porządku. Jeśli zaś ktoś przy tym tłumi miłość to rozpoczynają się kłopoty [np. silne obciążenie dzieci].

.

Powstrzymywanie miłości, hamowanie jej jest jednoznaczne z hamowaniem energii życiowej w sobie.

Zmniejszenie energetyki poprzez jej hamowanie daje pomniejszenie zdrowia, chorobę.
Gdy przyzwyczajamy się do brania energii, np. poprzez zwiększenie ilości jedzenia, wtedy odchodzimy od prawidłowego schematu energetycznego. Jedzenie jest aktem brania, potrzebowania, do trawienia potrzebne jest wiele energii subtelnej. Zmniejszenie jedzenia daje wzrost ilości energii subtelnej.

Prawidłowością jest dawanie energii, wydawanie jej. Tak więc proponowana terapia Iwanowa polegająca na oblewaniu wodą [coraz zimniejszą] daje sukcesywne wydatki energii, co zbliża energetykę człowieka do poprawnego wzorca przewidzianego dla organizmu.

Nawet tak błaha sprawa jak wewnętrzny impuls, aby z kimś się przywitać, przytulić. Zwykle w realiach chodzenia po ulicy nie witamy się z przechodniami, ponieważ są „obcy”.
Zablokowanie impulsu powitania, radości na czyjś widok może prowadzić ku przytkaniu kanałów energii, może to skutkować zmniejszeniem energetyki.
Jednak Dusza czasami chce się z kimś przywitać. To zdrowy impuls, który dąży w kierunku wzmożenia intensywności przeżywania miłości.
I co wtedy zrobić? Należy chociaż w wyobraźni podejść do tego kogoś i przywitać się serdecznie, objąć. Taki sposób może dać ten przepływ energii, który się chciał uruchomić. Nie hamujesz energii.

Można również hamować wzrost aktywności umysłowego ego, które rozdmuchuje emocjonalne dramaty – często od rana, gdy jest zgromadzone dlań dużo energii. Wtedy polewanie zimną wodą daje dobry efekt – energia nie idzie do umysłu [ku np. skargom], a idzie ku ciału i jego działaniu. Podobnie, mówi Ł, warto wyjść na ulicę, gdzie tracimy częściowo poczucie dużej istotności osobistej, to też nam pomaga zahamować samoświadomość bycia osobnym człowiekiem. Jesteśmy cząstką społeczności, przyrody.

Poranna modlitwa, gdy człowiek przebacza wszystkim, do których ma zarzuty, też ma pozytywne efekty – zmniejsza poziom energii pogardy [ego]. Przeprosić wszystkich, zdjąć pretensje z siebie i otaczającego świata, pościć – wtedy modlitwa jest efektywniejsza.
Poranna modlitwa to przyjęcie miłości, przyjęcie sytuacji takiej, jaka przychodzi.
Poranna gimnastyka, Hata joga, techniki oddechowe to inne sposoby.

Modlitwa to nie wypraszanie zdrowia u Boga.
to możliwość pojednania się z Bogiem i możliwość zmienienia siebie przez tą modlitwę.

Podobnie Wadim Zeland w Transerfingu mówi, iż we Wszechświecie istnieją duże siły wyrównujące – jeśli narośnie nam osobiste znaczenie [ego], poczucie własnej ważności, wtedy owe siły będą wyrównywać tą górkę. Ł. wspomina o kochaniu Boga. Wszystko, co mamy wyżej od miłości Bożej, co wynosimy ponad miłość do Boga zostaje tak czy owak odebrane.

Spanie na komfortowym łóżku nie daje wydania energii. Energię wydajemy, gdy śpimy na płaskim, twardym, pod skromnym przykryciem. Ł. spał kiedyś w pewnym miejscu w wielkim komforcie, na miękkiej pierzynie natomiast przyszła choroba kręgosłupa.

uwagi AK:

Trzeba przyznać, iż wymienione sposoby działają, zmniejszają [w sposób często zupełnie mechaniczny] niekorzystny los, zwiększają możliwość wyrażania miłości. Jednakże nie oczyszczają z wzorców, z głębokich obciążeń, które się ciągną z człowiekiem przez wcielenia. Podobne jest to do stosowania prowizorki – urwała się deska? – przywiążmy ją sznurkiem.

Co ciekawe, takie techniki są stosowane powszechnie w klasztorach w Azji [buddyjskich, hinduistycznych, jogicznych]. I jakimś sposobem są nazywane ścieżką rozwoju duchowego.. Hmm. może by należało je nazwać ścieżką podtrzymania duchowego? Trochę bardziej pasuje, wszak sposoby te budują tendencje, przyzwyczajenia, działają „od dołu” w systemie ciał subtelnych. Niemniej działają, wspierają człowieka i mogą wspierać inne sposoby „średnio-poziomowe”, np. efektywną psychoterapię. Podobnie mówi Ł. oceniając sposoby zdrowienia wg. Iwanowa.

Łazariew nie jest piewcą teorii pozytywnego myślenia. Raczej jest mistycznym chrześcijaninem. Widzi możliwość uchronienia się [zachowania Duszy i ciała w dobrym zdrowiu] w tym, żeby przyjmować problemy, cierpienie, dopuszczać destrukcję przyszłości [równoznaczne jest to brakowi lgnięcia do „lepszej” przyszłości]. Czyli: nie ma być „lepiej”, tylko tak, jak ma być. Nawet jeśli nie będziemy przygotowani na przyszłość, to brak lgnięcia do „lepszej” przyszłości spowoduje to, że nie ucierpimy krańcowo [np. nieuleczalna choroba, śmierć].

Ł:

Tłumaczy to tym, że przykładowo choroba przy podwyższonej energetyce nie jest „spowodowana czymś”, natomiast jest początkiem czegoś. Zmienia się obraz świata – zaczynamy widzieć przyszłość i w pewnych okolicznościach możemy za jakąś cenę osiągnąć immunitet od przyszłych kłopotów.

Co do przyszłości – jeśli zależymy od niej, to ją tracimy. Dzieci to przyszłość, jeśli ustalamy zależność od nich, to je tracimy. [Dzieci nie powinny wpływać na rodziców. Rodzice nie powinni „wieszać się” na dzieciach, tak mówią psycholodzy. Obarczanie dzieci swoimi sprawami jest niezdrowe i nieetyczne.]. Dzieci obarczone przez rodziców problemami, zadaniami niedziecinnymi zupełnie, jak to się mówi, „nie mają życia”. I to można obserwować, jak nieradzący sobie w życiu rodzice mają przetrącone mocno dzieci.

Najczęściej jeśli nie jesteśmy na coś gotowi, to możemy chorować jakby na poczet tego, co ma przyjść. I stąd wiele tłumaczeń nauk Jezusa: błogosławieni martwiący się i płaczący, ponieważ oni będą się weselić – coś przyjdzie pozytywnego. Błogosławieni ubodzy duchem [AK: czyli nie lgnący].

Łazariew mówi o przyszłości jak o pewnym konstrukcie, pewnej energii.

Miłość ma być wyższa od przyszłości, naszych oczekiwań na tą przyszłość, od planów na przyszłość,
Jeśli chcemy zachować Duszę to powinniśmy być jak ptaki w obszarach duchowosci: nie siać nie orać a ufać, że to, co nas posili przyjdzie do nas.
Niezależnie od tego, czy nasze argumenty, nasz poczucie samych siebie, obraz samych siebie [ego] będzie zachowany, czy się uchowa, czy też zostanie naruszony, bądź zburzony.

Jeśli w tym krachu widzimy zbawienie [uzdrawianie] naszej Duszy, naszej miłości ku Bogu, to zostaniemy zachowani.

Czyli można powiedzieć, że jeśli poświęcimy ego, jeśli zdołamy przetrwać zburzenie obrazu świata, to Dusza wygra, przetrwa. To jest jakby nie było zrozumiałe: przecież tylko wtedy możemy wynieść się ponad ego, kiedy osiągniemy wyższy poziom świadomości [ponad ego]. Wtedy przestajemy się identyfikować z obrazem samych siebie [czyli ego] i możemy je dać na pożarcie procesom oczyszczającym. A siebie – zachowamy, ponieważ wiemy, że ego to nie my.

AK:

Nauka o cierpieniu i jego wpywie na los brzmi wiarygodnie, wiele ludzi wierzy w konieczność cierpienia. Natomiast wydaje się, że może być to jakieś ustawienie na poziomie ponadideowym, ponadatmanicznym, czyli anupadaka. Przypominam, że w moim badaniu Ł. miał blokadę na wznoszenie się ponad ciało atmaniczne. Czyli badania wyższe dla niego były jakby niedostępne. Może wiele powiedzieć o zasadach, zależnościach z obszaru danej idei, religii, natomiast transcendować jej nie jest w stanie. Nie jest w stanie dogrzebać się głębiej, do bardziej podstawowych spraw.

Opisywane w tekście zależności mogą być to czyjeś ustawienia, jakichś sił czy istot, jakaś „ustawka”. Może nie wszystko, ale przynajmniej w części tego schematu nie muszą być to „prawa stworzenia”, czy „prawa naturalne”. Ale, aby do tego sięgnąć, aby przekonać się gdzie co siedzi, trzeba pewnie trochę pomedytować, wznieść wibracje, oczyścić intencje. Wtedy naturalną koleją odpadną sprawy „zrobione” a pozostaną wysokowibracyjne. Sprawa jest generalnie nieprosta, ponieważ jeśli chcieć „obejść”, „odkroić” te czyjeś narzucone prawa bez wzniesienia energii to będzie to zrobione na postawie buntu, a to 1. nie będzie istotnie działające, 2. spowoduje karmiczne konsekwencje buntu. Czyli, jeśli ktoś chce przekraczać [dowolny] poziom: trzeba medytować, aby osiągnąć wyższe od niego wibracje.

Do tego tematu są komentarze: [tutaj]

jp75
sie 01, 2012 @ 22:41:51 [Edit]

Właściwie to o co chodzi z tym odrzuceniem miłości, tzn. jak rozumieć to określenie?

SwiatDucha
sie 01, 2012 @ 23:36:35 [Edit]

Dobrze, że pytasz. Przykład odrzucenia miłości gdzieś się zgubił w środku tekstu, można go nie zauważyć. Poprawiam.

to już jest na początku tekstu:
“Ł. daje przykład chłopaka, który – rozstał się z ukochaną za przyczyną rodziców z obu stron. Nie chcieli dopuścić do tego związku. Po tym rozsstaniu zaszła u niego duża zmiana na gorsze w losie: zaczął kraść, przepuszczać duże pieniądze, wyrzekł się rodziców, patologiczne zmiany.” itd..

a jak rozumieć – zupełnie zwyczajnie, życiowo. Przychodzi miłość, dusza się porusza, a osobowość mówi “nie” i blokuje to.

jp75
sie 02, 2012 @ 00:11:37 [Edit]

W takim razie określenie nie jest zbyt trafne, lepsze byłoby odrzucenie związku, albo jeszcze lepiej odejście od planu na życie. Z miłością nie ma to jednak nic wspólnego, bo przecież można kochać kogoś nawet przez całe życie i nie chcieć być z nim w związku. Tylko skąd ktoś ma miałby wiedzieć co dla niego było przewidziane?
Według tej interpretacji, to jak do tej pory odrzuciłem wszystkie miłości, chociaż tak naprawdę nie odrzuciłem żadnej z nich. Ale dlaczego miałbym się świadomie angażować w związek skoro z góry wiem jakie będą tego konsekwencje, jak się zakończy i że obu stronom przysporzy on więcej cierpienia niż nie wchodzenie w niego, a dodatkowo potencjalny partner jest chwilowo “zaślepiony” i nie jest zdolny do obiektywnej oceny.

jp75 tu ja77 🙂
czy wiesz z czym mamy dużo problemu na kuli ziemskiej? 🙂

a to co?
“odrzuciłem wszystkie miłości, chociaż tak naprawdę nie odrzuciłem żadnej z nich”

SwiatDucha
sie 02, 2012 @ 15:02:35 [Edit]

“lepsze byłoby odrzucenie związku” – jednak Łazariew nie mówi o odrzuceniu związku, a odrzuceniu miłości, wyparciu jej, zaprzeczeniu jej. Wtedy są kłopoty.

Jeśli nie decydujesz się na związek, a nadal czujesz miłość, to najchybniej Dusza cierpi mniej lub bardziej z powodu niezrealizowania miłości. Ale kłopotów nie ma, ponieważ uczucie miłości nie zostało naruszone.

Stąd myślę, że można nie tyle powiedzieć: “jak do tej pory odrzuciłem wszystkie miłości”, co jak do tej pory odrzuciłem wszystkie związki [o ile zachowałeś miłość].

A nie pchanie się w kłopoty wydaje się korzystne 🙂 [chociaż wiele osób nie zważa na to i idzie jak przecinak z zamkniętymi oczami a potem i sami cierpią i ich dzieci].

Wojt
sie 02, 2012 @ 12:39:54 [Edit]

Według E.Tolle praca z ciałem poprzez np. jogę albo chi kung pozwala wejść w kontakt z ciałem bolesnym i poprzez obserwację i akceptację tego co się pojawia rozpuścić je. Można to praktykować również samoistnie poprzez skupienie się na ciele wewnętrznym – wewnętrznej energii. Ta praktyka pięknie działa poprzez dotarcie do Potęgi Teraźniejszości.

Odpowiedz

SwiatDucha
sie 02, 2012 @ 14:56:46 [Edit]

tak jest, to jest świetna droga, podobną prezentuje Arnold Mindell. Dzięki temu ciało jest pierwszym stopniem na drabinie rozwoju, drugim są emocje, postawy itd.

Analiza psychometryczna S. N. Łazariewa

[zrobiona przeze mnie]

jeśli nie widać wszystkiego, kliknij w obrazek.

Dodatkowo jeszcze pogryzienie na ciele anupadaka i adi.

Opis:

Jest to osoba bardzo aktywna, trochę mniej w sferze fizycznej, ale mocno w intelektualnej i duchowej. Nieco kodów na czakrze bliskości oznacza, że relacje z nim mogą być niezbyt komfortowe, czuć, że coś jest w tej relacji, jakieś założenia po jego stronie, nieco utrudniające kontakt. Bardzo duża czakra serca – przesył miłości naprawdę imponujący, jednakże jest lekka idealizacja [nieco niedokładna osobista definicja miłości, osobiste określenie miłości]. Bardzo duże czakry intelektu [gardła] i 3 oka [inspiracji, intuicji] oznaczają, że w tych obszarach S.N.Ł. jest bardzo aktywny i umiejętny. Duża czakra korony także mówi o dobrym kontakcie z Wyższą Jaźnią i Bogiem.

Co jest tutaj „linią frontu”? A jest jakaś? Jest. S.N. Ł. posiada krokodyla na ciele atmanicznym, bardzo wysoki krokodyl pokazuje na możliwość stworzenia nawet nowego nurtu religijnego, albo duchowego. Rzadko spotykane obciążenie. Dokładniejszy opis tu: [link] Kody z czakry 2 mogą współdziałać z tym obciążeniem, ponieważ człowiek z kr. atmanicznym może chcieć roztaczać wokoło siebie aurę niezwykłości, „specjalności”, a więc zwykłe, proste relacje, rozmowy raczej już nie wchodzą w grę. „Jak się napisało ponad 10 książek to trudno się dziwić, że jest się gwiazdą” – możnaby powiedzieć. Otóż owo „gwiazdorstwo” pochodzi od krokodyla i kodów na 2 czakrze, jakby zostało to oczyszczone to by nam się przedstawił „normalny” człowiek.

Wiek duszy bardzo stara: 11,5, jak zwykle obecny krokodyl zawyża wiek duszy, tu do 13 – taki człowiek wygląda, że działa jeszcze bardziej dojrzale duchowo, niż w rzeczywistości to by pochodziło od samej jego Duszy.

Dodatkowo jest pogryzienie na ciele anupadaka i adi. To generalnie ewenement, mówiący, iż „siły zła” z wyższych ziemskich półek miały bądź mają z nim kontakt i sobie wzięły go na cel. Oczywiście nie jest to atak totalnie destrukcyjny, natomiast mocno miesza człowiekowi na tym poziomie, na którym się odbywa. I generalnie taki człowiek nie jest w stanie dobrze tam funkcjonować, chociaż na innych poziomach może być bardzo dobry. Pomieszanie na poziomie anupadaka to poziomie gdzie nie obowiązuje już karma, poziomie swobodnego wyboru.

U Łazariewa może to się objawiać pewną subtelną niechęcią dostrzegania, iż jest poziom wyższy niż karma. Gdyby bowiem uznał to i zaczął penetrować ten poziom, to spotkałby się tam z własnymi odczuciami cierpienia [wynikającymi z pogryzień] i potrzeba by było mu się leczyć. Na razie nie wydaje się, żeby tam chciał wchodzić – rozpatruje coraz to kolejne obszary na ciele atmanicznym [tam gdzie ma krokodyla, który go bardzo mocno wspiera]. Tworzy w dużej części niezwykle użyteczny i wartościowy system. Natomiast nie wskazuje, że są drogi ku prawdziwym swobodnym wyborom. Nie wskazuje, ponieważ to by bolało [no i pewnie zadziwiłoby mocno czytelników]. 

Tak więc „siły zła” co osiągnęły to to, że udało się im zatamować rozwój poznania duchowego na poziomie ponad ciałem atmanicznym, do niego [i poniżej] ograniczając owo poznanie.

110 komentarzy do “Łazariew, Diagnostyka karmy

  1. Kasia

    Wiedząc, że ktoś mocno ludzi oszukuje, w tym przypadku kierownik pewnej placówki świadczącej usługi i ty jako pracownik masz pełną świadomość tego, co wyrabia i nie chcąc brać w tym udziału zwalniasz się ale nie zgłaszasz tego nigdzie, chociaż masz odpowiednie dane, żeby ten niecny proceder ukrócić to w tym momencie jak to można zinterpretować w kontekście karmy? Inaczej, czy kładąc temu kres ( o ile dowody zostałyby uznane, musiałoby komuś zwyczajnie zależeć) namieszalibyśmy sobie w karmie, bo co prawda jedni zostali uratowani przed oszustwem, ale mielibyśmy wpływ na los pracowników, którzy zostali i biorą w tym udział?

    Odpowiedz
  2. kejpero

    Andrzeju, czy byłoby możliwe, by zrobić coś w rodzaju grafiki tego w jaki sposób dzielisz poszczególne elementy, dusza, umysł, ciała różnego rodzaju, co w czym itp.? Schemat istoty ludzkiej według tego, czego sam używasz.
    Bo różne przyjmuje się te podziały. Mnie np. kiedyś ta strona zainteresowała, ale później zrezygnowałem z czytania właśnie ze względu na podziały. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że nazwijmy to „mojej duszy” się to nie podobało. To ona raczej w moje życie wprowadziła porządek którego racjonalna część osobowości nie chciała uznać z powodu na jego częściową absurdalność. Teraz już trochę się to zlewa w całość i walczymy dalej. 🙂

    Odpowiedz
  3. Pizzicato

    A to jest to, co siedzie we mnie w sensie zycia w zgodzie ze swiatem, natura;

    Piekny film, moze smutny czasami ale w tym czlowkeu czuc Moc! On jest totalnie pogodzony z tym, co jest, jak zyje. I w dodatku ma ta elikatnosc wobec swiata natury.

    Odpowiedz
  4. Pizzicato

    Duzo o tym mysle od dluzszego czasu, ze to mowisz, zajmowanie sie ochrona przyrody. Badalem troche ten temat, problemem jest to, ze wszystkie (raczej) fundacje szukaja ludzi do zajmowania sie propagowaniem takich idei (co jest ok) ale tu treba miec kontakt z innymi ludzmi, nie zajmujesz sie tam natura bezposrednio, tylko raczej szukasz wsrod ludzi pomocy dla ochrony. Jako ze ja w ogole nie przepadam za praca z ludzmi, szczegolnie jako osoba ktora musi cos przedstawiac, reklamowac, raczej odpadaja takie kwestie. To, co mnie pociaga to praca w terenie, przynajmniej czesciowa, lub w miejscu, w ktorym nie bede musial miec stycznosci z agitowaniem na jakas rzecz, wchodzeniem w struktury administracyjne, siedzeniem w biurze czy chodzeniem po instytucjach itp. Stad mam rozwalke, co mozna z tym zrobic bo zawody terenowe to np. lesnik czy pracownik naukowy a to sa kwesrie wybitnie zwiazane wlasnie ze srodowiskami naukowymi (moze sie myle, ale tak widze to teraz).

    Odpowiedz
  5. Kamil

    Pizzicato, jedyne co mi przychodzi na myśl to permakultura, jeszcze nie zbadałem tematu dogłębnie ale wygląda mi że możesz być zainteresowany.

    Ogólnie to jest dużo rzeczy które wydaje mi się mogłyby Cię zainteresować, nie znosisz środowisk uczelnianych ale nie na nich się świat kończy. Jest wiele inicjatyw powiązanych z naturą w które można wejść i w których działają ludzie z dobrym sercem

    Moje pytanie brzmi: co byś chciał konkretnie robić? Sadzić drzewa? Ratować zwierzęta? Opiekować się zwierzętami? Dbać o ogród? Projektować ogrody? Chodzi mi o to czy masz jakieś konkretne marzenie lub zawód który chciałbyś wykonywać.

    Odpowiedz
  6. kejpero

    Kamilu,
    każdy tutaj próbuje coś poradzić na swój sposób i działa na swój sposób, który nie zawsze jest tym na co z zewnątrz w pierwszym wrażeniu wygląda.

    Pizzicato,
    Jeśli uwierzysz w to, że nie znajdziesz na tym świecie tego, czego szukasz, tych wartości, to będziesz pełen żalu i pretensji. Nie wiem czy akurat to Ci podejdzie, ale może zacznij od tego, by zwyczajnie ignorować tę obawę i nie wybierać między tym, czy taki świat istnieje, czy nie, a skupić się na tym, jak ten świat odkryć. Bo istnieje taki świat.
    Wiele rzeczy, które nas od niego dzielą wynikają tylko z naszego podejścia.

    Czy mógłbym zwrócić Ci uwagę na pewne rzeczy, które być może nie są przyjemne?
    Piszesz o oczekiwanych wartościach, muszą one dotyczyć wszystkich?
    Np. wolność, czy możliwość decydowania o samym sobie. Czy inni ludzie też mają taką wolność, też mają możliwość decydowania o sobie? Czy to uznajesz? Czy w tym momencie wyrażasz poszanowanie dla drugiego człowieka. Czy to co się dzieje wokół doświadcza bezwarunkowej miłości z Twojej strony?
    Piszesz też np. że jesteś outsiderem, wrzodem którego wszyscy chcą się pozbyć.
    To co napisałem nie ma na celu podważania niczego, czy dokuczania Ci.
    Chodzi o to czy zauważasz jakie te słowa i idee, które się za nimi kryją, pozornie szlachetne, jaki to wszystko rodzi wewnętrzny konflikt? Czy ewentualne pretensje do siebie i do świata, za niepodporządkowanie się im?
    Chodzi mi o to, że to są słowa. A czym słowa są poważniejsze, duże, jak miłość, wolność, tym bardziej różna jest ich definicja przez różnych ludzi.
    Prawie każdy zgodzi się z tym, że chciałby być wolny, że miłość jest ważna, że braterstwo, uznanie. I czy to coś zmienia?
    Czy jeśli wolność miała by swoją definicję, to była by wolnością?
    Albo czy bezwarunkowa miłość może stawiać jakieś warunki?

    Nie wiem jak to przekazać, chodzi o nazywanie rzeczy a raczej to jakie to ma konsekwencje.
    Np. jakie konsekwencje niesie za sobą szlachetne stwierdzenie „Jestem dobrym człowiekiem”?
    Albo „Chciałbym być dobrym człowiekiem”? 😉

    Popatrz ilu ludzi zaangażowałeś w dyskusję, fajnie że rozmawiamy, więc szukajmy dalej. Może nie wszystkie rzeczy będą trafione, na niektóre możesz zareagować tak, że to oczywiste, inne mogą Cię w jakiś sposób urazić. Trzeba próbować podejść do tematu z różnych stron.

    Gdzie leży przyczyna tego, że nie widzisz świata takiego jakiem chciałbyś go widzieć? I co na chwilę obecną mogłoby chociaż minimalnie pomóc Ci ten stan rzeczy zmienić bez machnięcia palcem? 🙂

    Odpowiedz
    1. Niftu

      Pizzicato, piszesz, że czujesz jakbyś pochodził z innych światów. Ok. Jednak trafiłeś na Ziemię, więc za coś siedzisz, coś przeskrobales i straciłeś swój status tam, gdzie widzisz swoje miejsce. Może na Ziemi jest cała zbiórka istot z różnych miejsc we wszechświecie i tu się odbywa karę. Andrzej dobrze zauważył że tak widzą świat ludzie,którzy nie uporali sie z c.b. i przyznam się, że to właśnie ten termin doprowadził mnie na tą stronę. Jeśli jednak są tacy z c.b., to są też inni, ktorym przydział tutaj należy się z innych powodów i oni zbierają śmietankę. Gdzieś ktoś mówił, że dusze bardzo pragną wcielić się na tej planecie, bo w tym ciele można doświadczyć tak unikalnych przyjemności oraz jak by nie było dramatów. I to są ludzkie dramaty i ludzkie przyjemności. One mogą mieć w sobie coś, co nie występuje nigdzie indziej i dlatego trafiliśmy właśnie tu. Myślę że ważne jest dowiedzieć się jednak za co, albo chociaż po co się tutaj jest. A tego mozna się dowiedzieć tylko od własnej duszyczki.

      Odpowiedz
  7. Pizzicato

    Adrzej, ciekawe, moze byc jednak pewien spory problem. Jaki? Ja nie chce odpuscic, dostosowac sie do regul tutaj panujacych. Dlaczego? Bo wydaje mi sie, ze pochodze ze swiatow o duzo bardziej rozwinietej swiadomosci anizeli Ziemia. Boje sie, ze podporzadkowywujac sie, godzac sie na zycie podlug zasad tutaj zabrudze sobie Dusze.

    Pisze serio, w koncu miala byc rozmowa z Dusza, to jest! 🙂

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Pizzicato,
      napisałem odpowiedź, ale chyba pójdzie też jako artykuł. Dla mnie super jest odpowiadać na zagadnienia.

      ja rozumiem, to są już argumenty Duszy.
      I zobacz, jak szybko do nich doszedłeś.
      Nie mam co oskarżać te argumetny o fantazyjność, ponieważ pochodzą one z obszaru Duszy, gdzie środowisko wygląda nieco bajkowo, ale to jest duchowa realność.

      Nie liczę na szybkie efekty w pracy duchowej. Natomiast wydaje się, że dotarłeś do swojej Duszy i do jej postaw. Gdy będziesz to akceptować, to możesz odnaleźć swój sposób przystosowania się do życia na Ziemi. Ale do tego pewnie jeszcze daleko. Jeśli zechcesz poprowadzić i wychowywać swoją Duszę, to się da zrobić. Efektem tego będzie pozytywne przystosowanie wraz z akceptacją Duszy.

      Wiele osób jest na początku drogi Duchowej w rozumieniu, że odkryli swoją Duszę i to co mówi. Jednak niewiele zaczęło współpracować z własną Duszą. Może ileś osób ma niezaburzone relacje z Duszą od dzieciństwa, ale to są wyjątki. Ciężkie warunki życia w środowisku ziemskim to sprawiają. Zwłaszcza mówię o ciężkim środowisku relacji między ludźmi.

      Dusze bardziej ambitne, czy też pochodzące spoza linii ewolucyjnej stoją tutaj przed dużym wyzwaniem, dużym progiem rozwoju własnego, dużą pracą.
      I dlatego tak trudno ludziom podejmować pracę nad sobą (nad Duszą), ponieważ ta praca na pierwszy rzut oka jest nie do zrobienia. I zostaje zostawiona taka jak jest, w pierwotnym swoim stanie, w pierwotnej formie.

      Dusza jak na początku dajmy na to nie akceptuje Ziemi, to dalej jej nie akceptuje.
      A „właściciel Duszy” biedzi się z nieprzyjaznym środowiskiem, albo narzeka na sytuację polityczną i gospodarczą, która nie daje mu się wybić i urządzić albo też wspomina z sentymentem dawne czasy. Nie dalej jak dzisiaj widziałem w telewizji sprawozdanie z procesu bombera, który właśnie tak tłumaczył swoje niecne postępowanie: chciał przez szantaż uzyskać odpowiednio dużą kwotę pieniędzy na „godne” życie. Co atakowanie ludzi bombą ma wspólnego z godnością? Ma, ma nowoczesne (właściwie współczesne) podejście Dusz do zaganienia. Dusze na dzisiaj tak reagują.
      Ten chłopak sobie tego sam nie wymyślił, on jest totalnie poddany Duszy. A za swoją bezrefleksyjność niestety pójdzie siedzieć.

      Daj Bóg wziąć się samemu za swoją Duszę i uruchomić autonomiczne Świadome Ja, które ma dystanst do postaw Duszy! Bo tylko w świadomym wzięciu swojego (niełatwego) życia w swoje ręce jest nadzieja, aby coś się poprawiło, aby nie być poddanym ciągłym niezadowoleniom Duszy. Ona te niezadowolenia ma nie bez powodu. I do tego – tu nadzieja – jest szansa, aby to niezadowolenie oczyścić na drodze terapii duchowej. Jednak trzeba działać z Duszą, bo ona sama tego nie zrobi.

      Jak to mówią: w Ameryce są takie hamburgery, że jak go na ławce położy, to za trzy miesiące przyjdzie się, to się go znajdzie na tym samym miejscu.

      Dusza właśnie taka jest. Jak nic nie jest zepsute, to nic nie jest naprawiane. A przekonana jest, że u niej wszystko jest ok, więc.. nic się nie dzieje.

      To są postawy męskie, powielające niechęć Duszy.

      W innych wariantach współczesnego „przystosowania się do warunków środowiska” Dusza jak to mówią „ucieka do przodu”, czyli staje się super zaradna, podporządkowuje się Systemowi Ziemskiemu, daje się wykorzystywać zapominając o sobie. Odsuwając Świadome Ja na margines, na manowce. Efekt jest podobny, co powyżej – Dusza żądzi, zarządza, a osoba jest poddana wiernopoddańczo wyrokom swojej Duszy.

      Kto jest najlepszym pracownikiem? Młoda samotna matka, ponieważ ona za nic w świecie nie chce stracić posady, więc się tak stara. Młode samotne matki są tu typowym przykładem osób będących pod przemożnym wpływem własnej Duszy, które zapomniały o swoim Świadomym Ja. Osobowość hula, a świadomość śpi. Pojazd leci na hormonach jak na autopilocie.

      Czy któraś z tych strategii pochodzi od Świadomego Ja? No niestety nie, wszystkie one pochodzą od Duszy, która tak bardzo presjuje człowieka, że ten poddaje się jej. Zamiast być jej przewodnikiem i nauczycielem i terapeutą, jest poddanym. Nazywam ten stan „terrorem Duszy”. Jak to mówią: „Umysł jest świetnym sługą a okrutnym panem.” To samo można powiedzieć o Duszy – może być ona bardzo okrutna, takim prostym, pierwotnym, nieprzemyślanym okrucieństwem. Jako że jej wiek intelektualny to cztery lata.

      Więc co, co robić?

      Po pierwsze – nie wyobrażać sobie, że wiemy, co będzie. Że wiemy, jak będą wyglądać, jak mają wyglądać postawy DUszy, które będą działające i zdrowe.
      Będąc większa od osobowości, Dusza potrafi nie raz zaskoczyć!

      Dodatkowo jest połączona ze światem Duchowym i samo sesjowanie z Duszą daje przeżycia duchowe. Tak na bieżąco i bez wychodzenia z domu.

      To tak, jakbym proponował wam pójście na wielodniową wycieczkę w teren gdzie nie ma mapy. W dzisiejszych czasach mapy są na wszystko, nie ma nieodkrytych terenów. GPSy prowadzą ludzi, ktorzy mają niechęć czy nawet wstręt do nawigowania w terenie, do ustalania trasy własnego auta.

      A ja mówię, że w przypadku Duszy jest skrajnie inaczej. Nie ma GPSu, nie ma także mapy na to, jak twoja DUsza się będzie zachowywać w sesjach, w terapiach. Jest to duża niewiadoma. Ważne jest jedno, że będzie współpracować, bo ona tak ma, jednakże konkretne sesje bywają trudne, a nawet nudne.

      Tym niemniej jak się chce dziecko nauczyć budować domy albo podliczać raporty kwartalne, to trzeba się ileś lat napracować. Bo na początku jest to tylko dziecko, które nie umie czytać i pisać. I jest małe. A ma umieć np. zaprojektować, czy zbudować dom. Trzeba czasu i cierpliwości, aby wraz ze wzrostem dziecka uczyć je poszczególnych umiejętności.
      I przed „posiadaczem Duszy” jest ileś lat pracy z własną Duszą – nie ma co tego kryć.

      Niemniej jest to praca i satysfakcjonująca, i dająca rezultaty nieprzemijalne i takie, których nikt nie zabierze. Z tobą ciągle jest twoja Dusza, na ile zrobisz z niej swojego dobrego sługę, a na ile pozostawisz go niechętnym i okrutnym, pierwotnym, opresyjnym troglodytą – twoja sprawa.

      Dla osób, którym ta wizja nie jest miła: otóż powiem wam, że ja tego nie wymyśliłem. To nie mój pomysł, ale mój opis tego co zobaczyłem. No niestety, daje to niewesołą sytuację, w której człowiek już nie jest tak bardzo „dokończony”, jak by chcieli to nauczyciele ze szkół przedstawiać. W szkołach uczą ludzi takich najprostszych, to ich nauczą, jak żyć. Bo najprostszemu to wystarczy.

      Ale osoby skomplikowane, o starszych, starych Duszach boleśnie odczuwają, że nie nauczył ich nikt tego, co potrzeba zgodnie z wartością ich własnej Duszy. Komplikacja ich własnej Duszy domaga się więcej wiedzy, mądrości i umiejętności. I kto ma im to dać? U kogo ich Dusza może znaleźć pomoc?

      Przede wszystkim u nich samych, jako Świadomych Jaźni. O ile się przebudzą na to, że właśnie są taką Świadomością, Świadomą Jaźnią, która jest o wiele mądrzejsza niż Dusza, chociaż bardzo od Duszy zależna..

      A potem, oby, takiego kogoś czeka praca z własną Duszą. Na szczęście jest to wykonalne. Byle tylko przyjmować, że jest się odpowiedzialnym za własne życie.
      Ale nawet i to nie jest przeszkodą – brak poczucia odpowiedzialności wynika z postawy Duszy, z którą też można pracować i oczyszczać ją. Właściwie z wszystkim u Duszy moża pracować i to z sukcesem. A ile się człowiek przy tym nauczy!

      Odpowiedz
  8. Pizzicato

    Andrzej, CB rozumiem jako pretensje do swiata, ze boli mnie (lub w….a) cos, co jest poza mna. I mam to cos. Ale jeszcze bardziej boli mnie to, ze sam sobie zarzucam cos. Moze dlatego trudno to pojac, rozwiklac.

    Kamil -> ,,Pizzicato, mógłbyś napisać trochę konkretniej o swoich problemach?”

    Jasne. Jestem spolecznym outsiderem. Kocham natue, przyrode. Chcialem isc w tym ierunku. Ale nie znosze srodowisk uczelnianych, wlasciwie zadych nie toleruje. Jestem pozbawiony umiejetnosci wchodzenia w schematy, umiejetnosci dostosowywania sie, jakby ktos mi kazal sciac drzewo choc wiedzialbym ze zdrowe to scialbym nie powiem kogo zamiast drzewa. Rozumiesz? Kieruje mna idea, swiat ktorego tutaj nie ma.

    Ogladaliscie film ,,Znikajacy Punkt” albo ,,Konwoj”? To jestem ja – niepoprwny buntownik, wrzod na d…e spoleczenstwa, ktorego wszyscy chca sie pozbyc ale ktory kazdy wie, ze istnieje gdzies na szarym koncu.

    ,,Jakie to wartości?”

    Bezwarunkowa milosc, braterstwo, poszanowanie dla drugiej istoty, wolnosc, mozliwosc decydowania o samym sobie.

    ,,O jakim podporządkowaniu się mówisz? Jakie zasady?”

    Praca, podatki, zasady, prawo.

    ,,po prostu szukaj rozwiązania tak długo aż znajdziesz. Tylko bez wewnętrznego stresu i ciśnienia. Ja to robię i daje mi to nadzieję.”

    Szukam chlopie, szukam. Ale jestem coraz bardziej swiadomy tego, ze na tym swiecie tych zasad nie znajde.

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Pizzicato

      Dobrze mówisz:
      „CB rozumiem jako pretensje do swiata, ze boli mnie (lub w….a) cos, co jest poza mna. I mam to cos. Ale jeszcze bardziej boli mnie to, ze sam sobie zarzucam cos. Moze dlatego trudno to pojac, rozwiklac.”

      Ja bym to, co jest po „jeszcze bardziej” także spokojnie zaliczył do CB.

      Wyobraź sobie stan, gdy cię nic nie boli, gdy ci nic nie dolega, gdy nie masz pretensji do siebie, do swojej Duszy (od osobowości, od Świadomej Jaźni). To jest stan gdy albo:

      – masz nadal CB, ale jest ono nieuruchomione,

      – oczyściłeś CB

      Ten pierwszy stan L.Ron Hubbard twórca Dianetyki i Scjentologii nazywał stanem „Clear”.

      Żyjesz fajnie i nie przejmujesz się. Żyjesz z wykorzystaniem swoich potencjałów. Może niecałkowicie. Może niecałkowicie cię zachwyca to co wokoło ciebie jest. Ale nie boli cię to. Masz prawo do spokoju i przyjemnego życia.

      Taką mam propozycję na wyobrażenie dla Ciebie.

      Odpowiedz
  9. Kamil

    kejpero, moją intencją nie było zaatakowanie Cię tylko wyrażenie swojej opinii, a nie wiem czemu mam wrażenie że lekko Cię to uraziło, czyż nie? 🙂

    „Tylko co to znaczy „konkretne i przyziemne rozwiązanie”? ”

    No np. takie rozwiązanie dał Andrzej w swoim ostatnim poście tutaj m.in. mówiąc o ciele bolesnym, karmie i Duszy. Wg. mnie było bardzo sensowne i w punkt 🙂 Sam ostatnio staram się rozmawiać ze swoją duszą i myślę że coś w tym jest.

    ” Ile wiesz o swoim koledze Pizzicato by takie „konkretne” rozwiązania sugerować? Czy wiesz kim on jest i znasz prawdziwe lekarstwo? ”
    Wiem tyle ile napisał, skoro dyskusja nadal trwa to wg. mnie albo nie padło „konkretne” rozwiązanie, albo konwersacja jest sztucznie podtrzymywana. Tak mi się wydaje.

    ” Skoro ty wiesz, to dlaczego się dotychczas nie odezwałeś?
    Dlaczego jeszcze nie usłyszeliśmy Twojego zbawiennego i konkretnego rozwiązania?
    I czy ja Cię teraz atakuję? Jestem bardzo ciekaw odpowiedzi! ”

    No cóż, nie twierdzę że wiem, powiedziałem że mam zbyt mało danych by znaleźć rozwiązanie. Może to jest problem Pizzicato, ma zbyt mało informacji by odnaleźć sens i rozwiązanie, a ono zawsze gdzieś jest.
    Czy mnie atakujesz? No może lekko szturchasz palcem 😀

    Ja ostatnio łapię się na tym że większość odpowiedzi na moje pytania znajduje się właśnie tutaj, na stronie Andrzeja. Może i ty Pizzicato znajdziesz tutaj jakiś element układanki.

    Odpowiedz
  10. kejpero

    Pizzicato, wydaje mi się, że na dzień dzisiejszy wystarczająco dużo wiesz. Na razie nie chciałbym Cię do niczego przekonywać, Twój „autopilot” poradzi sobie z pierwszymi trudnościami.
    Mimo wszystko jeśli chciałbyś coś jeszcze napisać, to pisz śmiało!
    Być może pojawią się zjawiska, z którymi nie będziesz wiedział jak sobie poradzić, ale może któryś z nas się z tym spotkał, więc nie krępuj się.
    Szczera rozmowa dużo daje.
    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  11. kejpero

    Oczywiście, że tak! A czy poświęciłeś chociaż chwilę, by zrozumieć dlaczego tak właśnie jest?
    Bo Twoja sugestia jest trafna, brzmi część z tego co piszę jak słodko-pierdzące powtarzalne banały.
    Tylko co to znaczy „konkretne i przyziemne rozwiązanie”?
    Ile wiesz o swoim koledze Pizzicato by takie „konkretne” rozwiązania sugerować? Czy wiesz kim on jest i znasz prawdziwe lekarstwo?
    Bo widzisz, ja nie wiem nic, nie wiem z kim rozmawiam, jestem ostrożny i badam temat zaczynając od banałów.
    Skoro ty wiesz, to dlaczego się dotychczas nie odezwałeś?
    Dlaczego jeszcze nie usłyszeliśmy Twojego zbawiennego i konkretnego rozwiązania?
    I czy ja Cię teraz atakuję? Jestem bardzo ciekaw odpowiedzi!

    Piszesz do swojego kolegi, by napisał konkretniej o swoich problemach.
    Ale on już to zrobił!
    Zdefiniował swój problem i drogę wyjścia z niego.
    Piszesz, by szukał rozwiązania, ale on już zna rozwiązanie!

    No to kto tu jest oderwany od rzeczywistości? 😉

    Czekamy na lekarstwo, na głos z serca!

    Chyba teraz się już nie poddasz? 😉

    Odpowiedz
  12. Kamil

    kejpero – z całym szacunkiem czytając Twoje rady dla Pizzicato można odnieść wrażenie jakby były oderwane od rzeczywistości, puste, powtarzalne slogany pod płaszczykiem duchowości. Wg, mnie trzeba konkretnych, przyziemnych rozwiązań.

    Pizzicato, mógłbyś napisać trochę konkretniej o swoich problemach? Ciężko wyciągnąć jakieś konkretne wnioski jeśli brak detali, piszesz np. że reprezentujesz wartości nieuznawane przez większość. Jakie to wartości? O jakim podporządkowaniu się mówisz? Jakie zasady?
    Jeśli nie chcesz się podzielić z jakichś powodów to moja jedyna rada: po prostu szukaj rozwiązania tak długo aż znajdziesz. Tylko bez wewnętrznego stresu i ciśnienia. Ja to robię i daje mi to nadzieję.

    Odpowiedz
  13. Pizzicato

    Istnieje cos takiego, jak samowolne podporzadkowanie sie woli innych. najczesciej jest po to, aby wyciagnac z tego jakies osobiste korzysci. Sa tez tacy ludzie, ktorzy jednak nie posiadaja owej cechy. Ja do nich naleze. Wtedy droga do osiagania korzysci osobistych jest trudniejsza.

    ,,Jeśli istnieje różnica między Twoimi oczekiwaniami, a tym, co oferuje rzeczywistość, to poznaj rzeczywistość i siebie i to, dlaczego jest jak jest! Czy to nie wynika samo z siebie? Dla tego jest coś takiego jak konflikt!”

    To oczywiste. Jest tak dlatego, ze ja reprezentuje wartosci, ktore w wiekszosci przypadkow sa nieuznawane przez wiekszosc. I to powoduje konflikt. Plus to, ze nie chce sie podporzadkowac samowolnie woli innych.

    ,,Czyli co będzie dalej?”

    Wydaje mi sie, ze bedzie to gra pt. albo ja, albo oni. Na dzien dzisiejszy nie widze kompromisu, bo musialbym bardzo mocno podporzadkowac sie obowiazujacym zasadom a to pociagneloby za soba wejscie w klimaty, ktore mi nie sluza w sensie duchowym.

    Odpowiedz
  14. kejpero

    No i super! Od razu inaczej się rozmawia! Jakieś życie! 🙂

    Oczekiwania możesz mieć. Bezwolne podporządkowanie się woli innych nie ma z tym nic wspólnego. A czy istnieje coś takiego jak własnowolne podporządkowanie się woli innych? W pierwszej reakcji brzmi to trochę jak samobójstwo. Nieważne, zostawmy to!

    Życie należy do Ciebie! I jeśli to życie do Ciebie należy, to jedyne co wystarczy zrobić, by życie nie było ciągłym zmaganiem, to poznać siebie i dowiedzieć się czym jesteś! To wszystko!
    Dalej będzie pewnego rodzaju zmaganie, jednak ono nie będzie już tak uciążliwe i determinujące doświadczanie.

    Jeśli istnieje różnica między Twoimi oczekiwaniami, a tym, co oferuje rzeczywistość, to poznaj rzeczywistość i siebie i to, dlaczego jest jak jest! Czy to nie wynika samo z siebie? Dla tego jest coś takiego jak konflikt!

    Nie tworzyłem w Tobie kolejnego programu, a jedynie to czym się stałeś tak to zinterpretowało. Moja intencja była inna i to zdarza się bardzo często, takie rozminięcie się. Twoja trzeźwość w obronie tego, czym jesteś, jest imponująca!

    Odpowiedziałeś na pytanie, dziękuję.

    Czyli co będzie dalej?

    Odpowiedz
  15. Pizzicato

    A niby dkaczego mam nie miec oczekiwan? Dlaczego mam bezwolnie podporzadkowywac sie woli innych? Dlaczego mam sluchac sie innych skoro moje zycie nalezy do mnie i tylko ja mam pelne prawo nim rozporzadzac? Piszesz od uwolnienia sie od programow a sam tworzysz kolejny, wskazujac posrednio, ze moje oczekiwania sa negatywne. Nie zalezy mi na tym, aby inni spelniali na rozkaz moje oczekiwania. Nie na tym polega koegzystencja. Zwrocilem uwage na to, ze jest spora roznica pomiedzy moimi oczekiwaniami a tym, co oferuje rzeczywistosc. To Wszystko.

    ,,Pytanie jest jedno, bardzo proste. Czy mógłbyś na nie odpowiedzieć?
    Czyli: Co chcesz z tym zrobić?”

    1. Zbadac, czy taki powrot jest mozliwy, realny. W zaleznosci od wynku, zadac kolejne:
    2.Co moge zrobic, aby to zrealizowac lub:
    3. Co moge zrobic, aby wewnetrznie pogodzic sie z tym, ze do starego juz nie ma powrotu, co zdzialac, aby wnetrze zaznalo spokoju i odnalazlo sie w rzeczywistosci TU I TERAZ (czyli zaczelo zamiast wspomnien i odczuc zyc terazniejszoscia, budujac swoja przyszlosc).

    Odpowiedz
  16. kejpero

    Widzisz Pizzicato, niczym na swój temat mnie nie zaskoczysz, bo nie mam o Tobie zdania. 😉 A moje odpowiedzi były reakcją na daną porcję danych.

    Ty myślisz, że nie rozumiem tego o czym piszę. Być może, jest mnóstwo rzeczy których nie rozumiem, wciąż się uczę.
    Ale czy nie chodzi tutaj o to, że nie rozumiem Ciebie?
    Jak możesz udowodnić to, że Ciebie nie rozumiem? Nie możesz.
    Może Ci nie pobłażam, może nie narzekam razem z Tobą na ten okropny świat, może nie współczuję Ci?
    Moje interpretacje opierają się na szczątkach tego, co napisałeś, bo poza narzekaniem i oczekiwaniem od świata tego, by spełniał Twój idealistyczny pogląd, nie napisałeś nic konkretnego.
    Skoro rozumiesz to wszystko, nawet to, czego ja nie rozumiem, to jak to możliwe, że masz jakieś problemy? Jak to się stało, że rozumiejąc tyle rzeczy wokół nie rozumiesz samego siebie? 😉

    Jeśli wiesz skąd to się wzięło, to wspaniale.
    Czy moje odpowiedzi Cie zainteresują? Nie wiem, być może nie.

    Przejdźmy do Twojego problemu, czegoś konkretnego.

    „Polega na odczuciu, ze nie poszedlem swoja pierwotna droga!”

    Pytanie jest jedno, bardzo proste. Czy mógłbyś na nie odpowiedzieć?
    Czyli: Co chcesz z tym zrobić?

    Odpowiedz
  17. Pizzicato

    kejpero -> moze zaskocze Ciebie, ale moi rodzice, mimo, ze nie nalezeli do idealnych, naprawde malo ode mnie oczekiwali jak patrze na swoich kolegow z podworka. Mialem wrecz odwrotna sytuacje-oni byli jak na czasy PRLu dosc wolo myslacymi ludzmi i w domu mialem naprawde duzo luzu. Szkola to juz bylo cos innego, nie znosilem jej bo byla inna od tego, co mialem w domu i na podworku.

    Mysle, ze nie rozumiesz tego, o czym piszesz. Zupelnie nie trafiaj do mnie Twoje interpretacje, ktore – wybacz – sa wedlug mnie dalej uwarunkowane Twoja relacja z Twoim ojcem, zreszta napisales teraz sporo o tym. U mnie nie bylo zadnych problemow poza tym, ze moj ojciec nie sprawdzil sie w roli ojca w jakims stopniu ale nie winie go o to juz. Bo rozumiem, skad to sie wzielo. Problem polega na czym innym. Polega na odczuciu, ze nie poszedlem swoja pierwotna droga!

    Odpowiedz
  18. kejpero

    ,,Nie wiesz jak ustosunkować to co widzisz do tego czym jesteś. A narzędzia do zrobienia tego zaoferował Ci ten świat. Rozumiesz?”
    Chodzi o to, że człowiek dorastając podlega procesowi wychowania, to to co sam napisałeś, że przejmuje się pewne wzorce. Część zachowań jest też tłumiona, bo są to zachowania powszechnie niepożądane. Rodzice często nie wiedzą jak wprowadzić zrozumienie, więc zmieniają sztucznie pewne cechy dziecka na siłę przy pomocy kar i nagród. Robią to wszyscy wokół, sąsiadki, ciocie, nauczyciele itd. W ten sposób żywość i prawdziwość człowieka jest przykrywana szlachetnie brzmiącymi kłamstwami, jak dobre wychowanie czy moralność. A chodzi jedynie o to by mieć spokój. Tak powstaje robot – człowiek współczesny. 🙂
    No i to nikogo praktyczne nie omija.
    Niektórych nie omija to tylko częściowo i gdzieś w środku jest to wewnętrzne dziecko, stłumione, nieakceptowane i niechciane.
    Ale przez wszystkie lata życia żyłeś w tym czymś i uczyłeś się tych wszystkich słów, tego co jest pożądane, a co nie, zasad, norm, to wszystko się z Tobą tak jakby zintegrowało.
    I opisujesz to czego doświadczasz przy pomocy tego, czego się nauczyłeś.
    Przez to też możesz czuć się jakoś wewnętrznie podzielony.

    Mniej więcej o to mi w tym pierwszym zdaniu chodziło.

    I teraz np. czujesz smutek. Ale w tym świecie smutek nie jest akceptowany, jest często traktowany jako coś niepożądanego. Ludzie mówią „Nie smuć się”. Więc próbujesz się nie smucić, nie chcesz tego. Poświęcasz temu coraz więcej uwagi i koło zaczyna się obracać.
    Może chciałbyś popłakać. Ale znów, jak to płakać. Duży facet, a będzie płakać. „Beksa”, „Nie płacz”.
    Albo czegoś się boisz. Ale nie można się bać, „nie bądź tchórz”, „nie bój się, wszystko będzie dobrze”.

    No i to tak, widzisz, zamieszanie sprawia. 😉

    I jest takie coś, co stoi za sporą częścią naszych przykrych momentów – Oczekiwanie.
    To nimi bombardowano Cię, gdy się urodziłeś, w większości to oczekiwania Cię ukształtowały i to one, sprawiły, że jest jak jest. Twoje oczekiwania względem innych sprawiały i sprawiają również niemałe wyzwanie, któremu nie zawsze wszyscy są w stanie sprostać.
    A jeśli smutki i niepowodzenia w Twoim życiu się powtarzają, to są to również oczekiwania, by sprawy toczyły się w określony sposób.

    Jeśli szczerze poświęciłbyś teraz czas na przyjrzenie się temu zobaczyłbyś jaką rolę w tym wszystkim odgrywają oczekiwania.

    Mój tata jest niepijącym alkoholikiem, gdy byłem dzieckiem pił. Miał względem mnie ogromne oczekiwania. Przy wyjściu z podstawówki miałem najlepszą średnią w szkole. Ale to mało! W gimnazjum na teście gimnazjalnym też byłem najlepszy, ale oceny słabe, bo wkurzali mnie nauczyciele. Oczywiście mało! W liceum to już miałem wszystko gdzieś, wtedy już nie rozmawialiśmy ze sobą. Dyrektor mnie ratował.
    Nigdy nie usłyszałem „Gratuluję”, nie usłyszałem „Jestem z Ciebie dumny” i nie usłyszałem „Przepraszam”.
    Chociaż tak obiektywnie patrząc robię na prawdę fajne rzeczy, które ludziom się podobają, to poczucie niespełnienia towarzyszy mi cały czas! Musiałem nauczyć się z tym żyć i racjonalizować to innymi częściami siebie. Cały czas czuję się niedoceniony!

    Całkiem niedawno, nie wiem, rok, dwa lata temu puściłem wszystko w stosunku do niego.
    Wcześniej też prawdziwie go przeprosiłem i powiedziałem, że mu wszystko wybaczam, no i było coś w stylu „ok”. Nieważne. 🙂
    Ostatnio odpuściłem wszystko, ale już tak na prawdę, uwolniłem go z moich oczekiwań, nie oczekując jakiegokolwiek rozliczania przeszłości. To jest teraz inny facet!
    Zaczął się zdrowo odżywiać, biegać, jeździć na rowerze, chodzić na basen. Ma tam jakieś swoje zajęcia które sprawiają mu frajdę.
    Często jeszcze wbija mi szpile, ale puszczam to mimochodem i się na tym uczę. To taki mały psychopata. 😀 Zdarza się. 🙂
    Co się zmieniło? Przestałem oczekiwać. Żadna rozmowa nie była potrzebna!

    Twój tata już nie żyje, jego ciało zniknęło, ale on dalej istnieje w Tobie. Jako pewna relacja w stosunku do niego.
    Czy byłbyś w stanie oczyścić tę relację?

    Widzisz, więc wiele rzeczy zacznie się w Tobie zmieniać. Te złe odczucia, które Ci towarzyszą, one są, tylko lepiej się w nie nie zapętlać.
    Fajnie sobie czasem popłakać, porzucać talerzami, dać jakiś upływ temu, lub zwyczajnie pozwolić temu być.
    Walka z tym musi odbywać się z pomocą nowych narzędzi, bo walcząc tak zwyczajnie tylko nadajesz temu siłę.
    Nowe życie, nowe narzędzia. 🙂
    Trochę się rozpisałem, a to i tak nie wszystko, nieważne.
    Napisz co o tym myślisz, ale poczytaj to co do Ciebie napisaliśmy na spokojnie, żeby to co napiszesz nie było automatyczną reakcją.
    Jesteś w miejscu w którym pewnie każdy chciałby Ci pomóc i zaufaj mi, że też przez to przeszedł. 😉

    Odpowiedz
  19. Pizzicato

    Przypominam sobie jeszcze, ze mojego ojca chyba czesto denerwowal ten brak spokoju u mnie, tak jakby i on wyczuwal, ze cos jest nie tak. To nas poroznilo az do jego smierci. Nie mialem okazji sie z nim w pelni pogodzic ale jak teraz widze to wszystko z perspektywy czasu, to moje wszystkie konflikty z nim mialy podloze braku zrozumienia z jego strony, moimi niespelnionymi oczekiwaniami, ze wskaze mi wlasciwa droge (bo dal ja ale w sposob nieswiadomy, kiedy jeszcze bylem dzieckiem, a nie wychowal mnie swiadomie).

    Odpowiedz
  20. Pizzicato

    Czesc Andrzej, cos z tym jest cialem bolesnym, ale mi sue wydaje, ze jednak u mnie bardziej wychodzi jednak to niespelnienie. Ja to czuje tak, ze te wszystkie nieprzyjemne odczucia wzgledem mojej osoby teraz, braku pelnej akceptacji siebie, samo-oskarzania sie to jakas mowa Duszy, ze w dawno dawno temu mialo wplyw na nia cos, co nie do konca jest jej emanancja. Tym czyms byl wplyw z domu rodzinnego, a dokladniej mowiac mojego ojca (tak to widze). Czasu nie cofne ale chcialbym sie jakos uporac z tym, bo rzeczywiscie Dusza dopomina sie rozwiklania tego tematu, daje sygnaly, ze cos ja boli, ze kierunek, w ktorym zmierzam byc moze nie do konca jest tym kierunkiem, w jakim Dusza by chciala isc (a przeciez nie ma ona sklonnosci autodestrukcyjnych czyli nic nie wskazuje na to, aby jej ciagoty wymagaly korekty, zmiany).

    Choc z drugiej strony paradokslanie to, co teraz robie, co przejalem po ojcu, tez sprawia mi satysfakcje, przynajmniej od czasu do czasu, wiec to sie miesza. Nie wiem, co wplywa na mnie, ze nagle doznaje tych negatywnych uczuc. Nie potrafie wylapac impulsu poza tym, ze dzieje sie to jakby bez mojego udzialu. Po prostu nagle czuje znuzenie i wpadam w ten nastroj introspekcji, wgladu wewnatrz siebie. Jedyne, co udalo mi sie znalezc odnosnie tego, to w psychologii jest takie twierdzenie, ze kazdy czlowiek dziedziczy po matce i ojcu zespol pewnych okreslonych cech, zarowno fizycznych jak i psychicznych. W duchowosci pewnie tez jest bardzo podobnie. Czasami, kiedy ktorys z rodzicow ma silna osobowosc lub dziecko czuje silniejsza wiez w jakim okresie, pewne cechy nabyte moga tlumic cechy naturalne, nie rownowaza sie prowadzac do niekorzystnego dla pozniejszej osobowosci rozwoju charakteru, tego kim jest taka osoba. U mnie chyba wlasnie cos takiego mialo miejsce, bo choc ojciec byl osoba serdeczna w okresie dziecinstwa, generalnie nie bylo go w chwilach, kiedy go potrzebowalem, szczegolnie w okresie dorastania (sam stracil ojca w wieku nastoletnim wiec po prostu nie umial mnie wychowac, dac mi tego, czego podswiadomie oczekiwalem). Byc moze stad nosze w sobie te przeciwienstwa, bo po matce odziedziczylem to, co wydaje mi sie, ze jest pierwotne (idealne) a po ojcu to, co przyszlo potem (zgodnie z wychowaniem, ze dziecko w pierwszych latach silniej czuje wiez z matka a dopiero potem ze swoim ojcem). Moze to jest czesciowa odppowiedz na moje pytania, skad u mnie ten konflikt, brak akceptacji tego, co przejalem po moim ojcu (czyli brak akceptacji siebie od tej strony).

    Co do czasow, w ktorych zyjemy, to odnosze wrazenie, ze sa one tozsame z tym, co musieli przezywac ludzie u progu upadku Cesarstwa Rzymskiego. Pasjonuje sie historia i znam ja dosc dobrze i dostrzegam duzo podobienstw: cywilizacyjny regres, naplyw ogromnych mas obcych ludow, dekadencja, upadek wartosci, niepewnosc jutra, zalamania gospodarki, coraz wyzsze ceny. Jednym slowem przecietny czlowiek nie moze byc pewny jutra. Stad ten strach w srodku, jakas forma pytania sie, dlaczego urodzilem sie takich czasach, czego mam doswiadczyc, takie pytania metafizyczne o nature bytu, o sens tego wszystkiego.

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Pizzicato,
      piszesz, że jakby poczucie niespełnienia nie zawieraloby się w ciele bolesnym?

      A przecież to cię boli, więc to jest jakaś cząstka C.B., czyż nie?
      Może to rozumowanie jest boleśnie prostackie, oparte niemal na definicji,

      natomiast warto abyśmy patrzyli „z ukosa”, „z dystansu” na nasze osobowości i na różne ich tłumaczenia, wyjaśnienia itp.
      Bo twoja osobowość przekonuje cię, że owszem, jedno coś jest z C.B, a drugie nie.
      Tyle, że oba bolą.

      Osobowość jest „clever” (cwana), normalnie „chitry telefon” jak to mówią Czesi.
      Jednakże w dużej części jest przygotowana aby nie pokazywać „miękkiego podbrzusza”, uczuć, jest po to aby nas przed atakami chronić.

      A przyznanie, że jednak mnie boli, i że to jest głębsze, a nie tylko jest powodowane okolicznościami zewnętrznymi – taki przyznanie to w pewnym sensie bohaterstwo.

      Bo zewnętrze potwierdza nam postawy naszej Duszy, ale nie przymusza do oglądania ich.
      Raczej Duszę i uczucia:
      -wyśmiwa
      – poniża
      – ocenia
      – ustala, że uczucia są nieważne
      itd.

      Stąd co się dziwić, że osoobwość chce nas chronić przed takimi jednorękimi bandytami?

      A w rezultacie to daje odejście od przyczynowości w kierunku reagowania (reaktywności).
      Im mocniej się zaangażujemy w odcyfrowywanie uczuć własnej Duszy, tym mniej będziemy w końcu widzieli zewnętrznej sprawczości świata, a tym więcej sprawczości naszej Duszy.

      No ale i tak robisz świetną robotę, rozważając, a koledzy ci w tym pomagają. Nie musi to od razu być 100% akuratna rozmowa, czy akuratne podpowiedzi, ważne że się ów dialog toczy, że coś Dusza (i Ty – Świadoma Jaźń) przerabiacie.

      Odpowiedz
  21. Kamil

    Pizzicato, mam wrażenie jakbyś dosłownie wyciągnął te słowa z mojej Duszy 😀
    Też mam wrażenie że totalnie nie pasuję do tego świata, że coś jest nie tak, głęboka, wewnętrzna tęsknota do robienia rzeczy do których jestem powołany. Dlatego ostatnio pisałem o przepowiedniach, bo moja Dusza ma nadzieje że jak to wszystko walnie to ludzie się ogarną i zaczną iść w dobrym kierunku i wtedy dopiero znajdę miejsce dla siebie w tym świecie. Problem jest tylko taki że jestem świadomy tego, że wcale nie musi nic walnąć żeby świat się zmienił, można zmienić tylko samego siebie. Ale zmiana siebie jest trudniejsza. „Jeśli chcesz zmienić świat, zacznij od siebie”

    Andrzeju, apropo tego wewnętrznego głosu o którym pisał Pizzicato: kiedy rozpoznać że to np. ciało bolesne Duszy się odzywa a kiedy może to być np. intuicja albo Opiekunowie, a może osobowość? Mam ten głos, czuję go nawet nie tylko w głowie co w sercu bardziej ale staram się go uciszyć jakby, mówię: „spokojnie, na razie trzeba zrobić to i to”, „wszystko będzie dobrze, nie ma się czym martwić”.
    Staram się żyć nie narzekając i ogólnie jestem optymistą, ale ten głos prosto z wnętrza jest bardzo silny i przeszkadza w codziennym życiu.

    Odpowiedz
  22. Niftu

    Pytanie brzmi Pizzicato, czy świat faktycznie stał się w pewnym momencie tak tandetny, czy też zawsze taki był, tylko we wczesnej młodości widzieliśmy wszystko to przez różowe okulary? Świat, to ludzie, a ludzka synergia nie działa w kierunku lepszego świata, tylko większego zysku.

    Odpowiedz
  23. Pizzicato

    No dobra, ale co z tego wynika? Nie spadnie mi z tego tytulu gwiazdka z nieba, nie dadza mi emdalu olimpijskiego, nie zwolnia z placenia podatkow. A wlasnie w takim idealnym swiecie chcialbym zyc, gdzie nie ma granic, zadnego podporzadkowania sie, gdzie czlowiek zyje…i tylko zyje, nic wiecej.

    ,,Nie wiesz jak ustosunkować to co widzisz do tego czym jesteś. A narzędzia do zrobienia tego zaoferował Ci ten świat. Rozumiesz?”

    No wlasnie nie rozumiem :). Sprecyzujesz? Matrixa ogladalem dziesiatki razy, zbieglo sie to z moimi doswiadczeniami…psychodelicznymi i pokrewnymi? Niewazne, po prostu ten film juz wtedy byl jakby odpowiedzia, ze cos jest nie tak. Ze ci wszyscy, co z rana ida do pracy (w cudzyslowiu) dzialaja mechanicznie, ze w takim swiecie jest tylko pozorna wolnosc.

    Czy mnie cieszy? I tak, i nie. Cieszy, bo moze juz niedlugo nie bedzie wielu z tych syfiastych rzeczy, ktore sa teraz. Nie, bo uswiadamiam sobie, jak to moze sie potoczyc przy takim stopniu braku jakiejkolwiek swiadomosci, jaki jest teraz. To bedzie chaos w doslownym tego slowa znaczeniu.

    Na temat tzw. kultury czy humanistyki nie chce mi sie rozpisywac. Patrzylem na posty niejakiego Misia, czuje podobnie. Jest sporo ciekawych rzeczy ale czuje to tak, ze dzis to wszystko, co ambitne poszlo w totalne podziemie a na wierzchu jest kicz i plastik. Niewazne.

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Pizzicato

      Czytam to co piszesz. Twój stan, stan twojej Duszy przebija przez to.
      To jest stan uruchomionego Ciała Bolesnego. Nie tylko ty tak masz, takie przykre odczucia ma także kilka osób tu piszących komentarze.

      Cechą ciała bolesnego jest subiektywna prawda i zalewanie emocjami. Dusza jak się w czymś ustali, to potem tak mówi, presjuje, przekonuje z całą swoją siłą. I ty, jako osobowość i Świadome Ja możesz nie mieć energii na przeciwstawienie się takim silnym postawom przekonującym własnej Duszy.

      To oczywiście rodzi „racjonalizacje” w osobowości, bo ta „prawda” wydaje się być taka przemożna, że trzeba znaleźć jej przyczynę. I osobowość jest na tyle bystra, że ją znajduje.

      A rozwój duchowy? Rozwój duchowy uznaje subiektywną prawdę Duszy za .. prawdę, ale właśnie Duszy, z jej punktu widzenia. Nie kopiemy się z koniem (Duszą), tylko rozmawiamy z nią.
      I powoli, w sesjach, afirmacjach z odpowiedziami, modlitwach dochodzimy, dlaczego ma takie postawy, czemu tak a nie inaczej ma poustawiane postawy, wartości.. Często te postawy odsyłają nas do dziesiątków wcieleń wcześniej. Ale mimo to, można to oczyszczać.

      I stąd wychodząc można docierać do momentu, gdy jesteśmy dojrzalsi, silniejsi, lepiej znamy naszą Duszę, umiemy z nią rozmawiać, znamy karmę Duszy, a Dusza ma wyłączone Ciało Bolesne (chociaż może je nadal mieć). I to jest stan powiedzmy „adepta”, który jest w procesie oczyszczania swojej Duszy.

      Stawka bowiem nie jest jednowcieleniowa, a wielowcieleniowa. Nie przyszliśmy tu żyć komfortowo z wyłączoną karmą, lecz stawia się nas wobec różnorakich niewygód wynikających z wielowcieleniowej karmy Duszy. Ten proces jest większy niż tylko „dobre życie”. Przynajmniej stare Dusze tak mają.

      (Te młodsze mają i lżej i ciężej – po prostu inaczej.)

      Odpowiedz
  24. kejpero

    Niftu, nie wiedziałem, że z Ciebie taki poeta! 🙂
    Bardzo dobrze! 😉

    Wiatr życia, kolorowy wiatr!

    „Możesz zdobyć świat, lecz to będzie tylko świat, nie barwy które niesie wiatr.” 😉

    Odpowiedz
  25. kejpero

    To zrozumienie, że nie jesteś taki jak ten świat jest zbawienne, bo świat ten który teraz dzielimy w większości jest mechaniczny, ty jednak widzisz.
    Widzisz też siebie, tylko to „ty” przemielony i uwarunkowany przez świat, któremu z kolei nie wierzysz.
    To sprawia konflikt.
    Nie wiesz jak ustosunkować to co widzisz do tego czym jesteś. A narzędzia do zrobienia tego zaoferował Ci ten świat. Rozumiesz?
    Cześciowo wiele elementów tego świata się do Ciebie przykleiło, w końcu podążałeś za zasadami tego świata, urodziłeś się w nim, poznawałeś i uczyłeś przynależności do niego i wzajemnego potwierdzania słuszności racji tego… czegoś. 🙂

    Nawet nie tyle, co bronisz świat, ale bronisz jego elementy w sobie, z którymi się nieświadomie połączyłeś. To całkowicie zrozumiałe po tylu latach znajomości.

    Być może za dużo piszę. Pisz ile możesz! 🙂

    Mówisz, że wszystko się rozsypało. Nie wiem czy to Cię pocieszy, ale owszem, rozsypało się i bardzo dobrze! 🙂
    Bo to co się rozsypało nie mogło być Tobą.
    Ty wciąż jesteś i to widzisz!

    Widziałeś film Matrix? Jak Neo wyłowili z wody po jego przejściu. Nic nie wiedział, był w czarnej dupi…
    A Morfeusz powiedział mu „Witaj w prawdziwym świecie”, „prawdziwy świat wygląda tak”. Nie obudził się w Eldorado, długo jeszcze wracał do Matriksa. Jadąc do wyroczni zauważył bar w którym jadał, powiedział, że dają tam niezłe żarcie. 🙂

    Pytasz o jakieś późniejsze inkarnacje. Gdzieś się wybierasz?

    Tak dosłownie, to co chciałeś robić co Ci się nie udało? Całe życie pracuję w „kulturze”, a ty piszesz o „sztuce” i „humanizmie”, może się zrozumiemy. 😉

    Odpowiedz
  26. Pizzicato

    Tez mi sie tak wydaje. Jak moze to wplynac na nasze pozniejsze inkarnacje wedlug Ciebie? Czy strach polaczony ze swiadomoscia stanu rzeczy jest dobrym manifestorem w rzeczywistosci?

    Dlugo sie nad tym juz zastanawiam i ciagle nie wiem. Nie wiem, kim jestem, jaka jest moja prawdziwa tozsamosc. Jestem silnie zwiazany z szeroko rozumiana natura, zalezy mi na jej dobrze, zyciu z nia w pozytywnej relacji. Podobnie z innymi rzeczami. Jednak tu wydaje mi sie to coraz bardziej niemozliwe. Tak, jakby ta planeta wyczerpywala na naszycho czach swoj mozliwy potencjal, po ktorym jest mozliwe doslownie wszystko, lacznie z zaglada. Tak to czuje. Nie ma zadnej przyszlosci, kontynuacji czegokolwiek. Wszystko sie rozsypalo teraz.

    Odpowiedz
    1. Niftu

      To jest właśnie niesamowite. Jest nas bardzo wiele. Wszyscy czujemy, że coś się stanie i jesteśmy już u kresu. Pozostaje nam obserwować i być gotowym na to, co nastapi, a do czego przygotwują nas nasze dusze.

      Gdybym wiedział jak dana rzecz wpłynie na moje życie to znał bym przyszłość, a nikt jej nie zna. Jednak uczucia łączą się w procesie bo drgają, jak struny pobudzone wibrujacym powietrzem. Tak jak zwerzeta czują że będzie trzęsienie ziemi albo burza, tak też my musimy zdawać sobie sprawę z dużych zmian energetycznych. Uczucia są jak struny lecz to, co odbierają nie jest muzyką dla duszy. To dusza musi grać a nie pozwalać by wiatr grał w niej. Może wlasnie to jest to, co czujesz, tę tęsknotę za tym, co możesz uczynić gdy Twoje palce dotkną strun. Słuchaj więc dźwięku stun gdy wieje wiatr życia i sluchaj go tak dlugo aż zdasz sobie sprawę że to ty jesteś tym dźwiękiem. Wtedy wlasnie dotkniesz strun.

      Odpowiedz
  27. Pizzicato

    ,,Ale czy ty też jesteś taki jak ten świat który widzisz?
    Bo jeśli nie, to mamy już dwa światy.”

    Nie jestem taki, jaki jest ten swiat, stad mam spory problem w funkcjonowaniu w nim.

    ,,Czy widzisz jakąś twórczą opcję wykorzystania tego w zgodzie z Twoimi wewnętrznymi pragnieniami?”

    Totalnie nie widze. Nie w tej obecnej rzeczywistosci.

    Czym sie chcialem zajmowac? Wieloma rzeczami: poczawszy od nauk czysto humanistycznych po rzeczy zwiazane ze sztuka wlacznie.

    Odpowiedz
    1. Niftu

      Dorzucę od siebie Pizzicato, że ten stan, który odczuwasz jest wspólny obecnie wielu ludziom we współczesnym świecie. Nie jesteś w tym sam i nasze dusze przeżywają go tak, że wpłynie on na nasze potencjalnie przyszłe życia. Teraźniejszość jest prekursorem przyszłości jako stanu, a nie czasu, a stan jest częścią procesu. Zmieniać można więc tylko teraźniejszość, a każda zmiana zmienia proces. To jest alchemia. Zmiana jest możliwa tylko, gdy zdajesz sobie sprawę z całości procesu, a jak uważam, proces idzie z góry. Proces życia jest narzucony i nikt nie ma nad nim kontroli. Możemy więc tylko patrzeć jako obserwatorzy i pomagać sile wyższej w dalszym prowadzeniu tego procesu, a pomagamy właśnie uświadamiając sobie własne błędy i nie blokując przepływu energii lękiem, żalem, złością itp. Nie przepływa przez nas czysty strumień woli Absolutu, bo jesteśmy na Niego w różny sposób zamknięci. Otwieramy się, gdy akceptujemy rzeczy takimi, jakimi one są oraz gdy coraz głębiej uswiadamimy sobie kim jesteśmy. Teraz już wiesz, kim nie jesteś. Zostaw więc przeszłość przeszłości a sam zastanów się nad tym, kim jest ten, który czuje, bo to on potrzebuje twojej pomocy.

      Odpowiedz
  28. kejpero

    Aaa, zapomniałem odnieść się do pytania najważniejszego, tego na które odpowiedziałeś bez wątpliwości.

    Tak! Świat taki właśnie jest, albo raczej taki się stał!

    Ale świat też tworzymy my sami, tworzenie nowego świata zależy od zrozumienia świata z którego uciekamy.

    Ale czy ty też jesteś taki jak ten świat który widzisz?
    Bo jeśli nie, to mamy już dwa światy. 😉

    Jednak przyszło Ci w nim żyć, widzisz ten świat i widzisz siebie.
    Czy widzisz jakąś twórczą opcję wykorzystania tego w zgodzie z Twoimi wewnętrznymi pragnieniami?

    P.S.
    Czym chciałbyś się zajmować i dlaczego?

    Odpowiedz
  29. kejpero

    Nie grzęźniesz w uczuciach i emocjach, bo to widzisz. Grzązłbyś gdybyś tego nie wiedział!
    Już wyszedłeś poza nie, ale one bez Twojego zainteresowania zaczynają fikać, a ty z kolei się do ich zdania przyzwyczaiłeś, no i tak dalej…

    „ale jest to dla mnie bolesne, nieprzyjemne.” – Takie właśnie jest to, wiem o tym! 🙂
    Można przyjąć do tego pewien stosunek, ale oczywiście fajnie się mówi, jednak da się coś z tym zrobić!

    Masz dar, którego wielu po omacku szuka i twierdzi, że go posiada.

    Ty widzisz siebie!
    Robisz to, a nie udajesz!
    Być może jeszcze tego nie doceniasz, bo wiąże się to z pewnymi nieprzyjemnościami, które tak na prawdę są niczym wielkim, żadną przeszkodą.

    Czego se spodziewasz po przeszło 30 latach bycia popychanym w kolejne wersje rzeczywistości przez niewiadomo co?
    Niczego złego nie zrobiłeś! 😉
    Byłeś tym kim miałeś być i żyłeś tak jak miałeś żyć.

    Masz pewnie wiele wątpliwości. Mam nadzieję, że cześć z nich mógłbyś zrozumieć czytając naszą rozmowę. Zarówno to co ty pisałeś i co ja pisałem.

    A tak, to pisz ile wlezie! 😉

    Odpowiedz
  30. Pizzicato

    Nie obawiam sie absolutnie niczego. Wrecz przeciwinie. Problem w tym, ze obecny rynek pracy, przynajmniej w Polsce nie daje wiekszych realnych szans na robienie tego, co bym chcial.

    Chyba wlasnie nie nauczylem sie patrzec na to, bedac ponad tym. Grzezne w emocjach, uczuciach zamiast wyjsc poza nie. Obcy to jest dla mnie sposob patrzenia na swiat, na siebie.

    Tez uswiadomilem sobie, ze to jest jakby docieranie do coraz glebszych wartsw ale jest to dla mnie bolesne, nieprzyjemne.

    ,,Gdybyś teraz, na moment, odrzucił wszelkie wątpliwości, co mógłbyś powiedzieć?” Ze swiat, w ktorym zyjemy, to bardzo ponure miejsce, ze ludzie niszcza doslownie wszystko, co tutaj jest, lacznie ze soba samym.

    Odpowiedz
  31. kejpero

    W porządku! Zostawmy na chwilę wewnętrzne głosy i ich rozgraniczanie.

    Czy jest coś, czego obawiasz się na drodze do robienia tego, co byś chciał?
    Jaka jest cena tego by w to pójść?

    Moim zdaniem to nie ty nie spróbowałeś! Bo ty dopiero teraz zaczynasz widzieć siebie i odkrywać to czym jesteś.
    Czujesz to co czujesz, bo patrzysz na to teraz z innej perspektywy względem tego co było.
    Wtedy nie wiedziałeś tego, co wiesz teraz i nie widziałeś tego, co widzisz teraz. Rozumiem, że emocje z tym związane mogą być bardzo prawdziwe, jednak nie masz sobie nic do zarzucenia, na prawdę. Gdybyś wiedział, że się przewrócisz, to byś sobie usiadł!

    Teraz się budzisz i widzisz, a to co widzisz starasz się zinterpretować w zrozumiały sobie sposób, którego dotychczas używałeś.
    Więc uruchamia się żal, wątpliwość itp.
    Czy potrafisz patrzeć ponad tym?

    Czy zauważasz w tym to, że to zauważasz?
    Nie jesteś już tylko pogrążony w rytmie świata, bezwolny.
    Za tym wszystkim stoi coś, co to obserwuje, prawdziwy ty.

    I teraz próbujesz konfrontować to z wcześniejszymi nawykami, a raczej odbywa się to z automatu, a ty uznajesz to za swój głos, z przyzwyczajenia.

    W istocie jesteś tym który odkrywa kolejne warstwy siebie.

    Oczywiście, że żal jest programem!
    Bo świadomość jest tym, co ten żal zauważa, więc świadomość nie jest opozycją do żalu. Żal odbywa się w niej, a jej nie dotyka, bo żal nie determinuje jej doświadczania, chociaż potrafi ją sobą zainteresować.

    Gdybyś teraz, na moment, odrzucił wszelkie wątpliwości, co mógłbyś powiedzieć?

    Odbiór. 😉

    Odpowiedz
  32. Pizzicato

    Rzeklbym, ze to, co chcialem robic wczesniej bylo odzwierciedleniem mojej prawdziwej natury a teraz to, co robie juz tym nie jest, stad zle samopoczucie. Stad powracajace wspomnienia i inne odczucia, jak tesknota za tym. Po prostu wtedy czulem sie o wiele lepiej sam ze soba.

    Odpowiedz
  33. Pizzicato

    Tak, ale pokico, z tej swiadomosci nie wyciagam zadnej pociechy, wrecz przeciwnie – pokazuje mi ona, w jakiej znalazlem sie sytuacji. i to mnie mocno ciagnie w dol, przysparza lekow, stanow okolo-depresyjnych.

    Nie wiem, czy to programy uwazaja, oceniaja to za cos negatywnego. Bardziej chyba siwadomosc tego, gdzie sie znalazlem z punktu widzenia tej zewnetrznej strony rzeczywistosci.

    Nie wiem, czy ta niechec mnie uchronila przed czyms, tego chyba nikt nie wie ale jakos nie zastanawiam sie nad tym i chyba nie do konca w to wierze. Dopoki sie czegos nie sproboje, to sie nie wie, glosi przyslowie. Ja nie sprobowalem, wiec czuje utrate, zal.

    Wydaje mi sie, tak to czuje na teraz, ze ten zal nie jest programem tylko gleboka swiadomoscia, ze nie zrealizowalem swojego prawdziwego powolania.

    Wewnetrz nie widze realnej drogi podarzania za tym, chocby z powodu tego, o ktorym juz napisalem, tj. scislej specjalizacji, wejscia w srodowisko. Plus uplywajacy czas, teraz juz by mi sie nie chcialo zdobywac tylu cennych informacji a z drugiej strony nie chce mi sie robic specjalnie nic innego. Taki stan apatii dosyc gleboki.

    Chyba ten wewnetrzny glos jest jednak ciagle tym prawdziwszym, tak to czuje.

    Odpowiedz
  34. kejpero

    Porównanie karmy do programów, to całkiem trafne. Faktycznie, ma to wpływ na nasze wybory, ale tylko te nieuświadomione, automatyczne.
    Piszesz, że nieuświadomioną częścią jest bunt wobec zasad. Przecież właśnie sobie to uświadamiasz! Być może tylko Twoje programy uważają tę cechę za niewłaściwą?
    Każdy tylko myśli, że ciągnie w swoją stronę, a prawie nikt tego nie robi.
    Masz w sobie żal za to, że nie poszedłeś jakąś drogą, a powodem tego była niechęć do podporządkowania się. Być może ta niechęć Cię przed czymś uchroniła?
    Bunt moim zdaniem jest bardziej nadrzędny, taki wrodzony, by nikt naszej istoty nie „wychował”. Np. Dzieci często się buntują, dopiero później uczy się je tego, że coś jest dobre, a coś złe, a bunt trafia do worka „złe”, bo gdy człowiek się buntuje nie ma nad nim kontroli, a o kontrolę właśnie chodzi, czyż nie?

    To co się wydarzyło w przeszłości było wynikiem pewnych automatycznych działań i tak miało być, byś wylądował w miejscu, w którym to zaobserwowałeś, a wszystko dotychczas w miarę możliwości próbowało wybudzić Cię do określonego miejsca czasu, do tego gdzie jesteś teraz. I to się udało!
    Chociaż reakcja programów, w konfrontacji z obserwacją i zauważeniem tego, prawdopodobnie właśnie jest taka, że pojawi się żal, pojawią się wątpliwości, pojawi się brak wiary i wszystkie te bzdety, by odciągnąć Cię od tego, co zaobserwowałeś. Byś zrozumiał jeszcze jeszcze kolejną rzecz itd., by znów automatyczne reakcję przejęły nad Tobą kontrolę i ululały Cię na kolejne 30 lat.

    To że to zauważyłeś jest największym darem, zastanów się!

    Mówisz o wewnętrznym przeświadczeniu, tym kim jesteś wewnątrz.
    Czy ten żal za utraconym rajem nie jest czymś, co odwraca Twoją uwagę, nie jest formą kontroli, która przechytrzyła Twój bunt?
    Żal, poczucie zmarnowania szansy, jakieś poczucie winy, brak akceptacji tego co się stało.
    Czy wewnątrz istnieje ktoś, kto ciągle widzi realną opcję podążania własną drogą?
    Czy konfrontując wspomniany żal i smutki z buntem i wewnętrznym głosem, jesteś w stanie stwierdzić który jest silniejszy i bardziej Twój?
    Być może coś tylko odwraca Twoją uwagę? 😉

    Nie znam Cię, tak piszę na czuja, jeśli chciałbyś o czymś napisać to śmiało!

    A ten czas który cię tak uwięził, jest tylko kolejnym wymiarem miejsca w przestrzeni. I można poruszać się w nim dokładnie tak samo jak w przestrzeni, korzystając z możliwości które zaistnieją i ze skręcania w odpowiednią stronę. Ty widzisz możliwość poruszania się w tym, tylko wątpliwej jakości programy typu żal, niespełnienie, uraza itp. Próbują Cię przekupić.

    Tak moim zdaniem, ale nie znam Cię.

    Odpowiedz
  35. Pizzicato

    Czesc kejpero!

    Dla mnie karma to wszystkie nieuswiadomione decyzje, programy, ktore steruja nami i wplywaja przez to na nasze wybory. Tak to czuje. Np. u mnie taka nieuswiadomiona czescia jest bunt wobec wszelkich zasad a jednak swiadomie zauwazam, ze pewne reguly jednak byc powinny. Dlaczego? Bo gdyby kazdy z nas ciagnal w swoja strone, nawet majac totalnie czyste intencje, nie daloby sie niczego zbudowac, stworzyc, podjac sie jakiejs pracy. Rozumiesz :). A u mnie ponad swiadomosc przedklada sie nieswiadomosc z jej ciaglym dazeniem do walki ze wszystkim, co owa podswiadomosc nie akcpetuje.

    Dokladnie. Mam w sobie uraz, samo-obwinianie sie, ze nie poszedlem droga, ktora byla mi pisana. Albo raczej, ze nie poszedlem droga, ktora mnie wczesniej interesowala, a ktora, uwazam, jest blizsza mojej prawdziwej naturze i ktora dawalaby mi wiecej szczescia i spelnienia, poczucia wewnetrznego spokoju i akceptacji siebie.

    Wplyw na to mialy na pewno wychowanie i oolicznosci, w jakich dorastalem ale tez wlasnie owa niechec do podporzadkowania sie regulom, chocby pojscia na studia wyzsze i za czesciowa cene popdorzadkowania sie regulom uczelni i nauce nie zawsze takich przedmiotow, jakie mnie osobiscie ciekawia, mozliwosc wykonywania zawodu bliskiego mojej naturze. Teraz, majac trzydziesci kilka lat, jest to juz raczej niemozliwe. Zbyt waska specyfikacja wymagajaca duzej ilosci wiedzy i wejscia w srodowisko, ktore jest dosc hermetyczne (z racji waskiej specjalizacji, co jest racjonalne, uwarunkowane tematyka a nie niechecia wobec nowych osob z zewnatrz).

    Czy mialem na to wplyw? teraz zauwazam, ze tak ale przytlumil go wlasnie ow ciagle we mnie obecny bunt.

    Tu wlasnie mam bardzo duzy problem, aby zamiast zalu i poczucia, ze zmarnowalem sobie zycie, miec do siebie wdziecznosc za zrozumienie. Moze dlatego, ze ciagle znajduje sie w niepewnej sytuacji zawodowej, ktora objawia sie brakiem stalego zatrudnienia, jakiejs ogolnej stabilizacji zyciowej itp.

    Spelnianie woli innych ze swiadomego punktu widzenia moze byc pewnego rodzaju gra, w ktorej kazda ze stron wyciaga jakies korzysci. Jest to dobre, bo pozwala obu stronom cos pozyskac, jednoczesnie cos dajac. Ja z tej szansy nie skorzystalem, odrzuczajac ja z miejsca.

    Co znamienne, moja obecna niechec do tego, jaki zawod wykonuje, co robie, czy sie zajmuje, jak wyglada moje obecne zycie przybrala tak gleboka tresc, ze bardzo czesto przebudzajac sie w nocy mam gleboka potrzebe calkowitego porzucenia tego, nie majaca w sobie jakiejkolwiek racjonalnosci. Cos, jakby wewnetrzny glos mowil mi, ze obralem nie ta sciezke co trzeba, zebym jednak powrocil do tego, co wczesniej, ze tam jest zrodlo tego, kim jestem.

    Trudno sie jest oprzec czemus takiemu, tak silnemu wewnetrznemu przeswiadczeniu, ze to , co robie teraz, jest nie tym, kim jestem wewnatrz.

    Odpowiedz
  36. kejpero

    @pizzicato

    Piszesz, że nie potrafisz przystosować się do obowiązujących zasad.
    Bardzo dobrze! 😉
    Czy to aby na pewno karma wpłynęła na Twoje życie, czy może raczej wątpliwości zasłaniające się jakąś „karmą”?
    Co możesz powiedzieć o karmie? Czym dla Ciebie niby jest ta cała karma?

    Czujesz, że coś wewnątrz Ciebie kieruje Twoimi wyborami?
    Wspaniale!
    A co to takiego?
    
Mówisz, że nie przepadasz za systemami.
    Co jest podłożem w tym buncie?
    Powiem Ci na końcu. 😉
    Masz w sobie uraz do tego, że nie poszedłeś drogą, która była Ci pisana.
    Ale wspominasz też, że wpływ na to miało wychowanie i okoliczności.
    Ale czy ty miałeś na to wpływ?
    Niezbyt bardzo! 😉
    To wydarzyło się ponad Tobą, było czymś z rozmachu.
    A teraz to widzisz i jesteś bogaty w to zrozumienie!

    Nie miej do siebie żalu, tylko bądź wdzięczny temu, że było dane Ci to zauważyć!

    Nie wiem czym jest to, do czego zawodowo już nie wrócisz, jednak jesteś tutaj ze wspaniałym zrozumieniem tego co jest!
    Być może ono da Ci odpowiedź?

    A co jest podłożem buntu?

    Podłożem tym jest brak chęci spełniania woli innych.

    A sam bunt wynika z tego, że dotychczas czułeś się poddany tej presji i nie wiedziałeś jak się temu oprzeć!
    Czułeś, że masz prawo kierować własnym życiem, ale jakieś siły Ci to uniemożliwiały. To stworzyło w Tobie bunt.

    Ale odkryjesz, że czasami zaciskając zęby jesteś w stanie więcej ugrać.
    Bo opór w podporządkowaniu wynikał z braku siły bezpośrednio niwelującej to zjawisko.
    Gdy dostrzeżesz podłoże buntu zobaczysz, że nie był on reakcją na świat zewnętrzny, ale na brak poczucia siły w Tobie by się temu przeciwstawić.
    Gdy to zrozumiesz to wtedy bunt zniknie, a siła w Tobie pozwoli CI dokończyć wszystkie pozostałe tematy!

    Odpowiedz
  37. Pizzicato

    Mam jeszcze taka zagwozdke, ze od jakiegos czasu czuje, ze nie poszedlem droga, ktora byla mi pisana, tak czuje. Ze wybralem inna sciezke (wplyw na to mial i wychowanie, i okolicznosci rozne) ale teraz nie jestem z niej zadowolony i ze pojawia sie ogromna tesknota za tym, do czego ciagnelo mnie wczesniej, za dziecka i osoby nastoletniej. Oczywiscie wiem, ze zawodowo juz nie wroce do tego, bo to wymaga kompleksowego wyksztalcenia ale nijak idzie to przetlumaczyc mojemu wnetrzu. I nie byloby w tym nic uciazliwgo, gdyby nie to, ze to bardzo mocno wplywa na moje obecne samopoczucie, czyli ze czuje sie maksymalnie zle z tym, co robie teraz majac jednoczesnie swiadomosc utraconych wielu lat na cos, co moglbym robic i co dawalo mi satysfakcje.

    Jak mozna takie cos obejsc, aby wydostac sie z tego blednego kola, poczucia niespelnienia i samoobwiniania sie za bledne wybory?

    Odpowiedz
  38. Pizzicato

    No tak 🙂 Ale tam nie napisales, jak dogrzebywac sie do tych intencji, jak sobie przypomniec, co bylo pierwotna intencja. Ja np. jestem z urodzenia buntownikiem. Od dziecka nie chcialem sie uczyc, podporzadkowywac obowiazujacym zasadom. Mialem konflikty z nauczycielami, z pracodawcami, ogolnie mowiac nie przepadam za jakimikolwiek systemami. I tak sie zastanawiam, co jest podlozem w tym buncie.

    Odpowiedz
  39. Pizzicato

    Witaj Andrzeju, jak mozna rozponzac swoje intencje, ktore buduja nasza karme? Patrzac sie na siebie, widze buntownika, kogos kto nie chce przystosowac sie do obowiazujacych zasad, ktory nie chce uznawac autorytetow.

    Duzo sie pisze o karmie jako takiej, ale juz o wiele mniej o jej wplywie na nasze zycie. Rownie malo jest napisane, jak ja zrozumiec, tym bardziej, ze mozliwosci wgladow w nasze duchowe zycie nie zaleza wylacznie od naszych swiadomych checi ale rowniez od podswiadomej gotowosci otwarcia sie na tego typu rzeczy.

    Ja na ten przyklad czuje, ze moja karma zasadniczo wplynela na moje zycie i ze z tego powodu mam spory dyskomfort zyciowy. To tak, jakby cos wewnatrz mnie kierowalo moimi wyborami a dopiero potem przychodzilo swiadome, refleksyjne podejscie do tematu. Czyli ze kieruja mna podswiadomie intencje pewnego rodzaju. Ponoc karma objawia sie tym, ze zakloca nasze pierwotne intencje czy talenty, uniemozliwia nam lub w znacznej czesci utrudnia podazanie taka droga, jak bysmy chcieli podarzac.

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Witaj Pizzicato!

      Pytasz jak odkrywać własne intencje, a właśnie o nich piszesz. Piszesz o intencjach podświadomych, intencjach podświadomości, która jest częścią naszej Duszy. Taką chyba najbardziej mechaniczną, zaprogramowaną cząstką. Stąd postawy Duszy zawarte w pś są tak sztywne, tak niezmienne i tak robią nam tyły.
      Proponowałbym poczytać moją stronę o Duszy, trochę tam się można dowiedzieć. Chociaż o samej karmie możnaby konkretnie napisać.

      >Ponoc karma objawia sie tym, ze zakloca nasze pierwotne intencje czy talenty.
      Tak właśnie jest. Dusza nie chce specjalnie naszego spokoju. Np. Dusza może mieć poczucie winy, i kreuje odpowiednie sytuacje w życiu. Jak mówią – „taka karma” 🙂

      Odpowiedz
  40. wojtek

    Książki Łazariewa potrafią zmienić myślenie i całe życie ale trzeba podejść bez uprzedzeń i jednak mieć pewne nawyki z pracą nad sobą i otwartość. Na zachodzie gdzie konsumpcyjne wzorce są silnie zakorzenione jego książki nie przyjęły się. Czy potrafi przerazić? – dla mnie odwrotnie, przynosi mi ukojenie:) a to dlatego że to co się dla mnie bardzo mocno przebija się to to że on bardzo po prostu kocha Boga. Podobnie jak tu wyżej napisano uważam go za chrześcijańskiego mistyka z mocnym, bezpośrednim przekazem, niejako tłumaczy religię na nowo z szerszej perspektywy, świetne są jego omawiane fragmenty Biblii. To co można przecedzić z jego twórczości to stety/niestety jego rosyjski mesjanizm i jego zabawy w geopolitykę choć jego diagnozy ds. kondycji cywilizacji zachodu uważam za właściwe. Dużo „rosyjskiej duszy” – w zbyt dużej dawce może zniechęcać szczególnie ciągłe straszenie końcem świata (patrząc na wydarzenia trudno teraz akurat się dziwić). Jego książki są bardzo „gęste” bo on je nie pisze tylko dyktuje, informacja jest bardzo skondensowana i często wraca się po kilka razy do tych samych fragmentów mając wrażenie że czyta się je po raz pierwszy. Czasem jest zabawny, jest „swojski” stara się być dobroduszny choć często jest surowy. Wprost tłumaczy całą „technologię” duszy, karmy, reinkarnacji, obciążeń, programów itp. – jest w tym nieoceniony, o masie rzeczy nie miałem pojęcia a po zastanowieniu się nagle przychodzi do głowy – „Kurcze, ten facet ma rację!” pisze o procesach które chyba każdy podskórnie przeczuwa ale potrzebuje potwierdzenia i usystematyzowania. Cenię Rosjan za ich bezpośrednie podejście, podobne podejście ma Małachow który testował na sobie długotrwałe głodówki.
    Bardzo mi pomógł, mam wszystkie jego książki i płyty (z filmami, nie mylić z piosenkarzem o takim samym imieniu i nazwisku:). Chętnie się podzielę przemyśleniami na forum lub przez maila.

    Odpowiedz
  41. Stasiu Grant

    Jaką książkę Łazariewa, polecacie obecnie na początek, dla katolika ok. 50-ki (czyta Nieznany Świat itp. ale nie ‚zagłębił się w temat’ duchowości, młoda dusza, inteligentna osoba), któremu chciałem kupić coś w tematyce karmy. Znając go, pewnie chciałby coś konkretnego 🙂

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Stasiu, najlepiej nie kupować mu żadnej książki Łazariewa, ponieważ one potrafią przerazić. Są to ostre narzędzia dla osób, którym trzeba mocno coś pokazać. A jak jeszcze inteligentny, to będzie próbować dyskutować, podważać, itp.

      Już bym szybciej proponował Ogorewca „Diagnostykę karmiczną”, bo ona jest o wiele spokojniejsza, i chyba to byłby dobry wybór.

      https://www.google.pl/?gws_rd=ssl#newwindow=1&q=ogorevc+diagnostyka

      Odpowiedz
  42. aSi

    W podrozdziale tego artykułu „Karma i zależności związane z chorobami cz. 4”, gdzie napisałeś tak:
    „[AK: łatwy jest proces Hoponopono. Należy głośno albo w myślach, wraz z taką postawą, powiedzieć

    – Proszę [cię] o wybaczenie,

    – Przepraszam [cię], przykro mi,

    – Wybacz

    – Kocham Cię.”
    jest pewna nieścisłość. Formułka ta nie należy do procesu Hoponopono. Wymyślił ją doktor Hew Len (jedna z czołowych postaci ruchu Morrnach Simeona – kahunki, która rozpropagowała metodę Hoponopono.na świecie) na potrzeby książki Joe Vitale „Zero ograniczeń. Sekret osiągnięcia bogactwa, zdrowia i harmonii ze światem”. Książka ta opisuje w części dokonania Hew Lena, który stosował Hoponopono, oraz opisuje skutki i dobrodziejstwa stosowania tej metody na oczyszczenie człowieka (duszy). Jednakże metoda Hoponopono.sensu stricte nie zawiera tej formułki ale oparta jest o całkowicie inną formę modlitw. Z tego powodu Hew Len został wykluczony z tego ruchu, jako odszczepieniec, za wprowadzanie elementów nie mieszczących się w mocno sformalizowanym procesie Hoponopono.. Należało by dodać, że ta formułka też działa.
    Pozdrawiam
    a

    Odpowiedz
  43. Niftu

    No właśnie wyłania się z tego łańcuch pokarmowy. Osobowości biorą udział w ziemskim wyścigu szczurów, w walce o przetrwanie, o odnalezienie się w społeczeństwie itd. Dusze natomiast, jak te dzieci lub jak gęsi, którym ktoś sypnął okruchów chleba. Nas żywią doświadczenia, ich żywimy my, a one są pokarmem dla jeszcze wyższych istot. I to wszystko tworzy wszechświat. Ale też zastanawiam się, co by było, gdyby te istoty, które nazywamy swoimi duszami były Archontami, a nasze prawdziwe dusze były zamknięte, jak kurczaki w zbyt małych klatkach i nie potrafiły się ruszać… Niektóre systemy wierzeń wskazują na obecność dwóch dusz w człowieku.

    Odpowiedz
  44. Niftu

    Zastanawiam się nad jedną kwestią. Istnieją nienarodzeni, którzy wybierają sobie potencjalnych rodziców, którzy przyczynią się do ich narodzin. Ci jednak, ze względu na inteligencję, która uruchamia się, gdy człowiek widzi, że nie ma środków ani możliwości na wychowywanie dziecka wycofują się z funkcji bycia rodzicem. Rozchodzą się na przykład. No i nagle trafia w nich seria dziwnych dolegliwości i rzadkie choroby autoimmunologiczne, z którymi teraz będą się zmagać do końca życia. Czy to nie jest bezduszna agresja dusz czekających na swoje narodziny, które pokrzyżował ludzki rozsądek refleksyjnej osobowości? Co, jeśli duszom chodzi tylko o narodzenie się, bez względu na możliwości osobowości rodzica i ściągają na człowieka najróżniejsze problemy, żeby tylko postawić na swoim?

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      Życie chce żyć, bez względu na rozsądek… To nie tylko u ludzi, zobacz sobie dziesiątki przypadków namnażania się populacji bez realnych możliwości przetrwania. Jeśli są możliwości, to Dusze chętnie „atakują” takie bramki inkarnacyjne, tak samo jak kibice atakują bramki przy wejściu na stadion.
      Nie ma wiele różnicy pomiędzy nimi w rozumności tego, co robią..

      Odpowiedz
  45. aSi

    Chwała ci Andrzeju, że prowadzisz ten blog.
    Chwała ci, że poświęciłeś ileś tam setek godzin na czytanie książek, eksperymentowanie i wiedzę tą, o właściwościach duszy, przedstawiłeś czytelnikom. Ale ja czytając twoje artykuły czuję się sfrustrowany. Pokazałeś mi co może być przyczyną moich życiowych porażek, ale nie dałeś mi do ręki żadnego narzędzia. Wspominasz tylko, ze takie narzędzia istnieją. Czytelnik, na którego spadnie nagle jakaś duża przykrość, związana z działaniem duszy, nie ma czasu szukać, czytać, uczyć się, eksperymentować, jeździć na warsztaty, bo go boli. A jak go boli, to byłby wielce ucieszony, gdyby znalazł na twojej stronie coś podobnego do zastosowania. Konkludując, (posłużę się terminami medycznymi), napisałeś książkę o chorobach ale nie wydałeś książki o lekarstwach (no z małym wyjątkiem). Nie każdy ma koło siebie jasnowidza, Łazariewa i Ewę Ustawia.
    W artykule, o rytuale oczyszczającym wspominasz, że widzisz dusze. Przypuszczam, że widzenie dusz nie miałeś od urodzenia, ale wypracowałeś to sobie, poprzez oczyszczenie, modlitwy, zmiany postaw, etc. Toż to jest kopalnia wiedzy, wiedzy już sprawdzonej przez ciebie ( to są te narzędzia), którą można by już przelać na papier. A ja tylko proszę. I myślę, że wielu czytelników też by się do tej prośby dołączyło.
    Pozdrawiam
    a

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      aSi:
      >nie ma czasu szukać, czytać, uczyć się, eksperymentować, jeździć na warsztaty, bo go boli.

      Jakby to powiedzieć, w czasach gdy jeździłem na warsztaty, gdy szukałem, uczyłem się, eksperymentowałem robiłem to podczas gdy przeżywałem na bieżąco dużo cierpienia. Wiesz, ja nie mówię nikomu że ma się ratować.
      Bo mówisz jakby to chodziło o brak komfortu – potrzebuję sobie zwiększyć poziom komfortu, to coś przeczytam, gdzieś pójdę.

      Cieszę się, że tak dobrze stoisz w swoim życiu!

      Ja niestety nie miałem tak dobrze. I, aby nie zwariować ostro poszukiwałem o co chodzi w tym świecie.. Czułem się tak przygnieciony jak ptak dużym kamieniem. Ptak ma latać a z kamieniem na skrzydle to się nie może w ogóle ruszyć!

      Coś tam dzięki pracy nad sobą, nad obciążeniami znalazłem. Dzielę się tym. Jak pewnie wiecie z fizyki kwantowej – świadomość zmienia sytuację. To też widać w ustawieniach. Te terapie, które przechodziłem to moja ścieżka, a każdy ma jakoś inną ścieżkę życiową, duchową. Jednak takim wspólnym mianownikiem wydaje się być właśnie świadomość. Świadomość przeżyć, które ktoś przeżywa, stanów, postaw. Dlatego o tym piszę, ponieważ jest to uniwersalne, może pasować do każdej terapii, która jest rzetelna.

      A widzenie dusz, odczuwanie energii, to jest to, co mi przychodziło w czasie pracy.
      Rozpoznawanie karmy przyszło po wielu, wielu warsztatach i sesjach regresingu u Leszka Żądły. Ja tego tu nie mam możliwości powielić, zamienić we wskazania tekstowae. Może jakbym robił warsztaty, to mógłbym co nieco pokazać. Ale nie robię, bo jestem za słaby energetycznie.

      Podobnie – opisuję wahania czakr i ciał, ale sam tego nie jestem w stanie robić na skalę terapeutyczną.

      Ale tobie aSi chyba chodzi o coś innego.

      > Toż to jest kopalnia wiedzy, wiedzy już sprawdzonej przez ciebie ( to są te narzędzia), którą można by już przelać na papier.

      No właśnie nie wiem, czy jestem w stanie to zrobić. Raz że nie mam motywacji, bo potrzebuję jednak żyć, płacić rachunki, jeść, odpoczywać itp. A tu to jest jakby działalność hobbystyczna. Nie umiem temu nadać wymiaru handlowego. Są liczne osoby spieniężające ezoterykę, ba! uczące, że jest to możliwe i opłacalne. Jednakże ja nie mam sił do tego, moje niskie centra są puste, czekają na energie z zewnątrz. Milionerem nie będę. Ani nawet wydawcą własnych książek też chyba nie.

      A dwa, że chyba chciałbyś znaleźć metodę, umiejętności przez czytanie. To, do czego doszedłem, to raczej była konkretna praca, nie czytanie. Wręcz musiałem zablokować się na to, co przeczytałem, uznać że ktoś coś pisze, ale ja potrzebuję doświadczać moich umiejętności, aby je mieć.
      Znam już ileś osób, które sprawnie poruszają się w obrębie ezoteryki z pomocą umysłu, intelektu. Jednak niewiele ze sobą robią. Takie podejście dobrze robi samopoczuciu, ale niewiele robi w obszarze Duszy. Dusze mało co zwracają uwagę na osobowość.

      Jeślibym nauczył twoją osobowość pewnej wiedzy, umiejętności przez tekst, to czy byś postąpił do przodu w pracy duchowej? Nie wiem. Może tak, a może nie. Kiedyś do nauczyciela uczeń przyjeżdżał i praktykował. Konkretnie działał. Czy dzisiaj to przez internet jest do zrobienia? Nie sądzę.. Nie znam nikogo, kto by się nauczył przez internet prowadzenia sesji regresyjno-wglądowych. Nieliczne osoby działają na biometrach zawierających moje kategorie obciążeń, ale one już umiały wahadłować wcześniej.

      Twoje prośby stawiają mnie w roli „twórcy kontentu internetowego”, dobrej zawartości ciekawych stron. Moja Dusza.. no nie będę mówić, co pokazuje na to.

      Jeśli pokazałem jedną metodę pracy z Duszami – to tych metod są dziesiątki. Ja sam uczestniczyłem w wielu różnych warsztatach, uczyłem się różnych metod, mało co z nich korzystałem. Jednak wyniosłem poczucie, że mogę coś sam zdziałać, bo „jest też inna możliwość”.

      Świat jest pełen możliwości pracy duchowej, a metody przychodzą jak są potrzebne – to jest moja dewiza.
      Tu oczywiście ujawniają się moje zdefiniowane czakry wysokie – jak potrzeba to po prostu biorę coś i robię. I zadziwiająco, ale „coś działa”. Jeśli nie masz tych czakr zdefiniowanych to pewnie będzie trochę kłopotu.

      Tak widzisz – dogrywają się intencje Dusz, ale i umiejętności osobowości też – ja coś umiem, mogę nauczyć. Ale nie tak, jak ty byś chciał.

      Odpowiedz
  46. Kamil

    Sprawa z Łazariewem jest również wg. mnie taka że w zależności którą jego książkę się czyta, mogą pojawić się różne oceny tego o czym on mówi.
    I tak np. czytając pierwszą i drugą książkę dosłownie przygniotło mnie to co pisał, kolejne pozycje rozwijały wnioski z poprzednich, ale było dopowiedziane coś co ściągało ciężar z pleców i dawało nadzieję że jednak nie jest tak źle z tą karmą 🙂 Gdyby ktoś się zatrzymał na pierwszych dwóch częściach, nie miałby całego obrazu nauk Łazariewa, z kolei gdyby ktoś czytał dalsze części mógłby nie do końca zrozumieć skąd on takie rzeczy wytrzasnął. Moim zdaniem Twórczość Łazariewa należy przyswoić całą a nie tylko wybiórczo.

    Odpowiedz
  47. aSi

    Cytuje z pamięci za OSHO powiedzenie Buddy „Nie wierz rodzicom, nauczycielom, przywódcom religijnym, nawet mnie. Sam doświadcz”
    Spotkałem się z jednym artykułem o Łazariewie, który nie jest jemu pochlebny. Autor piszę o nim, że należy do sekty, która w Rosji jest uważana za szkodliwą, że wykształcenia Łazariewa nie sposób zweryfikować, że trochę zmyśla. Ponadto, ze nie sposób zweryfikować, żadnych jego uzdrowień itd. Pod spodem jest link do tego artykułu.
    https://www.google.pl/amp/s/sekty.wordpress.com/2016/02/16/siergiej-lazariew-diagnostyka-karmy-czy-niebezpieczna-sekta-rosyjskich-satanistow/amp/
    Do czego zmierzam. Tylko nasze doświadczenie może zweryfikować to co napisał Łazariew. Czytam go i nie powiem, żeby mi się to podobało. Ale każdy w życiu ma jakieś problemy, doświadcza chorób i nieszczęść. Opis mechanizmów karmy pozwala, na tej podstawie zrobić „rachunek sumienia” i popracować nad oczyszczeniem się, że tak powiem swoich „grzechów”. Można to zrobić poprzez modlitwę i zmianę postaw. Brakuje mi u autora tego blogu zakładki, w którym spisywane byłyby takie doświadczenia i autora i czytelników. Andrzej popełnił piękny artykuł o rytuale uzdrawiającym i podał dwa przykłady. Nic dodać nic ująć. Piękny gotowiec, tylko przeczytać i skorzystać. Ale to mało. Przydałby się artykuł o modlitwie. O skuteczności modlitwy. O rodzajach modlitwy. O rytuale modlitwy. Gdzie byłoby wyjaśnione np. jak się modlić, czy w pokłonie, czy na kolanach, czy czytać, czy mówić z pamięci, czy zapalać świeczki, czy bez świeczek, czy modlić się do samego Boga, czy tez szukać pomocy u pośredników: Maryi, Jezusa, Papieża, księdza, aniołów, Wyższych Jaźni itp.? Czy w modlitwie używać formy proszącej, czy też dziękującej? No i trochę gotowców na szczególe okazje (na najczęstsze grzechy).
    Pozdrawiam
    a

    Odpowiedz
    1. Swiat Ducha Autor wpisu

      aSi
      Dzięki za link i pytania wobec Łazariewa. Widzę, że masz rozeznanie, co napisałem, a to bardzo mi przyjemnie z tego powodu! 🙂
      Te artykuły tutaj są tekstami poszerzającymi wiedzę. Nie mam ambicji terapeutycznych, ani bycia nauczycielem autoterapii z pomocą witryny.
      Dlatego nie daję takich „gotowców” jak piszesz. Podaję propozycję warsztatów na prawym marginesie, tam jest możliwość nabycia praktycznych wiadomości i umiejętności „co, gdzie, kiedy, jak”.
      Podobnie nie prowadzę aż tak systematycznego wykładu, żeby wszystko tu było. Sam widzisz, że sprawy są rozległe, a objęcie wszystkich przekracza moje możliwości i chęci.

      Kwestia Łazariewa. Jak dla mnie Ł. prezentuje postawy, które warto przyjmować „po psychoterapii”, że się tak wyrażę.

      Osoby, które mają duże ciało bolesne, które na codzień się z nim zmagają, mogą nie być w stanie tak ot, z marszu przejść stabilnie na pozycję proponowane przez Łazariewa.
      Nie mogą stabilnie przejść na te pozycje, chociaż mogą to zrobić częściowo, czasowo.

      Jednak dopiero stabilne przejście od ciała bolesnego na pozycje proponowane przez Ł. daje stabilne efekty.

      Wielu osobom, które ciężko przeżyły zwłaszcza relacje z rodzicami, trudno jest odpowiednio pozytywnie zwrócić się wobec Wszechświata, Boga, a zwłaszcza wobec rodziców.

      Pretensje, poczucie skrzywdzenia, to wychodzi u osób pokrzywdzonych. Które żyły, albo żyją pod stresem. Trudno zastosować poprawne postawy, gdy zawodzi samokontrola.

      I najlepsze nawet ideowe postawy mogą się nie utrzymać, kiedy Ciało Bolesne zaczyna wypuszczać swoje bolesne energie..

      A więc potrzeba pracy ze sobą, terapii. Tego czytanie tekstów na tutejszej stronie nie zastąpi, chociaż może być świetnym początkiem czy uzupełnieniem.

      Tak więc aSi, nie ma co brnąć w „gotowce”, trzeba konkretnej pracy. Aby zdrowo jeść, kanapki z szynką i herbata z termosa nie wystarczą. Wiem, że wiele osób jest życiowymi rozbitkami, i mają niewiele więcej niż owe kanapki w torbie i herbatę w termosie.
      Współczuję, bo i ja też nie mam specjalnie lepiej.

      Jednak, aby być rzetelny będę cały czas mówił, że takie jedzenie nie jest zdrowe na dłuższą miarę.

      Odpowiedz
  48. SwiatDucha Autor wpisu

    Dzięki za ten cytat.
    Ostatnio kupiłem baterię do komórki. Ale Wszechświat jednak chciał mnie leczyć z przywiązania do ziemskości i okazało się, że wydałem pieniądze, ale bateria bardzo marna. I co, mam się bić, że mi złą baterię przysłali. Przysłali taką, na jaką polowałem, ale istotnym gwoździem programu jest moje przylgnięcie do ziemskości, do dóbr ziemskich, do wartości, pieniądza, zachłanność itp.
    Już to redukuję, bo zauważyłem, że zbyt dużo mam wokoło przedmiotów, którymi się trzeba zajmować. Samo to zauważenie, już jest coś warte. Uwalnianie się od gromadzenia jest, jak sądzę, drogą w dobrym kierunku.

    Gdy miłość będę stawiać przed nimi, będzie ok.

    Odpowiedz
  49. ulicasloneczna

    Dziekuje autorowi bloga za spokojna i rzetelna analize.
    Ksiazki Lazarjewa byly mi potrzebne w momencie, w ktorym dostaly sie w moje rece. Nie moge powiedziec, ze dzieki niemu zrozumialam prawa przyczyny i skutku, a raczej pomogl mi odswiezyc i zaktywowac wiedze (i wiare- bo jak ktos nieskazony systemem religijnym, czy filozoficznym odkrywa to co w owych systemych juz zostalo wyjawione, jakos wydaje sie to prawdziwsze). Tyle, ze, tak jak juz przedmowcy wspomnieli, istnieje w tych tekstach nutka szantazu i zastraszenia (niewykluczam, ze powstala po stronie odbiorcy, bo w koncu teksty powstawaly w mentalnosci rosyjskiej,a ten narod mysli i mowi inaczej) co zniszczylo moj spokoj. Dlatego- powtorne podziekowania za pozbawiona agresji polemike.

    Odpowiedz
  50. SwiatDucha Autor wpisu

    Mnie to też zastanawia, a przecież Ł. pięknie pokazuje na Boga. A że ludziom palec w oko wkłada mówiąc, że mają nie po drodze z Bogiem, to go nie lubią.
    Poza tym wskazuje ludziom na ich miejsce w szyku duchowym. A osobowości [ego] bardzo tego nie lubią…! Dopiero gdy osobowość jest transformowana w Świadomą Jaźń, poddaństwo Bogu zanika. A tego kroku mało kto chce się podjąć, więc łatwiej jest nielubić Łazariewa.

    Odpowiedz
  51. lele

    Ja odbieram Łazariewa jak i Ogorevca jako osobniki z dużą nieuświadomioną agresją i dużym poziomem lęku. A przede wszystkim złości. Tak to odbierałam jak czytałam te książki. Jestem zdecydowanie nadwrażliwą osobą;
    Często ci najbardziej bogobojni i krzykliwi są najbardziej obciążeni. A oni się obciążają jeszcze bardziej pisząc takie książki. Zapamiętałam sobie taki tekst z jakiegoś źródła- Guru, który straszy, to nie jest dobry, prawdziwy guru.
    Za to sama teoria ciekawa i moim zdaniem prawdziwa. Gdyby została opisana przez ludzi mądrzejszych, tzn. z większym ilorazem inteligencji emocjonalnej- bez straszenia i grożenia-to by przyniosło bardzo pozytywne skutki. Wygląda na to, że w tym wypadku sami musimy przesiewać ziarno od plew.
    Wydaje mi się, że w obrębie tych tematów Bert Hellinger i Arnold Mindel wyżej stoją.

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Ciekawy głos!

      Sądzę, że na pewnym [niższym od Mindella] poziomie Łazariew ma swoją prawdę [jak to opisałem o poziomach prawd], natomiast nie jest to prawda absolutna.
      Może być to prawda absolutna dla osób związanych z egregorem chrześciańskim. Dla Dusz w Polsce mogą być to prawdy przydatne, ponieważ Dusze te, z powodu owego egregoru ch. mogą mieć mechanizmy wzięte z niego. I oczyszczanie tego może być ew. łatwiejsze, można łatwiej Dusze zrozumieć dzięki naukom Ł. Jego procesy oczyszczania lgnięcia do materii, co oczyszcza kontakt z Bogiem są bardzo ciekawe i naprawiające, tak jak to odczuwam.
      Jednakże przyznać Ł. ostateczną prawdę? nie chciałbym – sam bym się zawęził na mojej drodze. Najpewniej Ł. ma swoich uczniów, których pojmowanie akurat dochodzi w szczycie do nauk Ł. i są one właśnie może najwyższą inspiracją. Uważam, że tacy ludzie są i też mają prawo do swobodnego ustalenia swoich priorytetów.

      Lele, też tak sądzę: jeśli Ł. straszy, to najpewniej jest coś, czego nie sięga, czego nie potrafi objąć. Też tak sądzę. Zdecydowanie. Ostateczna nauka jest doskonale spokojna i doskonale upewniająca w spokoju. Co do tego to mam zupełną pewność – przecież w medytacji [takiej prawdziwej] właśnie się dochodzi do tych obszarów.

      Odpowiedz
  52. pcpcpc

    „Nie będę rozstrzygał, jaką kto ma przyjąć postawę. Osobiście wolę uwzględniać te niewidzialne zależności, zwłaszcza, że widzę jak się realizują, jak adekwatnie do opisów manifestują się ich efekty. Ale jeśli ktoś nie chce, bo chce “być wolny” – jego prawo. Widocznie Dusza pragnie takich doświadczeń.”

    Możemy być wolni jeśli nauczymy się poruszać na wyższych poziomach. Przyjęcie takich zasad i pogodzenie się z nimi może zaowocować tym, że to się od nas „odklei”. Przecież nie będę oddawał czci Bogu, w którego nie wierzę i nie jest on Bogiem ostatecznym tylko istotą, która nas zniewala i uzurpuje sobie prawo do bycia uważanym za najwyższą istotę. „Biały” to nie Bóg tylko jakiś byt, którego nie możemy dobrze określić bo jest ponad nami. A nad nim jest coś jeszcze i tak na wielu poziomach.

    To co piszesz o ciele anupadaka… tutaj jest ciekawe zagadnienie bo nie musimy mieć tego ciała zindywidualizowanego żeby podłączyć się pod jakiś nurt. Czy właśnie wyjście z tych religii i wierzeń nie spowoduje, że to ciało zacznie się u nas rozwijać? Gdzieś czytałem o wyższych ciałach, że ludzie działający w grupie razem tworzą wyższe ciała tylko nie są zindywidualizowane.

    „Np. jeśli chcesz się ożenić, wyjść za mąż, jeśli chcesz pracować 8 godzin dziennie, kupić mieszkanie lub zbudować dom, mieć dzieci, to tak naprawdę nie musisz prawie nic wychylać się ponad społeczny strumień wydarzeń, on będzie cię w tym wspierał.
    Jednakże jeśli chcesz czego innego i rezygnacji z powyższych, o, to już będzie potrzeba pracy nad odszczepionymi od niego decyzjami.”

    A co jeśli nie chcę zrezygnować ale chcę czegoś więcej i w zasadzie nie wiem czego? Nie zależy mi na zewnętrznych osiągnięciach ale gdybym kochał jakąś kobietę to chciałbym żeby była moją żoną i mógłbym mieć z nią dzieci ale to nie jest dla mnie celem bo najbardziej chciałbym zaznać prawdziwej miłości (nie zaznam bo nie umiem się pozbyć poczucia ważności z tym związanego). Pracować nie chcę ale mógłbym się czemuś poświęcić tylko nie wiem co to takiego. Zapytałem duszę co ma być moim powołaniem na to wcielenie i przyszła zaskakująca odpowiedź, że tworzenie czegoś od siebie, jakaś muzyka, film, książki. Problem w tym, że nie mam żadnego talentu do tego więc czy jest możliwe, że dusza mnie oszukuje? Miłość na to wcielenie chyba żadna mi nie jest pisana i to mnie bardzo martwi. Czy można to jakoś zmienić i wyjść ponad karmę? Wątpię. Wychodzi mi więc na to, że muszę się pogodzić z tym, że w tym wcieleniu będę nikim i nic nie będę miał. Mało tego wiem, że tak powinienem zrobić ale nie potrafię bo ego się buntuje przeciw temu mimo, że logika jest po stronie takiego poglądu.

    Odpowiedz
  53. yogin

    Zaufanie winniśmy mieć tylko do oświeconych mistrzów tak było od wieków. W dzisiejszych czasach namnożyło wielu wątpliwych jakości guru. Rzadko zdarza się książka która naprawdę traktuje o rozwoju duchowym ja znam tylko jedną .Nazywa się Metamodernera i nie została jeszcze przetłumaczona z języka angielskiego na język polski.

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      „yogin”, dobrze wiesz, że to „w dzisiejszych czasach” możesz sobie w kamasze włożyć. W każdych czasach byli nieprawdziwi nauczyciele. Sama ta wypowiedź świadczy o twojej idealizacji, po co ci ona? Kogo chcesz do tej książki i po co przekonać? Może jest ok, ale robisz ludziom wodę w głowie. Życzę przebudzenia „yogin”.
      Na swojej stronie bloga prezentujesz dziesiątki postaci, z których większość ma coś do powiedzenia i większość ma spore obciążenia. I jakoś do nich zachęcasz, a nie do owej książki. Więc chłopie – zacznij od swojej belki w oku!

      Niestety, twoja idealizacja zawodzi. My, jako odbiorcy nauk musimy być trzeźwi, ostrożni, wrażliwi co kto mówi, ponieważ to my sami mamy odpowiedzialność za nasze życie. I dlatego warto się uczyć o obciążeniach i oczyszczać się z nich i patrzeć czy ten, kogo słuchamy jest czysty, czy to, co mówi jest czyste.

      Odpowiedz
  54. kasia

    Boże! nie czytajcie tych ksiazek. Chyba, że jesteście odporni psychicznie. Ja Jestem osobą wrażliwą i podatną na wpływy i jak przez 2dni z rzedu sie tak ‚kajałam’ jak on radzi(bo sie balam, ze moje przyszle dzieci przeze mnie moga miec problemy, jak on pisze), cala zaczelam ze stresu sztywniec, rozbolała mnie strasznie glowa, a miesnie twarzy drzec, szyje mam jak kamień nadal. To starszne, ze takie książki są na rynku dostępne. Jest mi głupio, że uwierzyłąm ,ze trzeba tak sie zachowywac, zeby pomoc sobie w rozwoju duchowym!

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Witaj kasiu!
      Wydaje się, że się istotnie przejęłaś tym kajaniem się. Trzeba uważać, bo można mieć poczucie winy, niską samoocenę i w tym stanie jak się wchodzi w rytuały to istotnie kiszka się robi. wiele osób bowiem uważa, że ich Duch powinien się pokłonić. A Duch jest poza wszelkim podporządkowaniem. I jeśli owego Ducha się podporządkowuje, to Dusza jest w opałach.
      Ja robiłem pokłony jak Dusza tego potrzebowała. W Twoim wypadku wygląda na to, że zdecydowałaś się na tego typu praktykę z poziomu osobowości – bałaś się, że dzieci mogą mieć problemy. Jak się wykonuje coś z niskich pobudek [a osobowość jest to niski poziom] to niestety są kłopoty [mówię o tym w ostatnim poście „Pokonywanie trudności”].
      Jeśli istotnie widzisz, że np. zbytnio pchasz się do przodu z rozwojem finansowym bądź materialnym, to adekwatnym, ale trudnym posunięciem będzie zatamowanie siebie, np. dając całą pensję na cele charytatywne. TO dopiero będzie posunięcie godne Ducha. Może nie być to z lęku, lecz z poczucia pełni, a to już zupełnie inna intencja.

      Odpowiedz
    2. jp75

      Czytałem książki Łazariewa, ale zupełnie nie wiem o co chodzi z tym pokajaniem, może coś przeoczyłem? Według mnie praktycznie wszyscy mają w pewien indywidualny sposób wykrzywiony obraz rzeczywistości, niedoceniają lub przeceniają różne rzeczy i według tego postępują. Książki Łazariewa zwracają uwagę na wiele takich błędów, które samemu może być trudno dostrzec, chociaż mogą być tylko na tyle „czyste” na ile jest sam autor. Można zapytać czy człowiek sam nie powinien nadawać znaczenia rzeczom, decydować co ma być dla niego ważne a co nie. Może mógłby ale jednak jest zależny od wszechświata, w ramach którego wszystko ma swoje odpowiednie znaczenie i podlega określonym zależnościom, dlatego ignorując to musi liczyć się z konsekwencjami. Czy można uniezależnić się od wszechświata, tak by nie podlegać jego prawom? – nie wiem, może ktoś inny odpowie na to pytanie.

      Odpowiedz
  55. iza

    jesli np zyje w dobrobycie i bede wypowiadalo to magiczne zdanie Boże, daj mi łaskę, żebym bardziej kochał Ciebie niż pieniądze, niż dom, niż pracę, niż członków mojej rodziny” ..to co niby bede powoli tracilo to do czego doszlam???

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      To zależy. Jeżeli jesteś uzależniona od bogactwa, lgniesz do niego, to prawdziwe, z serca postanowienie [nie tylko wypowiadanie – to nie magia] da, iż możesz zdrowieć z tego uzależnienia.

      Czy będziesz nadal w takim dobrobycie zależy od tego, czy istotnie wewnętrzna postawa się będzie zmieniać. Sprawy wyrównania Wszechświat traktuje wyjątkowo twórczo :), każdemu znajdzie odpowiadającą mu lekcję.
      Niekoniecznie trzeba być pogrążonym w otchłani kłopotów, dla wielu wrażliwych osób wystarczy mniejsze poniżenie, np. gorsza praca, albo kłopoty w pracy [mimo, iż nie zmienią generalnie statusu materialnego]. A i tak będą przeżywać cierpienie..
      A jeśli ktoś jest gruboskórny, ma krokodylca, ambitny i hardy wobec Wszechświata i jego praw, to będą my się walić czy to pieniądze, czy to relacje, czy to zdrowie dzieci, itp.
      Łazariew oposisuje to tak, natomiast równie dobrze można powiedzieć, że jest to karma i w jej zakresie doszukiwać się przyczyn, i też się je znajdzie.

      i NIBY [hehe] to to właśnie znaczy.

      Odpowiedz
  56. Davvidia

    Pit
    może to i jest dołujące, ale funkcjonujące niestety :]
    I trzeba sporo świadomości, żeby to zobaczyć a jeszcze więcej żeby to pożegnać …

    Odpowiedz
  57. pit

    „rozwój duchowy mozna porównac do wchodzenia tyłem po schodach. Im wyżej jesteś tym więcej widzisz, ale nie widzisz co jest jeszcze wyżej za tobą.”
    Bardzo trafne. Od jakiegoś czasu czytam różne książki bardziej lub mniej mądre w poszukiwaniu „prawdy”. Szczerze Wam powiem ze nikt mnie tak nie zdołował bardziej niż Łazariew. Po prostu „pierd…ć” nie można bo zaraz ci się świat na plecy wali i całej twojej rodzinie 10 pokoleń w przód i w tył. Masakra. Przepraszam za styl ale musiałem gdzieś to napisać, mam nadzieje wśród ludzi którzy choć troszkę mnie rozumieją. Jak zrozumiałem z komentów to kolega łazariew tez stoi na takiej drabinie i troszkę mu do „boskości” brakuje? Bardzo pocieszające bo już myślałem że to koniec świata. Kolejna nauka że nie wszystko złoto co się świeci. Gdyby ktoś z bardziej oczytanych chciał się odnieść to byłbym wdzięczny.

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Już myślałem nad tym tematem, więc coś napiszę więcej 🙂
      .
      Ten komentarz jest z obecnego nurtu cywilizacyjnego – podążania za własną bajką. W Polsce mamy mocny tego nurt, Polacy byli i są indywidualistami, często z dużym pragnieniem wolności, swobody.

      To oczywiście kłóci się ze spolegliwą wizją Łazariewa. Prezentuje on przestrzeń zależności, taką przestrzeń, która Ci się, pit nie podoba.
      Pytania są dwa: 1. czy jest to przestrzeń prawdziwie występująca? 2. czy jesteś w stanie sobie z nią poradzić?


      1. Prawdziwość takich zależności ezoterycznych, energetycznych można potwierdzać nie tylko pracami Łazariewa, ale i innych, jak Hellinger, Mindell, Podwodnyj, T.Moore. Jak dla mnie, po badaniu poszczególnych poziomów subtelnych, po obserwacji tego, co się ludziom dzieje, takie zależności uznaję za prawdziwe. Oczywiście wiedza o tym może ogromnie wkurzać osoby chcące sobie nieskrępowanie pociupciać. Przymus płynący z zwierzęcej części naszego ciała jest istotnie duży. Ludzie „Oburzeni” są tym, że nie mogą sobie pofolgować, że obowiązują ich jednak jakieś reguły, na które nie wyrażali zgody przychodząc tu na świat.

      Nie będę rozstrzygał, jaką kto ma przyjąć postawę. Osobiście wolę uwzględniać te niewidzialne zależności, zwłaszcza, że widzę jak się realizują, jak adekwatnie do opisów manifestują się ich efekty. Ale jeśli ktoś nie chce, bo chce „być wolny” – jego prawo. Widocznie Dusza pragnie takich doświadczeń.

      Nieskrępowane zasadami życie oczywiście wiąże się z posiadaniem krokodyla. Symbiont obiecuje swobodę, możliwość swobodnego wyrażania pogardy dla „frajerów”. To jest bardzo atrakcyjna opcja, piwko, swobodne przekleństwa, meczyk, disco, niezobowiązujące ciupcianko. Fajnie po prostu.
      Niemniej prowadzi to do degradacji życia. Wzrost entropii, nieuporządkowania. Mówiąc prostymi słowami – krokodyl robi z Duszy gnój. I to nie na jedno wcielenie, a na wiele.

      Ale nadal – nie zachęcam do żadnego konkretengo wyboru, to osobista sprawa. [bym sobie robił karmę, jakbym zachęcał, czy – co gorsza – zmuszał, już to robiłem i musiałem się oczyszczać mocno].

      .
      Drugie pytanie – czy jesteś sobie w stanie z tym poradzić?
      Przyjmując, że nie ma realnych a niewidocznych, energetycznych ograniczeń oczywiście możesz robić co ci się podoba. Karmy nie ma, nie ma odsuniętych efektów twoich działań. Jest cool.

      Jednakże jeśli takie zasady są realne.. O jak wierzgał przed samym słowem „zasady” krokodyl mojego znajomego, mającego kr. mentalnego, wręcz piana z pyska normalnie. [nie muszę dodawać, że łamał te zasady namiętnie, zbierał sobie karmę, degradował duszę i wkurzał otoczenie]
      Jeśli zasady są realne, to wyjście ponad owe zasady wiąże się z koniecznością posiadania zindywidualizowanego ciała anupadaka i z umiejętnością wykonywania poruszeń na tym ciele. Na początek są to poruszenia uwzględniające zastane prądy energetyczne i prawa w nich obowiązujące. Jednak z czasem można powoli zacząć decydować we własnym kierunku. Im bardziej własne decyzje są zbieżne z ogólnym nurtem tym łatwiej jest to robić. [o tym świetnie pisze w Transerfingu]. Np. jeśli chcesz się ożenić, wyjść za mąż, jeśli chcesz pracować 8 godzin dziennie, kupić mieszkanie lub zbudować dom, mieć dzieci, to tak naprawdę nie musisz prawie nic wychylać się ponad społeczny strumień wydarzeń, on będzie cię w tym wspierał.
      Jednakże jeśli chcesz czego innego i rezygnacji z powyższych, o, to już będzie potrzeba pracy nad odszczepionymi od niego decyzjami. I tu będzie potrzeba osobistych poruszeń na anupadace. O ile oczywiście mówimy o realnej wolności a nie o buncie, który jest zawarty nadal w nurcie społecznym. Mechanizmy społeczne swobodnie obejmują buntowników i ich realia, więc nie jest to wyjście poza system, poza główny nurt energii. Tylko się tak wydaje.
      Ale pójście własną spokonją [co ważne] drogą jest możliwe. Możliwe jest odnalezienie przyjaciół na tej drodze. Tyle, żeby nie liczyć na przyklaśnięcie ze strony rodziny, na aplauz społeczeństwa czy karierę w pracy. Jeśli stamtąd wyszedłeś to nie zostaniesz tam doceniony. Anupadaka oznacza „bez ojca”, czyli stan, w którym nie masz wsparcia, w którym sam sobie jesteś wsparciem, w którym twój Duch jest ci wsparciem [dla twojej Duszy]. To jest istotna dojrzałość duchowa. Stąd osoby mające dojrzałe ciało anupadaka możnaby oceniać jako ‚oświecone” w rozumieniu np. poziomu 36 ERD Leszka Żądło.

      Odpowiedz
    2. grzes18a

      najważniejsze to mieć Boga w sercu a nie przez 1 godzinę w niedzelę.nie oceniać i nie gniewać sie,postępować wg 10 przykazań bożych.kochać bliźniego swego jak siebie samego!!!!!!!!!!!!!!!!!!. i nic więcej nie trzeba,pozdrawiam

      Odpowiedz
      1. SwiatDucha Autor wpisu

        Ja rozumiem, jesteś bardzo „za”. Natomiast to jest 11 przykazań, w tym 10 jest z jednej tradycji [żydowskiej], a 1 z chrześciańskiej [jedyne przykazanie Jezusa, aby miłować się na wzajem. Ja proponuję to jedno jedyne, z którego wynika owych 10 wcześnejszych. I o tym, wg. mnie Łazariew mówi.

        10 przykazań danych Żydom nie miało wiele wspólnego z serdecznością, i jest postrzegane raczej jako sztywny kodeks [za tamtych czasów mało kto dorastał do poziomu zrozumienia moralności]. Natomiast Jezus był prekursorem moralności, miłości, stąd NOWY testament, zupełnie inne spojrzenie.

        No i wygląda na to, że jesteś wkurzony na katolików.

  58. Davvidia

    „Moje prognozy na przyszłość nie zawsze się spełniają. przyczyna jest bardzo prosta: pozwalam sobie widzieć tylko to, co potrafię zmienić. W miarę mojego rozwoju i poszerzania granic rozumienia świata, pojawia sie coraz więcej mozliwości wpływania na karmę.(..) ”

    To, ze ktos widzi a ktos nie widzi, tez zależy od nas samych, a dokladnie od naszej gotowości na pewne sprawy. Kiedyś usłyszałam ciekawy tekst, ze rozwój duchowy mozna porównac do wchodzenia tyłem po schodach. Im wyżej jesteś tym więcej widzisz, ale nie widzisz co jest jeszcze wyżej za tobą.
    Dostajesz to co jesteś w stanie w danej chwili ogarnąć, 5 letniemu dziecku nie dasz kluczyków do mercedesa… 🙂

    Odpowiedz
  59. Olek

    Widzę, że Łazariew łączy prawdziwą duchowość z czymś co jest jej przeciwieństwem. Może to wina krokodyla? Np w Transerfingu autor opisuje nadawanie czemuś zbyt dużego znaczenia i działanie sił równoważących, a Łazariew niby opisuje to samo ale miesza do tego miłość do Boga, a to mi się nie bardzo podoba. W rzeczywistości nie można stawiać Boga na pierwszym miejscu nad wszystkim innym bo Bóg jest także, a może przede wszystkim właśnie w tym „wszystkim innym”, a nie jest bytem samym w sobie który trzeba czcić. Łazariew opisuje świat i samego Boga jako coś bardzo nieprzyjemnego. Co to byłby za Bóg, który karze człowieka za to, że stawia coś ponad nim samym? Inaczej to wygląda jeśli widzimy, że Bóg jest we wszystkim i dlatego nic nie jest bardziej wartościowe niż coś innego.

    Z miłością do Boga jest tak, że ŻADEN człowiek nie może kochać go bardziej niż np swoją matkę, dziewczynę czy dziecko z prostej przyczyny, że w takiego Boga można wierzyć lub nie ale nie możemy być do końca przekonani, że on istnieje. Jak więc możemy kochać taką istotę? Co innego jeśli nie widzimy Boga poza ludźmi i światem tylko dostrzegamy go właśnie w tym świecie i w tych ludziach, których kochamy.

    Kolejna rzecz, która mnie dziwi to mówienie o Chrystusie i o karmie w jednej nauce. „Chciałbym opowiedzieć wam o swoim przypadku. Jak mi powiedzieli, że mam ciężką chorobę i nie mam przyszłości, to wziąłem to do siebie, a w Biblii przeczytałem o wyższej wartości Miłości. I wtedy mogły zacząć się zmiany. Chciałbym, abyście wzięli ode mnie tą lekcję, którą sam przeszedłem.”

    Człowiek mówiący o karmie powinien przecież wiedzieć, że Biblia to tylko zbiór legend i dogmatycznych wierzeń będących przeważnie w sprzeczności z duchowością.

    „powinien codziennie się łączyć z Bogiem i modlić. A modlitwa jest przyznaniem do miłości do Boga.” – to jest dla mnie typowe dogmatyzowanie wartościowej nauki. Rób tak i tak żeby być zdrowym i… człowiek będzie tak postępował i nie będzie zdrowy bo będzie postępował jak mówi dogmat, religia czy autorytet, a w rzeczywistości oczywiście zacytowane zdanie jest prawdziwe ale to musi być postawa duchowa, wewnętrzna, a nie zewnętrzne przestrzeganie narzuconych zasad.

    Ciekawi mnie jeszcze jedna sprawa. Łazariew mówi, że widzi pole różnych ludzi. Gdyby to było takie proste to wydaje mi się, że powinniśmy mieć dużo więcej takich uzdrowicieli, którzy rzeczywiście takie pole widzą i znają przyczyny duchowe chorób.

    Odpowiedz
    1. Davvidia

      Olek, ale zobacz jak w tym kawałku widzisz i nie widzisz 🙂

      „Bóg jest także, a może przede wszystkim właśnie w tym „wszystkim innym”, a nie jest bytem samym w sobie który trzeba czcić. Łazariew opisuje świat i samego Boga jako coś bardzo nieprzyjemnego. Co to byłby za Bóg, który karze człowieka za to, że stawia coś ponad nim samym? Inaczej to wygląda jeśli widzimy, że Bóg jest we wszystkim i dlatego nic nie jest bardziej wartościowe niż coś innego.”

      Jeżeli widzisz, że Bóg jest we wszystkim, to dlaczego nie widzisz, że to nie on każe, tylko wszystko samo się każe swoją energią zależności: coś za coś, a nie energią miłości: pomimo czegoś..?
      Jeśli mówimy o Bogu – to mówimy: On każe. Jeśli mówimy, że Bóg jest we wszystkim, to to co wysyłasz zbierasz.
      Rozumiem o co Tobie chodzi, ale wpadasz w taką samą pułapkę o której piszesz 🙂 Słowo jest dla ludzi, tak jakby „twarda gęstość”, energia lżejsza, jest dla energii lżejszej – ja to tak widzę…
      Tak jak tłumaczysz dziecku, ponieważ nie wie czegoś i pyta, tak „starszy” pokazuje coś „młodszemu”. Czasami pokazuje wzorem, a czasami „słowem”. Jak wiadomo słowo może być również pisane, a pisane jest i w biblii 🙂

      Odpowiedz
      1. Olek

        Davvidia masz rację ale chodzi mi o to, że Łazariew tak to przedstawia jakby Bóg był osobnym bytem istniejącym poza tym światem i będącym ponad nim. Pisze, że Bóg ma być na pierwszym miejscu ponad wszystkim innym zamiast tego co w Transerfingu czyli wszystko ma być na równi i nie należy nic wywyższać kosztem czego innego. Przynajmniej ja to tak odbieram.

      2. SwiatDucha Autor wpisu

        Mi się wydaje, że Łazariew odnosi się raczej do JHWH i Białego [nie jestem pewien czy to ta sama istota], więc spokojnie może mówić o pewnym dystansie. Bo nie chodzi o ostatecznego Boga, a o tego od którego zależy karma rodowa [no i klątwy pewnie..]

      3. SwiatDucha Autor wpisu

        też tak sądzę – Ł nie jest w stanie „przeskoczyć” religijnej postawy wiernopoddańczej w stosunku do pośredniego boga.

    2. SwiatDucha Autor wpisu

      W filozofii Łazariewa dobrze jest rozpatrywać jego pogryzienie na ciałach anupadaka i adi. Na tych ciałach, na których Vadim Zeland się dosyć swobodnie porusza w obrębie Transerfingu.

      Co do widzenia pola, to ludzie, a właściwie ich dusze są od czasów inkwizycji śmiertelnie przerażone tego typu praktykami.
      Przeczytaj mój komentarz do postu:

      Rozmowa z Duszą dziecka

      >Z miłością do Boga jest tak, że ŻADEN człowiek nie może kochać go bardziej niż np swoją matkę,

      wygląda na to, że Ł buduje strukturę własnej nauki polegającą na tym, aby ludziom pomóc unikać klątw, które rzucił Biały Bóg na ludzkość [i które to klątwy trwają przez pokolenia].

      Takie ciągłe odwoływanie się do Boga, bardziej kochanie go, niż cokolwiek innego,
      1. wydaje się odpowiedające, równoważne zachowaniu niskiej ważności w Transerfingu
      2. może ustrzec człowieka przed klątwą owego boga.. no bo jak się go bardziej kocha, to się go jakoś udobrucha.

      Tak, jednak wydaje się, że w wysokich poziomach, wymiarach są też moce złoczynne [jak w liście św. Pawła do Efezjan czytamy]

      o tym:

      Białe dobro i czarne zło

      Odpowiedz
  60. Malgorzata Głowacz

    „Boże, daj mi łaskę, żebym bardziej kochał Ciebie niż pieniądze, niż dom, niż pracę, niż członków mojej rodziny” te słowa stały się moją modlitwą, ale zanim je przyswoiłam, musiałam poczuć jak To wszystko tracę..

    Odpowiedz
  61. blo

    przede wszystkim Ł. wyjaśnia dlaczego używa słowa’ Bóg, a nie np wszechświat – chodzi o ‚zdrowsze’ skojarzenia – nie mogę w tej chwili tego znaleźć.
    Czytając próbowałam brać namiar na to, że Ł. jest także człowiekiem uwarunkowanym, założyłam jednak, że coś” zobaczył, rozpoznał jakąś prawidłowość i chyba nie bez powodu tytułem jego prac jest „diagnostyka”. Najpierw usłyszałam, ze jest ich 7, teraz , że 12. W pierwszej reakcji na cz.1. IItomu zdziwiłam sie: przeciez tu nic nie ma- po co on to pisze? przeczytałam jeszcze dwa razy.
    „Moje prognozy na przyszłość nie zawsze się spełniają. przyczyna jest bardzo prosta: pozwalam sobie widzieć tylko to, co potrafię zmienić. W miarę mojego rozwoju i poszerzania granic rozumienia świata, pojawia sie coraz więcej mozliwości wpływania na karmę.(..) Moja podświadomość w jakis sposób umie grupować i odbierać najważniejsze.(..) Ratuję się tylko nową koncepcją, nową forma uogólniania, czyli podwyższeniem jedności na coraz bardziej subtelnym poziomie.”
    „Otrzymywanie nowych informacji jest dla mnie łatwe. O wiele trudniej powiązać je potem w jeden system.”
    „Do niczego nie nawołuję i niczego nie doradzam. Przekazuję opis otwierającego się przede mną obrazu świata. Każdy niech sam decyduje, co ma robić.”
    „To co uważałem za trzeci poziom ziemskich wartości, w rzeczywistości okazało się pierwszym poziomem wartości duchowych. Istnieją dwa poziomy ziemskich wartości i dwa poziomy duchowych(..) Wczesniej myslałem, że ponad ziemskim losem znajduje się los na innych planetach i w innych światach () okazało się, że nie.”
    W posłowiu: „Rozpoczynając pracę nad książkami, uważałem, że pojąłem zasady funkcjonowania otaczającego nas świata, lecz okazało się, że zrobiłem jedynie dwa pierwsze małe kroczki.”

    Odpowiedz
  62. blo

    jestem po drugim tomie „Diagnostyki” Łazariewa, czytałam tez Ogorvca w ‚plagiacie’ i ‚Samoleczenie”. Każdy czuje po swojemu. Wydaje mi się, ze jest jakiś trend co do interpretacji pierwszej części pojawiający sie w necie. Mam wrażenie zbędnego intelektualnego rozdmuchiwania go. To ciagle nie jest pełne ‚pojmowanie’. Zbytnie branie dosłowne, kiedy autor podkresla co jakis czas, ze czuje, a nie wie jak nazwać, że ciągle w drodze, czytanie jako samej informacji nieusystematyzowanej i wreszcie: nie rozpoznanie jakiegoś przypadku z własnego życia…..cóż…
    to wszystko to nie wszystko…niemniej, żyjemy w bardzo ciekawych czasach

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      > autor podkresla co jakis czas, ze czuje, a nie wie jak nazwać

      Tego akurat nie przeczytałem.. nigdzie, chociaż oczywiście się zgodzę, że Ł. często ma intuicje mocno wyprzedzające jego własne możliwości systematyki wiedzy. No i też prawda, że jest masa ludzi, którzy zamiast próbować się wczuć, to próbują polemik – tak się nie buduje jasnowidzenia 🙂

      Osobiście jednak uważam, że Łazariew jakoś, może nieświadomie, stymuluje polemiki ze sobą – za pomocą swego wykładu powiedzmy.. nie uwzględniającego sprzeciwu. Jeśli jeszcze by dawał systematyczną wykładnię swoich nauk plus argumenty, to byłoby to do strawienia przez osoby, które bazują na myśleniu. Natomiast dla nich Ł ma niewiele do zaoferowania w praktyce – jeśli nie poniechają samego myślenia na rzecz wizji.

      Wizje są autorskie, i warte analizy. Nikt nie przymusza do ich przyjmowania, natomiast mogą być inspirujące. Takie były dla mnie.

      Odpowiedz
  63. witkom

    A później w kolejnym wcieleniu zamieniamy się i już kto inny jest „uziemiony”, i tak setki razy 🙂

    Myślę, że można coś z Łazariewa wyciągnąć wartościowego jeśli odrzuci się całą tą otoczkę o tym jak powinniśmy się zachowywać i co myśleć a już na pewno kwalifikuje się do kosza to co myśli o kobietach 🙂 Mam wrażenie, że osiągając jakiś poziom rozwoju duchowego poczuł się w obowiązku cywilizowania innych i jak to często w takich wypadkach bywało nadinterpretował to co otrzymał w przekazach. Widać to po podejściu do jednostki i świadomości zbiorowej. Już nam ktoś kiedyś mówił, że jesteśmy prochem i w proch się obrócimy. Może jednak lepiej myśleć, że jako jednostka jesteśmy wartościowi i niezależni a dopiero jak rozwiniemy siebie to możemy pomóc innym? To jego „nalot” z miejsca w którym żył. Myślę, że szkoda czasu na rozpatrywanie tego co myślał a trzeba zwrócić jedynie uwagę na to co faktycznie odkrył.
    Ena, bardzo dobra odpowiedź na temat Łazariewa, wyjęłaś mi te myśli z głowy ale nie ująłbym tego tak dobrze w słowa 🙂

    Odpowiedz
  64. ena

    Ewa cyt „jako,ze Ewa zostala stworzona z zebra Adama,mial on zone przed Ewa i to moglaby byc Lilith,,
    Tak sie zastanawiam,kto jest bardziej ,,uziemiony,, Adam czy Ewa.”

    Ewo, doprawdy ciekawe spostrzeżenie. W pierwszym opisie jest informacja, ze stworzył ich jakby równorzędnych równych sobie, na obraz boski. W tym opisie nie widzę żadnego szlaku ku uziemieniu którejś postaci. Ale druga dokładniejsza relacja stworzenia jest intrygująca. Adam jest stworzony z ZIEMI jest wiec uziemiony, a Ewa z żywej tkanki z żywej istoty czyli z żebra, czyli z Adama. Kobieta wiec nie jest uziemiona, ale OŻYWIONA. Spodobała mi się ta pobieżna spekulacja….Pozdrawiam Cię EWO ! 🙂

    Odpowiedz
  65. SwiatDucha Autor wpisu

    Dzięki!, to zacytujmy z owego źródła:

    Written by Administrator
    Saturday, 09 August 2008 07:49

    Diagnostyka karmiczna jest nie spopularyzowaną metodą stosowana do znajdowania przyczyn chorób oraz usuwania ich. Metoda ta pozwala określić przyczyny obecnej sytuacji życiowej oraz poprawy losu na wskutek wyeliminowania określonych blokad. Łazariew udowodnił na odstawie tysięcy przypadków iż usuniecie takiej blokady sprawia zanikniecie śmiertelnej bądź nieuleczalnej choroby. Z reguły pracuje on z pajetami chorymi rzadziej pracując dla firm czy tez nad materialnymi aspektami życia ludzkiego. Stosowanie tej metody wiąże się z poważnymi konsekwencjami dla naszego życia, dlatego zawsze wymagane jest pozwolenie udzielone przez opiekuna duchowego, jeśli takowej zgody nie ma możemy wyleczyć swoje ciało jednak kosztem innych parametrów losu. Łazariew nigdy nie opublikował swojego sposobu wchodzenia w pole informacyjne człowieka jest jednak wiele równie skutecznych sposobów.Najprostszym jest wahadełko i pytania na które odpowiedz jest jednoznaczna. Innym sposobem oraz bardziej zaawansowanym jest metoda opracowana przez José Silva. Aby posługiwać się nią należy ukończyć podstawowy Silvy.

    Zalecana literatura:

    Diagnostyka karmy I – S.N.Łazariew

    Diagnostyka karmiczna – Marjan Ogorevc

    Ćwiczenie

    Metoda ta polega na wejściu na poziom laboratorium i użycie ekranu wyobraźni do wywołania zjawisk bądź zjawiska które odpowiada za niechciana sytuacje życiowa. Przykładowo stojąc przed ekranem zadajemy pytanie które sytuacje/sytuacja jest odpowiedzialna za guza mózgu, śmierć nienarodzonego dzieci, bądź praca z szefem który jest tyranem.W odpowiedzi zobaczymy obraz np. mężczyznę bijącego kobietę. I teraz najtrudniejsza cześć bowiem tym mężczyzną lub kobieta możemy być my sami w innych wcieleniach, bądź członkowie naszego rodu. Aby naprawić dana sytuacje musimy pomodlić się do Boga o wybaczenie dla tej drugiej osoby za to ze zawiniła, za nasza winę ponieważ przeważnie obie osoby zawiniły, boga o wybaczenie sytuacji oraz co najważniejsze o zadośćuczynienie wyrządzonych krzywd miłością boską. Krotko mówiąc: skrucha, wybaczenie, zadośćuczynienie. W przypadku kiedy wszystko odbyło się poprawnie poczujemy uwalnianą energię, dreszcze, uczucie ulgi, głęboki zal i smutek na wskutek przeżycia jeszcze raz traumatycznej sytuacji, możliwa senność i uczucie zmęczenia. Skutki naszego zabiegu zadziej są odczuwalne od razu a częściej z godzinnym, dniowym, miesięcznym opóźnieniem. Nasze ciało potrzebuje chwili na wrócenie do zdrowia a i często więcej niż jedna sytuacja jest powodem nieszczęścia. Nie ukrywam faktu że aby posługiwać się ta metoda należy ćwiczyć. Niektórzy mogą osiągnąć zamierzony skutek po pierwszej próbie a inni mogą nic nie widzieć przez półroczne ćwiczenia. Zachęcam do stosowania tej metody w celu poprawy swojego życia I zdrowia pod każdym jego aspektem z którego nie jesteśmy zadowoleni. Nie bądźmy również samolubni i pomagajmy innym którzy naszej pomocy potrzebują. Pamiętaj jeśli ktoś ma problem masz go również I Ty Bo Ty I on to jedno.

    Inne ciekawe ćwiczenia z tej strony:

    [link]

    Odpowiedz
  66. ewa

    ,,Adam – imie pochodzenia semickiego.W jezyku hebrajskim adom oznacza czerwony,od koloru ziemi z ktorej Adam byl ulepiony,,
    Lilith wedlug tekstu zostala stworzona mniej wiecej w tym samym czasie co Adam – lecz nie z zebra.
    Niektorzy tez interpretuja ustep Ksiegi Rodzaju 1,27
    ,,I stworzyl Bog czlowieka na wyobrazenie swoje:na wyobrazenie Boze stworzyl go: mezczyzne i bialoglowe stworzyl je,, – jako,ze Ewa zostala stworzona z zebra Adama,mial on zone przed Ewa i to moglaby byc Lilith,,
    Tak sie zastanawiam,kto jest bardziej ,,uziemiony,, Adam czy Ewa.

    Odpowiedz
  67. Marcin

    Andrzej, myśle że tak jak piszesz Ł. kierował się pewnym realizmem i zrobił to świetnie, z tym że najwidoczniej nie wiedział, że są skuteczne terapie, które nie raniąc duszy mogą uzdrowić te nieprzyjemne sytuacje między kobietą i mężczyzną i wyrównać to, co trzeba, chocby zwykła świadoma praca, chęć zrozumienia kobiecosci/ męskości. W jego pojęciu jedyna droga to poddawanie się temu wszystkiemu, duszy, zamiast pokazywania jej drogi, nie gwalcąc jej. Faktycznie, gdyby założyć że takie metody rozwoju nie istnieją, można by uznać za dobre, z punktu widzenia wielowcieleniowego, a nawet za jedyny mozliwy sposob, że kobieta się moze uniżac , lub że fizyczne cierpienie zbliży do Boga, bo po wielu takich doświadczeniach i wcieleniach pojmuje się tą asymetrie jin i jang, ale to nie jest konieczne i nie powinno byc pieczętowane przez niego jako jednoznacznie dobre, bo są tez drogi rozwoju. Jest to jednak bardzo wartościowe do przeczytania jako punkt widzenia, bo mi osobiscie wydaje się ze tak faktycznie jest, tak to się dzieje , jest to tez dobre do zaakceptowania rzeczy które już się stały,z tym ze trzeba wiedziec, ze dzis mozna juz inaczej.

    Odpowiedz
    1. SwiatDucha Autor wpisu

      Istotnie, tak jak piszesz, Marcin, Ł. jest odkrywczy, ale równocześnie nieco myszką trąci w przypadku zastosowania wiedzy. Wydaje mi się, że Zachód może dać nowoczesne terapie czy podejścia relacyjne, a Wschód wgląd w Duszę.

      Odpowiedz
  68. Pingback: Bez urazy. [czyli kowal zawinił, a szewca powiesili] « Rozwój Duchowy

  69. Pingback: Koncepcje karmy « Rozwój Duchowy

Komentarze

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.